Zmienić przeznaczenie - Rozdział 5
Obudziłam się z wielkim bólem pleców. Czułam się tak jakbym w placach miała pełno ostrzy. Usiadłam na łóżku, włożyłam nogi w swoje papcie i skierowałam się w stronę łazienki, jednak do niej nie dotarłam.
- O cholera! Tina - zarzuciłam na siebie szlafrok i zleciałam na dół. W salonie jak i w kuchni nikogo nie było. Ruszyłam w stronę pokoju Aarona, bez pytania weszłam do środka i zastałam śpiącego aniołka. Usiadłam na łóżku, ręką dotknęłam jego pleców. Aaron na dotyk od razu się obudził i patrzył na mnie zaspany.
- Elizo czy coś się stało - zerwał się szybko i usiadł koło mnie.
- Gdzie jest Tina? - wypaliłam momentalnie.
- Śpi na górze w pokoju gościnnym - kamień spadł mi z serca - a co, nie ma jej tam? - zapytał zdziwiony.
- A skąd ja mam wiedzieć? przecież nie byłam w tym pokoju.
- To o co ci chodzi?
- O Tinę.
- Boże, kobieto wpadasz do mojego pokoju, budzisz mnie i pytasz o Tinę. A ja tłumacze ci, że jest na górze - Aarona coś chyba w dupę ugryzło skoro jest taki oschły.
- Kurwa, tylko pytam - wstałam z jego łóżka.
- Elizo, ile razy mam tobie powtarzać żebyś się nie wyrażała - złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem na łóżku. Straciłam równowagę i upadłam na nie go.
- Przepraszam, nie chciałam ciebie przygnieść swoim ciężarem - poczułam na polikach swoje rzadko spotykane rumieńce.
- Twój ciężar, jak to nazywasz, sprawia mi czystą przyjemność - aniołek odgarnia moje włosy z twarzy i patrzy prosto w moje oczy. Jego twarz zbliża się w niebezpieczną odległość, gdy prawie nasze usta się łączą, obydwoje podnosimy się z łóżka na dźwięk pukania do drzwi. Podeszłam szybko by otworzyć, w drzwiach stała przestraszona Tina.
- Ja ... Eli ... - przerwała i patrzyła na mnie ze łzami w oczach - Chciałam podziękować, że uratowałaś mnie po tym wszystkim jak ciebie potraktowałam - łzy leciały jej jak groch.
- Posłuchaj mnie - złapałam jej ramiona i skierowałam ją do kuchni - usiądź, ja zrobię śniadanie i na spokojnie pogadamy - moja dawna przyjaciółka usiadła i kiwnęła głową, przytakując.
- Zjesz naleśniki? - zapytałam - dawniej bardzo je lubiłaś.
- Oj tak, zwłaszcza jak robiła je twoja mama - dziewczyna w tym momencie pomyślała i zatrzymała swoją dalszą wypowiedź. Spojrzała na mnie przepraszająco.
- Nic się nie stało, ja sama uwielbiałam kiedy rano się budziłam i czułam ten smakowity zapach. unoszący się w powietrzu i nawołujący mnie do szybkiego zejścia na dół wprost do kuchni - na samo wspomnienie uśmiechnęłam się, a oczy się zaszkliły.
Nie sądziłam, że po tylu latach spotkam swoją starą przyjaciółkę i będę dla niej smażyć nasze ulubione naleśniki. Już nie pamiętam kiedy czułam się tak dobrze i tak szczęśliwie. Poczułam się jakbym miała znów 18 lat i żyła normalnym życiem, bez żadnych pieprzonych wizji i spędzaniu czasu na zabijaniu demonów. Żyć nie umierać - można byłoby rzec.
- Elizo czy mogłabyś na chwilę przyjść do mojego pokoju? - zawołał prosząco Aaron.
- Przepraszam ciebie na chwilę - podstawiłam jej pod nos naleśniki - wcinaj ze smakiem - uśmiechnęłam się szczerze na co moja " przyjaciółka " zareagowała tak samo jak ja - życzę smacznego.
- Dziękuje za wszystko, jesteś wspaniała - nie odpowiedziałam na to co powiedziała tylko poszłam bezpośrednio do pokoju Aarona.
Drzwi były uchylone - tak jak to w moim zwyczaju było - weszłam bez pukania. Mój opiekun stał odwrócony do mnie tyłem. Spoglądał w okno, mięśnie jego ciała były całe napięte. Czułam, że jest coś nie tak, podeszłam bliżej i położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. Aaron przestraszył się i odwrócił się w moją stronę.
- Przestraszyłam cię, przepraszam - aniołek stał i patrzył się na mnie z dziwnym spojrzeniem, którego jeszcze nigdy nie widziałam. Kurwa, co się dzieje?
- I znowu te przekleństwa, nie ładnie Elizo - Aaron podszedł do mnie, jak dla mnie zbyt blisko - nie przystoi takiej pięknej kobiecie używać tak okropnych słów - złapał mnie za podbródek tak bym patrzyła wprost w jego oczy. Stałam osłupiała i nie wiedziałam co jest nie tak - Jesteś taka nieskazitelna i idealna - drugą dłonią głaskał mnie po policzku. Zaczęłam się go pomału bać - Nigdy nie będziesz jego, bo należysz do mnie i każdy to wie - ja pierdzielę czy to się dzieje naprawdę czy to jakiś mój cholerny koszmar? pytałam sama siebie.
- Ty dobrze się czujesz? - zapytałam Aarona patrząc mu prosto w oczy.
- Odkąd się narodziłaś to jestem jak nowo narodzony. Napełniasz mnie siłą i walką o ciebie - trzymał teraz mnie za ramiona dość mocno.
- Chyba masz jakieś chore jazdy Aaron. Czy ty słyszysz w ogóle siebie i te brednie, które wypowiadasz do mnie? - nie poznawałam swojego opiekuna. Był jakiś obcy i straszny. Jednym słowem - bałam się go - i puść mnie, bo to boli - próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale on złapał mnie jeszcze mocniej. Tu naprawdę działo się coś dziwnego. Jego twarz zbliżała się do mnie. Nie mogłam wytrzymać tego bólu i z całej siły kopnęłam go między nogi. A jego praktycznie nic nie ruszyło jedynie zaśmiał się w głos śmiechem, który bardzo dobrze znałam. Aaron nie był Aaronem, kurwa to Anmeal. Ale jak i dlaczego on jest w powłoce mojego opiekuna?
- Myślisz, że tak łatwo uciekniesz od przyszłości? o nie kochanie, ty jesteś tylko moja i to po samą wieczność - śmiał się ironicznie, co mnie jeszcze bardziej przeraziło. Anmeal opuścił - jak mi się wydawało cały czas - powłokę Aarona, ale nagle ona znikła, nie było jej.
- Co ty skurwielu zrobiłeś Aaronowi? - chciałam go w tej chwili zabić - odpowiadaj i to już.
- A co to za krzyki w moim pokoju? - stałam z opadającą szczęką i przyglądałam się na Aarona, który właśnie wszedł do pokoju. Odwróciłam się w stronę demona, ale jego nie było, jedynie pozostał smród papierosów - czy ty Elizo zaczęłaś palić i to jeszcze w moim pokoju? - aniołek patrzył na mnie jak na głupią, bo stałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Podleciałam do nie go i przytuliłam z całych sił - Ej, maleńka puść mnie, bo udusisz mnie - jego śmiech rozbrzmiewał w pomieszczeniu - nie wierzę, że przez 15 minut aż tak bardzo zatęskniłaś za mną - cieszyłam się, że Aaron jest cały i nic mu nie było. Gdyby mnie od siebie nie oderwał łapiąc za moje bolące ramiona, to by się nie dowiedział, że ktoś mnie skrzywdził - Co się tu przed chwilą stało - teraz jego wzrok był przepełniony złością i troską.
- Anmeal tu był i wyglądał jak ty i pieprzył jakieś bzdury o tym, że należę do nie go, a nie do ciebie - powiedziałam na jednym wdechu. Oczy Aarona pociemniały.
- Musimy się stąd wynieść i to jak najszybciej.
- A niby gdzie? Nie stać nas na przeprowadzkę.
- Nie martw się, to już mój problem, a nie twój - nawet nie patrzył na mnie, a jego gniew przybierał na sile - Musisz pozbyć się Tiny i sprawić, by ona o wszystkim zapomniała.
- A jak niby mam to do cholery zrobić - nie byłam Bogiem tylko człowiekiem z pieprzonym życiem.
- Wysil się, w końcu powinnaś to potrafić - on jest walnięty jak wszyscy, którzy stawali mi na drodze.
- Nikt mnie tego nie nauczył, więc nawet nie wiem jak mam to zrobić. A ty mi pierdzielisz, że mam się wysilić? - byłam zdenerwowana - Wal się Aaron - wychodząc trzasłam drzwiami. To pieprzony palant.
Poszłam do kuchni by pogadać z Tiną, ale jej nie było. Naleśniki leżały nie tknięte, miałam złe przeczucie. Weszłam na górę by sprawdzić w jej pokoju, ale też było pusto, sprawdziłam wszystkie pokoje i łazienki, ale nigdzie jej nie było. Wyszłam przed dom, przy furtce stało zaparkowane czarne BMW, z którego dochodziły krzyki mojej przyjaciółki. Biegłam w stronę samochodu, ale gdy już byłam blisko odjechał. Jedynie usłyszałam POZDROWIENIA OD ANMEALA i przez okno auta wyrzucił czarną kopertę, która była zalakowana pieczęcią symbolizującą demona. Szybko podniosłam i rozdarłam list, ze środka wyjęłam kartkę. To była wiadomość od tego pojebanego demona.
Nie pogrywaj ze mną, bo przed przeznaczeniem nie uciekniesz tak jak twoja przyjaciółka. Jeśli pragniesz zobaczyć ją żywą, musisz pokonać pięciu moich najlepszych demonów. Jeśli uda ci się tego dokonać odzyskasz dziewczynę i nikomu nie stanie się krzywda. Na pewno przyjmujesz moją propozycję, bo jesteś zawzięta. Turniej zacznie się za dwa tygodnie. O miejscu walki zostaniesz poinformowana przez któregoś z moich pupilów.
To pierdolony sukinsyn. Zabiję go przy pierwszej lepszej okazji i nie będę zważała na żadne proroctwa. Mam już dosyć ciągłej walki o przetrwanie i ratowaniu komuś dupy. Musiałam się przez te dwa tygodnie się przygotować na ten pieprzony pojedynek, ale czy ja byłam w stanie pokonać pięciu na raz? Nie mogłam się poddać, tu chodziło o życie dziewczyny, która była moją przyjaciółką i wiele dla mnie znaczyła.
Weszłam do domu i od dłuższego czasu zaczęłam płakać jak wariatka. Zanosiłam się śmiechem jak i płaczem. Czułam się taka zagubiona i zostawiona przez wszystkich samopas. Tak dłużej być nie mogło. Wzięłam się w garść. Zabrałam kluczyki od samochodu, torbę z dokumentami i trzasnęłam z całej siły drzwiami. Wsiadłam do wozu i odpaliłam silnik, zobaczyłam wybiegającego Aarona z domu. Coś do mnie mówił, ale ja go nie słuchałam, otworzyłam okno i pokazałam mu środkowy palec. Odjechałam z piskiem opon. Niech się wali pieprzony aniołek. Ja wam wszystkim popierzeńcy pokaże, że nie warto zadzierać z Elizą Murphy.

Komentarze (3)
- Ja ... Eli ... - przerwała i patrzyła na mnie ze łzami w oczach"
Zauważyłam poprawę, jeśli chodzi o ten defekt. Ogromnie mnie to cieszy :)
Gdzieniegdzie brakowało znaków interpunkcyjnych. ("- Nie martw się, to już mój problem, a nie twój - nawet nie patrzył na mnie, a jego gniew przybierał na sile") Nowe zdanie w dialogu powinnaś zaczynać od dużej litery. Co do treści - momentami rozmowa między Elizą a Aaronem wydawała mi się być nieco sztuczna, ale to tylko moje odczucie. Ostatnia uwaga - mam wrażenie, że za często powtarzasz imię anioła. To tyle ode mnie. Zostawiam 3 i trzymam kciuki za kolejną część :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania