Złośliwość przedmiotów
Opowiem wam historię:
Raz ściana zapłakała.
I wcale nie dlatego,
Że farba z niej spływała.
Kochała wentylator,
Co zimnym wiał powietrzem,
I nic nie miała za to,
Więc jadła chilli z pieprzem.
Wiał wentylator głośno.
Był ważny i lubiany.
Piosenkę odjazdową,
W której obrażał ściany.
I śpiewał „Martwa ściano!
Ty nie masz wszak uczucia!
Mam dosyć nierówności
I tynków twych zepsucia!”.
A ona – jak to ściana
– Choć chciała uciec z krzykiem,
Nic na to nie zdziałała,
Więc rzucił w nią śpiewnikiem.
A ona przeczytała,
A potem go spaliła,
Na co on się obraził
(podzięka to nie miła).
Ściana nie była znana
Na towarzyskim rynku.
W wiatraku zakochana
– Pękło jej serce z tynku.
A wiatrak w lot zrozumiał,
Co ta tragedia znaczy,
I zachowania swego
Już sobie nie wybaczy.
Przestał się wiercić, kręcić,
Spowolnił swoje skrzydła.
Tyrada, miast go nęcić,
Natychmiast mu obrzydła.
Czy wiecie, o co chodzi?
Jak nie – zobaczcie sami!
Łatwo jest ryczeć i smrodzić,
Nie – walczyć z wiatrakami.
Tak poszła na łatwiznę,
A mogła choć spróbować,
Bo gorszym jest od błędu
Nie zrobić i żałować.
Komentarze (7)
Całość raczej mało ciekawa, robi wrażenie plątańca "abydorymu".
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania