Złote Tuby

Nie zgadzam się! Nie ma mowy. - wykrzykuję i rzucam w Janka poduszką. On tylko się śmieje i oddaje mi dwa razy mocniej swoją. Upadam na łóżko i uśmiecham się, zapominając o co tak właściwie kłócimy się od piętnastu minut. Zamykam oczy i wzdycham. Kiedy je otwieram przyjaciel przypatruje mi się uważnie. Wygląda jakby chciał usłyszeć moje myśli.

- Dobrze.- mówi po kilku minutach ciszy. - Niech ci będzie. Ale podaj jeden powód dla którego nie miałabyś wziąć udziału w ,,Złotych Tubach''.

„Złote Tuby" to wielkie wydarzenie w Liceum Muzycznym im. Fryderyka Chopina, gdzie każda utalentowana osoba, pokazuje co potrafi. Brzmi jak dobra zabawa. Nic bardziej mylnego. To prawdziwa rzeźnia , pewnie dlatego, że przyjeżdżają na nią największe szychy świata muzyki. To walka na śmierć i życie a stawką jest roczny kontrakt z wytwórnią ,,Cirolla Records''.

Wywracam oczami i wytężam umysł, aby wymyślić coś bardzo przekonującego. Nie udaje mi się, więc mówię pierwsze co przyjdzie mi do głowy.

- Bo mogę.- wypowiadam to ze śmiertelnie poważną miną co wywołuje u Janka kolejny atak śmiechu. Nie mam pojęcia, co w tym wszystkim jest zabawnego? Powiedziałabym nawet, że to moja życiowa tragedia. Mam ochotę przywalić mu w twarz, powstrzymuję się jednak i tylko pokazuję mu zaciśniętą pięść.

- To mnie nie przekonało. I chyba nie miało większego sensu. - mówi i obdarza mnie lekko kpiącym uśmieszkiem. - Tak czy siak, wiem w czym widzisz taki problem, albo raczej... w KIM. - ostatnie słowo podkreśla machnięciem palca.

Mój problem jest osobą. Dziewczyną o niebieskich oczach, brązowych włosach i idealnej cerze. Diabelsko dobrej we wszystkim, czego spróbuje. Moim problemem jest Oliwia Kozielska, wybitnie utalentowana, piękna, bogata i (na domiar złego) znana na całym świecie. Dziękuję ci You Tube za zrujnowanie mojego życia. Ponad dziesięć tysięcy odsłon w nie całe dwa dni. I oczywiście to wszystko jej nie wystarcza. Wygrała już dwa razy z rzędu. Słyszałam, że powodem było przekupstwo. Oliwia ma cudowny głos, jednak (co jest ciekawe) wszędzie pojawia się ze swoim tatusiem i jego wypchanym po brzegi portfelem. To właśnie jej ojciec ufundował ogromną salę koncertową w naszej szkole. Oczywiście Oliwia nie stara się tego, jakoś specjalnie ukryć. Zwykłe dzieciaki jak ja nie mają szans w starciu z boginią internetu i portfelem.

- O rany! - okrzyk Janka przywraca mnie to rzeczywistości. Nie siedzi już na fotelu ale biega po moim pokoju zbierając tabulatury i wkładając gitarę do pokrowca.

Spoglądam na zegar wiszący obok biurka. Jest po północy. Trochę się zasiedzieliśmy. Wstaję aby mu pomóc i razem schodzimy po schodach. Kiedy otwieram frontowe drzwi ciepło majowego powietrza owiewa mnie całą. Żegnam się z wybiegającym Jankiem i obiecuję przemyśleć wszystko, dokładnie jeszcze raz.

Wracam do Twierdzy, bo tak właśnie nazwał moją sypialnię Janek, kiedy mięliśmy dziesięć lat. W tamtym okresie zamykałam drzwi i od rana do wieczora, nie wychodziłam po za moje cztery ściany, grając różne melodie. Przemierzam pokój i siadam na krześle przed fortepianem. Zamykam oczy i gram. Tak właśnie się uspokajam. Zapominam o stresie związanym ze szkołą. Wygrywam kolejne dźwięki, które po chwili tworzą melodię mojej duszy. Łza płynie mi po policzku, jednak to nie ma znaczenia. Nic nie ma znaczenia. Jestem tylko ja i mój fortepian.

Moja przygoda z tym urzekającym instrumentem zaczęła się, gdy miałam pięć lat. Tata zabrał mnie pewnego letniego dnia na wycieczkę. Pojechaliśmy do małego domku letniskowego, który kiedyś należał do mojego dziadka. W środku, obok kominka stał stary, lekko zniszczony przez czas fortepian. Podeszłam i nacisnęłam jeden z szarawych klawiszy. Wydał piskliwy, ale słodki dźwięk. Jakby maleńki ptaszek chciał zaśpiewać z głębin tego instrumentu. Ojciec wziął mnie na kolana i zagrał melodię, której dotąd nie słyszałam. Poruszałam głową na boki, przymykając oczy i chłonąc każdą najmniejszą cząsteczkę tej cudownej pieśni. Brzmiała jakby sople lodu były uderzane przez cieniutkie gałązki wierzby. Wtedy właśnie, poczułam jakbym została opętana. Moja dusza, połączyła się z tym lekko zniszczonym fortepianem. Dopełniła się. Kilka miesięcy później fortepian został odrestaurowany i przeniesiono do naszego salonu. Tato uczył mnie każdego wieczora. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Po dwóch latach zapisałam się do szkoły muzycznej. Tam właśnie spotkałam małego chłopca z jasnymi włosami, niebieskimi jak wody oceanu oczami i piegami na nosie. Od razu się zaprzyjaźniliśmy.

Myślenie o Janku powoduje, że przypominam sobie o konkursie. Przestaję grać i wpatruję się w dłonie, jakby miały mi dać odpowiedź. Lekko się trzęsą więc zaciskam palce.

- Co ma robić? - pytam z rezygnacją w głosie. Dobrze wiem, że potrafię doprowadzić ludzi do łez moją muzyką. Przypominam sobie o wszystkich występach i małych domowych koncertach. Aplauz. Uśmiechy dumnych rodziców. Wszystkie te wizje przelatują mi przez głowę z szybkością światła. - Wygram to. Pokonam Oliwię i zdobędę kontrakt. - szepczę po kilku chwilach.

***

 

Następnego ranka przemierzam szkołę w poszukiwaniu Janka. Chcę mu powiedzieć, że miał rację. Wzięcie udziału w konkursie jest bardzo dobrym pomysłem. Widzę jak stoi przy tablicy ogłoszeń, zapewne wpatruje się w ulotkę zatytułowaną ,,Złote Tuby".

Nie mylę się. Podchodzę i szturcham go w bok. Kiedy się odwraca, już z uśmiechem przyklejonym do twarzy, wiem że pewnie już się domyślił co chcę mu powiedzieć. Biorę głęboki oddech.

- To gdzie mam się zapisać? - nie wiem jak to możliwe, ale uśmiecha się jeszcze szerzej.

Wiedziałem, że cię namówię. Czego nie zdziałałbym tą moją buzią aniołka i umysłem godnym samego Alberta Einstaina.

- Och zamknij się - śmieję się i szturcham go w pierś. - To że mnie namówiłeś upoważnia cię do wyszkolenia mnie na pojedynek.

- Oczywiście. Wolisz zacząć od łuku, noża czy miecza? - pyta lekko rozbawiony.

Ruszamy razem do sekretariatu abym złożyła podpis na karcie zgłoszeń. Później kierujemy się do ogromnej sali na drugim piętrze, gdzie odbywa się nasza pierwsza lekcja tego dnia. Konkurs sprawił iż nie myślę o niczym innym. Odtwarzam w myślach cały występ. Robię to kilkakrotnie i za każdym razem wybieram inną melodię. Kiedy wyobrażam sobie jak gram moje palce machinalnie poruszają się po ławce wydając lekki stukot. Na ziemię sprowadza mnie dopiero uderzenie wskaźnikiem o tablicę i ryk pani Dąbrowskiej.

- Klara ! Bądź tak łaskawa i trzymaj swoje pełne energii palce z dala od blatu ławki. To nie fortepian. - jej słowa powodują, że oblewam się rumieńcem a klasa wybucha śmiechem.

Spuszczam głowę i mamroczę przeprosiny. Pani Dąbrowska przygląda mi się przez kolejne pół godziny co doprowadza mnie do szaleństwa. Kiedy dzwonek wreszcie obwieszcza koniec lekcji, zrywam się z krzesła i wybiegam na korytarz próbując upchnąć zeszyt i piórnik w torbie. W drodze do szafki dogania mnie Janek. Idziemy razem w milczeniu.

Pięć godzin później lekcje dobiegają końca a ja mogę wreszcie pomyśleć nad piosenką, którą zagram. Rozmawiamy na ten temat z Jankiem w drodze do domu. Poniedziałki zawsze spędzamy u mnie. Wchodzę do kuchni, mama gotuję obiad a tato czyta gazetę. Czuję zapach pieczeni, którą tak uwielbia mój przyjaciel.

-Dzień dobry - wita się grzecznie i zasiada obok mnie przy stole.

- Witaj Janeczku. Jak minął wam dzień ? - pyta mama z uśmiechem co dodaje jej twarzy pewnego magicznego blasku.

Ojciec odkłada gazetę i podaje gościowi rękę a mnie całuję w głowę. Uwielbia to robić a ja to bardzo lubię. Unoszę kąciki ust i opowiadam o zdarzeniach dnia. Oczywiście rodzice przyjmują wieść o konkursie z ogromnym entuzjazmem. Ojciec dziękuję Jankowi za to, że mnie namówił. W całym tym zgiełku pieczeń lekko się przypala, jednak wciąż jest przepyszna. Rozmawiamy i śmiejemy się. Rodzice pytają jaką piosenkę zagram a ja wymieniam kilka tytułów. Próbują mi doradzić a ja jestem im za to wdzięczna.

Po obiedzie zamykamy się z Jankiem w Twierdzy. Leży na łóżku i przysłuchuje się mojej grze. Po pół godzinnej sprzeczce decyduję się na piosenkę o tytule ,,Fireflies'' . Znam ją na pamięć. Janek śpiewa cicho z zamkniętymi oczami. Przerywam nagle ale on tego nie zauważa. Po kilku sekundach zdaje sobie sprawę, że nie słyszy muzyki. Czerwieni się cały a ja wybucham śmiechem.

- Dlaczego nigdy nie zauważyłam, że potrafisz śpiewać? - pytam siadając obok niego.

-Pewnie dlatego, że nigdy tego nie robiłem w twojej... no w niczyjej obecności. - odpowiada lekko zażenowany.

Wpadam na genialny pomysł. Chcę aby Janek wystąpił ze mną na konkursie. On oczywiście nie zgadza się. Gdyby było inaczej przeżyłabym chyba wstrząs.

- Musisz. - staram się go przekonać - Wspaniale śpiewasz. Rozumiesz jak wielkie zrobimy wrażenie na widzach, jurorach i producentach ? Proszę, zrób to dla mnie.

- Nie. Klaro... ja nie dam rady. - kręci głową - To że mnie poniosło w twoim towarzystwie i że jakoś wydobyłem z siebie parę dźwięków już jest wielkim sukcesem... ja ... obiecaj, że nikomu nie powiesz.- ostatnie zdanie wypowiada w taki sposób, jakbym dopiero co dowiedziała się że jest czarodziejem i mogą go za to spalić na stosie.

Zgadzam się niechętnie i lekko zasmucona całą sytuacją znów zasiadam przed fortepianem. Wygrywam po raz kolejny ,,Fireflies" tym razem sama śpiewając. Nigdy wcześniej nie śpiewałam. Już przy pierwszej zwrotce mój przyjaciel zaczyna się otwierać. Wcześniej milczał jak grób, jednak teraz dołączył do mnie. Kiedy milkniemy czuje się jakbym obudziła się ze snu. Mam ochotę...po prostu żyć.

- Widocznie dzisiaj jest dzień odkrywania talentów. - odzywa się Janek - Zaśpiewaj. Zagraj. Zrób widowisko. Niech cała szkoła zapamięta ciebie i twój fortepian.

Kręcę głową i proszę go aby zaśpiewał ze mną bo sama nie wygram tego starcia z Oliwią. Jednak on znowu się nie zgadza. Mówi że tylko ja się zapisałam i to chyba oczywiste że teraz jest już za późno. Tracę nadzieję na wspólny występ i wygraną.

Janek wychodzi o dwudziestej drugiej a ja jeszcze długo potem gram i śpiewam i przywołuję do siebie cudowny, melodyjny głos, który dochodził z mojego łóżka.

***

Kolejne dni mijają w zastraszającym tempie. Do konkursu pozostał zaledwie tydzień. Uczniowie i nauczyciele zaczęli już przygotowywać salę koncertową. Moje zmagania o kontrakt z Oliwią są najczęstszym tematem rozmów. Każdy kto choć raz słyszał jak gram, dobrze wie, że będzie to zacięta rywalizacja.

Do tej pory starałam się nie zwracać na siebie większej uwagi. Trzymałam się z tylko z Jankiem. Teraz przechodząc przez zatłoczony korytarz co kilka sekund jestem zatrzymywana i wypytywana o występ. ,,Jaką piosenkę wybrałaś?” i „Czy to prawda, że będziesz także śpiewać’’ a czasem nawet „Na pewno wygrasz. Jesteś o wiele lepsza od Oliwii i reszty uczestników”. Ponad połowa tych ludzi dowiedziała się o moim istnieniu dopiero po kilku złośliwych uwagach samej panny Kozielskiej i jej niewielkiego orszaku.

Próby z nauczycielami były najgorszym i zarazem najnudniejszym zajęciem jakie miałam od niepamiętnych czasów. Polegały one w głównej mierze na wchodzeniu na scenę, zaprezentowaniu jakiejś pantomimy, która miała przypominać grę i śpiew oraz wycofaniu się za kulisy. Każdemu ,,występowi” towarzyszyły burze oklasków, gwizdów i wiwatów, które wydawało grono pedagogiczne stłoczone na widowni.

 

***

 

W przed dzień konkursu do mojego pokoju zawitał tato. Usiadł na fotelu i przyglądał mi się przez chwilę. Pod tym czujnym spojrzeniem poczułam się jak gwiazda estrady, która właśnie śpiewa dla milionów fanów. Zamarłam w połowie refrenu i spojrzałam w ciemne jak noc oczy.

- Mógłbyś się na mnie nie gapić tatku? – poprosiłam z uśmiechem na ustach.

- Zestresowałem cię? – uniósł pytająco lewą brew.

Pokręciłam słabo głową. – Skąd. Przecież jutro o tej porze będą się na mnie patrzeć setki par oczu.

- To dlaczego przerwałaś? – zapytał poważnie.

Westchnęłam. Przeniosłam wzrok na krople deszczu płynące po szybie. Dlaczego przestałam grać? Publiczność nie sprawiała mi żadnego problemu. Dotąd uwielbiałam pokazywać innym mój dar. Jednak za każdym razem gdy spoglądałam w takich chwilach na ojca, po moim ciele rozchodził się prąd. Czułam jak paraliżuje mi palce. Uciekałam wzrokiem lub po prostu zamykałam oczy. Nie potrafiłam nazwać tego uczucia.

- Chyba… eee… boje się, że… mogłabym cię… zawieść – wydukałam w końcu.

Widziałam jak jego twarz się zmienia. Uniósł wysoko brwi, tak że na jego czole powstały trzy zmarszczki. Lekko rozchylił usta jakby chciał coś powiedzieć ale nie umiał ubrać tego w słowa. Czyżbym go zaskoczyła?

Po kilku minutach nieznośnej ciszy usłyszałam słowa wypowiedziane lekko ochrypłym głosem :

- Nie mógłbym być bardziej dumny z mojej małej córeczki.

Uśmiechnęłam się i rzuciłam na szyję taty. Przytulił mnie mocno, słyszałam jak pociąga nosem.

 

 

***

 

Kolejnego dnia obudziłam się o szóstej rano. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.

Śniłam o wielkim fortepianie, który gonił mnie a ja z wrzaskiem uciekałam przez niekończący się korytarz mojego liceum. Za instrumentem-potworem siedziała Oliwia i śpiewała coś o połamanych kościach. Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową.

- To tylko sen Klaro. – szepnęłam ocierając pot z czoła. - Pokręcony i niesamowicie realistyczny… ale to wciąż tylko urojenie.

Przemierzyłam pokój na miękkich nogach. Usiadłam przed fortepianem i już miałam zagrać, gdy przypomniałam sobie, która jest godzina. Wróciłam więc do ciepłych jeszcze poduszek i koców.

Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie ogromną salę koncertową w liceum muzycznym im. Fryderyka Chopina. Widownia była zapełniona uczniami, nauczycielami, rodzicami uczestników oraz ważnymi osobowościami, którzy zajęli miejsca w pierwszym rzędzie wraz z panem dyrektorem. Wszystkie twarze były zwrócone w moim kierunku. Wyszłam zza kulis powolnym krokiem, oddychając spokojnie. Zatrzymałam się na środku sceny, ukłoniłam delikatnie, tak jak uczyła mnie jedna z nauczycielek a później usiadłam na podłużnym taborecie. Odczekałam chwilę po czym zaczęłam naciskać odpowiednie klawisze. Usłyszałam w myślach muzykę. Zaczęłam śpiewać. Kiedy ostatnie dźwięki rozpłynęły się po sali zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się we mnie z minami jakbym stanęła przed nimi bez okrycia. Rozejrzałam się po wszystkich zakamarkach ale nie ujrzałam ani rodziny ,ani Janka. Zza pleców dobiegł mnie czyjś śmiech. Był pełen nienawiści. Odwróciłam się i ujrzałam Oliwię wtuloną w mojego najlepszego przyjaciela. Rechotał jak opętany. Wkrótce cała sala wyła z rozbawienia. Przede mną na scenie stali rodzice. Tata kręcił głową ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Matka przeszywała mnie nienawistnym wzrokiem. Na ten widok wybuchłam płaczem. Starałam się uciec ale nie mogłam. Drogę zastępowali mi roześmiani producenci. Jeden z nich z czarną koszulką z napisem ,,Cirolla Records” wręczył Oliwii ogromny papier z napisem ,,ROCZNY KONTRAKT DLA KLARY PRUSZYŃSKIEJ’’. Dziewczyna się uśmiechnęła, pomachała mi i…

Obudziłam się z szybko bijącym sercem. Łzy ciekły mi po policzkach. Spojrzałam na zegar. „Wpół do dziewiątej” pomyślałam. Pociągnęłam nosem i wytoczyłam się z łóżka. Przeszłam do łazienki aby wziąć prysznic. Strumień gorącej wody sprawił, że zapomniałam o koszmarach. Zaczęłam nucić i wkrótce już zupełnie się uspokoiłam.

Ubrana i w ręczniku na głowie zeszłam po schodach. Rodzice oczywiście już byli na nogach. Zawsze podziwiałam te dwa ranne ptaszki. Rozmawiali cichutko ale kiedy przekroczyłam próg kuchni zamilkli.

- Czyżbyście mnie obgadywali? – zażartowałam.

- Ależ skąd. Planowaliśmy ucieczkę ale nas nakryłaś. – odpowiedział tata.

- Jak się czujesz przed dzisiejszym występem ? – zapytała mama i pogładziła mnie dłonią po policzku.

- Wspaniale. – mój głos ociekał sarkazmem. – Już dwa razy tego dnia wyśniłam sobie zwycięstwo panny idealnej i portfela jej tatulka - poskarżyłam się upijając łyk kawy.

Pytające spojrzenia rodziców sprawiły że słowa wylewały się ze mnie jak potok wstrzymywany wcześniej przez tamę. Mówiłam szybko, wymachując przy tym rękami. Opowiedziałam o plotkach na temat rodziny Kozielskich i ich pieniędzy, ogromnym fortepianie, piosence o kościach… Zakończyłam moją historię opisem ogromnego świstka papieru i napisem, który głosił, że mimo iż wygrałam Oliwia sprawiła, że nagroda powędrowała w jej ręce.

Kiedy skończyłam zapadła cisza.

- Rozumiem. – odezwał się w końcu ojciec. – Boisz się. To normalne, że…

- Nie. Nie chcę tego słuchać. – wpadłam mu w słowo. – Teraz wezmę kawę…o tak i pójdę na górę poćwiczyć.

Rodzice pokiwali tylko głowami.

Zamknęłam drzwi i usiadłam przed fortepianem. Odetchnęłam. Uderzyłam palcami w klawiaturę. Nie grałam żadnej konkretnej melodii. Chciałam tylko poczuć, że jestem w stanie wyjść na scenę bez paraliżu paliczków. Po chwili moje palce same zaczęły wygrywać odpowiednią melodię. Głos powrócił a ja mogłam wreszcie bez żadnych obaw wyobrazić sobie purpurowe obicia krzeseł. Nagle ogarnęła mnie myśl, która przywołała uśmiech na dotąd zaciśnięte wargi. ,,Uda mi się!”. Powtarzałam to zdanie raz za razem.

 

***

 

Po południu wyszłam z łazienki po godzinnych przygotowaniach. Wyprostowałam włosy, które teraz sięgały mi do połowy pleców oraz zrobiłam makijaż. Ubrana w granatową, zwiewną sukienkę sięgającą kolan i szpilki wyszłam na dwór. Rodzice wyszli minutę po mnie wymieniając wszystkie czynności, które mięli zrobić, było to między innymi odłączenie żelazka z gniazdka, nakarmienie naszego mopsa Normana, dokładne zamknięcie wszystkich drzwi i wiele, wiele innych.

Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przed szkołą z nerwów zaczęłam drapać się po lewym przedramieniu. Jedni obgryzają paznokcie a inni zachowują się jakby mieli mrówki pod skórą. Pożegnałam się z rodzicami i pobiegłam za kulisy.

Duszność i zapach tysiąca perfum w jednym pomieszczeniu nie wróży nic dobrego. Przy pierwszej przemowie dyrektora jedna z dziewcząt szkolnego chóru zemdlała, co uniemożliwiło jej występ. Solowe występy, czyli między innymi mój oraz Oliwii miały być pokazane jako ostatnie, co oznaczało, że muszę się dusić przez kolejne kilka godzin.

Robiłam wszystko, aby nie zwrócić obiadu oraz pięciu litrów wody, które wypiłam. Kiedy wreszcie usłyszałam swoje imię i nazwisko zamarłam. Żołądek zamienił się w supeł a nogi zadrżały grożąc upadkiem. Wyprostowałam się. Wciągnęłam powietrze nosem i wypuściłam ustami. Skierowałam się na scenę. Blask reflektorów oślepił mnie na sekundę, lecz zaraz zobaczyłam wszystkie oczy wpite w moją osobę. Przesunęłam wzrokiem po sali, uśmiechnęłam się i ukłoniłam. Zrobiłam wszystko tak jak na próbach. Usiadłam przy fortepianie. Zacisnęłam i rozluźniłam palce. Wciąż je czułam. „Dobry znak” pomyślałam. Zacisnęłam powieki i przeniosłam się do mojego pokoju. Wyobraziłam sobie że siedzę na moim drewnianym krześle przed starym instrumentem dziadka. Zaczęłam grać. Moje palce uderzały w klawiaturę dokładnie jak tego dnia, gdy Janek leżał na moim łóżku i śpiewał. Otworzyłam usta i dołączyłam do niego, jednak widzowie słyszeli wyłącznie mój głos. Kiedy skończyłam grać nie mogłam zmusić się do wstania. Usłyszałam burzę oklasków. Otworzyłam oczy i spojrzałam w bok. Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc i klaskali, gwizdali lub skandowali moje imię. Stanęłam na środku sceny ze łzami w oczach. Uśmiechnęłam się i ukłoniłam. Chwiejnym krokiem przeszłam za kulisy, gdzie spotkałam się z okrzykami radości i gratulacjami ze strony moich kolegów i koleżanek.

Tylko Oliwia i jej przyjaciółki stały z boku. Kiedy do mnie podchodziła miała minę jak tygrys, który chcę zjeść jakieś małe bezbronne zwierzątko. Oczywiście to ja miałam być jej obiadem. Uśmiechnęła się drwiąco i zmierzyła mnie od stóp po czubek głowy.

- Nie myśl sobie, że wygrasz. – zasyczała mi w twarz – Ojciec już pewnie przekupił kogo trzeba. Znowu osiągnę sukces a ty… cóż wrócisz do domu i wylejesz morze łez. – zaśmiała się i odeszła w kierunku sceny, gdzie miała zatańczyć, zaśpiewać i zrobić show.

Odwróciłam się by krzyknąć jej „powodzenia’’ i zobaczyłam jak Oliwia stoi z otworzonymi ustami przed dyrektorem Piotrowskim i kobietą o siwych włosach. Patrzyli to na mnie to na nią. Zapadła złowroga cisza.

- Klaro. – zwrócił się do mnie nauczyciel – Zapomniałaś zdjąć swój mikrofon po występie.

Wytrzeszczyłam oczy i dotknęłam prawego policzka. Faktycznie. Urządzenie wciąż było zamontowane na uchu, co oznaczało, że wszyscy słyszeli co powiedziała Oliwia. Najwidoczniej była taka wściekła, że go nie zauważyła.

- Panie dyrektorze…- zaczęła, jednak mężczyzna nie chciał jej słuchać.

- Pani przygoda z konkursem właśnie dobiegła końca!– wyrzucił z furią. Proszę zabrać płaszcz i udać się poszukać ojca. Zapewne jest bardzo dumny ze swojej utalentowanej córki. – po tych słowach wyszedł na scenę aby obwieścić, że to już koniec występów. Zaprosił wszystkich do stołówki, gdzie miał czekać poczęstunek. Lekko odrętwiała wyszłam zza kulis tylnym wyjściem i skierowałam się do kafeterii. Tam czekała już na mnie rodzina zbita w ciasne kółeczko i żywo o czymś rozmawiająca. Zobaczyłam mamę i tatę, babcie i dziadków, prababcię ze strony ojca oraz rodzeństwo obojga rodziców a pomiędzy nimi z szerokim uśmiechem stał Janek. Łzy cisnęły mi się do oczu. Podbiegłam i przytuliłam całą tą zgraję.

- Byłaś fantastyczna..

- …niesamowita..

- …cudowna…

Bliscy przekrzykiwali się i nie mogłam zbyt wiele zrozumieć, jednak nie słowa były dla mnie najważniejsze, nie wygrana czy upokorzenie jakie dotknęło Oliwię. Najbardziej liczyło się dla mnie to, że nie stchórzyłam. Pokonałam lęk przed przegraną z najjaśniejszą gwiazdą szkoły.

Po około pięciu minutach znów znalazłam się za kulisami. Siedziałam cichutko i czekałam aż dyrektor poprosi na scenę uczestników. Bębniłam palcami po kolanach i skubałam zębami wewnętrzną stronę warg.

- Teraz zapraszam wszystkich artystów…- usłyszałam donośny głos i ruszyłam na scenę.

Czułam się jakby wszystko działo się w spowolnionym tempie. Stanęłam po raz drugi tego wieczora w świetle reflektorów. Uśmiechnęłam się szeroko. Kolejne słowa dyrektora dotarły do mnie po kilku sekundach. Mówił coś o pierwszym miejscu, zwyciężczyni i co najdziwniejsze zwracał się do mnie. Zamrugałam parę razy aby odgonić łzy.

„Wygrałaś ! Naprawdę wygrałaś Klaro” mówię do siebie w myślach.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tajemnicza... 17.05.2015
    Ufff pokonałam ten długi tekst. Zazwyczaj czytam krótkie teksty, ale tu mnie coś podkusiło. Było kilka momentów w których, uśmiech się pojawił np. Gdy opisałaś sny Klary. ;3 Świetny tekst, tak mnie pochłonął, że gdy czytałam zapomniałam o wszystkim. Lekkie rozczarowanie było, gdy Janek odmówił śpiewania. Fajnie, że w taki sposób to zakończyłaś, Oliwii się należało. Hmm błędów chyba nie było, przynajmniej ja nie zwróciłam na to uwagi. Mogłaś napisać chociaż jedną zwrotkę tej piosenki. Daje zasłużone 5 i czekam na dalsze twoje teksty.
  • princess 17.05.2015
    Dziękuję. Tekst jest obszerny, ponieważ praca brała udział w konkursie a chciałam wypaść jak najlepiej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania