Złamany
Moje niegdyś tętniące życiem serce
zostało wypłukane z człowieczeństwa.
Bolą kości od ciągłego stania
za spraną, spoconą bawełną koszulki.
Jarzące nadzieją światło
przebiega bez iskry.
Jak mam przebaczyć ludziom,
gdy oni, w poliamidowych kurtkach,
odłączyli mnie od własnej krwi?
Płakałem
między kruchym, zziębłym tynkiem
a własną biologiczną ścianą,
bo zrozpaczona matka straciła syna,
gdy spojrzała mu prosto w oczy.
Porwała mnie własna skóra,
złamała mój drewniany podest.
Więc zerwę na samym dnie,
plakaty ze swoją podobizną.
Nie chcę, by świat mnie szukał.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania