Złoty strzał

Słyszę szyderczy śmiech. Nie mieszczę się w ciele..., a wokół wielkość zabijająca jednostkę. Stoję, widząc siebie..., całe mnóstwo siebie. W mroku pragnę przeciąć błękit nieśmiało zdobiący moje nadgarstki. Zimny dotyk ostrza metalu znika w miękkiej, bolesnej przestrzeni. Mózg oddala się od rzeczywistości, a wokół nieśpiesznie mnożą się byty myśli i duchów.

Blask i mrok toczą niekończący się spór. Nie jestem sam, jest mnie całe mnóstwo.

Atakuję siebie, dźgając na oślep zimnym, srebrnym ostrzem. Nie mam władzy nad ręką, która stała się niczym automat kierowany wewnętrzną ciemnością. Stoją wokół mnie i stoję, osaczając siebie, tracąc myśli nigdy nieistniejące. Jak śpiew ptaków upajam się w nieistotnej, ulotnej chwili, wciągającej w szaleństwo nowego życia. Jestem alfą i omegą zagubioną w mnogości myśli. Jestem katem i ofiarą krwawiących wspomnień. To ja w tym wyimaginowanym świecie, biorę na ręce cierpienia wielu.

Czerwona kreska przebiegająca przez błękitną wstęgę wciąga jaźń w nieznane. Byłem kryształem brutalnie rozbitym i porzuconym w realnym bycie, niezrozumiałym dla wszystkich mnie. Bezbronny i rozbity krwawiłem prawdziwie w tym szarym, bezbarwnym świecie. Drgający świat targa ciałem, z ust płynie biała piana ściekająca na twardy, zimny beton. W ręce znikąd pojawia się strzykawka wypełniona kolorowym światłem. Blaskiem zwalniającym z konwulsyjnego bólu, szarpiącego ten nieszczęsny byt, zwany mną.

Płyn rozchodzi się wewnątrz i przynosi ukojenie..., kolejne i być może ostatnie. W ustach pojawiają się białe tabletki otwierające umysł. Otoczenie faluje kolorami i wciąga do zabawy. Tańczę do martwej, niesłyszalnej muzyki wraz ze wszystkimi ja. Kryształ na powrót stał się jednością i tanecznym krokiem prowadzi w mrok zagłady, wypełniony przez obce, nieprzyjazne byty.

Stałem się tym, przed którym ze wszystkich sił uciekałem. Bezwładną kukłą rzuconą w kąt. A przed nią przepaść wskazująca proste rozwiązanie. Ostateczny lot. Kuszący i niczego nieobiecujący, śmiejący się z mojej bezwolności. Rozciągam ręce niczym skrzydła i składam się do lotu w wirujący wielością kolorów świat.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • betti 13.03.2020
    Jak zwykle psychologiczny tekst. Podoba mi się.

    Jedynie me na moje bym zamieniła.
    Pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 14.03.2020
    Dzięki. Skoryguję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania