zniknęło Boże Narodzenie

nocą koło pierwszej

gdy znudzone latarnie chyliły się

ze zmęczenia nad pusty bruk

Caravaggio mrugnął dwa razy

załkał żałośnie

zatoczył się i oparł głowę o mur

 

mistrz płacze jak niemowlę

naprawdę osobliwy to widok

spod ronda kapelusza szkliste krople

niczym oczęta niewinnej dzieciny

świeże i czyste

sączą się na wytarty łatany prochowiec

 

gdzież jest Boże Narodzenie

widział je zaledwie pół roku temu

a teraz szukał już wszędzie

w kartonach na rogu kawiarni

na podświetlanych banerach

w skrzynce na listy przed wejściem

na klatkę schodową

 

zaszyło się gdzieś

a malarz był niemal pewien

że ukryło się przed nim specjalnie

 

rzecz to jednak dziwna

tyle zim minęło odkąd Caravaggio

raz ostatni opłakiwał swoje

utracone Boże Narodzenie

 

a przecież do tej pory

przemyka niekiedy ulicę

szwęda się po galeriach

przysiada na ławkach w parku

anioł z rogiem

on zawsze jest pierwszy

Maria uwielbia śpiewać i robi to często

niosąc znużone dzieciątko

tak nienaturalnie spokojne

Wawrzyniec z Franciszkiem dyskutują

zawzięcie o rzeczach pozornie istotnych

na końcu Józef rozgląda się co chwila

 

zdaje się że tylko jemu na sercu leży

los biednego artysty

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tjeri 06.01.2020
    Wiersz delikatnie stylizowany (jak dla mnie udanie), można go rozpatrywać wieloznaczeniowo. Wyszedł fajny klimat.
    A co do warstwy dosłownej - są jakieś nowe tropy w sprawie?
  • Pan Buczybór 08.01.2020
    No, ciekawy wiersz. Artysta, wyprane z tego, co najważniejsze święta i bardzo ludzcy święci. Forma też jest dopracowana, odpowiednio wyważona. Porządna robota.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania