Poprzednie częściZłodziej snów - rozdział I

Złodziej Snów - rozdział III

ROZDZIAŁ III

W jesienny poranek słońce wschodziło wolno. Zdawało się jakby przytłoczone tak dużą ilością ciemnych chmur na niebie. Te rodziły lekki deszcz: miliony przeźroczystych kropelek spadały wówczas ze sklepienia na ramiona i głowy zwykłych, szarych ludzi, którzy jak co dnia śpieszyli się gdzieś i jakby wnikali w mury budynków.

Sara wstała bardzo wcześnie. Podniosła się z łóżka i zaczęła przyglądać się róży.

- Całkiem sucha – szepnęła. - Ale... ale skąd?

Chwyciła ją lekko i ścisnęła drugą dłonią, a ona posypała się na podłogę, tak, jak sypią się zwykłe, uschnięte kwiaty. Podmiotła skrawki delikatnie pod łóżko i udała się w stronę pokoju Ethana.

Na korytarzu było pusto. Wszyscy jeszcze spali. Zapukała, ale nikt jej nie odpowiedział. Drzwi były zamknięte. Zdziwiło ją to niezwykle, bo nigdy nie używał klucza.

Wróciła więc z powrotem, usiadła do biurka i wyjęła z szuflady książkę mamy. I wtedy zauważyła rzecz intrygującą. Wszystkie strony – oprócz tych, które już zdążyła przeczytać z Ethanem – były puste.

- Dziwne – stwierdziła.

W tym samym momencie usłyszała nie wiadomo skąd głos chłopca:

- Szukałaś mnie?

Odwróciła się i zobaczyła, że stoi w drzwiach. Odłożyła książkę i odpowiedziała:

- Dobrze, że jesteś. Muszę ci coś pokazać.

On zmarszczył brwi, a gdy zawołała go ruchem ręki, podszedł i zauważył, że zdaje się czegoś szukać pod łóżkiem.

- Zniknęły! - zawołała. - Nie ma! To niemożliwe, dopiero co je tutaj podmiotłam.

- Co takiego?

- Skrawki róży!

- Jakiej znów róży? - zdziwił się.

Usiadła. Schowała twarz w dłonie i przez jakiś czas tak trwała w bezruchu. Potem opowiedziała mu o tym wszystkim, o śnie, a na koniec zadała pytanie:

- Jak myślisz, co było za tą furtką?

- Nie wiem. Może to tylko złudzenie.

- Nie wierzysz mi! Udowodnię ci, że moje sny to inny świat.

On odwrócił się w jej stronę:

- Jak?

- Przyniosę ci coś, żebyś uwierzył.

- Saro, nie istnieje coś takiego jak inny świat w snach. To tylko wymysł naszej wyobraźni.

Sara wstała i zaczęła chodzić po pokoju.

- Wymysł, tak? - spytała. - Więc jak wytłumaczysz to, że trzymałam różę po obudzeniu, chociaż, gdy zasypiałam, takowej nie było?

Nie zdążył jej odpowiedzieć, bo w tej samej chwili zegar wybił ósmą. Rzekł tylko: „Dokończymy ten temat po śniadaniu” i zszedł na dół.

Sara westchnęła złowrogo i wcale nie zamierzała pojawić się na śniadaniu, ale głód był silniejszy od jej honoru. Poza tym, nie potrafiła obrazić się na Ethana. W ogóle nie obrażała się na ludzi, chociaż czasem sprawiali jej tyle przykrości. Nie umiała też powiedzieć im czegoś złego, bo to było wbrew jej naturze. Chciała, żeby wszyscy wokół zapomnieli o zakłamaniu i byli tak szlachetni, ale to tylko wzór wyimaginowanego świata, a taki przecież nie istnieje. Czasem przez to dobre serce wiele cierpiała, ale nie pokazywała tego po sobie. Nie, wszyscy musieli wiedzieć, że jest silna. Nawet najdrobniejsze uwagi do niej trafiały i potrafiły niezwykle zasmucić. Jednak kamienna twarz z czasem może się rozkruszyć.

Zeszła ostrożnie na dół i już od progu stołówki poczuła zapach kaszy na mleku. Szczerze mówiąc, średnio za nią przepadała, bo ile kaszy można jeść dzień w dzień? Wzięła swoją porcję i rozejrzała się, ale nigdzie nie zauważyła śladu Ethana.

Tego dnia nie spotkała go już więcej. Wydawać by się mogło, że zapadł się pod ziemię. Albo go adoptowali. Nie, nie. Sara nie mogła posłuchać takiej myśli. Owszem, chciała dla niego jak najlepiej, ale wtedy musiałaby zostać w ośrodku bez przyjaciela. A to było dla niej trudne. Nie potrafiła odnaleźć się w tym środowisku.

Nazajutrz wyszła na spacer przed budynek i usiadła na ławce pod dębem, gdzie niegdyś karmiła gołębie z Ethanem. Wyjęła z kieszeni płaszcza książkę mamy i jeszcze raz wskazała palcem na cytat, który tak często chodził jej po głowie.

- Miłość i samotność idą w parze – przeczytała. - Będąc samotnym zawsze można kochać. Będąc kochanym, można czuć się samotnym.

Tak bardzo dotyczył jej sytuacji: kochała wielu ludzi, ale wciąż czuła się samotna. Nie zauważała tych, którzy byli obok, bo wciąż po głowie chodziły jej myśli o dawnym życiu.

„A może teraz będzie lepiej?”

W tym samym momencie usłyszała za swymi plecami znajomy głos. Ten ciepły, który ostatnio jej towarzyszył. Odwróciła się i ponownie ujrzała ciemną czuprynę opadającą na niebieskie oczy. On uśmiechnął się i odpowiedział tylko:

- Mówiłem, że pogmatwane.

- Ethan – ucieszyła się – gdzieś ty się podziewał?

- To nie ma znaczenia – usiadł obok niej. - Ważne, że jestem.

Tej nocy ponownie znalazła się w tym tajemniczym ogrodzie z dziwną furtką. Chciała udowodnić Ethanowi, że on naprawdę istnieje, nie jest jej wymysłem. „Muszę mu coś przynieść” pomyślała. Od razu skreśliła z tej listy jakiekolwiek kwiaty - „Na pewno uschną, jak ta róża”. Błądziła w tę i z powrotem, za każdym razem kusił ją widok żelaznej furtki w murze, ale ona podnosiła dumnie głowę i wolno kroczyła przed siebie. „Nie mogę podejść, bo to wszystko zniknie.”

Już z daleka zauważyła niewysokie drzewko o podłużnych zielonych listkach, z okrągłymi, prawie pomarańczowymi owocami.

- Brzoskwinie – szepnęła do siebie.

Podeszła do ów drzewa i zerwała jedną z brzoskwiń. „Teraz już mi uwierzy” myślała. W pobliżu ośrodka bowiem nie rosło żadne brzoskwiniowe drzewo, nikt również takowych owoców nie kupował.

Otuliła ją delikatnie dłońmi i spojrzała przed siebie. Furtka była na wprost jej wzroku. „Może teraz się uda.”

Zbliżyła się do muru i ponownie wyszukała wśród obrastających go krzewów żelazną klamkę. Nacisnęła ją lekko i zamknęła oczy z myślą, że za chwilę się obudzi. Furtka zaskrzypiała dość głośno, ale otworzyła się bez żadnych oporów.

Biały dym ogarnął cały ogród, ale Sara szła przed siebie niewzruszona, z kamienną twarzą, nie rozglądając się na boki. Coś jakby ją wołało w głąb tego kłębowiska. Ciekawość?

„Ciekawość to pierwszy stopień do piekła” mówiła mama. „Ale sny nie mogą być przecież piekłem.”

Przystanęła. I w tej samej chwili pojawiło się w jej głowie tyle myśli: Co będzie, jeśli pójdzie dalej? Jak ma wrócić z tego snu?

Następne częściZłodziej snów - rozdział IV

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 29.12.2014
    bardzo fajne opowiadanie; potrafisz w dobry sposób przedstawić cały zarys opowiadania ; 4:)
  • Prue 29.12.2014
    Naprawdę bardzo dobre opowiadanie. Świetnie mi się czyta każdą część. Daję 5
  • karolinaw2446 29.12.2014
    Dziękuję za miłe komentarze :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania