Żmija

Stary szaman i chłopiec szli w górę rzeki. Czasem schodzili nad samą wodę, a potem pięli się po urwistym brzegu aż pod las. Koło południa weszli na skalne rumowisko z rzadka poprzerastane młodymi drzewami. Nad wodą skały były gołe, a oszlifowane przez nią kikuty drzew świadczyły, że rzeka nie zawsze jest tak spokojna. Gdy weszli na skalną półkę, szaman powiedział:

– Zostań tu do mojego powrotu.

Chłopiec nie zapytał, dokąd stary idzie, bo wiedział, że odpowiedzi nie będzie. Szaman tymczasem ruszył pod górę i po chwili zniknął w lesie.

Młody człowiek został sam. Usiadł, oparł plecy o rozgrzaną skałę i patrzył na rzekę. Kilkakrotnie wydawało mu się, że coś skrada się za nim i jakby czuł czyjś wzrok na plecach. Oglądał się, ale dookoła panowała cisza i nie dostrzegł niczego. Słońce pochyliło się i jego odbite od fal promienie padały chłopcu prosto w oczy. Pod wpływem ciepła i migotliwego światła usnął.

Obudził się z uczuciem niepokoju nakazującym mu pozostać w bezruchu. Spojrzał spod półprzymkniętych powiek i o piędź od swojej stopy zobaczył wielką żmiję. Wygięta w dwa zygzaki leżała nieruchomo, a tylko jej rozdwojony język „węszył” dookoła.

Chłopiec w pierwszym odruchu chciał zerwać się i uciekać. Żmija, jakby wyczuwając jego zamiar, uniosła łeb i podciągnąwszy do przodu tył ciała, gotowała się do ataku. Pozostał więc w bezruchu, a jego mózg gorączkowo szukał wyjścia z tej sytuacji. Wyjścia nie było, więc siedział nieruchomo i obserwował zwierzę.

Gad uspokoił się. Po chwili jednak ruszył i jednym skrętem wpełzł mu na nogę. Człowiek poczuł na kostce dotyk jej ciała. Było ciepłe i jakby włochate. Żmija pełzła dalej. Poruszała się bardzo powoli. Chłopiec czuł, jak serce mu zamiera i krew przestaje krążyć. Wszystkie jego zmysły skupiły się na nodze i opanowały każdy jej mięsień jednym, jedynym rozkazem: „Nie drgnij!”

Już łeb żmii opadał na skały, gdy zamarła w bezruchu. Dla chłopca czas stanął w miejscu. Prawie nie oddychał i pot wystąpił mu na czoło. Ciężar gada stawał się coraz większy i wydawało mu się, że jego noga złamie się pod nim.

Wreszcie zwierzę znowu ruszyło. Przez nogę przesunęła się jego najgrubsza część i w końcu lekkie muśnięcie ogona oznajmiło koniec przejścia. Gad odpełznął o krok i znowu znieruchomiał.

Wtedy chłopiec odetchnął głęboko, a w oczach zawirowały mu ciemne plamy. Na śladzie przejścia żmii poczuł jakby zimną obrączkę obejmującą nogę w tym miejscu. Na próżno próbował nią poruszyć. Była jak sparaliżowana. Gad jakby odgadując jego zamiar, znowu uniósł łeb i przyjął pozycję do ataku. W końcu ruszył, całe jego ciało spłynęło ze skały w dół i zniknął.

Dopiero po chwili noga chłopca powoli zgięła się w kolanie i stopa zbliżyła się do uda. Teraz poczuł krążenie krwi, które jak stado mrówek rozbiegło się po niej. Zniknęła też zimna obrączka na kostce i mógł już poruszyć palcami.

Zerwał się i w pierwszym odruchu chciał dogonić i zabić zwierzę. Opanował się jednak. Ostrożnie podszedł do krawędzi skały i spojrzał w dół. Żmii już nie było.

Nie wiedząc co robić, ruszył w stronę szczytu urwiska. Gdy tam doszedł, ku swojemu zdziwieniu, zobaczył siedzącego pod drzewem szamana żującego coś bezzębnymi szczękami. Usiadł obok i dyszał ciężko, a przed oczami wciąż miał swoją kostkę opasaną żmiją.

Po chwili stary wstał i rzucił krótko:

– Idziemy.

Szli bez słowa brzegiem urwiska. O zmierzchu dotarli do piaszczystej łachy, gdzie stary szaman zarządził nocleg.

Chłopiec skrzesał ognia na suchy mech i delikatnie rozdmuchiwał iskierki. Gdy ognisko zapłonęło, szaman wyjął z torby suszony ser, odłamał kawałek i podał chłopcu. Jedli powoli.

Potem chłopiec dołożył do ognia grubych gałęzi i ułożył się do snu. Nie mógł jednak usnąć. Usiadł więc i patrzył na twarz szamana pojawiającą się i znikającą w świetle pełgającego ogniska. Wtedy stary odezwał się bezbarwnym głosem:

– Nie możesz spać? Myślisz o żmii? To ja ją podrzuciłem, gdy spałeś.

Młody człowiek zerwał się, skoczył do starego i zamierzył się do ciosu. Szaman nawet nie drgnął, patrząc mu prosto w oczy. Wzniesiona ręka opadła, a chłopiec tylko wysyczał przez zęby:

– Ty? Przecież mogła mnie ugryźć! Gdybym tylko drgnął!

– To by znaczyło, że nie możesz zostać szamanem – odpowiedział spokojnie stary i zaczął układać się do snu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • riggs 05.05.2017
    Niby nic wielkiego, ale fajne czytadło i końcówka z dobrą puentą. I za to 5
  • Marian 05.05.2017
    I chyba o to chodzi. Wielkie dzieła tworzą wielcy autorzy. My mali wyrobnicy cieszymy się, gdy wyjdzie nam fajne czytadło. Pozdrawiam. :-)
  • Pasja 05.05.2017
    Testowanie młodego na szamana. Chłopiec zapamięta do końca życia ten strach. Ciekawe opisy natury i zaskoczenie na końcu. Pozdrawiam serdecznie 5
  • Marian 05.05.2017
    Dziękuję za przeczytanie i komentarz. Cieszę się, że Ci się podobało.
  • Lucinda 05.05.2017
    Przeczytałam tekst wczoraj i nawet zamierzałam napisać komentarz, ale jakoś nie wyszło... Tekst niedługi, ale ciekawy i przyjemnie się czytało. Ostatnio nieczęsto zdarza mi się zaglądać na portal, ale jak zobaczyłam na stronie głównej ten tekst, to aż musiałam się zalogować :) Nie będę się bardzo rozpisywać, ale miło było móc wyobrazić sobie tę scenę, uchwycić tę chwilę, w której czas dla bohatera się zatrzymał. Na pewno nie było mu łatwo powstrzymać pierwszy odruch, który kazał mu coś zrobić, oddalić się od węża, sprawić, że nie będzie mu już mógł zagrażać. Zostawiam 5 i mam nadzieję, że po maturach uda mi się nadrobić pozostałe opowiadania, które bardzo często nie zauważałam przez nieobecność albo odkładałam na wolną chwilę, choć od czasu do czasu nachodziła mnie myśl, żeby jednak zajrzeć i na trochę wniknąć w te opowieści.
  • Marian 06.05.2017
    Dziękuję Lucinda za odwiedziny i za komentarz. Zapraszam, nie opuszczaj nas :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania