Zmiana warty

- Tu się ukryłeś – zagaiła, wchodząc znienacka do pokoju.

Ach, pomyślałem, że zrobię w końcu porządek z tym bałaganem w komputerze. Zacząłem od zdjęć i tak mnie jakoś wciągnęło, że widzisz… W każdym razie nic, niestety, nie udało mi się uporządkować, bo tak sobie oglądam i wspominam.

Zainteresowana podeszła do mnie i usiadła obok.

- O, a to skąd masz? – zapytała, patrząc na fotografię, która właśnie wypełniała cały ekran. – No nie, to Marta! – uśmiechnęła się widząc koleżankę z liceum.

- Wiesz, Mirek, ten kolega Łukasza Kozła…

- Kempa.

- No właśnie, Kempa, nie mogłem sobie przypomnieć nazwiska, pojawił się na Facebooku i wkleił kilka zdjęć, na których jesteśmy, to zgrałem.

Kliknąłem, żeby wyświetlić kolejną fotografię.

- Ooo, pamiętasz ten koncert? Nie wiem, czy to nie był nasz pierwszy gig, na który poszliśmy razem, he he – uśmiechnąłem się pod nosem.

- Możliwe – zgodziła się ze mną. – Kurde, jak długo już nie istnieje ta knajpa, pięć, sześć lat?

- Myślę, że z dziesięć lekko. Zamknęli ją jeszcze przed naszym ślubem. Pamiętam, bo kiedy byłem u Jarka, jeszcze przed jego wyjazdem do Anglii, to chcieliśmy wyskoczyć na piwo do TARTARU, a tam jakiś sklep obuwniczy, czy coś takiego.

- Ja nie mogę, ale ten czas zapierdziela…

- Wydaje się, że coraz szybciej.

- Masz jeszcze coś od Mirka?

- Nie, tylko te, które widziałaś – odparłem.

- A otwórz to – wskazała palcem na folder „Zdjęcia rodzinne”.

- Oglądałaś już je przecież – stwierdziłem.

- Co z tego, poka, poka, poka, pliz.

Ustąpiwszy, kliknąłem szybko dwa razy i ekran upstrzyło kilkanaście podfolderów, oznaczonych imionami członków mojej rodziny, w których były zdjęcia, niedawno przeze mnie skanowane.

- Chcesz się znowu ponabijać z tego jak wyglądałem w podstawówce? – spytałem, jednak w gruncie rzeczy też chciałem rzucić okiem na te fotografie.

- Otwórz „Norberta” – zażądała żona.

Kliknąłem, posłusznie wypełniając polecenie i już po sekundzie mieliśmy ilustrowany przegląd mojego dzieciństwa, od kompromitujących zdjęć, na których, jako niemowlak dumnie prezentowałem swoje przyrodzenie, poprzez szkołę podstawową, gdzie dałem się zdjąć z kolegami pokazującymi miny i robiącymi rogi, na ujęciach ze szkoły średniej kończąc, gdzie gwałtowne poszukiwanie własnej tożsamości i eksperymenty z alkoholem dodawały obrazkom szczyptę szaleństwa i tajemniczości.

- Czy nikt ci nie powiedział wtedy, że takie połączenie kolorystyczne to modowe samobójstwo? – zapytała żona, komentując fotografię z siódmej klasy.

- Nie interesowałem się modą wtedy, zresztą teraz również się nie interesuję. Nie wiem, co ci tu nie pasuje, ta fioletowa góra od dresu świetnie komponuje się z zielonkawymi sztruksami i biało–czerwonymi skarpetami. Zresztą, spadaj – rzuciłem stanowczo, ale w taki sposób, żeby wiedziała, że to żart.

- Gdybyś konsekwentnie trzymał się tego stylu, w latach późniejszych to prawdopodobnie jedyne uczucia, jakie byś we mnie wyzwolił, wiązałyby się z próbą okiełznania nadciągającej fali wymiotów.

Ryknęliśmy oboje ze śmiechu, a kolejne zdjęcie, na którym dobór ubrań był nawet bardziej kontrowersyjny, podsyciło jeszcze nastrój wesołości. Chwilę później poczułem, że trochę boli mnie brzuch, a w kąciku oczu pojawiły się łzy.

- Starczy tego, bo się tu posikamy – powiedziała moja połowica. – Daj coś z czasów, kiedy nie ubierałeś się po ciemku i nie szedłeś w awangardzie hipsterstwa.

I znowu ryknęliśmy śmiechem.

Zdjęć było mało, ale przy każdym zatrzymywaliśmy się na chwilę, żeby o nim porozmawiać.

- Chyba obecnie robi się za dużo zdjęć – powiedziałem

- Co masz na myśli?

- Wiesz, pstryka się tego setki na wycieczkach, imprezach i w ogóle, a następnie ogląda się raz i zapomina. Kurczę, teraz, na przykład, przy każdym zdjęciu spędzamy dłuższą chwilę, rozmawiamy o nim. Wydaje mi się, że te zdjęcia przedstawiają jakąś wartość.

- Racja, fotki z tamtych czasów wydają się być ważniejsze.

Zapadła cisza. Przez jakiś czas oglądaliśmy babcie, wujków, ciocie, kuzynów i innych członków mojej rodziny, wspominając. Następnie otworzyłem folder „Inne”, w którym znajdowało się wszystko, co nie pasowało nigdzie indziej.

- Tak sobie myślę, wiesz… – odezwałem się w pewnym momencie.

- No?

- Tak sobie myślę, kiedy patrzę na te fotografie, że tego świata już nie ma.

- Nie ma co ukrywać.

- Taka chwila, jak ta, przy ognisku – zacząłem, wskazując na zdjęcie, gdzie siedzę z gitarą na ławeczce, a mój kolega dorzuca do ognia – wtedy wydawało się, że to się nigdy nie skończy. Nie zastanawiasz się, kiedy jesteś dzieckiem, nad końcem różnych rzeczy, nie?

- Zastanawiasz się, jeśli masz w domu przesrane, wierz mi.

- Rozumiem, ale mam na myśli, że kiedy trwa jakaś przyjemna chwila, to nie przychodzi ci do głowy, że to może ostatnia. Wydaje ci się, że za tydzień znowu się spotkacie, znowu będzie miło, nie myślisz, że to już może być ostatni raz. Potem mija tydzień, dwa, miesiąc, rok, dziesięć lat, spotykasz swoich znajomych na ulicy po dłuższej rozłące i odkrywasz, że nic was nie łączy.

- Normalne, dorastasz, przeprowadzasz się, więzi się rozluźniają. Każdy ma swoje sprawy, nowe życie, rodzinę, problemy. Trudno będąc dorosłym, prowadzić życie, jakie się miało w wieku kilkunastu lat. To byłoby, jakieś takie niedojrzałe, nie sądzisz?

- Jasne, chodziło mi tu raczej o to, że czasami tęsknię do tego, że nie musiałem się zbytnio o nic martwić, zawsze ktoś stał za plecami i w razie czego miało się wsparcie. Można było liczyć na kogoś…

- Można albo nie można – zdenerwowała się żona. – Kiedy masz…

- Tak, wiem co chcesz powiedzieć i doskonale cię rozumiem. Nie myśl, że jestem jakimś mazgajem, przecież mnie znasz. Mówię o dzieciństwie, bo coś mi chodzi po głowie.

- Tak?

- Wiesz, męczy mnie taka sprawa. Teraz kiedy sobie patrzę na te wszystkie osoby na fotografiach, to zastanawia mnie pewna rzecz. No bo wiesz, jest się dzieckiem i otaczają cię dorośli. Ufasz im, oni się tobą opiekują, karmią cię, ubierają, radzą ci, starają się, żeby nie stała ci się krzywda, nie?

- Do czego zmierzasz?

- Części z tych ludzi już nie ma, część pewnie niebawem odejdzie i zastanawiam się, czy jestem dostatecznie przygotowany, żeby jakoś ich zastąpić. Prawdę powiedziawszy, to nie czuję się tak pewnie. Kiedy ktoś mnie pyta o radę, to czasami mam taki odruch spoglądania za siebie w nadziei, że ktoś tam mi coś podpowie, wiesz…

- Niepotrzebnie się katujesz – pocieszyła mnie żona.

- Myślisz?

- Jasne, że tak. Uważam, że wiele osób się nad tym zastanawia, jednak, moim zdaniem, nie ma nad czym. Autorytety autorytetami, wychowanie wychowaniem, ale w końcu ty musisz podejmować własne decyzje, bo to twoje życie. W pewnym wieku skaczesz na głęboką wodę i radzisz sobie najlepiej jak umiesz. Jeśli miałabym ci coś poradzić, to spójrz na to z tej strony, od czasu, kiedy odpowiadasz za swoje życie dajesz sobie radę. Czasami bywało trudno, jednak ciągle jesteś w grze, nie toniesz, a wręcz przeciwnie. Pomyśl o tym w ten sposób, że dla wielu mógłbyś być wzorem, nawet jeśli nie opowiadasz o sobie, nie promujesz się, jak to teraz jest w modzie. Zauważ, jak te młokosy z twojej rodziny patrzą na ciebie, a czasami starają się naśladować. Myślę, że to najlepsza rekomendacja, że godnie zastępujesz kogoś, kto był dla ciebie oparciem w dzieciństwie.

- To miłe, co mówisz – powiedziałem pokrzepiony dobrym słowem. – Dzięki.

- Any time, my hubby – odpowiedziała. – Pokaż jeszcze tę fotkę, na której widać twój spuchnięty nos po tym, jak twoja siostra cię zlała.

- Nie zlała! Sam się przewróciłem na rowerze – zaprotestowałem.

- Słyszałam inną wersję – odpowiedziała żona i oboje znowu parsknęliśmy śmiechem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Rasia 19.12.2015
    "zagaiła wchodząc znienacka do pokoju." - przecinek po "zagaiła"
    "nie udało mi się uporządkować bo tak" - przed "bo"
    "Zainteresowana, podeszła do mnie i usiadła obok." - bez przecinka
    "zapytała patrząc na fotografię" - przecinek po "zapytała"
    "uśmiechnęła się widząc koleżankę z liceum." - Uśmiechnęła*
    "– uśmiechnąłem się pod nosem." - Uśmiechnąłem*
    "jednak w gruncie rzeczy, też chciałem rzucić okiem na te fotografie." - bez przecinka
    "od kompromitujących mnie zdjęć" - bez "mnie", bo wiadomo, o kogo chodzi
    "szkołę podstawową gdzie dałem" - przed "gdzie" przecinek
    "szkoły średniej kończąc gdzie" - to samo
    "to modowe samobójstwo – zapytała " - znak zapytania
    "zapytała żona komentując" - przecinek po "żona"
    "trzymał się tego stylu, w latach późniejszych" - bez przecinka
    "Chwilę później, poczułem" - to samo
    "na zdjęcie gdzie siedzę" - przecinek przed "gdzie"
    "przyjemna chwila to nie" - po "chwila"
    "Trudno, będąc dorosłym" - bez przecinka
    "prowadzić życie jakie" - przecinek po "życie"
    "Można, albo nie można" - bez przecinka
    "osoby na fotografiach to " - przecinek przed "to"
    "pyta o radę to czasami" - to samo
    "miałabym ci coś poradzić to spójrz" - to samo
    "Popatrz jak te młokosy" - przed "jak"
    "Popatrz jak te młokosy z twojej rodziny patrzą" - patrzeć x2
    "To miłe co mówisz" - przecinek przed "co"
    Bardzo podoba mi się nastrój tego opowiadania i jego ogólne przesłanie. Interpunkcja trochę podupadła, za co zostawiam 4, ale sam tekst wzbudził we mnie takie miłe odczucia i pomimo lekkości płynie z niego mądra treść. Gratuluję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania