Zniszczone marzenia

Rok 1914. Styczeń

 

– Bez kija do nich nie podchodź – powiedział do mnie kolega ze szkolnej ławy, kiedy poinformowałem go, że idę do państwa Zołzikiewiczów na imprezę – bez kija tam raczej nic nie wskórasz.

– Jak to? - zafrasowałem się jego budzącymi niepokój słowami – tacy groźni są?

– Nie – odparł – ciągle grają w bilard.

 

Na imprezę dotarłem o dwudziestej. Państwo Zołzikiewiczowie popatrzyli na mnie i ryknęli śmiechem przypominającym chrumkanie świni przy korycie.

– Z czego się śmiejecie? – zapytałem tłumiąc w sobie zażenowanie.

– Dlaczego masz ze sobą kij od miotły? – odpowiedziała pytaniem na pytanie pani Zołzikiewiczowa. – A już wiem – odpowiedziała nie czekając na moją odpowiedź – chcesz wymiatać w bilard. Zaniosła się swoim chrumkającym śmiechem.

– Tak – odpowiedziałem przedrzeźniając jej chrumkający śmiech zupełnie nie wiedząc, z czego się ta kobieta śmieje. Wyszedłem z imprezy z niesmakiem i bardzo mocnym postanowieniem, że dowiem się, co to w ogóle jest bilard.

 

Czterdzieści trzy lata później, podczas których wybuchły dwie wojny światowe, sowieci zaprowadzili w Europie nowy ład, pani Zołzikiewiczowa zeszła na zawał, a jej mąż roztrwonił cały majątek grając w pokera w nielegalnym kasynie ja nie mam pojęcia, co to jest bilard. Za to mam kilka odznaczeń wręczonych mi za heroiczne wyczyny na wojnie, na którą wcale nie chciałem iść, a ktoś mnie w nią wepchnął siłą. Ktoś mnie w nią wepchnął nie pytając się mnie o zdanie. Może jakbym powiedział, że zamiast latać po okopach, wolę wiedzieć, co to jest bilard, dali by mi do ręki kij zamiast karabinu. A tak mam tylko te odznaczenia.

 

Nawet bym się ucieszył, że mam te odznaczenia, ale są to odznaczenia pośmiertne, które ktoś położył na moim zaniedbanym nagrobku porośniętym bluszczem, którego już od dawna nikt nie wycinał. Mogę je tylko podziwiać patrząc na nie martwymi oczami człowieka widniejącego na zdjęciu przytwierdzonym do nagrobnej płyty...

 

Tak właśnie życie zamieniło moje marzenie o bilardowych kulach na kule ołowiane, z których jedną pan Bóg poniósł wprost na moją piersiową klatkę w roku tysiąc dziewięćset czternastym.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 02.02.2019
    Podszedł mi Twój tekst. Ma taki ''dziwny klimat" . ''Beznamiętna'' relacja, bez zbędnych słów, w porównaniu z treścią...no nie wiem jak rzec. Pozdrawiam→5
  • Aisak 02.02.2019
    Dla mnie tylko ten fragment:

    Nawet bym się ucieszył, że mam te odznaczenia, ale są to odznaczenia pośmiertne, które ktoś położył na moim zaniedbanym nagrobku porośniętym bluszczem, którego już od dawna nikt nie wycinał. Mogę je tylko podziwiać patrząc na nie martwymi oczami człowieka widniejącego na zdjęciu przytwierdzonym do nagrobnej płyty...

    Tak właśnie życie zamieniło moje marzenie o bilardowych kulach na kule ołowiane, z których jedną pan Bóg poniósł wprost na moją piersiową klatkę w roku tysiąc dziewięćset czternastym.

    Reszta mi się nie podoba i ma się nijak do tego fragmentu.
  • Karawan 02.02.2019
    no comment 5! ;)
  • Justyska 03.02.2019
    I tu kolejna perełka moim zdaniem. Od uśmiechu do zadumy w tak krótkim tekście. W dobrym stylu.
    Jestem pod wrażeniem.
    Pozdrawiam i tu

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania