Złoci dementorzy rozdział 1

Dzisiaj w Hogwarcie odbędzie się, pierwsza w historii tej cudownej szkoły, dyskoteka.Bardzo się z tego powodu cieszę, szczególnie, że ja jestem jej organizatorką. Wszystko idzie zgodnie z planem, jednak martwią mnie dementorzy, którzy od jakiegoś czasu kręcą się wokół naszej szkoły. Pytałam już o to profesor McGonnagall, ale ona twierdzi, że to dla naszego bezpieczeństwa. Może naprawdę nie ma się czym martwić, w końcu gdyby dementorzy naprawdę zagrażali naszej szkole dyrektor nie pozwoliłby zorganizować dyskoteki która na pewno by ich przyciągała.

 

Weszłam do wielkiej sali gdzie kręciło się mnóstwo uczniów, głównie z Ravenclaw, mojego domu. Ale było też dużo Puchonów i Gryfonów. Slytherin ogłosił, że nie będzie brał udziału w tak mugolskich zabawach, choć i tak pewnie kilku uczniów przyjdzie.

 

Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje.

 

– Cześć Lotty.– usłyszałam wesoły głos Adama, mojego chłopaka. Odwróciłam się do niego z uśmiechem.

 

– Hej, jak leci?

 

– Świetnie,zaraz muszę lecieć na trening. – Adam był kapitanem naszej drużyny quidditcha i ta rola świetnie do niego pasowała. – Jak idą przygotowania?

 

– Cudownie. Tu będzie DJ, George Weasley, tam będą tańczyć, tu będą przekąski. Na szczęście Stworka nie marudziła przez to tak bardzo. – opowiadałam machając dookoła rękami. Adam cały czas uśmiechał się i kiwał głową.

 

– Nie uważasz,że George jest już za stary na bycie Dj-em?

 

– Pytałam go oto, stwierdził, że przestanie to robić jak przestanie być rudy. – zaśmiałam się. Adam wyciągnął z kieszeni zegarek i przeczesał czarne włosy.

 

– Przepraszam,muszę już lecieć, ale najpierw musisz mi obiecać jeden taniec.

 

– Mogę ci obiecać nawet cały wieczór. – niebieskooki pocałował mnie i już go nie było.

 

W tym samym momencie podeszła do mnie Emma z Gryffindoru.

 

– Hej, Lotty.Luke pyta gdzie ma zawiesić światełka.

 

– Najlepiej wszędzie po trochu. – odpowiedziałam z uśmiechem. Emma kiwnęła głową i odeszła.

 

Przeszłam się po sali sprawdzając czy wszystko jest w porządku i czy nikt nie potrzebuje pomocy. Gdy upewniłam się, że wszystko jest jak należy skorzystałam z wolnej chwili i wyszłam na dwór. Wiał ciepły,wiosenny wiatr i świeciło słońce. W oddali słychać było uradowane głosy drużyny. Podniosłam głowę, małe czarne plamki kręciły się wokół szkoły niczym sępy nad padliną, wzdrygnęłam się. Dementorzy jednocześnie fascynowali mnie i przerażali. W końcu nie mogli być, aż tak źli skoro pilnowali najgorszych z najgorszych w Azkabanie.

 

Nagle jeden z nich zniżył się i zaczął kołować na najwyższymi wieżami zamku. Po plecach przebiegł mi dreszcz, bynajmniej nie z zimna. Objęłam się rękami i wbiegłam do szkoły. Od razu wpadłam na profesor McGonagell.

 

– Witam panno Bell, jak idą przygotowania?

 

– Świetnie!Wszystko jest już prawie zrobione. Jest pani pewna, że dementorzy nie będą chcieli nam czegoś zrobić? – Profesor McGonnagall spojrzała na mnie groźnie znad okularów, a jej usta zmieniły się w wąską kreskę.

 

– Już rozmawiałyśmy na ten temat, panno Bell. Gdyby dementorzy zagrażali naszej szkole na pewno byście się o tym dowiedzieli. Teraz proszę zająć się sprawami przyjęcia. – Kiwnęła głową i szybkim,dumnym krokiem oddaliła się w stronę gabinetu dyrektora.Zmarszczyłam brwi, pani profesor nigdy nie zachowywała się tak dziwnie. Może ona ma rację,nie potrzebie się przejmuję. Weszłam do Wielkiej Sali i znów zaczęłam wszystkim pomagać.

 

Po godzinie do sali wszedł George robiąc wokół siebie dość duże zamieszanie.

 

– Dzień dobry.Cieszę się, że zgodził się pan tu zjawić. – uśmiechnęłam się.

 

– Hej, jeżeli jeszcze raz powiesz do mnie „pan" to rzucę na ciebie zaklęcie niewybaczalne. Mów mi po prostu George. – wyciągną w moją stronę rękę i uśmiechną się.

 

– No dobrze,jestem Charlie. – uścisnęłam jego dłoń.

 

– Jak mój brat.– zachichotał. – Więc, ty jesteś sprawczynią tego wydarzenia?

 

– Trochę tak. To znaczy, to był mój pomysł, ale bardzo dużo ludzi mi przy tym pomagało.

 

– Rozumiem, za moich czasów to by nie przeszło. Szczególnie, że nie mielibyśmy tak fajnego DJ. – poprawił włosy odsłaniając sztuczne ucho. –O której zaczyna się impreza?

 

– O dwudziestej.Wybłagałam u profesorów, żeby pozwolili pobawić się nam do północy.

 

– Widzę, że profesorowie szaleją. – zachichotał ponownie. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się.

 

– A jak się sprawuje profesor Longbottom?

 

– Jest dobrym nauczycielem. Uwielbiam jego zajęcia, tak jak większość dziewczyn w szkole. – zarumieniłam się.

 

– Przekażę mu,jeśli się z nim zobaczę. Cały czas mi marudzi, że jest niewystarczająco dobry.

 

Dalszą rozmowę przerwał ogromny wybuch i śmiech. Szybko pobiegliśmy w tamtą stronę. Wewnątrz kręgu uczniów leżał Andrew z mojego domu cały osmolony a wokół niego skakały małe płomyczki.

 

– Matko co się stało?! – Uklękłam przy nim i pomogłam mu usiąść.

 

– Chciałem wyczarować światełka, ale pomyliłem zaklęcia i wyczarowałem płomyki no i ona się na mnie rzuciły! – Po sali przebiegła kolejna fala śmiechu.

 

-Ej! Nie śmiejcie się! Słynny Ron Weasley też mylił proste zaklęcia. – Zawołał George. Uczniowie zaczęli coś między sobą szeptać. Weasley podał chłopakowi rękę i pociągną go do góry.

 

– Wracajcie do swoich zadań proszę, do dyskoteki zostało już mało czasu! –zebrani zaczęli coś niezadowoleni mruczeć jednak posłusznie wrócili do zajęć.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Elizabeth Lies 12.08.2016
    Ogólnie było kilka błędów (jak wszędzie, nie?), ale ja nie podejmę się zadania wypisania ich wszystkich, może ktoś inny to zrobi. Jedynie co Ci wytknę to, np. "wyciągną w moją stronę rękę i uśmiechną się" zamiast tego powinno być "wyciągnął" i "uśmiechnął". Zjadłaś "ł". Hmmm... Impreza w Hogwarcie?
  • Elizabeth Lies 12.08.2016
    No zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie nie oceniam.
  • zaciekawiony 12.08.2016
    " zaczął kołować na najwyższymi wieżami zamku" - nad
    "nie potrzebie się przejmuję" - niepotrzebnie

    "Zmarszczyłam brwi, pani profesor nigdy nie zachowywała się tak dziwnie." - czyli jak? Ściąganie ust w wąską kreskę, patrzenie z wyższością, bagatelizowanie obaw uczniów i oddalanie się we własnych sprawach to u tej postaci kanon. A jedyne co zrobiła to zapytała o przygotowania i uspokoiła uczennicę, że nie ma się co bać.

    "Weszłam do Wielkiej Sali i znów zaczęłam wszystkim pomagać." - wypadałoby powiedzieć coś o wystroju sali. W książkach często podkreślane jest jak magicznie zmieniano jej wygląd wedle okazji. Tymczasem tutaj wiemy jedynie, że uczniowie "przyczepiają światełka". Nie wiadomo nawet czy to jakieś magiczne światełka czy zwykłe mugolskie lampki. Domyślam się że z latających świeczek i iluzji nocnego nieba zrezygnowano ale generalnie nie wiadomo jak to sobie wyobrazić.

    "wyciągną[Ł] w moją stronę rękę i uśmiechną[Ł] się."

    W wielu miejscach brak spacji, na przykład po kropce kończącej zdanie czy przecinku przez co wyrazy się sklejają.

    Generalnie opowiadanie wypada nieźle.
  • Grubas 16.08.2016
    Troszke to dziwne. George nie wyśmiewa się z kogoś, tylko mu pomaga? Dobra, mógłbym to przetrawić, ale Neville został profesorem dość późno. Raczej niemożliwe, żeby McGonagall tyle przeżyła co? Chyba że Nicollas Flamel dał jej przed śmiercią eliksir nieśmiertelności. A pozatym, McGonagall prędzej zjadłaby ślimaka, niż pozwolilaby na dyske w szkole. Dużo błędów, pozatym jakoś średnio mi to pasuje do uniwersum HP (choćby wyżej przytoczone argumenty).
    Jezu. Pobiłem swój rekord w dlugości komentarza :) 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania