Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Żołnierze

-Sierżancie, z południowej flanki zbliżają się do nas opancerzone transportery piechoty!- wykrzyknął szeregowiec, kryjąc się przed pociskami w głębokim na kilka metrów okopie.

-Kurwa mać, nie zdołamy odeprzeć kolejnej fali. Gdzie jest to pieprzone wsparcie?!-odpowiedział sierżant.

-Radiowcy mówią, że śmigłowce już wystartowały i będą za kilkanaście min....- szeregowy nie zdążył dokończyć. Jego głowę ze świstem przeszyła kula jednego z niemieckich snajperów. Hełm, który miał go pozornie chronić, opadł na ziemię. Struga czerwonej krwi popłynęła z potylicy, zalewając ubrudzony mundur. Z oczu młodego szeregowego uciekła wszelka nadzieja na powrót do domu, do przyjaciół, do rodziny. Opadł na kolana i kurczowo złapał się mankietu swojego dowódcy. Napływająca do ust krew spowodowała, że nie dało się nic zrozumieć. W końcu jego bełkot ucichł, uścisk osłabł i osunął się na ziemię bez życia. Sierżant spojrzał na niego pobłażliwie, po czym przebiegł z okopu do pobliskich ruin, gdzie znajdowało się stanowisko kaemu:

-Riggs, wsparcie będzie za kilkanaście minut! A teraz raport o stanie zapasów amunicji!- rozkazał stanowczym głosem.

-Do tej pory trzymamy się nieźle, ale szkopów ciągle przybywa, sir! Nie wiem, ile jeszcze pociągniemy!- odpowiedział Riggs, nie odwracając wzroku od linii frontu. Sylwetki stojące kilkadziesiąt metrów od ruin padały jedna po drugiej pod ostrzałem karabinu maszynowego, który niczym deszcz zasypywał je gradem strzał.

-Nawet nie myśl o tym, żeby przestać strzelać! Nie dam tym kutasom satysfakcji, niech idą do diabła!

-Tak jest, sir!- wykrzyknął kaemista, po czym rzucił w stronę frontu- No dalej, wy hitlerowskie ścierwa! Dla każdego zostało kilka kulek!

Nagle z oddali dało się usłyszeć przytłumiony krzyk:

-MEDYKA! MAMY RANNEGO!

Sierżant pobiegł za głosem. Na miejscu zastał widok przerażający, jednak w warunkach, w jakich się znajdował, nie był dla niego niczym nowym. Jeden z jego żołnierzy dostał granatem odłamkowym, który oderwał nogę od reszty ciała, a klatkę piersiową rozszarpał niczym wygłodniały pies.

-Sierżancie Desmond, gdzie jest medyk?! Chłopaka da się jeszcze uratować!- krzyczał żołnierz, trzymając głowę rannego na swoich kolanach. Był cały roztrzęsiony, a łzy w jego oczach stawały się coraz bardziej widoczne.

-Synu, on nie przeżyje kolejnych kilku minut- złapał go za ramię- Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale nie marnuj swoich sił na martwych, postaraj się pomóc żywym.

-Kurwa, kurwa, nie... to mój brat, mój brat nie umrze teraz... nie może!- paniczny śmiech przeszedł przez gardło. W oczach młodzieńca można było dostrzec pewną dozę szaleństwa, która nieco przeraziła tak doświadczonego weterana, jakim był Desmond.

-To wszystko ich wina... tych diabłów...-odpiął kaburę pistoletu-potworów... -wyjął z niej swojego Colta, po czym wstał i zaczął biec w stronę wrogich okopów- ZAPIERDOLĘ WAS, KAŻDEGO PO KOLEI!!!

Jego strzały nie miały prawa trafić w cel.

-Do chuja, oszalałeś?! Wracaj!- krzyczał za nim sierżant, ale było już za późno.

W momencie opuszczenia osłony grad strzał z niemieckich karabinów zasypał ciało młodzieńca. Jego piękne rysy twarzy oraz błękitne oczy nie przypominały już chłopaka, którym był jeszcze przed chwilą.

Krew wyciekająca z otworów na twarzy mieszała się z jego łzami. Sierżant miał już dość tego widoku. Dzień w dzień to samo, codziennie giną żołnierze, codziennie ponosi straty. I po co?

Brał udział w tylu bitwach, a najgorsze jest to, że nawet nie pamięta, jak się w nich znalazł...

-Jasiu, Jasiu! Gdzie jesteś?- do pokoju dziecięcego docierał kobiecy głos.

-U siebie, mamusiu! Coś się stało?- wykrzyknął Jaś w odzewie.

-Ubieraj się, ale już! Prawie jedenasta, spóźnimy się do kościoła, a potem idziemy jeszcze na obiad do wujków!- zawołała mama Jasia spokojnie, acz stanowczo.

-Ale mamo, ja nie chcę!- odsapnął Jaś przez zamknięte drzwi.

-Nic mnie to nie obchodzi! Nie zmuszaj mnie, żebym do ciebie przyszła!- zagroziła mu kobieta.

-Ech, dooooobrze... zaraz zejdę!- Jaś pogodził się ze swoim losem.

Ubrał świeżo wyprasowaną przez rodzicielkę koszulę, materiałowe spodnie, po czym schował swoje żołnierzyki do pudełka i zszedł po schodach na dół.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Marian 21.03.2018
    Niezły tekst, a zakończenie zaskakujące.
    Niepotrzebne są te dwa zdania pisane wielkimi literami.

    Przed zdaniem: "-Jasiu, Jasiu! Gdzie jesteś?- do pokoju dziecięcego docierał kobiecy głos." dałbym linijkę przerwy, żeby pokazać, że to już inny świat.
    Pozdrawiam.
  • Ozar 21.03.2018
    Na początek jedna ważna uwaga. Napisałeś "że śmigłowce już wystartowały", a dalej "wy hitlerowskie ścierwa!". jeśli atakują ich hitlerowcy, to sugeruje że akcja dzieje się podczas II wś, a tam nie było śmigłowców, poza kilkoma eksperymentalnymi. Z tego powodu nie mogli dostać wsparcia czegoś, co nie istniało. Proponuje zmienić na wsparcie czołgów, a nawet dla bajeru, Tygrysów Panzer VI. To tak na gorąco. Wrócę popołudniu do tematu.
  • Ozar to dziecko się bawiło. Miał żołnierzyki z drugiej wojny i helikopter z naszych czasów.
  • Winrych 21.03.2018
    Tak jak Maurycy zauważył, helikoptery były zabawkami dziecka. :D
  • Ozar 21.03.2018
    Maurycy Lesniewski Maurycy pozwolę się z tobą nie zgodzić. Piszesz dziecko bawiło sie zołnierzykami. OK. Ale dziecko nie mówi takim słownictwem: Do chuja, oszalałeś?! Wracaj! Kurwa, kurwa, nie... to mój brat itd, a także dośc fachowych określeń typu: opancerzone transportery piechoty, czy stanowisko kaemu. Więc albo zmieniamy treśc i słownictwo na dziecięce, albo to nie jest opis bawiącego się dziecka. Może sie mylę, ale tak to widzę jako ktoś, kto napisał juz sporo tekstów o wojnie, czy z wojną w tle.
  • Winrych zapomniałem powiedzieć, że bardzo mi przypasiło to opowiadanie. Właśnie ten myk z wykorzystaniem dziecięcej wyobraźni do zabaw, w tym wypadku do prowadzenia wojny. Wyobraźnia dziecka zawsze zaskoczy tych, którzy zapomnieli, że nim byli.
  • Canulas 22.03.2018
    "Sylwetki stojące kilkadziesiąt metrów od ruin padały jedna po drugiej pod ostrzałem karabinu maszynowego, który niczym deszcz zasypywał je gradem strzał." - strzał? (może: pocisków, kul. Ewentualnie: strzałów)

    "Synu, on nie przeżyje kolejnych kilku minut- złapał go za ramię- Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale nie marnuj swoich sił na martwych, postaraj się pomóc żywym." - złapał go za ramię - z wielkiej, bo nie odnosi się bezpośrednio do dialogu. Poza tym z kropkami.

    " Kurwa, kurwa, nie... to mój brat, mój brat nie umrze teraz... nie może!- paniczny śmiech przeszedł przez gardło." - Paniczny z wielkiej.

    " -To wszystko ich wina... tych diabłów...-odpiął kaburę pistoletu-potworów... -wyjął z niej swojego Colta, po czym wstał i zaczął biec w stronę wrogich okopów- ZAPIERDOLĘ WAS, KAŻDEGO PO KOLEI!!!" - Wyjął z wielkiej. Po okopów - Kropka.

    "Brał udział w tylu bitwach, a najgorsze jest to, że nawet nie pamięta, jak się w nich znalazł..." - niezgodność czasowa.
    Albo: brał - nie pamiętał
    Albo: bierze - nie pamięta

    I jeszcze spacje po myślnikach by się przydały.

    OK. Podoba mi się od strony pomysłu. Technikalia usprawnić i będzie git.
  • Winrych 23.03.2018
    Pisanie po nocach mi wychodzi, następnym razem sprawdzę dwa razy zanim wstawię na forum. Dzięki za wytknięcie błędów.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania