Złodziej snów - rozdział I
ROZDZIAŁ I
Mama mówi jej, że jest aniołem. Nie takim, który służy u boku Boga, ale stróżem - pieczęcią dobra i miłości. Tak naprawdę nie jest żadnym z nich. Jest zwykłą dziewczynką imieniem Sara i przynosi nieszczęście każdemu, kogo pokocha. Dlatego już nie umie kochać.
Nie ma taty. Umarł dawno temu, nie pamięta nawet, kiedy. Musiał odejść, bo go pokochała. Jej mamusia zaś jest cudowną osobą - stara jak świat i dobra jak Bóg. Twierdzi, że kiedyś będzie dobrze. Trudno, aby tak było, bo dziewczynka ją kocha.
- Dlaczego nie mogę kochać ludzi? - pyta.
Mama patrzy na nią smutnym wzrokiem zza książki:
- Bo tak zostało zapisane.
- Gdzie?
- W gwiazdach - wstaje. - Już tego nie zmienimy.
Odkłada książkę na półkę i dodaje: "Chyba, że czegoś bardzo pragniemy".
Mówiła jej kiedyś, że każdy ma swego anioła, a dziewczynka słuchała jej opowieści z zaciekawieniem. "W życiu jest jak w labiryncie. Nie przejdziemy go sami, chyba, że otrzymamy pomoc z góry."
- Bo anioły widzą z góry drogę? - spytała wtedy Sara.
- Można tak powiedzieć - spojrzała rozmarzona za okno. - Przychodzą w snach, kiedy najmniej się ich spodziewamy. Nie wiemy, kim są, ale potrafią pokierować nami w każdą stronę. I ... - urwała.
- I co?
- I zmieniają nas. Czasem pozytywnie, a czasem...
- A czasem ... nie?
Mama nie zwróciła uwagi na jej pytanie i wróciła do lektury.
Kobieta jednak nie doczytała książki do końca. Pewnego dnia zniknęła z życia Sary. "Niepotrzebnie ją pokochałam" myślała. Teraz wszystkie jej dni wypełnione były samotnością. Każda kropelka deszczu, każda pszczoła i wiatr wśród liści przypominały jej mamę – te opowieści, ni fikcyjne, a jednak tak prawdziwe. I ta myśl, czy to wszystko jej wina...
- Tęsknię za tobą, mamusiu – mówi, jakby do siebie, a jej wzrok przykuwa ostatnia z książek na półce. Bierze ją do ręki i delikatnie przerzuca kartki, gdy nagle za oknem słyszy głos poznanego niedawno mężczyzny w garniturze. - Na mnie już pora.
Nie odkłada książki z powrotem, ale chowa ją do jednej z walizek i wychodzi zostawiając za sobą gruzy rodzinnej miłości.
Zatrzymali się przed dużym budynkiem, który w kroplach deszczu wyglądał jeszcze straszniej niż Sarze się wydawało. Szare, nieco odrapane ściany sprawiały wrażenie wielkich i masywnych. Wśród jesiennego zgiełku ten straszny dom wyglądał jednak jak ciepłe schronienie. Weszła do środka i ujrzała pięknie wystrojone wnętrze: kolorowe tapety, dywany, mnóstwo mebli, obrazów i … dzieci.
- Witaj w domu – przywitała ją uśmiechnięta starsza kobieta.
Zdezorientowana dziewczynka myślała nad odpowiedzią, gdy nagle ta zapytała:
- Jak ci na imię?
- Sara – powiedziała. - Sara Munsen.
Gdy tylko usłyszała jej nazwisko, zrozumiała, że to właśnie na nią czekali. Wskazała jej pokój na drugim piętrze, a mężczyzna w garniturze bez problemu wniósł walizki po schodach. „Mieszkanko” należało do tych ładniejszych. Usiadła na jednym z łóżek i kolejny raz poczuła, że po policzku spływa jej łza wywołana samotnością.
- Dlaczego płaczesz? - usłyszała czyjś głos, tak czysty i miły jak jej mamy. Na myśl o niej poleciała jej kolejna łza.
- Ja nie płaczę – odpowiedziała.
- Widzę – wszedł do pokoju i usiadł obok niej.
Coś w sercu kazało jej odwrócić się w jego stronę i spod opadających na czoło krótkich czarnych włosów ujrzała piękne niebieskie oczy.
- Jesteś aniołem? - zapytała go.
Zrozumiała jednak od razu, że to pytanie było nie na miejscu. Mama mówiła przecież, że anioły są niewidzialne.
- Jestem Ethan - usłyszała. - A ty to pewnie Sara.
Ostatnie słowa zmroziły jej krew w żyłach. Jakim cudem zna jej imię?
- Skąd znasz moje imię? - zdziwiła się.
- Trudno go nie znać, skoro cały ośrodek o nim mówi. Nowa twarz wzbudza wiele opinii.
- Przecież w domu dziecka normalne jest, że pojawia się ktoś nowy, czyż nie?
Ten zdawał się jej nie słuchać. Zamiast tego wyciągnął z kieszeni małe sreberko i delikatnie wręczył zapłakanej dziewczynie.
- Trzymaj - powiedział. - To poprawi ci humor.
- Czekolada?
- Mnie zawsze pomaga. Miła opiekunka Susan codziennie przynosi mi jedną tabliczkę.
To mówiąc wstał i udał się do wyjścia. Zatrzymał się jednak, gdy usłyszał jej głos:
- Dlaczego mi pomagasz?
- Bo rozumiem, co teraz czujesz.
- Nie, nic nie rozumiesz - odparła. - Nikt mnie nie rozumie. Przyciągam jedynie nieszczęście do ludzi.
Ten zaś uśmiechnął się:
- Nawet największy pech ma swoje dobre strony.
Jej fatum takowych nie miało, bo co dobrego może być w miłości, która uśmierca? Ethan podchodził do tego zbyt optymistycznie, ba, nawet twierdził, że przesadza. Nieraz jej to pomagało, ale nie zawsze. Coraz bardziej przekonywał ją do swojej osoby, ale z czasem Sarę zaczęło to martwić.
- Dlaczego ciągle jesteś smutna? - zapytał pewnego razu.
Ta nie odpowiedziała na jego pytanie, ale odparła:
- Wierzysz w przeznaczenie?
- Nie - odpowiedział. - Przeznaczenie jest tylko marną wymówką dla tych, którzy boją się wziąć sprawy we własne ręce i nic z tym nie zrobią, bo myślą, że tak musi być.
- A w anioły?
- Anioły?
- Mama mówiła mi, że każdy z nas ma swojego anioła. Nie widzimy go, ale czujemy jego obecność. Chroni nas przed złem - powiedziała. - Chciałabym, aby mój pomógł mi zapomnieć o tych wszystkich przykrościach. O miłości...
- Dlaczego jej unikasz? No wiesz... miłości.
- Bo każdej osobie, którą kochałam przyniosła nieszczęście. Mama umarła. Wszyscy musieli odejść - szepnęła. - A co, jeśli kiedyś to spotka ciebie?
Siedzieli chwilę w ciszy, po czym Sara spytała:
- Nie wierzysz mi, prawda?
- Wierzę, ale się nie boję - odpowiedział. - To nie przez ciebie twoja mama umarła. Miłość wcale nie jest zła.
Sara pomyślała wtedy, że nikt nie jest w stanie pojąć, co teraz czuje w środku: tej ogromnej pustki i poczucia winy. Nawet Ethan nie potrafił. Od jakiegoś czasu był dla niej oparciem, jej jedynym towarzyszem. Zaczęła lubić go coraz bardziej, zwłaszcza te wielkie niebieskie oczy, które patrzyły nań z pogardą, gdy odmawiała podarowanej kostki czekolady.
- Ja się boję.
- Czego? - zdziwił się.
W jednej chwili zaczęło męczyć ją tysiące myśli: bała się tego, co może się stać, nieszczęścia, które przynosi, miłości. A najbardziej bała się o Ethana, czy będzie w stanie obronić się przed nią.
- Boję się pająków - odpowiedziała.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania