Zmienić Siebie

…w końcu ją odnalazłem! Muszę przyznać, że sprytnie ukryła to miejsce pośród setek innych światów i przestrzeni. Nikt nie byłby w stanie go odnaleźć. Nikt nie wpadłby na to, by tutaj jej szukać. Mnie się udało. Patrzyłem teraz z ukrycia, jak przechadza się po swoim ogrodzie. Uśmiechała się i gdybym podszedł bliżej pewnie mógłbym usłyszeć jak nuci jedną ze swoich ulubionych melodii. Niewątpliwie, jedna z niewielu chwil, gdy jest naprawdę szczęśliwa.

 

To jednak nie był zwykły ogród. Mroczne, powyginane we wszystkie strony kwiaty o czarnych liściach i brązowych, zdrewniałych łodygach zdawały się tętnić życiem i reagować na każdy krok ich opiekunki. A ona cierpliwie schylała się nad każdym z nich z dzbankiem, w którym ku mojemu zdziwieniu nie było nawet kropli wody. Przechyliła dzbanek, a kwiat nachylił się w jego stronę. Zawartość pustego dzbana z syknięciem rozlała się po ziemi, tworząc lekką, białą mgiełkę. Tak, jakby samo przechylenie dzbana mogło podlać kwiat. Patrząc stąd, zza mrocznego, martwego drzewa, kwiat wyglądał jakby wciąż był spragniony. W moich oczach brakowało mu przecież… wody.

 

Coś jakże niezwykłego było w tym miejscu. Kwiaty, choć czarne i zdeformowane, chowały w zasuszonych płatkach swoje ukryte piękno, którego nie mogłem nie zauważyć. Słońce również było zagadką, gdyż zdawało się nigdy nie wschodzić po tej stronie świata. Także dzban, który wydawał się pusty, musiał mieć jakąś zawartość, skoro odeszła od kwiatów, do niewielkiej studni tam, w oddali, by móc ponownie go napełnić. I choć wody było wkoło pod dostatkiem, nie wróci napełniając nią dzban. Jak zawsze, powróci z pustym dzbanem by dalej pochylać się nad spragnionymi kwiatami. Czy studnia również mogła nie mieć wody?

 

Opuściłem moją kryjówkę i ruszyłem w stronę ogrodu trzymając w rękach swój własny dzbanek. Ten jednak napełniony był prawdziwą wodą, której najwyraźniej musiała kwiatom żałować. Schyliłem się nad jednym z kwiatów… nie zareagował na moją obecność. Przechyliłem dzbanek, by prawdziwą wodą ukoić jego pragnienie… Jak wielki popełniłem błąd?

 

Sięgając ziemi, woda rozgrzała ją do czerwoności a każda kropla paliła trawę pozostawiając dziury na liściach i płatkach nieszczęsnego kwiatka. Minęła chwila, nim kwiat skulił się i obumarł pozostając nieruchomym na roztopionej powierzchni skażonej wodą ziemi. Przeraził mnie widok zniszczenia, jakie dokonało tych kilka kropel. Upuściłem dzban rozlewając zawartą w nim błękitną truciznę.

 

Przerażone kwiaty jęczały ze strachu i bólu, jaki im zadawała. Miotając się na wszystkie strony zrozpaczone próbowały uwolnić się ze swych korzeni. Nie miały szans. Te najbliżej mnie, najsilniejsze, widząc czego dokonałem oplotły moje ręce i nogi powalając mnie na ziemię. Patrzyłem pustym wzrokiem, jak próbują mnie ukarać…

 

Uspokoił je powrót ich opiekunki. Wodząc smutnymi oczami, pogładziła rośliny po kwiatach prosząc, by mnie uwolniły. Jak zawsze posłuszne swej pani, rozplotły swe więzy zostawiając mnie w spokoju.

 

„Spójrz, co zrobiłeś.” Jej głos był, jak zawsze, spokojny, pozbawiony gniewu. „Dlaczego przyszedłeś tu krzywdzić moje kwiaty?”

 

„Ja… chciałem tylko… dać im trochę wody…”

 

Leżąc na ziemi zastanawiałem się, cóż było w tym tak złego?

 

„Czy uważasz, że gdybym mogła, sama bym tego nie zrobiła?” choć rozsądna, ta myśl nawet przez moment nie przeszła mi przez głowę. „Woda… skażona jest życiem. Żaden z rosnących tu kwiatów jej nie potrzebuje.”

 

Z żalem patrzyłem, jak podchodzi do martwych, zniszczonych kwiatów i ze łzą w oku gładzi je po raz ostatni.

 

„Nie wszystko jest takie, jak ci się wydaje. Nie możesz uważać, że tak jak w twoim świecie, tak w każdym kwiaty bez niej nie przetrwają.”

 

Pozbawione wody kwiaty nie pasowały do tych, które przywykłem oglądać. Czy dlatego właśnie chciałem je zmienić? Teraz utraciły swoje mroczne, jednak własne piękno, które i ja dostrzegłem…

 

„…przepraszam” wyrzekłem w końcu rozumiejąc swój błąd.

 

„Nie musisz… rozumiem” odparła bez zastanowienia „Nauczony jesteś naginać świat, zmieniając go wedle swoich potrzeb i swojej oceny, nie zwracając uwagi, że dla innych…

 

…dla mnie…

 

…nawet te czarne i powyginane kwiaty potrafiły być piękne.”

 

Obróciła się i wolnym krokiem odeszła. Ten ogród został już spaczony. Musi odnaleźć inne miejsce, by odtworzyć to, co zniszczyłem.

 

Stałem teraz sam pośród zmartwionych kwiatów zastanawiając się, czego naprawdę szukałem przychodząc do tego ogrodu. Ponownie zupełnie mnie zadziwiając, w miejscu skażonym wodą ziemię pokryły małe, zielone pędy trawy. Obumarłe kwiaty odżyły zmieniając się nie do poznania. Tętniły pięknem kolorów i kształtów jak te, które przecież tak dobrze znałem. Uśmiechnąłem się myśląc przez chwilę, że dobrze zrobiłem podając im wodę…

 

Czy miałem rację?

 

Zmieniłem ten ogród na taki, który mnie odpowiada…

 

A przecież… to nie był mój ogród…

 

Nawet pozbawiony wody, kochała go takim, jakim go widziała. Czy i kwiaty nie wyglądały na szczęśliwe? Reagując na każdy ruch swojej opiekunki zdawały się przecież pełne życia. Teraz, będąc zupełnie nieruchomymi, czyż nie są bardziej martwe niż wcześniej?

 

Nie miałem prawa…

 

Ile osób jeszcze zranię, nim zrozumiem…

 

…że nie innych mam zmieniać, lecz siebie?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 03.11.2019
             Fanagann Hartelion→Ciekawa metafora, ciekawie napisana.
    Nie każda ''odwrotność'' jest odwrotnością w świecie, którego nie znamy.
    Jak będziemy coś ''doginać'' do własnego zrozumienia, to możemy w końcu złamać.
    Lubię dziwne teksty. Pozdrawiam:)↔5
    P.S. Jeno 2 na dobę, bo nie wejdą główną.
  • Witam!

    Cieszę się, że opowiadanie Ci się podobało. Niestety, sam byłem niechlubną inspiracją tego opowiadania. Ale mam nadzieję, że to już dawne czasy. Choć przyznam, że taką cechę charakteru bardzo trudno wyplewić. Jest kusząca. W końcu "chcemy dobrze".

    Dzięki za radę co do limitu opowiadań. Chciałem "na początek" podzielić się kilkoma na raz. Będę uważał.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania