Zosia
Pracowałam wtedy w redakcji, może nie o najlepszej renomie, ale za to świetnie płatnej, no i miałam możliwość wyboru tematyki, a nie narzuconej odgórnie. Zespół stanowiliśmy zgrany, ilekroć wydarzyło się coś godnego uwagi zbieraliśmy sprzęt w sekundę i pędziliśmy na miejsce. Mnie akurat interesował temat dzieci, porzuconych,wykorzystywanych i z tzw. patologicznych środowisk przy czym, podkreślam z całą mocą, do patologii dochodziło nawet wśród elit.
Był rok 2015, kiedy dostałam cynk o dziewczynie, która próbowała popełnić samobójstwo. Dzieciak miał trzynaście lat, dokładnie tyle, ile moja córka - Zosia.
Pojechałam do szpitala, znalazłam ją z bandażami na przegubach rąk i pod kroplówką. Jasne włosy rozrzucone na poduszce, drobniutka istotka, jak można było się domyślać po figurze przykrytej kołdrą. Pielęgniarka powiedziała, że jest po transfuzji i teraz odpoczywa. Napomknęła też, że nie chciała, żeby ją ratować, błagała, żebyśmy pozwolili jej umrzeć.
Usiadłam na szpitalnym krześle i zaczęłam pisać. Nie wiedziałam czy zechce ze mną rozmawiać, czy ucieknie w ciszę, dlatego na wszelki wypadek popuściłam wodze fantazji i stworzyłam własny obraz. Po jakimś czasie pojawili się rodzice małej pacjentki. w zdenerwowaniu wyrzucali sobie wzajemne żale i oskarżenia. Zlekceważyli prośby córki o przeniesienie do innej szkoły. Z tego co udało mi się usłyszeć, ojciec uważał, że poradzi sobie, powinna przynajmniej będąc jego córką. Pomylił się, nie była taka twarda.
Gdy wróciłam do domu wstawał dzień. Za chwilę mąż zacznie szykować się do pracy, Zosia do szkoły. Zrobiłam więc kawę i spokojnie czekałam.
Robert przyszedł do kuchni wściekły. Oznajmił, że potrzebna mu żona, a dziecku matka, a ja żyję tylko pracą. To nie była prawda, fakt że ostatnio częściej znikałam niż byłam w domu, ale dobrze wiedział, że tyram na nowy dom.
- Porozmawiaj z Zosią, coś się z nią dzieje.
Tyle rzucił na odchodne, nie patrząc nawet na kawę. Pomyślałam, że specjalnie chce mnie przestraszyć, przecież ciagle gadam z córką, dzwonię do niej dziesiątki razy, gdyby coś się wydarzyło na pewno pierwsza bym o tym wiedziała. Tymczasem gdy zobaczyłam rano małą, jak powoli idzie do kuchni, bez tak typowej dla niej energii, zdziwiłam się i od razu rozpoczęłam serię pytań. Blada twarz Zosi, z każdym moim zdaniem, stawała się bardziej przezroczysta. Wreszcie powiedziała, że przecież uczy się do olimpiady, ale po niej wszystko wróci do normy. Uwierzyłam, wszak moja córka, to ambitna dziewczyna, na świadectwie zawsze czerwony pasek i jeszcze nagrody za udział w przeróżnych konkursach. Przytuliłam to moje szczęście i poprosiłam, żeby bardziej dbała o siebie. Wyszeptała, że bardzo mnie kocha.
To była ostatnia rozmowa z Zosią. Tego dnia nie dotarła do szkoły. Z olimpiady zrezygnowała dużo wcześniej, o czym dowiedziałam się, kiedy wszędzie jej szukaliśmy, kiedy rozmawiałam ze wszystkimi, z nauczycielami też. Odsunęła się od koleżanek, nawet dla przyjaciółek nie miała czasu.
Tydzień po zgłoszeniu na policji zaginięcia, Zosia została odnaleziona. Na jej zwłoki trafił przypadkowy grzybiarz. Była naga, pobita i uduszona.
Mąż za wszystko mnie obwiniał. Stwierdził, że odchodzi, bo nie może na mnie patrzeć.
Ja też nie mogę spojrzeć sobie w oczy, natomiast ciagle widzę siebie z Zosią i cały czas ją tulę. Boję się, że jak wypuszczę z objęć, to zniknie.
Komentarze (18)
Pozdrawiam.
Widzę, że postanowiłaś napisać coś dłuższego. Fajnie.
Problem, który opisujesz jest cholernie trudny. To nie tylko rodzice nie wykazują zainteresowania, ale i dzieci unikają rozmów i zamykają się w swoim świecie. Ten świat staje się coraz mniej przyjazny.
Bardzo fajnie ugryzłaś temat i pokazałaś, że w stosunku do najbliższych tak naprawdę jesteśmy ślepi.
Zgubiłaś ogonek na końcu "z objeć"
Pozdrawiam
5
Pozdrawiam.
Dzięki za komentarz.
Niemniej baw się dobrze. ?
Ale trzeba mnie ślicznie poprosić.
Błagaj?
Nie przepadam za twoją pisaniną, więc cieszę się, że nie zaśmiecasz portalu. Tak trzymaj!
Ależ, ja ciągle piszę. Jednak nie mam już takiego parcia na szkło.
Poza tym trudno pisać, jak tu są trzy osoby na krzyż i te same chwalą i te same ganią.
Nuda...
?
Jednak ty tego nie zrozumiesz, bo ciebie CIĄGLE nakręca awantura i złość i szukasz byle pretekstu do kupoburzy...
Jesteś przewidywalna i nudna?
Poza tym, skoro znasz moją reakcję, to po co pchasz się pod nóż? Ja ciebie nie szukam.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania