Złość
Mała rodziła się w głowie mojej, bardzo powoli rosła w mej duszy, gadzina, która zjada z dnia na dzień kawał mej duszy, życie wyglądać miało inaczej, marzenia dziecka tak proste są, lecz kiedyś trzeba przestać być dzieckiem...
Więc ona rosła razem z mym ciałem, cicho czekała na ten swój czas. W końcu dostała to czego chciała, wybuchła ogniem raniącym tak i mnie i wszystkich w moim pobliżu...
W końcu umarła, cicha, spokojna, po tym wybuchu poszła znów spać i pewnie znowu kiedyś wybuchnie, byle by tylko nie raniła już nas...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania