Zmarnowałem jej życie.

Notatka od autora:

Witam wszystkich serdecznie. Przyznaję, że stresuję się dodaniem pierwszego opowiadania, ale mam nadzieję, że przyjmiecie mnie do swoich kręgów i przeczytacie co nie co, ja oczywiście odwdzięczę się tym samym. Zapraszam do lektury i komentowania.

 

Przeklinałem w duchu sam siebie, że i tym razem jej nie posłuchałem. Ona zawsze miała rację, ale nie potrafiłem tego zaakceptować i musiałem postawić na swoim, po czym najlepiej na tym nie wychodziłem i jak zwykle wracałem z podkulonym ogonem i kwiatami w ręku.

Tym razem było inaczej. Nie mogłem już wrócić, bo nie miałem do kogo. Po raz kolejny pokazałem swoje „ja” i musiałem ponieść za to konsekwencje. Siedząc na brudnej, mokrej podłodze, przegryzałem ostatni kęs batonika, którego miałem schowanego na czarną godzinę. Niestety, ta godzina właśnie nadeszła i musiałem wziąć się w garść, bo nic innego w niej nie miałem.

Wstałem chwiejnie, przytrzymując się ściany, otrzepałem spodnie dwoma ruchami ręki i ruszyłem przed siebie tak, jak co dzień. Nie wiedząc dokąd pójść, zazwyczaj szedłem wprost przed siebie, mijając tysiące ludzi, którzy nie pytali, ale oceniali. Jedni patrzyli z obrzydzeniem, inni się śmiali,a mała ilość współczuła, ale dałbym sobie rękę uciąć, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent z tych współczujących, gdybym tylko poprosił o nocleg, odmówiłaby.

Próbowałem sobie przypomnieć czasy, kiedy wracałem do ciepłego domu, przytulałem żonę i zasiadałem do kolacji. Jednak było ich mało, bo w tamtym czasie byłem wrednym, pojebanym skurwysynem, który wchodził do domu, otwierając drzwi z kopa i wrzeszcząc na całe gardło: dawaj obiad, kurwo. Nigdy nic mi nie smakowało, dlatego jedzenie lądowało w koszu. Nie, nie byłem chory umysłowo, po prostu byłem pijany. Nigdy nie trzeźwiałem. Codziennie po pracy chodziłem z kumplami na piwo i zalewałem się tak, że z powrotu nie pamiętałem już nic.

Gdy trzeźwiałem, obiecywałem sobie, że nigdy więcej nie sprawię jej bólu, bo ona na to nie zasłużyła. Patrzyłem na jej podbite i jednocześnie zapłakane oczy, klękałem na kolana i przepraszałem, całując po rękach, ale ona tylko kręciła głową i powtarzała, że nigdy się nie zmienię, a ona mnie tak bardzo kocha.

I miała rację, tego samego dnia przychodziłem jeszcze bardziej najebany niż zwykle i robiłem jej takie rzeczy, że gdy teraz o nich myślę, to wsadziłbym sam siebie do więzienia i kazał torturować, a i to byłoby mało.

Za każdym razem obiecywałem, ona prosiła i tak codziennie. Czasem jednak zdarzały się takie dni, jak Wigilia czy też jej urodziny, kiedy potrafiłem wrócić do domu z kwiatami i przepraszać, przepraszać i obiecywać. Płakać i kłamać, nie z żalu, a z głupoty. Bo sam wiedziałem, że ona ma rację, że robię jej krzywdę, a jednocześnie i sobie. Zdawałem sobie z tego sprawę, ale już wtedy myślałem o tym, żeby iść i się napić.

Czasem się zdarzało, że nie wpuszczała mnie do domu, ale ja byłem tak pijany, że zasypiałem na klatce schodowej lub ławce przed blokiem, a budząc się rano, wiedziałem, że bez kwiatów się nie obędzie.

Przypominając sobie te momenty, miałem łzy w oczach. Gdybym tylko mógł cofnąć czas… Jednak czasu cofnąć się nie da. Straciłem wszystko, dom, rodzinę… Straciłem ją. Najważniejszą i najukochańszą kobietę na świecie. Jedyną, którą kochałem i której jednocześnie stworzyłem piekło na ziemi.

Upuszczając różę na jej grób, upuszczam teraz i łzę. Codziennie tu ląduję i śpię nad jej grobem, pomimo że obiecuję sobie więcej tu nie wracać i dać jej odpocząć. Jednak nic się nie zmieniłem, choć alkoholu nie tykam, to nadal nie potrafię dotrzymać obietnicy. Nie posłuchałem jej nigdy, wracałem z podkulonym ogonem, a teraz… Nie mam już dokąd wrócić, do kogo wrócić. Mam jednak miejsce, które jest moim domem, do którego wracam codziennie i spokojnie kładę się na ławkę i płaczę. Płaczę, bo zabrałem jej najpiękniejsze lata życia, zniszczyłem ją, a ona do końca wierzyła, że się zmienię i będę ją kochał tak, jak powinienem.

I kocham, ale o trzydzieści lat za późno.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Lotta 09.05.2016
    Witaj na opowi ;D Bardzo smutny tekst, ale też ilu takich ludzi jak główny bohater żyje na tym świecie? Podoba mi się, mogłam wczuć się w postacie męża i żony i współczuć im. "inni się śmiali,a" - inni się śmiali, a. Ode mnie 5 ;)
  • KarolaKorman 09.05.2016
    Piękny, wzruszający tekst i do tego niejeden mógłby podpisać się pod nim :(
    Wystartowałaś świetnie i jeżeli tak dalej pójdzie będziesz miała we mnie czytelniczkę. Zostawiam zasłużone 5 i witam :)
  • Specific_girl 10.05.2016
    Dziękuję bardzo za miłąopinię, choć czytając go dzisiaj, kilka fragmentów bym w nim poprawiła. :)
  • KarolaKorman 11.05.2016
    Dlatego dobrym doradcą jest czas i warto coś napisać, zostawić na dwa, trzy dni i wrócić do tekstu. Widzi się wtedy niedociągnięcia :)
  • Specific_girl 11.05.2016
    Masz rację i zazwyczja tak robię, wracam do tekstów i je poprawiam, ale ten był pisany, szczerze mówiąc, w dwadzieścia minut. Przyszedł pomysł i przelał się na kartkę. Ale kto powiedział, że nie mogę go poprawić. :)
  • Nazareth 11.05.2016
    Dobry tekst, z morałem. Czasem trzeba myśleć o tym co się robi a nie co zrobiło się źle. Styl masz ładny i płynny. Zasłużone 5
  • Specific_girl 11.05.2016
    Dziękuję. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania