Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.1

Daniel i Patrycja zapoznają się i zakochują w sobie w szkole średniej. Jednak niespodziewanie tracą ze sobą kontakt i ich drogi rozchodzą się. Jednak po jakimś czasie los znów ich styka i spotykają się ponownie. On spotyka się z kimś a ta dziewczyna, jego przyszła żona nosi pod sercem, dwójkę ich dzieci. Drogi Daniela i Patrycji znów rozchodzą się, ale ponownie spotykają się po kilku latach i wtedy zaczynają rozumieć,że łączy ich przeznaczenie. Mimo przeciwności losu, rodziców i znajomych wdają się w romans. Tak mijają dwa szczęśliwe dla nich lata. Jednak z czasem wszystko się zmienia a los ponownie ich rozdziela. Czy tym razem na zawsze??

 

 

Patrycja:

 

Stałam na przeciwko jego Zielono- błękitnych oczu i ponownie zerknęłam na jego twarz. Chciałam odejść, chciałam oddalić się na bezpieczną odległość, by być jak najdalej od niego, by nie słuchać dalej jego ciągłych kłamstw, ale nim to zrobiłam, jego silna i stanowcza dłoń przyciągnęła mnie jeszcze bliżej. Woń jego perfum ponownie rozniosła się po całym moim mieszkaniu, a ja poczułam się rozdarta. Po raz pierwszy odkąd tkwiłam w tym związku, po raz pierwszy od długich, chyba za długich dwóch lat miałam mieszane uczucia i chciałam to zakończyć.

 

- Daj mi jeszcze trochę czasu - błagał. Znów widziałam wahanie i rozgoryczenie w jego oczach. Znów zobaczyłam pretensję skierowana pod swoim adresem i ponownie poczułam się jakbym to ja, a nie on była winna całej tej sytuacji. Jakbym ja raniła jego uczucia, a nie było odwrotnie. Nie dałam się ponownie omamić jego ciepłym pocałunkiem, jego drżącym głosie, jego piekielnie przystojnej twarzy.

 

- Masz dwa dni. Dwa Dni i ani jednego dnia dłużej Daniel - wyznałam drżącym głosem i ponownie zrobiłam krok w tył. Zatrzymałam się na ścianie pokoju i spojrzałam na niego. Tak bardzo chciałam odgadnąć jego uczucia, tak bardzo chciałam potrafić zrozumieć jego zachowanie.

 

- Stawiasz mnie pod ścianą. Wywierasz presję - słyszałam zarzuty z jego ust. Starałam się nie zwracać uwagi na pretensję z jego ust. Starałam się być twarda i stać przy swoim postanowieniu choćby oznaczało to, że mielibyśmy zakończyć ten romans. Kochałam go. Naprawdę kochałam tego człowieka i nie byłam z nim tylko dlatego, że był odlotowy w łóżku. Był moją miłością już od najmłodszych lat. Czy można być wierny jednemu uczuciu przez długie lata? byłam najlepszym przykładem, że tak. On ożenił się tylko głównie ze względu na dziecko. Potem sama nie wiem kiedy i jak, ale połączył nas gorący romans, a ja stałam się tą drugą. Ile razy chciałam z tym zerwać? ile razy stawałam z przyrzeczeniem, że dzisiaj odprawię go z kwitkiem, że dzisiaj zakończę swoje upokorzenie, ale nie zrobiłam tego. Za każdym razem, gdy spotykałam się z nim z takim postanowieniem, za każdym razem, gdy byłam jeszcze wierniejsza obietnicy, spotykałam się z nim i wszystko mijało. Liczyła się ta chwila, ten moment, on. A gdy już zrywaliśmy, po kilku dniach znów lądował w moich ramionach. Nie byłam pewna co do mnie czuł. Czy była to miłość, przyzwyczajenie, a może tylko chęć na seks. Nigdy otwarcie nie mówił o planach. Nie używał słów Kocham Cię, chcę być z Tobą. No prawie nigdy, bo ostatnio dużo się między nami zmieniło. Za dużo.

 

- Nie rób mi tego - widziałam łzy w jego oczach. Te prawdziwe łzy, które działały na mnie bardziej kojąco niż cokolwiek innego.

 

- To Ty zrozum mnie - mój ton głosu złagodniał.

 

- Kocham Cię, ale zaczynam mieć dość ciągłych pustych słów, ciągłych obietnic, deklaracji. Chcę mieć normalny związek. Chcę chodzić do kina, na kolację. Chcę być szczęśliwa. Chcę pomyśleć o ślubie, dzieciach - wyznałam. Jego intensywne oczy spojrzały na mnie takim wzrokiem, że przez chwile poczułam się jakbym zrobiła coś naprawdę głupiego. Przeklinałam radę swojej przyjaciółki, która namówiła mnie, bym wreszcie postawiła sprawę jasno i powiedziała mu czego oczekuję i czego potrzebuję. Po co ja jej posłuchałam. No po co jej posłuchałam? krzyczały moje myśli.

 

- Naprawdę? Myślałem - wstrzymał się i odwrócił plecami do mnie. Sięgnął po paczkę papierosów i drżącą ręką zapalił szluga i wziął fajkę do ust. Zaciągnął się papierosem i wypuścił powietrze z dymem tytoniowym Odwrócił się do mnie twarzą, a jego oczy szkliły. - Myślałem, że nie chcesz dzieci, ślubu. Byłem przekonany, że zawsze oczekiwałaś wolnego związku bez zobowiązań, obietnic - wypowiedział. Spojrzał na mnie jakoś tak inaczej niż zazwyczaj, a ja nie byłam już pewna co to oznacza. Czy on w tym momencie właśnie próbuję się ze mną pożegnać? czy on chcę mi przez to powiedzieć, że musimy się rozstać, bo oczekuję od niego zbyt wiele? bo dla niego to tylko przygoda, która była fajna, ale bez jakiegoś znaczenia? Wypalił papierosa, a ja myślałam, bo przez cały czas zastanawiałam się jakimi właściwymi słowami miałabym teraz załagodzić dość napiętą dla nas sytuację. Niech idzie! Niech się wynosi i zostawi Cię w spokoju - krzyczało serce.

 

- Nigdy nic takiego nie mówiłam. Nigdy Nic takiego Ci nie powiedziałam - hamowałam łzy, ale nie potrafiłam nad nimi zapanować. Nigdy nie umiałam i to było tak naprawdę moją zgubą. Widziałam żal i troskę w jego oczach, ale nie miało to dla mnie już żadnego znaczenia. Chciałam by odszedł, pragnęłam by opuścił moje mieszkanie i zniknął raz na zawsze z mojego życia. Minuty mijały a my staliśmy na środku mojego pokoju i patrzeliśmy na siebie w ciszy. Z moich oczu kapały strugi łez, a słowa nie chciały przejść mi przez gardło. Teraz już miałam pewność. Dla niego był to zwykły romans, a ja głupia oczekiwałam, że się rozwiedzie, że zostawi dla mnie rodzinę, że będziemy mieli dziecko. Byłam głupia! Cholernie głupia! Głuchą, niezręczną ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Ktoś dobijał się i nie zamierzał przestać. Zrezygnowana podeszłam do drzwi, zostawiając zaskoczonego Daniela w pokoju i już po chwili słyszałam rozzłoszczony głos mojej przyjaciółki.

 

- Nie potrafisz odebrać telefonu?! Wiesz jak się o Ciebie martwiłam? i jak? zerwałaś z nim? powiedziałaś mu? - rzekła, gdy tylko przekroczyła próg mieszkania. - Michał się o Ciebie pytał. Cały czas o Tobie wspomina i twierdzi, że nie umie o Tobie zapomnieć. Dziewczyno co Ty mu wtedy zrobiłaś?! - zasypywała mnie pytaniami. Chciałam krzyknąć do niej zamknij się bo nie jestem sama, ale nie zdążyłam. Z salonu wyszedł Daniel, a wzrok jego mówił więcej niż każde słowo.

 

- Cześć Majka - powiedział do mojej przyjaciółki, przy drzwiach zerknął jeszcze na mnie i po chwili usłyszeliśmy zatrzaskujące się drzwi.

 

- O kurwa!- jęknęła Majka a ja upadłam na łózko.Schowałam twarz w rękach i dałam upust emocjom. - Przepraszam - jęknęła przyjaciółka, ale nie zwróciłam na to uwagi. Teraz wiedziałam już to niemal na pewno. Straciłam go.

 

 

***

 

Daniel:

 

Chodziłem po mieście, wciąż zastanawiając się nad tym co teraz właściwie powinienem zrobić. Słowa Patrycji wstrząsnęły mną mocniej niż sądziłem. Kochałem ją, ale nie przyznałem się jej nigdy do tego. Kochałem to jaki stawałem się przy niej. Kochałem ta beztroskę, chwilę wolności, jej uśmiech i każdy gest. To jak budziła się rozczochrana i leniwie przeciągała się po całym łóżku. Tylko jak miałem jej to wszystko wytłumaczyć? jak miałem jej powiedzieć, że nie mogę odejść od żony? dlaczego tak bardzo mnie naciskała? dlaczego tak bardzo nalegała? czy nie mogło być tak jak jest? przecież wracałem do niej, a to już coś znaczyło. Wracałem każdego dnia po pracy, by chociaż przez chwilę nacieszyć się jej widokiem. No i kim był cały ten chłopak, który tak zachwycał się moją, co ja gadam. Nigdy nie należała do mnie. No dobrze zachwycał się Patrycją. Czy coś ich łączyło? Wracałem pomału do domu. Nie spieszyło mi się do tego cyrku, jakim był mój dom. Kochałem dzieciaki, kochałem całym sercem. Kochałem też żonę, ale nie tak, jak kocha się kobietę. Kochałem ją jak przyjaciółkę, jak siostrę. Uczucie, które kiedyś do niej poczułem wyparowało gdzieś nawet sam nie wiem kiedy. Moja komórka dzwoniła któryś już raz. Nie odbierałem bo nie wiedziałem co miałem jej powiedzieć. Wyszedłem z mieszkania, można powiedzieć, że uciekłem przed jej kolejnym słowem. Bałem się. Pierwszy raz naprawdę się bałem tego, co miałem zaraz usłyszeć. A jeśli ten chłopak naprawdę zawrócił jej w głowię? jeśli jakimś cudem ułoży sobie z nim życie? czy będę potrafił to znieść? czy będę potrafił zapomnieć o niej? Miałem nadzieje, że tak. Przecież miałem po co żyć. Miałem dwójkę cudownych dzieci, których kochałem nad życie. Po cichutku wszedłem do mieszkania. Miałem nadzieje, że znów nie usłyszę ciągłych pytań żony, gdzie byłeś, z kim. Miałem dość wiecznych pretensji, miałem dość wiecznych przesłuchań. Męczyło już mnie to.

 

- Tatusiu Tatusiu! - zawołał Bartuś. Wszedłem do pokoju żony i to co zobaczyłem niemal mnie przeraziło. Moja żona spała kompletnie pijana, obok niej walały się butelki wódki, a dzieciaki pozostawiła same. Byłem wściekły nie na żarty. Zrobiłem im kolację, dopilnowałem by odrobiły lekcję i położyłem je spać. Siedziałem na starym bujanym fotelu i przypominałem sobie słowa Majki. Co ich ze sobą łączy? kiedyś wspominała o jakimś chłopaku, znajomym jej przyjaciółki, ale wspominała też, że nigdy by się z nim nie umówiła. - Co ty mu dziewczyno zrobiłaś - Co miały oznaczać te słowa? czy oni się rzeczywiście spotkali?? Wziąłem telefon w dłoń i wybrałem jakże znajomy numer.

 

- Cześć - powiedziała, a właściwie próbowała przekrzyczeć głośną muzykę, której słychać było echo. - Daniel jesteś tam? Choć zatańczymy - usłyszałem jakiś męski głos w słuchawce. - Daniel!! Odezwij się! - prosiła. Po chwili usłyszałem sygnał informujący o tym, że rozmówca rozłączył się.

 

- Kurwa mać! - krzyknąłem i rzuciłem wściekle telefon o ścianę. Po chwili zobaczyłem sylwetkę kobiety i spojrzałem na zaspaną, pół przytomną żonę. Trochę byłą wyrazniejsza, ale nie na tyle, bym mógł zostawić ją samą z naszymi dziećmi.

 

- Co Ty Kobieto odwalasz? - zapytałem rozzłoszczony całą tą sytuacją.

 

- A Ty? Dzwoniłam do pracy. Nie macie nadgodzin. Gdzie Ty się podziewałeś przez wszystkie te godziny? Gdzie Ty chodziłeś zawsze po pracy - zapytała. Spojrzałem na nią, po raz pierwszy czując się jak zdrajca. Moja tajemnicza wyszła szybciej niż się spodziewałem i nie byłem pewny co zrobić w tej sytuacji. Nie miałem wyjścia. Musiałem powiedzieć jej prawdę.

 

- Dobranoc - rzekłem i oddaliłem się od niej. Chociaż chciałem, naprawdę chciałem powiedzieć jej wszystko i zakończyć całą tą farsę, ale nie miałem odwagi.

 

- Daniel!! Masz kogoś prawda? Daniel!! - zawołała, ale nie zareagowałem. Wziąłem kluczyki, kurtkę i zatrzaskując za sobą drzwi opuściłem własne mieszkanie.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Nie wiem co właściwie tu robiłam. Przeciskałam się przez tłum kołysanych się w rytm muzyki ludzi i przeklinałam kolejny genialny pomysł mojej przyjaciółki Majki. Nie wiem po co dałam się jej namówić na tą imprezę. Nie miałam ochoty wychodzić z domu, ale gdybym została u siebie upiłabym się i znów ryczała w poduszkę. Pora zapomnieć o nim i pomału układać sobie życie bez niego. Owszem czułam ogromny ból, ale nie potrafiłabym chyba dłużej tkwić w tym miłosnym trójkącie. Miał dzieci. I właśnie ze wzgląd na miłość do niego, na wzgląd na jego dzieci, powinnam usunąć się w cień. Wzrokiem szukałam Majki, wciąż oszołomiona telefonem od Daniela. Czy usłyszał głos Roberta, który prosił mnie do tańca? Oboje zniknęli mi z oczu, zapewne pochłonięci sobą i zapomnieli znów o całym świecie. Tak bardzo żałowałam, że sama nie mogę mieć takiego związku, takiej miłości jak Majka i Robert. Zazdrościłam im.

 

- Zatańczymy? - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i spojrzałam na dość przystojnego bruneta. ale nie zareagowałam. Z grzecznością odmówiłam mu tańca, bo ostatnie na co miałam ochotę to nowe znajomości i usiadłam przy barze.

 

- Drinka poproszę - szepnęłam i uśmiechnęłam się do dobrze znajomego barmana.

 

- A Ty sama? - zapytał kumpel i po chwili trzymałam już w ręce zimnego drinka. Wypiłam go niemal jednym tchem, by troszeczkę się odprężyć i zapomnieć choć przez chwilę o Danielu. Po chwili poprosiłam o drugiego i zrobiłam dokładnie tak samo. Znów wypiłam jednym tchem i poprosiłam o trzeciego. Kumpel patrzył na mnie ostrożnym, łagodnym wzrokiem, a ja zastanawiałam się czy wie o tym co się stało. O mnie i Danielu wiedziało tylko kilka naprawdę zaufanych osób. Czwartego Drinka już nie dostałam.

 

- Starczy już - usłyszałam. Spojrzałam niewyraznym wzrokiem na mężczyznę, który mówił do mnie stanowczym, trochę rozzłoszczonym głosem i ujrzałam w nim Michała. Nie miałam pojęcia co tu robi, skąd wiedział o tym, że jestem w klubie i od razu pomyślałam o Majce. Zdrajczyni wykorzystała sytuację i powiedziała mu, chociaż doskonale wiedziała, że tego nie chcę.- Chyba już Ci wystarczy, prawda? - odezwał się do mnie, ale nie zamierzałam go słuchać. Nie był moim bratem, nie był moim ojcem i nie był na tyle kimś ważnym, by rozkazywać mi co powinnam, a co nie. Kilka udanych, fajnych randek nie dawała mu żadnych praw do mnie.

 

- Ja chcę się upić i zapomnieć - powiedziałam chyba za głośno, bo nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś jeszcze to słucha.

 

- Choć ze mną. Odwiozę Cię - zaproponował. Pożegnałam się z barmanem, przeprosiłam za wszystko i pozwoliłam by Michał złapał mnie pod ramię i razem z nim kierowałam się przez roześmiany i roztańczony tłum do wyjścia.

 

- Pati!- usłyszałam. Odwróciłam się i spojrzałam na rozpromienioną Majkę. - Do jutra kochana.- rzekła całując mnie w policzek i po chwili usłyszałam ulubioną piosenkę. Nie wiem co się ze mną stało. Wyrwałam się Michałowi z ramion i pobiegłam w tłum, kołysząc się w rytm ulubionej piosenki. Światła zaczęły migać, muzyka zrobiła się jeszcze głośniejsza, a ja wirowała w rytm piosenki, delikatnie kołysząc biodrami. Nagle poczułam znajomy dotyk i zapach. Odwróciłam się i ujrzałam zmieszaną, niepewną twarz Michała. Ostrożnie dotknął mnie i objął, a po chwili piosenka zwolniła, a my kołysaliśmy się w rytm słów mojej ulubionej piosenki. Zamknęłam oczy i opadłam na niego bezwładnie, a on podtrzymywał moje już na pół przytomne ciało. Piosenka po kilku minutach zamilkła, a my staliśmy na środku sali i patrzeliśmy na siebie. Nie wiem co takiego działo się w tym momencie, ale było to takie wyjątkowe, takie magiczne, że chciałam ten moment zatrzymać na zawsze. Nagle pomyślałam o Danielu i zamknęłam oczy. Czy taniec z przyjacielem był oznaką zdrady??

 

- Wracajmy - usłyszałam. Nie walczyłam z nim, nie protestowałam. Poddałam się jego woli, poddałam się jego słowom i czynom. Znów pchaliśmy się przez tłum, ale teraz dlatego, by po chwili opuścić już nocny klub. - Masz ochotę na spacer? - zaproponował. Niebo na niebie było dość magiczne. Gwiazdy lśniły wysoko na górze, a my spacerowaliśmy wolno, delektując się ciszą i swoją obecnością. - Tęskniłem za Tobą - usłyszałam.

 

Michał:

 

Co chwilę zerkałem w jej kierunku, obserwując to, co właśnie robi. Wietrzyk delikatnie rozwiewał jej gęste włosy, co dodawało jej jeszcze większego uroku. Milczała. Nie byłem pewny, czy nie chlapnąłem czegoś nie potrzebnego z taką deklaracją, ale nie mogłem dłużej urywać faktu, że zaczęło mi zależeć na naszych spotkaniu, na niej. Była taka inna od mojej dziewczyny. Taka nieśmiała, taka zagubiona i niewinna. Mimo tego co robiła, mimo to, że nie podobało mi się, że rozbija czyjąś rodzinę, nie uważałem jej za potwora. Nie wiem co sprawiło, że zachwycałem się tą dziewczyną. Poznałem ją bliżej i z każdym kolejnym naszym spotkaniem, z każdą kolejną rozmową, w której dowiadywałem się więcej, pragnąłem jej bardziej. Szliśmy powoli, delektując się nocą, która przesłaniała nasz strach. Marzyłem o tej chwili, w której będziemy sam na sam, a ja wreszcie będę mógł powiedzieć jej prawdę, ale mimo, że miałem teraz ku temu okazję, nie odważyłem się. Bałem się, że dostanę od niej kosza. Wolałem życie w niepewności, wolałem być obok, żyć w strachu, niż usłyszeć przykro mi nic między nami nie będzie. Aleksandra? No tak Ola była inna. Kochałem ją, ale po zdradzie nie potrafiłem ponownie jej zaufać. Chciałem definitywnie zakończyć rozdział tamtego życia i zacząć nowy. Nie byłem pewny, czy z kobietą, która podążała w ciszy obok mnie, ale na pewno nie zamierzałem wracać do Oli.

 

- Widziałaś Daniela? - zapytałem. Poczułem strach, bo od samego początku chciałem zadać jej to pytanie, ale milczałem. Bałem się, że jak przywołam bolesne jej wspomnienie, znów się zamknie, a teraz powoli się otwierała. Kiwnęła nieśmiało głową i spojrzała na mnie. Nie pytałem o nic więcej. Zrozumiałem, że słowa, które wypowiedziała w klubie, miały coś wspólnego z mężczyzną, którego pokochała. - Słyszałem o tym co się stało. Jeśli chcesz to z nim porozmawiam. Wytłumaczę, że nic nie zaszło - zaproponowałem. Uśmiechnęła się, ale spojrzała na mnie i pokiwała przecząco głową. Zrozumiałem, że mój pomysł wcale nie był taki fajny, jak mi się wydawało.

 

- Dajmy temu spokój. On ma żonę, dzieci - powiedziała, a ja w jej głosie wyczułem nutkę zawodu.

 

- Ale mimo to wciąż go kochasz - rzekłem, chociaż po chwili pożałowałem tych słów. Nie odpowiedziała. Ponownie posłała mi ten jeden z ukrytych uśmiechów i widziałem w jej oczach smutek. Ten skrywany smutek głęboko w sercu, ten, który oznacza Kurwa ja cierpię. Ten tak znajomy, który gościł w moim sercu już od drugiego naszego spotkania. Nie tylko ona cierpiała. Nie tylko ona pogubiła się we własnych uczuciach. Ja tez, ja też tak czułem. Dlatego, może właśnie dlatego rozumiałem to, co odczuwała w tym momencie. Mętlik w głowie, walka sama z sobą chciałabym a boję się. Bałem się. Chyba najbardziej bałem się uczucia odrzucenia.

 

- Pięknie tu - wyznała, męcząc się z kosmykiem włosów, który niesfornie wisiał jej i nie chciał za nic ułożyć się tak jak tego chciała.

 

- Pięknie - rozmarzyłem się i zamknąłem oczy.

 

- Michał - usłyszałam westchnienie kobiety i spojrzałem w jej oczy. Księżyc odbijał się od staw, a ja spojrzałem w dal. - Jak tam sytuacja z Olą? - zapytała

 

- Hmm jutro się wyprowadza. Wprowadza się do niego - rzekłem. Czułem na sobie jej intensywne spojrzenie, ale nie zareagowałem. Stałem nadal w tym samym miejscu i nie poruszyłem się nawet, gdy powoli podchodziła w moją stronę.

 

- Będzie dobrze - wyznała, delikatnie gładząc moje plecy. Gwałtownie odwróciłem się i spojrzałem w jej oczy. Staliśmy na przeciwko siebie, czując jak gwałtownie bije moje serce.

 

- Ja - powiedziała niepewnie i spojrzała przerażona w moje oczy. - Ja też - wyznałem, chociaż nie do końca wiedziałem co oznaczają nasze słowa. Ruszyłem się nieśmiało i pogładziłem ręką po jej policzku, zamknęła oczy, a ja wykorzystując moment pocałowałem ją. Musiałem, nawet jeśli oznaczałoby to koniec naszej znajomości, nawet jeśli oznaczało by jej utratę, po prostu musiałem.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Oderwaliśmy się od siebie oszołomieni tym co właściwie zaszło. Chciałam powiedzieć cokolwiek, chciałam dać mu w twarz za to co zrobił, ale nie potrafiłam się poruszyć. Stałam w tym samym miejscu i patrzyłam na jego przerażone, nieśmiałe oczy. Wyglądał jak przerażony chłopczyk, który zdał sobie sprawę, że zrobił coś złego.

 

- Nie mogę - rzekłam cicho, na tyle cicho, że nie byłam pewna, czy zdołał to usłyszeć. Oddaliłam się od niego na bezpieczną dla mnie odległość i usiadłam na ławce, przy samym stawie. Milczeliśmy. Podszedł obok i stał tuż za mną, nie mówiła nic, ale czułam jego intensywną woń perfum i słyszałam szelest liści. Po chwili położył rękę na moim barku, a ja spojrzałam na górę. Przede mną znajdowała się jego twarz i zamknęłam oczy. Co miałam teraz mu powiedzieć?

 

- Wybacz. Nie wiem co mam powiedzieć. Poniosło mnie - próbował się bronić, ale nie chciałam tego słyszeć. Jego usprawiedliwienie, jego słowa nic do mnie nie docierało. Widziałam tylko kolor jego oczu i strach. Ten strach, który był tak uroczy i tak zabawny jak nic innego.

 

- Cicho - zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie zmieszany. - Nic złego się nie stało. A ten pocałunek był nawet słodki - wyznałam sama zaskoczona swoimi słowami. Walczyłam sama z sobą. Rozum krzyczał nie wolno, tak się nie robi a serce no właśnie serce samo już nie wiedziało co czuć.

 

- Nie chcę stracić z Tobą kontaktu - usłyszałam. Wstałam i podchodząc do niego, pocałowałam go w policzek na zapewnienie, że nic takiego się nie stanie.

 

- Nie stracisz - zaśmiałam się i podałam mu dłoń. Trzymając się za ręce, roześmiani w miłej atmosferze wracaliśmy do domu. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod moim domem. Zaprosiłam go do środka, ale odmówił, tłumacząc się jak przedszkolak. Miał rację. Oboje powinniśmy się zastanowić nad tym co się dziś stało i przemyśleć parę spraw. Pocałował mnie w czoło.Przytulił i poczekał aż znajdę się bezpiecznie w domu. Gdy zamykałam drzwi, pomachał mi i pomalutku odszedł do siebie. Gdy zamknęłam drzwi, zobaczyłam w ciemności jakaś sylwetkę. Nie musiałam nic mówić, robić, by wiedzieć kto to był.

 

- Co Ty tu robisz? - zapytałam, czując przyspieszone bicie serca.

 

 

***

 

Daniel:

 

Zostawiłem samochód pod mieszkaniem i chodziłem bez sensu po ulicy, aż w końcu znalazłem się przed jej domem. Kluczem, którym dostałem od Patrycji otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Nikogo nie było, a ja zastanawiałem się, czy nadal znajdowała się w klubie? Po jakimś czasie usłyszałem szelest kluczy i otworzyłem oczy. Nie wiedziałem która godzina, bo przysnęło mi się, tracąc przy tym orientację czasu. Po trzecim, czy czwartym piwie zakołowało mi się w głowie, a wszystko nagle wydało mi się inne.

 

- Śpij dobrze - usłyszałem męski głos i schowałem się w kącie pokoju. - Co Ty tu robisz? - usłyszałem. Patrycja oświeciła światło i spojrzała na mnie rozgoryczona i zaskoczona moim widokiem.

 

- Czekam na Ciebie - powiedziałem trochę głośniej niż powinienem, bo zobaczyłem strach w jej oczach. Podszedłem bliżej kobiety, czując dość silną woń męskich perfum i poczułem złość. Jak mogła robić mi coś takiego jak mogła oczekiwać ode mnie, że zostawię żonę, a sama włóczyć się i szlajać z jakimś mężczyzną.

 

- To był ten Michał - usłyszałem nutkę niepewności w jej głosie.

 

- Ten, który tak zwariował na Twoim punkcie? nie ma co się dziwić, jesteś taka pociągająca - rzekłem i nagle poczułem coś dziwnego. Stanowczą, silną ręką przyciągnąłem ją do siebie i powoli zacząłem rozpinać jej sukienkę. Chciała coś powiedzieć, chciała się odezwać, ale nie zrobiła tego, jakby tylko na coś czekała.

 

- Pieprzył już Cię? Brał Cię? był lepszy ode mnie? - wyznałem do jej ucha, a ona spojrzała na mnie z wyrzutem i z żalem w oczach. -To tak, czy nie? - spytałem. Nim udało mi się cokolwiek odezwać, zadać jej kolejne pytanie, poczułem cios na policzku, a ona spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach.

 

- No, no suczka chcę czegoś więcej... Lubisz ostrą jazdę? a może nie? - zapytałem. Patrycja chyba zorientowała się, że to wszystko zmierza w złą stronę, bo zaczęła robić się niespokojna, a w jej oczach zobaczyłem już przerażenie.

 

- Za dużo wypiłeś. Wracaj do domu - powiedziała przytomnym wzrokiem.

 

- Mam ochotę na mały numerek moja księżniczko - wyznałem. Jej sukienka wylądowała na podłodze, a ona zaczęła powoli stawiać opór. - Kochanie - powiedziałem i spojrzałem w jej oczy. Płakała. Z jej oczów zaczęły płynąć łzy. Jej ciało nadal pachniało jego perfumami, co sprawiało, że krew w moim żyłach przyspieszyła. Odskoczyłem od niej i usiadłem zrezygnowany na łóżku, zaskoczony tym, co teraz miało miejsce. - Moja żona się wszystkiego domyśliła. Straciłem wszystko dla kogoś, kto puszcza się z każdym, który powie jej tylko miłe słówko! Straciłem przez Ciebie dzieci Pati - powiedziałem zaciskając pięści. Kobieta spojrzała na mnie oszołomiona, zaskoczona i przerażona jednocześnie. Bała się poruszyć, bała się podejść a jej serce nadal biło jak szalone.

 

- Pójdę już i pamiętaj - powiedziałem wstając z łóżka - Jeszcze tu wrócę - wyznałem i spojrzałem na nią dziwnym wzrokiem. Już miałem wyjść, ale zatrzymałem się, bo ujrzałem naszą fotografię, która stała na półce w pokoju. Na zdjęciu byliśmy tacy szczęśliwi, a ja nie wiedziałem jak, ale musiałem ją odzyskać. Wróciłem się i spojrzałem na jej przerażone oczy. - Będę o Ciebie walczył. Słyszysz? nie pozwolę się tak spławić. Za wiele przez Ciebie straciłem - Pocałowałem ją zachłannie, ale nie odwzajemniła mojego pocałunku. Jej ciało było bierne na moje pieszczoty, a ja zastanawiałem się, czy gdybym wykorzystał ją na tym łóżku, nadal pozostawała by taka oziębła? chciałem to sprawdzić, ale nie posunąłem się do takiego kroku. Ponownie na nią zerknąłem i zatrzaskując za sobą drzwi opuściłem jej mieszkanie.

 

- Dziwka - powiedziałem na głos i przyspieszonym krokiem ruszyłem jak najdalej stąd. Postanowiłem udać się do baru, by chociaż dziś zapomnieć o tym, co właściwie się stało. Wypiłem kilka drinków, i wypity wróciłem do domu.

 

- Myślałam, że nie wrócisz - usłyszałem głos żony. Podszedłem do niej i bez żadnego ostrzeżenia wbiłem się w jej usta i prowadząc do naszej sypialni, całowałem ją, naiwnie wierząc, ze w ten sposób uda mi się zapomnieć o Pati.

 

- Kocham Cię Skarbie - usłyszałem głos żony a po chwili wbiłem się w nią i oddałem się chwili rozkoszy.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Stałam oparta o zamknięte już drzwi i patrzyłam w jeden punkt. Wciąż nie mogłam dojść do siebie po tym, co właśnie miało miejsce. Chciałam zadzwonić do Michała, ale nie zrobiłam tego. Moje ciało chodziło jak galareta, a w głowie wciąż słyszałam jego obrzydliwe słowa. Kurwa! Za kogo on mnie miał? Złapałam się za głowę i skuliłam jeszcze mocniej, jakbym bała się jego powrotu. Miał klucz. Drżącą ręką chwyciłam za telefon, zastanawiając się do kogo zadzwonić. Wiedziałam jedno. Nie mogłam zostać dziś sama. Woń alkoholu czułam nawet tu. Nigdy nie widziałam Daniela takiego pijanego, takiego wkurzonego i takiego załamanego jak dziś. Nie próbowałam go bronić, ale też rozumiałam rozgoryczenie mężczyzny, który od dwóch lat był miłością mojego życia. Tylko, że dziś przegiął, a ja po raz pierwszy odkąd go poznałam, naprawdę się go przestraszyłam. Już miałam w głowie scenę gwałtu, bo przecież naprawdę zachowywał się tak, jakby chciał mnie wykorzystać bez mojego pozwolenia. Nie wiedziałam co go opętało. Czy to zazdrość o Michała doprowadziła go do takiej furii, czy też słowa jego żony. Cokolwiek by to nie było, nie miał do cholery takiego prawa. Wybrałam numer przyjaciółki, a po chwili usłyszałam jej głos.

 

- Coś się stało? - zapytała zmartwionym głosem.

 

- Wpadnij do mnie - błagałam zapłakanym głosem. Wciąż słyszałam znajomy hałas i domyśliłam się, że nadal znajdują się w klubie. Nie chciałam krzyżować jej planów, ale nie potrafiłam zostać dziś sama.

 

- Zaraz będę - rzekła kumpela i rozłączyła się. Spojrzałam na drzwi przerażona, jakby zaraz miał wejść i zrobić to, na co miał ochotę, czego nie skończył. Uspokój się, bo wariujesz!! Podpowiadał mój rozum. Poszłam do łazienki i nalazłam sobie wody do wanny. Postanowiłam wziąć długą kąpiel i chociaż na chwilę uspokoić przerażone serce. - Brał Cię? - przypomniały mi się słowa Daniela i rozpłakałam się. Nie wiem jak długo siedziałam w wannie i próbowałam się uspokoić. Nie spuszczałam wzroku z drzwi, jakbym bała się, że zaraz wejdzie i zrobi mi coś złego. Znałam go niemal od zawsze, kochałam go i od dwóch lat z nim byłam, a nie znałam go jeszcze z takiej strony. Nie znałam go takiego. Z rozmyśleń wyrwał mnie domofon. Założyłam na siebie szlafrok i poszłam leniwie je otworzyć. Kolejny dzwonek domofonu.

 

- Chwilkę - krzyknęłam i już po chwili otworzyłam drzwi.

 

- Co się stało? dzwoniła Majka i przyjechałem. Powiedziała, że coś ją zatrzymało, ale postara się zaraz być. Powiedz co się takiego stało? jesteś przerażona - rzekł Michał, a ja wpuściłam go do środka. Spojrzałam na mężczyznę i spuściłam wzrok. - Daniel - rzekłam tylko i zaczęłam płakać.

 

- Zrobił Ci coś? był tu? - zasypał mnie pytaniami. Minęło sporo czasu, zanim zdołałam mu opowiedzieć o tym co się stało. Zatrzymywałam się co chwilę, patrząc w jeden punkt na podłodze, jakbym wstydziła się tego co się stało. - Pati na pewno nie zrobił Ci krzywdy? Może boisz się, albo wstydzisz powiedzieć. Pamiętaj, że to, że jesteście razem wcale nie daje mu prawa by - nie pozwoliłam mu dalej dokończyć.

 

- Wiem, że to nie daje mu prawa. Jednak masz moje słowo, że nie było między nami stosunku. Po prostu przyszedł tu pijany i mi naubliżał. Miałam wrażenie, że chce mi coś zrobić. Chcę mnie - zatrzymałam się i zaczęłam płakać.

 

- Jak się tu dostał? - zapytał.

 

- Miał klucz. Musze zmienić zamki - powiedziałam.

 

- Dobrze. Bierz rzeczy i jedziemy do mnie. Tam będziesz bezpieczna. Powiem Majce by też tam przyjechała. Nie będę się kłócił. Jedziesz i już - zarządził. Zabrałam piżamę, kilka niezbędnych rzeczy i zamykając drzwi wyszłam z Michałem. Wsiadłam do jego auta i pojechaliśmy do niego. Po kwadransie byliśmy już u niego w mieszkaniu. Przed domem znajdował się Robert z Majką.

 

- Zrobił ci Coś? - dopytywała przyjaciółka. - Nie - rzekłam i padłam jej w ramiona.

 

- A to skurwiel - rzekł Robert i spojrzał na Michała. - Musisz zmienić zamki - odezwał się Michał.

 

- Zmienię - rzekłam i całą czwórką weszliśmy do mieszkania przyjaciela.

 

Daniel:

 

Gdybym wiedział jakie będą dziś konsekwencję, nie napiłbym się. Wstałem z wielkim bólem głowy i suchym gardłem. Kac nie miał litości, a ja zastanawiałem się po co komu alkohol i kto mądry wymyślił taki trunek. Spałem w małżeńskim łóżku, nie do końca pamiętając co się wczoraj właściwie stało. Pamiętałem jakieś urywki. Wyszedłem z domu i pojechałem do baru, napiłem się i zatrzymałem się w mieszkaniu Pati. Potem nie do końca byłem pewny, czy to co mi się wydawało, czy to co miałem w głowie było prawda? leniwie wyszedłem z łózka i zszedłem na dół. Żona siedziała zadowolona i spokojna przy kuchennym stole i rozmawiała w najlepsze z dzieciakami, którzy z wielkim zaangażowaniem coś jej opowiadały. Oparłem się o drzwi kuchenne i przyglądałem miłej porannej i rodzinnej scenie. Podniosła wzrok ku górze i spojrzała na mnie z uśmiechem.

 

- Witaj kochanie - przywitała mnie czułym całusem, a dzieci pobiegły do mnie. - Pojedziemy? - zapytały chórem, a ja spojrzałem na nie zaskoczony i nie bardzo wiedziałem dokąd i po co.

 

- Obiecałam im wycieczkę do zoo - wyjaśniła żona, a ja uśmiechnąłem się. Pokiwałem głową i ujrzałem dziecięcą radość w ich oczkach. Tak chyba taki obraz kochałem najbardziej. My siedzący przy kuchennym stole, roześmiane dzieci i moja żona bliska a jakże daleka.

 

- Gotowi? odwiozę je - powiedziałem i po kilkunastu minutach czekałem gotowy w salonie i z niecierpliwością oczekiwałem dzieci. Pocałowałem żonę na do widzenia i razem z dzieciakami opuściłem mieszkanie. Przez całą drogę wesoło rozmawiali, opowiadając mi co ciekawego wydarzyło się wczoraj w szkole. Z boku mogliśmy naprawdę wyglądać na szczęśliwą rodzinę, ale tak naprawdę było zupełnie inaczej. Miałem mętlik w głowie, bo przecież miałem rodzinę, żonę, która kochała mnie bezwarunkowo i dzieciaki, którzy potrzebowali ojca, ale nie było jej- Patrycji. Nie byłem pewny, co wczoraj się między nami wydarzyło, ale pamiętałem jakieś urywki. Łzy w oczach kochanki, moje odejście i uderzenie w ścianę, powrót do domu. Chciałem wybrać numer i zadzwonić do niej, chciałem usłyszeć jej głos i powiedzieć zwyczajne przepraszam, ale nie zrobiłem tego. Spojrzałem na dzieci, które siedziały w samochodzie zapięte pasami i wiedziałem, że cokolwiek się stanie nie mogę ich stracić. Postanowiłem zakończyć romans, porzucić kobietę, którą pokochałem i skoncentrować się na ratowaniu małżeństwa i naprawieniu stosunków w domu, tylko po to by dzieci wychowywały się w pełnej rodzinie. Podjechałem po szkole i zaparkowałem auto. Dzieciaki wciąż wesoło i żywo rozmawiały, zupełnie zatracając się w wesołej rozmowie, a dopiero po chwili zorientowały się, że byliśmy na miejscu i wysiadły.

 

- Pa tato - krzyknęły jednocześnie, a ja pojechałem do pracy. Mijałem światła, sklepy i inne budynki z mętlikiem w głowie. Nie byłem pewny co mam teraz robić, jak o niej zapomnieć. Chciałem skupić się na rodzinie, na dzieciach, na pracy na wszystkim, byle tylko nie myśleć o kobiecie, która tak boleśnie mnie zraniła. - Masz dwa dni - przypomniałem sobie jej wczorajsze ostre słowa. - Chcę mieć normalny związek - wywoływałem wspomnienia, jakby one mogły coś zaradzić mojemu cierpieniu. Kurwa! Dlaczego wcześniej nie zorientowałem się, że chciała czegoś więcej? ile razy chciałem porozmawiać z nią o dzieciach, rodzinie. Ile razy chciałem mieć z nią dzieci, chciałem rozwieść się i wziąć z nią cywilny ślub? za wiele. Jednak za każdym razem milczałem, bo bałem się, że odtrąci mnie po tym jak powiem jej te deklarację. Czy gdybym odważył się na taki krok? czy gdybym powiedział jej co czuję nasze życie potoczyłoby się inaczej? czy teraz nie spotykałaby się z tym mężczyzną, a ja nie tkwiłbym w czymś, co inni nazywają rodziną? no i co z moimi dziećmi? jak dzieci poradziliby sobie z tą sytuacją? czy zaakceptowali by ją? a może straciłbym je, a oni uważaliby mnie za potwora, który wywraca ich życie do góry nogami? nie chciałem tego sprawdzać. Zaparkowałem samochód i powolnym krokiem ruszyłem w stronę pracy. Chciałem, marzyłem tylko o tym by zabrać się za papiery i sprawdzać faktury, cokolwiek co chociaż na chwilę sprawi, że moje myśli skupią się na czymś innym, na czymś, co nie jest związane z Patrycją.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Nie wiem od kiedy już nie spałam. Czy wpływ miało na to obce, nieznane miejsce, emocje, które wciąż mi towarzyszyły a może bolesne słowa mężczyzny, którego wciąż nadal kochałam. Stałam przed wielkim oknem i patrzyłam się na krajobraz za nim. Miasto budziło się do życia, na ulice zaczęły wychodzić co chwile inni ludzie, a słońce wreszcie pojawiło się na niebie. Nie spałam od jakiegoś czasu, obserwując świt za oknem. Czekało mnie wiele zmian, na których chyba tak naprawdę nie byłam jeszcze gotowa. Tak wiele miało zmienić się w moim życiu, nie wiedziałam, czy te zmiany, które szykowały się wielkimi krokami były dobre, czy złe, ale na pewno były inne. Mężczyzna, który do wczoraj był moim ideałem, facetem za którym bez wahania wskoczyłabym w ogień, za którego oddałabym życie dziś w moich oczach wyglądał nieco inaczej, a moje dotychczas skomplikowane, ale i spokojne życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie byłam pewna, czy byłam w stanie poradzić sobie sama. No dobrze nie byłam sama, nie byłam od niego zależna finansowo, bo przecież miałam dość dobrą pracę, miałam przyjaciół i Michała, ale on był moim uzależnieniem. Z Danielem uwikłani byliśmy w coś takiego, czego sama do tej pory nie rozumiałam, a czasem miałam wrażenie, że przyciągał nam magnes. Teraz, siedząc w pustym obcym mieszkaniu zrozumiałam, że tym magnesem, tą niezwykłą siła był zwyczajny strach przed samotnością. Za wszelką cenę próbowałam zatrzymać przy sobie osobę, w której zakochałam się wiele lat temu, jako jeszcze młoda dziewczyna, a strach przed utratą był na tyle silny, że blokował logiczne myślenie. Byłam wdzięczna Michałowi, bo zrobił coś, czego nikomu innemu się nie udało. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale otworzył mi oczy i pomógł zrozumieć wiele spraw. Nie mogłam, nie miałam takiego prawa, by rozbijać czyjąś rodzinę. Mimo, że wydawało mi się, że go kocham, mimo jeśli nawet naprawdę tak by było i oddałabym dla niego własne życie, nie miałam do niego prawa. Należał do kogoś innego. Miał rodzinę, żonę, dzieci. Miał zobowiązania, które dla mnie chciał porzucić. Może i faktycznie mnie kochał, ale co z tego? co z tego, skoro za kilka lat wypomniał by mi, że dla mnie zrezygnował z dzieci i je utracił? Nie miałam prawa by oczekiwać od niego tak wiele.

 

- Pobudka! - usłyszałam męski głos, który wyrwał mnie z rannych przemyśleń. Zrobiłam kilka kroków w przód i otworzyłam drzwi, wpuszczając go do pomieszczenia, w którym akurat spałam. - Gotowa? - zapytał z uśmiechem na ustach. Chociaż zadał jedno pytanie, wiedziałam o czym mówi. Tylko czy byłam naprawdę, ale to naprawdę gotowa, by posprzątać w swoim życiu?

 

- Nie wiem - odpowiedziałam chyba bardziej samej sobie niż jemu, ale nie odezwaliśmy się do siebie więcej. Bez słowa kroczyłam za nim do jadalni i usiadłam przy stole. Na talerzyku zachęcająco, przepięknie pachniały naleśniki, a ja poczułam się naprawdę głodna. Pochłonęłam dwie porcję, uświadamiając sobie, że jeszcze nigdy nie jadłam czegoś tak dobrego i popiłam szklanką zimnego soku. Byłam wdzięczna Michałowi za wszystko co do tej pory dla mnie zrobił. Był niczym dobry Anioł stróż, najlepszy opiekun, który chroni mnie od złego. Nie wiedziałam, czy patrzę na niego pod okiem kandydata na faceta, czy bardziej jak przyjaciółka, której zależy na kontakcie z nim. Nie wracaliśmy do wczorajszego pocałunku, zupełnie jakby on wcale się nie wydarzył. Chyba nie mówiliśmy o tym, bo oboje uznaliśmy, że nie jest to odpowiedni czas, ani miejsce a my naprawdę mieliśmy sporo na głowie, szczególnie ja. Czekało mnie dziś spore zadanie. Musiałam zmienić zamki w mieszkaniu, chciałam też spotkać się z Danielem by oddać mu wszystkie rzeczy i definitywnie zamknąć nasz rozdział.Chciałam posprzątać w mieszkaniu tak, by nie było tam nic, co mogłoby mi o nim przypominać i wywołać bolesne wspomnienia.

 

- Dziękuje Ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś - rzekłam, sprzątając po śniadaniu. Stał za mną, ale nie powiedział nawet słowa. Czułam jego wzrok na sobie, ale nie wiedziałam jak mam reagować. Czasami miałam ochotę podejść, przytulić go i pocałować. Powiedzieć zaopiekuj się mną, ale nie byłam pewna czy byłoby to właściwie zachowanie. A co jeśli błędnie odebrałby moje intencję i straciłabym kolejną bliską mi osobę? nie chciałam tego. - Chce się z nim spotkać - wypaliłam nagle, nie będąc pewna, czy powinnam mu o tym powiedzieć.

 

- To nie jest dobry pomysł - rzekł i bez słowa opuściliśmy przytulne mieszkanie z zamiarem pojechania do mojego domu i spotkania się z facetem, który miał lada moment sprawić, że poczuję się bezpieczna

 

 

***

 

Michał:

 

Od pół godziny siedzieliśmy w mieszkaniu Patrycji, a ślusarz robił co trzeba. Obserwowałem dziewczynę, która siedziała zmieszana, przerażona i oszołomiona, zastanawiając się, o czym w tej chwili myśli. W niebieskiej sukience i rozpuszczonymi blond włosami wyglądała jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Nawet sińce pod oczami, które zrobiły jej się od nie wyspania, nie odbierały jej uroku.

 

- Skończone droga pani - zaśmiał się starszy mężczyzna i spojrzał na kobietę, wyczekująco. Zapłaciła ślusarzowi, podziękowaliśmy mu i po chwili zostaliśmy sami. Nadal miałem wrażenie, jakby wisiała nam nami napięta atmosfera, a ja zastanawiałem się, czy wpływ na to ma wczorajszy incydent z pocałunkiem.

 

- Co masz teraz zamiar zrobić? - spytałem. Machnęła ramionami, kompletnie wykończona, zmęczona i niezdecydowana co teraz zrobi jako wolna kobieta. Chciałem zaproponować jej kolację, oficjalną randkę, ale miałem dziwne wrażenie, że nie jest to odpowiedni czas. Z trudem namówiłem ją, by położyła się spać a sam zamierzałem zostać w jej mieszkaniu dopóki nie zobaczę tu Majki. Nadal była przestraszona i trochę nie spokojna, ale chyba bardziej zdołowana utratą ukochanego. Chciałem powiedzieć jej co do niej czuje, ale nie odważyłem się. Było to dla mnie trochę za wcześnie, zresztą bałem się tego, że mnie wyśmieje. Od kilku minut siedziałem niespokojnie, samotnie na skórzanej kanapie w salonie i zastanawiałem się co mam teraz zrobić. Nieśmiało, po cichutku kręciłem się po mieszkaniu, obserwując piękne meble i zdjęcia, które znajdowały się na półkach.Na jednym z nich była ona wesoło wpatrzona w mężczyznę, który choć nie wiedziałem tego na sto procent, zapewne był właśnie jej Danielem. Przez chwilę nadsłuchiwałem, nie będąc pewnym, czy dobrze słyszę. Nie mając sto procentowej pewności byłem prawie przekonany, że Pati płakała. Słyszałem cichy szloch, który wydobywał się za drzwiami sypialni i tak bardzo miałem ochotę tam iść. Chciałem przytulić ją, powiedzieć, że wszystko się ułoży i poprosić ją by nie płakała. Nie wiedziałem dlaczego, ale łzy tej kobiety działały na mnie najmocniej. Nie wytrzymałem. Cichutko zapukałem do drzwi i wszedłem do środka, siedziała skulona na podłodze, trzymając w ramionach fotografię i cichutko szlochała. Podszedłem do niej i w tym momencie nasze spojrzenie znów się spotkało. Usiadłem obok niej, nie spuszczając wzroku z jej zapłakanej twarzy i delikatnie, lecz stanowczo pociągnąłem ją do siebie. Siedziałem w rozkroku, a ona siedziała wtulona w moje ramiona. Delikatnie kołysałem ją, czekając kiedy przestanie płakać.

 

- Jestem tu - wyznałem najciszej jak potrafiłem i po chwili ponownie na siebie spojrzeliśmy. Tak bardzo chciałem ją mocniej objąć, pocałować jej usta, dotknąć jej policzka, powiedzieć, że zakochałem się w niej, ale nie zrobiłem nic z tych rzeczy, o których marzyłem. Czekałem. Nie byłem pewny ile, za czym, jak długo, ale wciąż czekałem w nadziei, że trafi się lepszy moment, jakaś okazja, by powiedzieć jej co tak naprawdę do niej czuje. - Nie płacz - poprosiłem i jeszcze mocniej przytuliłem ją do siebie, jakbym chciał tym gestem ochronić ją przed każdym cierpieniem. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy. Godziny, minuty. Było mi przy niej tak dobrze, że straciłem rachubę czasu. I chyba siedzielibyśmy tak cały dzień, gdyby nie domofon, który uparcie informował nas, że ktoś próbuje dostać się do mieszkania Patrycji. Otworzyłem drzwi, dając w ten sposób czas Pati na ogarnięcie się i spojrzałem na zatroskana Majkę.

 

- Dobra dziewczyny to nic tu po mnie. Pati zadzwonisz do mnie i powiesz jak było na spotkaniu? - zwróciłem się do Patrycji. Kobieta kiwnęła głową i z uśmiechem pomachała mi na do widzenia, obiecując, że spotkamy się wieczorem. - Cześć Majka, uważaj na nią - poprosiłem kumpele i po chwili byłem już na dworze. Jeszcze chwilę stałem pod mieszkaniem kobiety, zastanawiając się, czy nie powinienem być przy niej. Jednak z drugiej strony doskonale wiedziałem, że bardziej niż mnie potrzebuje teraz Majki i już nie mogłem doczekać się wieczora, kiedy znów uda mi się ją zobaczyć.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Spakowałam już ostatnie rzeczy w drugi karton i spojrzałam na Majkę, która wciąż niezadowolona kręciła głową i przewracała oczami. Może i nie była zachwycona moim pomysłem spotkania z Danielem, ale znała mnie na tyle, że nawet nie próbowała już mnie przekonywać do zmiany decyzji, bo uznała to za starte czasu. Zdeklarowała się tylko, że pojedzie ze mną i będzie pilnować, czy aby na pewno wszystko w porządku i czy nie robi mi krzywdy. Wolałam załatwić to sama i po swojemu, ale zgodziłam się na warunki przyjaciółki i już po chwili siedzieliśmy w jej aucie i jechaliśmy do kawiarni, w której umówiłam się z kochankiem. Chciałam raz na zawsze, definitywnie i stanowczo zakończyć romans, ale nie byłam pewna, czy zdołał i czy wystarczy mi na to sił. Dlatego z drugiej strony cieszyła mnie obecność najwierniejszej przyjaciółki, na którą mogłam liczyć zawsze i o każdej porze. Wiedziałam, że Majka czuła się winna całej tej sytuacji, ale zapewniłam ją, że nie potrzebnie, bo nie była to jej wina, tylko moja i Daniela. Sama wiedziałam na co się pisze i w jaki układ wchodzę. Wiedziałam, że ma żonę, dzieci i wiedziałam, że kiedyś nadejdzie czas rozstania. Chciałam zrobić to już tyle razy, że przestałam łudzić się, że znajdę w sobie odwagę, ale teraz musiałam to zrobić. Za wiele się wydarzyło, za bardzo się zraniliśmy, za wiele cierpieliśmy, by dało się coś posklejać. Jechaliśmy przez miasto w ciszy, a jedynie z radia leciały jakieś wolne kawałki o niespełnionej miłości. - Akurat w sam raz dla mnie - pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili zaparkowaliśmy przed kawiarnią i weszłam do środka. Majka jakby wyczuła sytuację, zdeklarowała się, że zostawi nas samych i poszła się przejść do parku, a ja weszłam do środka, gdzie już przy stoliku czekał na mnie Daniel.

 

- Witaj - powiedziałam chłodnym głosem i zamówiłam filiżankę mocnej kawy i do tego kawałek ciasta. Daniel zamówił to samo i patrzył na mnie wyczekująco, a ja ponownie przy nim nie potrafiłam wydusić żadnego sensownego zdania. - Jak sytuacja z żoną? pogodziliście się? - zapytałam jakby nigdy nic, sama zaskoczona swoimi słowami. Chciałam przejść do sedna, ale patrząc na jego niebiesko- zielone oczy nie potrafiłam powiedzieć tego, po co tu przyjechałam

 

. - Tak. Wczoraj wszystko sobie wyjaśniliśmy. Daliśmy sobie szansę na ratowanie tego - usłyszałam. W jego oczach widziałam coś dziwnego. Coś co sprawiło, że nie byłam pewna czego właściwie chcę. - Nie wiedziałem, że zależy Ci na dziecku. Boże! Gdybym tylko wiedział - wypalił a w jego oczach zobaczyłam skrywany smutek. - Tak wiele razy chciałem odejść od żony do Ciebie. Chciałem zaproponować Ci ślub, założyć z Tobą rodzinę, ale byłem przekonany, że tego nie chcesz - powiedział. Kelnerka przyniosła kawę i ciasta, a ja patrzyłam na niego wyczekująco, oceniając ile prawdy jest w jego słowach i nagle zamarłam. Zdałam sobie sprawę, że mówi szczerze, że jego oczy nic nie ukrywają, a usta nie kłamią. Po raz pierwszy wydawał mi się naprawdę szczery w tym co mówił i poczułam coś dziwnego, co sprawiało, że moje serce pękało na pół. Spotkałam się z nim z zamiarem odejścia, a on informuję mnie, że jego marzenie było również przez lata moim marzeniem.

 

- Daniel ja odchodzę - powiedziałam drżącym głosem i spojrzałam na jego twarz. Nagle stał się blady jak ściana, a ja zdałam sobie sprawę, że on chyba naprawdę mnie kocha.

 

- Obawiałem się, że to zrobisz. Już dawno powinienem dać Ci spokój i pozwolić byś była szczęśliwa - usłyszałam. Dopiłam kawę w kilka minut i już chciałam wstać, ale poczułam na ręce jego delikatny dotyk. Po plecach przeleciał mi delikatny dreszcz i mimowolnie zamknęłam oczy. - Kocham Cię Pati - rzekł.

 

- Wracaj do żony. W samochodzie są twoje rzeczy - wyznałam i gwałtownie zabrałam z jego dłoni swą dłoń. Oboje niemal pędem wyszliśmy z kawiarni, zostawiając na stoiku tylko nietknięty placek i spojrzałam na niego. Bez słowa podałam mu dwa pudełka z jego wszystkimi rzeczami, jakie znalazłam u siebie w mieszkaniu i spuściłam wzrok. - Zegnaj Daniel - wypowiedziałam i nie czekając na jego reakcję wsiadłam do samochodu, w którym już czekała Majka i rzucając mu ostatnie spojrzenie pełne bólu, łez i żalu odjechaliśmy piskiem opon.

 

- Poradzisz obie mała - usłyszałam głos Majki i czując jej delikatną dłoń na ramieniu, nie potrafiąc zapanować nad emocjami rozpłakałam się, czując jakby ktoś wyrwał mi serce.

 

Daniel:

 

Stałem na środku chodniku, trzymając w ręce dwa kartony i odprowadzałem ją wzrokiem. Samochód ruszył, a my ostatni raz spojrzeliśmy sobie w oczy. Płakała. Chciałem pobiec, chciałem zatrzymać samochód, przeprosić, błagać ją by nie odchodziło, ale coś sparaliżowało moje ciało. Nie robiłem nic z tych rzeczy, które miałem w głowie i wciąż czekałem sam nie wiem za czym. Z kawiarni wychodzili, a to wchodzili kolejni klienci, mijając mnie jakbym był trędowaty, nawet nie zwracając na mnie swej uwagi. Kim dla nich byłem? Nikim. Nikim byłem dla obcym mi ludzi, nikim dla mojej żony, którą tak cholernie zraniłem i nikim byłem dla kobiety, dla której chciałem poświęcić wszystko. Ważny byłem tylko dla dwóch małych dzieci, którzy nie bardzo rozumieli jeszcze co właściwie się wokół nich dzieje. Byłem rozdarty. Stałem w tym samym miejscu, z zamkniętymi oczami, czując jak rozrywa mi serce i płakałem. Głośno, mocno bez opamiętania. Łzy ciurkiem leciały po mojej twarzy, zdając sobie sprawę, że być może nigdy więcej nie ujrzę jej roześmianej twarzy. Na co ja liczyłem? chyba na za dużo. Gdy przeczytałem wiadomość od Patrycji, rzuciłem wszystko zwolniłem się i bez opamiętania gnałem na złamanie karku, by spotkać się w nią w tym czasie i miejscu. Zrobiłem to wszystko, bo miałem cichą nadzieje, że jakoś się dogadamy, że da mi ostatnią szansę. Jednak my nie dogadaliśmy się, a ona odeszła zostawiając mi jedynie kilka pamiątek. Rzuciłem dwa, małe kartony na tył samochodu i usiadłem przed kierownicą. Włączyłem wolną piosenkę i próbowałem zebrać myśli. Co miałem teraz z sobą zrobić? Jak nauczyć się bez niej żyć? Wyjąłem z pudełka kilka naszych wspólnych zdjęć i zamknąłem oczy. Trzymając w dłoni naszą fotografię czułem się jak dureń, jak kretyn, który sam nie wie czego chcę. Bo prawda była taka, że nie wiedziałem. Miałem w domu kogoś, kto kochał mnie nad życie, dzieciaki, żona, która znosiła moje zachowanie, która tolerowała to wszystko tylko i wyłącznie dlatego, że bardzo mnie kochała. Powinienem pogodzić się z decyzją Patrycji, pozwolić jej odejść i być szczęśliwą, ale nie potrafiłem. Pragnąłem jej tu i teraz, chciałem z nią porozmawiać, tęskniłem za jej ciałem, za jej uśmiechem i pocałunkami. Miałem plan. Trochę szaleńczy, trochę niebezpieczny, trochę pokręcony, ale tak zawładnął moim umysłem, że nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Wiedziałem jedno, musiałem ja mieć. Kochałem ją. Zgniotłem w ręce naszą fotografię i piskiem opon ruszyłem w stronę mieszkania.

 

***

 

Patrycja:

 

Czułam się pusta w środku, jakby ktoś nagle podszedł do mnie i wyrwał mi serce z piersi. Dziura, która została po rozstaniu z Danielem bolała niemiłosiernie, ale wciąż miałam przekonanie o słuszności mojej decyzji. Musiałam postąpić tak, a nie inaczej. Nawet jeśli wyrwałam nam obu serce, nawet jeśli skazałam nas na lata w męce i cierpieniu, nie żałowałam tego. Tu już nie chodziło o mój ból, uczucia ani o to, że mnie ranił. Chodziło o niego, jego rodzinę i dzieci. O osoby, które były wśród nas i które raniliśmy swoim postępowaniem. Tylko dlaczego wciąż tak cholernie cierpiałam? dlaczego okłamywałam sama siebie, że zrobiłam słusznie, a potem wyłam Majce w rękaw i chciałam zniknąć? Czy tylko po to zraniłam kogoś, kogo kochałam, by płakać i cierpieć jak on? gdyby tylko mnie kochał. Gdyby tylko wiązał ze mną swoje plany, marzenia. A nie było tak? przypomnij sobie, co powiedział Ci w kawiarni. Czy właśnie wtedy nie stwierdził, że chciał mieć z Tobą rodzinę? a Ty co? Co wtedy zrobiłaś co?

 

- Pati - usłyszałam łagodny głos Przyjaciółki. Spojrzałam na nią zamyślonym wzrokiem, przerywając w ten sposób kocioł, który dział się w mojej głowie. Walka sama z sobą, serce toczyło bój z rozumem, a ja nie wiedziałam o co. O miłość, której nigdy tak naprawdę nie było? bo przecież gdyby mnie tylko kochał nasze życie wyglądało by teraz inaczej. Nie siedziałabym roztrzęsiona, zraniona i pokonana w samochodzie przyjaciółki, tylko trzymałabym nasze dziecko w ramionach. Więc prawda była, że nie kochał mnie, a może to ja nie kochałam go wystarczająco mocno, by zwyciężyć walkę z poczuciem winy. Może to ja nie kochałam go tak mocno, by dać nam szanse na szczęśliwe życie? - Kochanie wszystko się ułoży, zobaczysz - ponownie usłyszałam jakże znajomy głos. Spojrzałam na gęste, ciemne włosy przyjaciółki i uśmiechnęłam się, ale nie potrafiłam posłać jej szczerego uśmiechu. Nadal nie wierzyłam, że mimo wszystkich tak licznych spięć, mimo odległego czasu i mimo zmiany nadal tkwiliśmy przy sobie i kochaliśmy się tak, jak jeszcze w czasach szkolnych. Majka była moją przyjaciółką od lat. Od zawsze kibicowała mi i Danielowi, ale też potrafiła wyrazić swoje zdanie i to właśnie ona uświadomiła mi, że czas zakończyć ten romans. - Nie możemy tu siedzieć przez całą noc - usłyszałam. Spojrzałam na nią, ale nie przejmowałam się jej opinią. Nie chciałam wracać do pustego mieszkania, w którym niemal każdy mebel przypominał mi o tym człowieku.Nie wiem jak długo siedziałam oparta o ramię Majki i płakałam. Co chwilę spod powiek wydobywały się kolejne porcję łez, a mi już brakło tchu.

 

- Co ja teraz zrobię? - zapytałam na głos, nie oczekując od przyjaciółki odpowiedzi. Chyba bardziej pytałam samej siebie niż jej i nie potrafiłam poszukać odpowiednich słów. Nagle wstrzymałam łzy i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Chwilę potem siedziałam już w za dużym mieszkaniu i patrzyłam smętnie przed siebie.

 

- Na pewno mam z Tobą nie zostawać? Nie powinnaś zostać sama. Zostanę - przekonywała Majka, zupełnie niezdecydowana co powinna teraz zrobić. Gdy patrzyłam na przyjaciółkę, widziałam strach w jej oczach i po raz pierwszy naprawdę pomyślałam by właśnie to zrobić, Chciałam wziąć garść tabletek, nałykać się i już więcej nie obudzić, by nie katować się cierpieniem.

 

- Poradzę sobie, Zaraz ma być Michał - skłamałam.

 

- Zostanę do jego przyjazdu - upierała się Majka. Powoli zaczęłam wierzyć, że nie uda mi się jej przekonać, okłamać i nie uda mi się zrobić tego czego chciałam.

 

- Majka chciałam się ogarnąć. Nie chcę by zobaczył mnie taką zapłakaną. Naprawdę nie ma sensu, byś tu czekała. Robert się nie doczeka - zaśmiałam się. Po kolejnej negocjacji jakoś udało mi się przekonać przyjaciółkę, że poradzę sobie sama i po chwili ostatni raz żegnałam ją w drzwiach.

 

- Dzwoń jak coś - powtarzała kilka razy, a ja tylko pospiesznie i grzecznie kiwałam głową.

 

- Zadzwonię - obiecałam i już po chwili samotnie opierałam się o drzwi. Nie potrafiłam już dłużej powstrzymywać bólu i łez, wybuchałam płaczem, nie musząc już dłużej tłamsić w sobie emocji. Będąc sama w mieszkaniu bez wstydu zalałam się łzami i chciałam umrzeć. Ja naprawdę chciałam umrzeć. Nie wiem jak długo siedziałam podparta o drzwi i patrzyłam w nicość. Minuty, może sekundy, a może godziny? spojrzałam przed siebie, wahając się, czy otworzyć drzwi.

 

- No wreszcie! - zwołał Michał i bez słowa wszedł do środka. - Nie będę pytał jak było, bo widzę - powiedział współczującym głosem i bez słowa przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

 

- Idę się wykąpać - szepnęłam i znikłam po chwili za drzwiami łazienki.Nie wiem jak długo siedziałam pod prysznicem. Zimne krople wody płynęły po moim nagim ciele, a z oczu płynęły nowe strugi łez. Mimo wielkiego starania, nie potrafiłam się uspokoić.Nagle wyszłam z pod prysznica i nie wiem co zrobiłam, działałam w amoku. Nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Wyjęłam z maszynki żyletkę i zrobiłam kilka cięć.

 

 

***

 

Michał:

 

Nie wiem jak długo siedziałem na kanapie, czekając za Patrycją. Zegar odmierzał czas, a ja siedziałem coraz bardziej niespokojny tym,że jeszcze jej nie było. Nie wiem,czy miałem jakieś złe przeczucia, czy może był to zwyczajny strach, ale coś nie dawało mi spokoju. Zegar odmierzał kolejne minuty, a jej wciąż nie było. Z łazienki wciąż słyszałem szum spuszczanej wody i zastanawiałem się jakim sposobem mam jej pomóc. Chciałem zapytać wprost dlaczego okłamała przyjaciółkę, ale nie zrobiłem tego, bo nie chciałem stracić jej sympatii i zaufania. Może po prostu chciała samotnie wypłakać swój ból i smutek, może potrzebowała samotności by jakoś poradzić sobie z bólem, bo rozstaniu. Sam byłem taki sam. Nie chciałem z nikim rozmawiać o problemach z Olą, a gdy dowiedziałem się o zdradzie Oli, utopiłem smutek w alkoholu i to właśnie wtedy poznałem ją.

 

- Patrycja wszystko w porządku? - zapytałem zaniepokojony jej nieobecnością tutaj, ciszą z łazienki i czasem w którym tam siedzi. Zastanawiałem się ile czasu potrzeba, jeśli chcę sobie zrobić coś złego i nagle poczułem coś dziwnego. Jakby coś, jakaś siła mówiła mi działaj! - Pati! - znów odpowiedziała mi cisza. Woda nadal szumiała, a ja miałem co raz to bardziej złe przeczucia. Złapałem za klamkę i zdałem sobie sprawę, że drzwi są otwarte i wtedy ją zobaczyłem. Podbiegłem do nieprzytomnej dziewczyny i starałem się zahamować krwawienie. Przeszukałem w pośpiechu łazienkę i zawinąłem jej nadgarstki blokując w ten sposób odpływ krwi. Zaniosłem ją do sypialni i jeszcze raz upewniłem się,że wszystko jest dobrze. Oddychała, a puls miała spokojny ,regularny. Omdlenie mogło być spowodowane silnymi emocjami, a ranny nie były na tyle głębokie, że trzeba było dzwonić po karetkę. Powoli otwierała oczy, osłabiona, ale kontaktowała. Jeszcze raz powoli i starannie przeszukałem jej ciało, ale nic podejrzanego nie zobaczyłem. Miałem szczęście,że zdecydowałem się na studia medyczne, bo mogłem teraz sprawdzić swoją wiedzę.

 

- Mała co Ty zamierzałaś zrobić? - zapytałem oszołomionym i zatroskanym głosem. Po raz pierwszy ktoś przy mnie próbował się zabić, a świadomość,że była to Patrycja, podziałała jeszcze mocniej.- Co do cholery planowałaś zrobić? To dlatego nakłamałaś Patrycji? chciałaś zostać sama i się zabić? a pomyślałaś o rodzinie? przyjaciołach? - mój ton głosu z minuty na minutę stawał się coraz głośniejszy, a ja ujrzałem w jej oczach strach i łzy.

 

- Nie wiem. Sama nie wiem co zamierzałam zrobić - rozpłakała się. Przytuliłem ją do siebie tak mocno,że nie byłem pewny, czy czegoś nie uszkodziłem i zamknąłem oczy, zdając sobie sprawę,że tak mało brakowało a mógłbym ją stracić.

 

- Pati obiecaj, mi,że nigdy więcej tego nie zrobisz. Obiecaj mi Pati! - zażądałem rozzłoszczonym, ale także zatroskanym głosem.

 

- Dlaczego? - zapytała nie spuszczając wzroku z mojej wciąż przestraszonej twarzy. - Bo - chciałem dokończyć, ale nie zdążyłem, bo za drzwiami usłyszeliśmy dziwny hałas. Poszedłem zobaczyć skąd pochodzi i co się tam dzieje i....

 

Daniel:

 

Minuty mijały, a ja stałem w drzwiach mieszkania i nie spuszczałem z nich wzroku. Patrycja stała w samym szlafroku z zapłakanymi oczami, a obcy mężczyzna, ten sam który odprowadzał ją do drzwi stał w drzwiach jej mieszkania i z uwagą obserwował moją twarz.

 

- Co Ty tu robisz? - usłyszałem niemal jęk z ust kobiety i nie odpowiedziałem. No właśnie. Patrycja zadała słuszne pytanie, bo sam nie wiedziałem co ja tu robię. Kręciłem się bez sensu po mieście i snułem plany i marzenia. Chciałem skupić się na czymś innym, dzieciach, żonie, ale wciąż w mojej głowie była ona. Jej zapłakane, rozczarowane oczy pełne żalu i smutku nie dawały mi o niej zapomnieć. Nie pozwalały chociaż przez chwilę pomyśle c o kimś, lub o czymś innym. Wracałem z zamiarem powrotu do domu, chciałem jak ostatnio zapomnienia i ukojenia bólu szukać w ramionach kochającej mnie żony, ale nie zrobiłem tego. Zawróciłem i tak znalazłem się tu. Jej przestraszone oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Michał, bo tak chyba miał na imię mężczyzna, który kradł mi jej miłość patrzył na mnie dziwnym, niespokojnym wzrokiem, a ja w napięciu czekałem na jego krok. Tak bardzo chciałem tego by zaczął bójkę. Tak bardzo chciałem poczuć się sprowokowany, bym mógł pokazać im na co mnie tak naprawdę stać. Jednak nie wiedziałem dlaczego, ale mężczyzna stał nadmiar spokojnie i patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mi powiedzieć: Wypad stąd. Nie wiem dlaczego, ale nie ufałem mu. Był zbyt miły, zbyt często się koło niej kręcił, a z jego oczu wyczytałem jakby drwinę. - Zostaw nas - jej głos niemal drżał. Nie byłem pewny, czy mówiła to prosto z serca, czy grała jakąś rolę ofiary, która nie może zaznać spokoju. Chciałem podejść do niej, chciałem złapać ją chociaż przez chwilę za rękę, chciałem przytulić i powiedzieć jej, że będę ale nie odważyłem się przy jej ochroniarzu. Bała się mnie? powoli przypominałem sobie naszą przedostatnią rozmowę, ale wciąż nie miałam w głowie pełnego obrazu. Jakby jakieś urywki nie chciały odświeżyć mi pamięci. Alkohol zawsze odbierał mi rozum, ale nie wiedziałem, czy tym razem nie posunąłem się za daleko.

 

- Tworzycie udaną parę - powiedziałem z sarkazmem w głosie i podszedłem bliżej niej. Mimowolnie odsunęła się ode mnie robiąc kilka kroków w tył i znów podparła ścianę. Moja wyobraznia działała. Przed oczami miałem jej zapłakana twarz i nagle wszystko sobie przypomniałem. Jej łzy, moje ostre słowa, jej strach w oczach. Ten sam strach, który widziałem w kawiarni, ten sam strach, który zobaczyłem w odjeżdżającym samochodzie Majki. Boże! Co ja najlepszego zrobiłem??

 

- Nadal masz zamiar ją obrażać? - usłyszałem rozgniewany ton głosu mężczyzny. Chciałem powiedzieć do niego zamknij się, chciałem wziąć ją w ramiona i błagać na kolanach o wybaczenie, chciałem wyć jak pies z bólu, bo zdałem sobie sprawę, że chyba ostatnim wyczynem straciłem jej zaufanie, miłość i szacunek, jakim się darzyliśmy. - Proszę Was - jęknęła przestraszona zaostrzoną sytuacją. Tak bardzo miałem ochotę dać mu w ryj. Uderzyć go tak, by chociaż przez chwilę go zataić, byśmy mieli kilka minut dla siebie.

 

- Porozmawiaj ze mną - błagałem. Michał spojrzał to raz na mnie, raz na nią, ale nie odezwał się już nic. Zupełnie jakby zostawiał wybór jej.

 

- Nie - szepnęła cicho, zbyt cicho by ktoś prócz nas to usłyszał i zniknęła za drzwiami mieszkania. Za tymi przeklętymi drzwiami, które broniły mi dostępu do niej. Zostaliśmy sami. Sam na sam z rywalem, który może i nie powiedział tego wprost, ale walczył ze mną o jej serce i względy. Miałem ochoty obić mu ten szyderczy uśmiech, który mówił mi wprost popatrz ja wygrałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zamachnąłem się i zrobiłem jeden krok w przód. Jedno uderzenie i leżał pokonany na zimnej trawie, Kopnąłem go raz, drugi i trzeci. Nie ruszał się, nie oddychał, nie kontaktował. Już chciałem uderzyć go ponownie, gdy nagle usłyszałem ją. - Błagam nie rób tego! - zapłakała.

 

 

***

 

Patrycja!

 

Patrzyłam przez okno przerażona na to, co właśnie się działo. Michał leżał nieprzytomny na trawie, a ja czułam jak moje serce krzyczy nie! Chociaż czułam strach bez namysłu wyszłam z mieszkania i spojrzałam na Daniela. Krzyknęłam przerażona drżącym głosem, a minuty uciekały. Nie wiem ile czasu trwaliśmy w zupełnym bezruchu, jakbyśmy czekali na jakiś ruch, najmniejszy gest. W jego oczach zobaczyłam obłęd, nie umiałam tego inaczej nazwać. W jego spojrzeniu nie było już tej iskry co zawsze, a ja zastanawiałam się, czy rzeczywiście go znałam? Uklękłam przy nieprzytomnym mężczyznie i sprawdziłam puls. Oddychał, a to oznaczało, że żył. Z ego głowy wciąż leciała krew, a my oboje zamarliśmy.

 

- Wezwij pogotowie! - błagałam Daniela, ściągając z siebie szlafrok i próbując zatamować krwawienie. Daniel patrzył na mnie zaskoczony, nie przytomny, jakby wpadł w jakiś trans. A może tak właśnie było? może oszalał, zwariował, odbiło mu po tym, jak mnie utracił? - Kurwa zadzwoń na to pogotowie! On umrze! - wydarłam się ile sił, ale wciąż nie było z Danielem kontaktu. Nagle poczułam szarpnięcie i silną ręką odciągnął mnie od niego. Szarpałam się, ale Daniel był silniejszy. Krzyczałam, piszczałam, błagałam by wezwał pogotowie, bo liczyła się tu każda minuta. Już w głowie wyobrażałam sobie pogrzeb Michała i chciałam wyć. Chyba wtedy tak naprawdę zrozumiałam ile dla mnie znaczy i jak bardzo go kocham. - Zrobię wszystko tylko błagam wezwij to pogotowie! - błagałam mężczyznę, klęcząc tuz przed nim.

 

- Wszystko? - ponownie zadał to pytanie, a ja zobaczyłam w jego oczach szaleństwo. - Spakuj się! - rozkazał Daniel i razem ze mną poszedł do mojego mieszkania. W pośpiechu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, co chwilę słysząc jego ryk i czując jego szarpnięcie. - Grzeczna dziewczynka - zaśmiał się szyderczo i już po chwili wychodziliśmy, a właściwie wyszarpał mnie z mieszkania. - Wyjedziemy, a z samochodu zadzwonię po pogotowie - powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie wiem czy może dlatego, że tak dobrze go znałam, a może miałam takie przeczucie, ale chyba zorientowałam się o jego zamiarach.

 

- Nie! Błagam Cię nie! - krzyknęłam zrozpaczona próbując wydostać się z jego samochodu. Tak jak obiecał zadzwonił na pogotowie i wezwał karetkę do Michała. Miałam wrażenie, że całkowicie oszalał, ale bałam się cokolwiek mu odezwać. Bałam się go. Tak cholernie się bałam tego, co jeszcze przyjdzie mu do głowy. - Daniel nie róbmy głupot! Przecież to się nie uda. Masz dzieci. Pomyśl o nich - próbowałam negocjować, przekonać go jakoś, by nie popełniał tego szaleństwa.

 

- Kocham Cię Pati. Jeśli nie możemy być inaczej razem to - zatrzymał się w połowie zdania i zerknął w moją stronę. W moich oczach wciąż znajdowały się łzy. Szaleństwo Daniela wywołało strach w moich oczach. Boże pomóż mi - modliłam się w myślach i błagałam o to, by zdarzył się jakiś cud. - Kocham Cię Pati! Słyszysz będziesz moja - krzyczał zupełnie jakby był opętany. Moje myśli krążyły wokół Michała i błagałam Boga, los i wszystkich dookoła, by karetka zdążyła na czas.

 

 

***

 

Michał:

 

Obudziłem się w sali szpitalnej. Poczułem ból, ale nie miałem sił by się poruszyć. Nie pamiętałem co się stało, ani dlaczego tu się znalazłem. Ból pulsował uniemożliwiając mi jakiekolwiek myślenie.

 

- Panie Michale! Panie Michale! - zawołała młoda pielęgniarka i uśmiechnęła się do mnie. - Niech pan się nie rusza. Został pan mocno pobity, ma pan spore obrażenie. Proszę się nie ruszać. - mówiła łagodnym głosem. - Wezwijcie tu lekarza! Pacjent się nam wybudził! - krzyknęła tak głośno, że miałem wrażenie, że popękają mi wszystkie bębenki.

 

- Michaś Boże co się stało? - ujrzałem blondi i rozpoznałem w niej Olę. Dziewczyna siedziała tuż przed moim łóżkiem i płakała, a ja starałem się nie zwracać uwagi na jej płacz. - Kto Ci to zrobił? Pobiłeś się z kimś? - dopytywała. Miałem dość jej ciągłych pytań. Miałem dość jej obecności. Nie znosiłem jej, nie mogłem na nią patrzeć. odkąd dowiedziałem się o jej zdradzie, moje uczucie do niej prysło. Zupełnie, jakbym nigdy jej nie kochał, jakbym nigdy nie spotkał. Patrzyłem na jej twarz i widziałem przed sobą zupełnie obcą kobietę.

 

- Gdzie jest Patrycja?? Gdzie jest Pati! - zawołałem niespokojnie oglądając się po sali. Zamknąłem oczy i nagle ujrzałem wszystko co się stało przed moim pobiciem. Rozzłoszczoną twarz Daniela, strach w oczach kobiety, to co chciała zrobić w łazience. Chciałem wstać, ale nie mogłem się ruszyć. Chciałem wstać, ale ból żeber odbierał mi wszystkie siły. - Gdzie jest Pati!! - krzyknąłem szarpiąc się i rzucając po łóżku.

 

- Nikogo tu nie było - poinformowała Ola. Nagle do sali wszedł lekarz z policjantem. Lekarz zbadał mnie, przepisał kolejne środki i spojrzał na mnie z ulgą.

 

- Miał pan wielkie szczęście. Nic takiego się nie stało, ale mogło być różnie. - ostrzegł

 

- Ile tu leżałem? Gdzie jest Patrycja?! - zapytałem. Lekarz spojrzał niespokojnie na policjanta i zalecił pielęgniarce coś na uspokojenie.

 

- Nie było nikogo z panem. Ktoś zawiadomił anonimowo o tym co się stało. Pamięta pan coś? - wtrącił się policjant.

 

- Tak. Byłem u przyjaciółki - spojrzałem zmieszanym wzrokiem na Olę, która niespokojnie się poruszyła. - Przyszedł do niej jej chłopak, zaczęliśmy się szarpać. Potem już nic nie pamiętam - wyznałem.

 

- Zna pan tego mężczyznę? wie pan kto pana pobił? - dopytywali. Spojrzałem na nich niespokojnym wzrokiem i przez chwilę milczałem. Miał dzieci, żonę a Patrycja wciąż go kochała.

 

- Nie, nic o ni nie wiem - skłamałem.

 

- A jej dane pan zna? - dopytywał lekarz

 

- Patrycja! Szukajcie jej! Może być w niebezpieczeństwie - zapłakałem, próbując za wszelką cenę wydostać się z łóżka. - Wyślemy tam patrol - obiecał policjant, a już po chwili poczułem zastrzyk i powoli zacząłem odpływać. - Pati! - powiedziałam ściszonym głosem, czując jak zapadam w sen.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Nie wiem dokąd jechaliśmy. Nie znałam tej trasy, a okolica wydawała mi się obca. Pędziliśmy asfaltem, a licznik wskazywał na to,że jechaliśmy za szybko.

 

- Daniel - odezwałam się zrezygnowanym głosem. Powoli traciłam nadzieję na to,że zdarzy się cud, którego oczekiwałam. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować, udawać spokojną i opanowaną? nie potrafiłam. Udawać w nim zakochaną? nie musiałam! Przecież przez tyle lat go kochałam, snułam marzenia, plany o dzieciach. Chciałam z tym mężczyzną układać sobie przyszłość.

 

- Pati ja naprawdę nie chciałem go skrzywdzić. Nie jestem mordercą - zobaczyłam ból i strach w jego łagodnych oczach. Miałam wrażenie,że powoli zaczyna do niego dochodzić to, co się tak naprawdę stało.

 

- Daniel ja wiem. Poniosło Cię. Zresztą - zatrzymałam się,a on spojrzał w moją stronę. - To nie tak miało wyglądać to wszystko. Chciałam być z Tobą, mieć z Tobą dzieci. Chciałam się zestarzeć u twego booku - wyznałam. Sama nie wiem dlaczego tak gadałam,czy mówiłam to prosto z serca, które mimo wszystko nadal go kochało, czy po prostu zamierzałam grać w jego grę i w ten sposób ratować nas przed nieszczęściem.

 

- Nadal może tak być - po raz pierwszy dzisiejszego dnia zobaczyłam w jego oczach dawnego Daniela. Tego, który był wtedy, pierwszego dnia gdy spotkałam go na szkolnym korytarzu. Tego, który miał w sobie marzenia i plany. Który był łagodnym, troskliwym i kochającym chłopakiem.

 

- Nie Daniel nie może. Porwałeś mnie. Pobiłeś Michała, obrażałeś mnie. Masz żonę, dzieci. Nie może - powiedziałam stanowczo, ale łagodnie. Bałam się,że jakakolwiek prowokacja, wywoła w nim znów tamtego nieobliczalnego Daniela, który pobił mojego przyjaciela, a mnie samą porwał.

 

- Nie zrobię Ci krzywdy przecież wiesz. Sam nie wiem jak z Michałem do tego doszło a od rodziny mogę odejść - usłyszałam.

 

- Daniel ile razy mi już to obiecywałeś? ile razy mówiłeś to samo? - spojrzałam na niego.Nie odpowiedział. Jechał wciąż patrząc przed siebie i niespokojnie poruszał się na siedzeniu. Zerkałam co chwilę na niego, obawiając się najgorszego.

 

- Boję się Ciebie - wyznałam nagle, sama nie wiem dlaczego. Chyba tak naprawdę nadal coś do niego czułam i uważałam,że ma prawo poznać prawdę. Samochód zatrzymał się w pewnej chwili a my spojrzeliśmy na siebie.

 

- Nigdy bym Cię nie skrzywdził - powiedział to ze łzami w oczach.

 

- Może nie celowo, może nie fizycznie - zaczęłam powoli, nie będąc pewna czy poruszam się słowami po pewnym gruncie. Bałam się,że powiem coś niewłaściwego, powiem o jedno słowo za dużo, albo za mało a on znów wybuchnie. - Jednak psychicznie, nawet niechcący można zadać też komuś ból. Wiesz jak zabolały mnie twoje słowa? Wiesz jak boli mnie nasze rozstanie? - zapytałam, chyba teraz sama przed sobą przyznając się do własnych uczuć. Kochałam go owszem, ale do Michała też coś czułam i to z Michałem, a nie z Danielem chciałam poukładać sobie życie. - Chciałam się dziś zabić - powiedziałam tak cichutko,że nie byłam pewna czy dobrze mnie usłyszał.

 

- Co chciałaś?- dopytywał,a jego wzrok znów zrobił się niespokojny. - Chciałam się zabić. Przez Ciebie Daniel - powtórzyłam tylko,że znacznie głośniej niż poprzednio. - Dlaczego? - zapytał.

 

- Bo mnie zraniłeś, bo Cię kocham i nie umiem bez Ciebie żyć. Bo chciałam z Tobą być, a ty nigdy nie traktowałeś mnie poważnie. Zawsze byłam tą drugą, bo mam dość tego życia. Nie wiem Daniel dlaczego - przyznałam szczerze. Daniel spalił papierosa i ruszyliśmy. Widziałam łzy w jego oczach, ale nie zwracałam na nie uwagi, Jego wzrok wciąż był zagubiony, ale wydawał się spokojniejszy. Poczułam na ramieniu jego dłoń i nieśmiało chwyciłam go za rękę. Trzymaliśmy się za ręce, patrząc sobie w oczy. Nie wiem kiedy to się stało, skąd się wziął tamten samochód.

 

- Daniel! - zawołałam i nagle.... CDN

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania