Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.3

Daria:

 

Orzechowe, zmęczone oczy wpatrywały na mnie bezradnie, jakby bały się tego co zaraz usłyszę. Nie wiem jak długo stałam obok przeklętego napisu OIOM i wpatrywałam się w twarz lekarza. Na oko mógł mieć gdzieś pięćdziesiąt lat. Starszy, trochę zgarbiony, zmęczony, ale z ciemnymi włosami na głowie zerkał tu raz na mnie raz na kartkę, z wynikami męża.

 

- Najgorsze mamy już za sobą. Pani mąż wybudził się z śpiączki i odzyskał przytomność. Chodzi o to, że - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, zupełnie jakby bał się mi cokolwiek powiedzieć. - Chodzi o to, że pan Daniel stracił pamięć. Prawie niczego nie pamięta - ostrzegł lekarz i ponownie spojrzał na wyniki męża. Nie spuszczałam wzroku z wielkiej szyby, która dzieliła mnie od Daniela. Widziałam jak leżał na drugim łóżku, poruszając się ostrożnie, a na jego twarzy wciąż znajdował się grymas bólu. Cierpiał, a ja tak bardzo chciałam ulżyć mu w cierpieniu. Utrata pamięci była nasza szansą. Chciałam wierzyć, że teraz, gdy nie pamiętał wypadku, nie pamiętał jej, uda nam się stworzyć kochającą i szczęśliwą rodzinę. Może pokocha mnie tym razem, skoro wtedy mu się nie udało.

 

- Jak długo może trwać ten stan?? jak długo mój mąż może niczego nie pamiętać? - zapytałam ostrożnie, by nie zbudzić jego ciekawości.

 

- Miesiące, dni, może lata. Trudno to ocenić. Nie wiemy jeszcze jak trwale są uszkodzenia w mózgu, nie wiemy jak długo obrzęk się utrzyma i nie wiemy jak mocne było to uderzenie. Niczego nie wiemy - wyznał lekarz, rozkładając bezradnie ręce. - Jest jeszcze coś co powinna pani wiedzieć. On pani nie pamięta. Wciąż woła Patrycję pani Dario - rzekł, a mi jakby ugięły się kolana. Mój własny mąż nie pamiętał mnie, tylko tą, która mi go odebrała. Nie pamiętał ani mnie, ani naszych dzieci. Nie pamiętał lat małżeństwa, niczego nie pamiętał. Lekarz zamienił ze mną jeszcze kilka słów i pozwalając odwiedzić mi go w sali, odszedł tłumacząc się innymi pacjentami. Nie byłam pewna co właśnie pomyślał o mojej rodzinie, ale nie interesowało mnie to. Czułam się przegrana. Jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi, jakby ktoś mnie pokonał. I pokonał. Pokonała mnie tamta kobieta, która bez zaproszenia wdarła się w życie mojej rodziny, która krok po kroku zabierała mi to, co kochałam najbardziej. Kilka dni, miesięcy. Nie ważne. Miałam plan a czas, który nam został musiał wystarczyć do zrealizowania go. Musiałam ich od siebie odseparować. Musiałam zrobić wszystko, by nie mogli się już zobaczyć. Weszłam do sali męża i spojrzałam na niego. Leżał zamyślony, zagubiony, pokonany przez ten cholerny los, los który miał na imię Sławek i był moim kochankiem. Miała zginąć ona, ona miała ucierpieć, a nie on. Jemu miało nic się nie stać, miał być cały i zdrowy.

 

- Kim pani jest? - spytał przerażony moim widokiem. Chciał się poruszyć, chciał wstać, ale nie miał na to siły. Odsunął się, jakby wyczuwał zagrożenie, jakby się mnie bał. Chciałam podejść do niego, dotknąć go i przytulić. Chciałam zbliżyć się do mojego męża, za którym tak cholernie tęskniłam, ale nie zrobiłam tego, bo spłoszył mnie strach, który panował w jego oczach. Chciałam coś powiedzieć, zmusić się do słów, ale milczałam. Zamykał i otwierał oczy, zmęczony, wyczerpany, pokonany. Poddał się i nie pytał więcej o moją obecność. Spojrzał w sufit i zachowywał się tak, jakby wcale mnie z nim nie było. Jakby mnie nie zauważał. Pamiętał jej twarz? pamiętał jak wyglądała?

 

- To ja Patrycja - szepnęłam tak cicho, jakbym zaraz miała uczestniczyć w jakimś dramacie. Jednak on się uspokoił, a ja zdałam sobie sprawę, że musiał zapomnieć to, jak wyglądała. - Jestem twoją żoną. Mamy wspaniałe dzieci kochanie - powiedziałam, delikatnie łapiąc go za rękę. Widziałam strach i wahanie w jego oczach, ale tym razem nie porwał jej, a ja miałam wrażenie, że powoli zaczyna mi wierzyć. - Miałeś wypadek. Znalazłeś się tutaj - szeptałam, a on z zamkniętymi oczami nadsłuchiwał moich słów.

 

- Ja niczego nie pamiętam - jęknął wystraszony, pogubiony i zmieszany. Nie patrzył na mnie, nie odzywał się nic. Musiałam działać szybko i zdecydowanie. Nie wolno mi było popełnić nawet najmniejszego błędu. Walczyłam teraz o wszystko, albo o nic. Mogłam mieć wszystko. Rodzinę, której potrzebowałam, kochanego męża przy boku i nasze dzieci. Mogłam mieć wszystko i zamierzałam mieć. Nie wiedziałam jak, ale zamierzałam mieć.

 

 

***

 

Michał:

 

Siedziałem z jej mamą i rozmawiałem, a właściwie słuchałem o dzieciństwie jakie przeżyła. Nie wiedziałem dlaczego, ale w słowach jej matki cały czas panował jakiś nieznany mi dotąd smutek, jakby coś bezpowrotnie utraciła.

 

- Boję się o nią - wyznała cichutko, ściszając głos, przestraszona tym, że może to usłyszeć. Ich relacje nadal nie były najlepsze. Można było to dostrzec na pierwszy rzut oka, a ja przez cały czas zastanawiałem się jak wiele można poświęcić w imię miłości. Utraciła kontakt z rodziną, utraciła najlepsze lata, szansę na prawdziwy związek a teraz i dziecko. W imię czego? dla kogo? dla mężczyzny, który nie potrafił zostawić dla niej rodziny?? Miałem złe przeczucie, ale nie chciałem panikować. Doskonale pamiętałem moment, tą chwilę, gdy zastałem ją nieprzytomną w łazience, próbującą się zabić. Teraz, za każdym razem, gdy zamykała się w łazience, gdy szła się kąpać, czułem dziwny niepokój. Jakby panujący w sercu strach. Miałem tyle na głowie, że pomału problemy zaczynały mnie przerastać. Gdyby nie ona, chyba nie poradziłbym sobie z tym wszystkim sam. Ola, była jednym z moich problemów. Nie wiem dlaczego bez przerwy o niej myślałem, dlaczego nie potrafiłem zapomnieć o tym, co wymyśliła i co chciała mi zrobić, w co próbuje mnie wrobić. Do czego posunie się jeszcze ta nieobliczalna kobieta? czy z chorej miłości do mnie, zniszczy mi życie? obawiałem się, że byłaby do tego zdolna. Tylko co by z tego miała??? co by miała prócz satysfakcji, że ukarała mnie za to, że ją odtrąciłem??

 

- Ona tak zawsze długo się kąpie? - zainteresowała się matka. Kiwnąłem głową, uspokajając starsza kobietę, bo bałem się jej paniki. Sam pomału zaczynałem panikować, zastanawiając się co jest granę. Już chciałem wstać i zobaczyć co się stało, już chciałem przekonać się, że moje przepuszczenia okażą się mylne, gdy dostałem wiadomość od Oli. Przyglądałem się komórce, jak głupi analizować co powinienem teraz zrobić. Przeczytać ją, skasować?po co miałem sobie psuć nerwy, kolejnym wyznaniem, lub kolejnym atakiem ze strony zranionej i odrzuconej kobiety??? co miałem zrobić? postanowiłem zaryzykować i przeczytać tę wiadomość. Chciałem sprawdzić co znów ode mnie chciała, co nakłamała, co sobie tym razem wymyśliła. Odczytałem i kilkakrotnie spojrzałem na mały ekranik telefonu, na którym znajdował się napis szach i mat. Nie wiedziałem co to oznacza. Zawsze uwielbiała bawić się uczuciami innych, uwielbiała zgadywanki, uwielbiała osaczać swoją ofiarę, a tym razem jej ofiarą stałem się ja i mój związek z Patrycją. Pomyślałem o kobiecie, która tak długo brała kąpiel i zbladłem. O mój Boże!! odłożyłem telefon i pobiegłem do łazienki, by upewnić się, że wszystko jest dobrze. Pukałem, waliłem, ale wciąż nikt mi nie otwierał. Nie zamierzałem się dać zbyć, nie tym razem, gdy jej życie było zagrożone. Usłyszałem hałas, jakby coś wyleciało komuś z ręki i zapasowym kluczykiem, otworzyłem drzwi od łazienki. Elementem, który upadł jej z ręki była mała niebieska komórka, a na szybce telefonu zrobiła się pajęczynka. Patrycja spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakby chciała powiedzieć ja o wszystkim wiem, ale nie zrobiła tego. Zalana łzami bez słowa wstała, jeszcze raz patrząc na telefon, który leżał rozwalony na podłodze, uśmiechnęła się do mamy i bez słowa, podniesioną głową ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Zerknąłem na nią ostrożnie, oceniając sytuację i dopiero, gdy przekonałem się, że nic sobie nie zrobiła pozwoliłem jej wyjść i ochłonąć.

 

- Ja nie chciałem! - krzyknąłem przez drzwi, nie będąc pewny, czy usłyszała moje słowa. Jej mama spojrzała na mnie z pretensjami, bo przecież zraniłem jej ukochane dziecko, ale nie dopytywała się o nic, niczego nie mówiła. Jakby nic się nie stało, ruszyła na górę i po chwili spojrzała na mnie z politowaniem.

 

- Leć za nią kretynie - wyznała stojąc na schodach i kiwając tylko z politowaniem głową, odwróciła się na pięcie i znikła w swoim pokoju. Może jej mama ma rację? może powinienem za nią iść?? podpowiadał rozum. Wziąłem kilka głębokich wdechów i nabierając odwagi ruszyłem się z mieszkania i pobiegłem za nią.Nie musiałem długo szukać, ponieważ nie odeszła gdzieś daleko. Siedziała przybita, przygnębiona na ławce przed domem, a tylko jej oczy zdradzały o tym, jak bardzo cierpi.

 

 

***

 

Daniel:

 

Patrycja. Tylko to jedno imię miałem w pamięci. Tylko tego byłem pewny. Nie miałem pojęcia kim była kobieta o tym imieniu, ani co dla mnie znaczyła. Patrzyłem na kobietę, która kurczowo trzymała mnie za rękę, jakby bała się, że zaraz mnie utraci i miałem dziwne wrażenie, że nie jest mną szczera. Sam nie wiedziałem jak to nazwać. Niczego nie pamiętałem, niczego nie byłem pewny. W głowie panował wielki mętlik, a obrazy przelatywały jak głupie. Jednak niczego nie wnosiły do mojego życia. Na żadnym z nich nie było twarzy, sylwetek ludzi. Same miejsca, zdarzenia, same słowa. Ten głos. Ten ciepły głos, który wcale nie zgadzał się z głosem kobiety, która rzekomo była moją żoną. Czy naprawdę nie pamiętałbym swoich dzieci?, kochającej kobiety? dlaczego zapamiętałem tylko to. Żeńskie imię kobiety, które było jedynym moim łącznikiem z tym światem. Patrycja. Wciąż miałem to słowo w głowie, w myślach. Wciąż je powtarzałem.

 

- Chcesz zobaczyć nasze zdjęcie? - zapytała kobieta z uśmiechem. Uśmiech jakże mi obcy. Obcy tak samo, jak wszystko w tym miejscu i czasie. Gdzie ja w ogóle byłem? co się stało? jaki wypadek?

 

- Chcę - powiedziałem cicho, chociaż wcale nie miałem na to ochoty. Po chwili moim oczom ukazał się obraz całej rodziny. Dzieciaki roześmiane, wpatrzone we mnie z taką miłością, że poczułem ból. Jak mogłem zapomnieć o własnych dzieciach?? - Gdzie są? - spytałem, chcąc jak najszybciej wstać, by móc je zobaczyć. Tak bardzo bolało mnie to, że o nich zapomniałem. Zamknąłem oczy i przypomniały mi się obrazy bawiących, wesoło roześmianych dzieci. Chciałem jak najszybciej sobie o nich przypomnieć, chciałem zmusić się by obrazy wróciły, ale nie potrafiłem. - Przyprowadzisz je tutaj?? ja naprawdę ich nie pamiętam - poczułem jak po policzku płynął mi łzy. Przyglądałem się fotografii roześmianej rodziny, zapatrzonych we mnie dzieciaczków i poczułem ból. Jednak moje oczy nie były radosne. Patrzyłem smętnie na kobietę, która teraz kurczowo bez przerwy trzymała mnie za rękę i miałem dziwne wrażenie, że kobieta, która podawała się za moją żonę, wcale nie mówi mi prawdy.

 

- Jeśli pozwolą na to lekarze - obiecała i uśmiechnęła się do mnie. - Pójdę już. Wyglądasz na zmęczonego - rzekła i całując mnie w usta na pożegnanie zerwała się z krzesełka, wręczając mi do ręki fotografię wyszła z sali, zostawiając mnie samego. Gdy składała na moich ustach pocałunek, nie poczułem nic szczególnego. Nic, co inni nazywają miłością. Czy było coś między nami?? czy chciałem od nich odejść?? - Masz dwa dni. Dwa dni i ani jednego dnia dłużej. Odchodzę Daniel - przypomniał mi się głos kobiety, tak łagodny, tak rozpaczliwy, że poczułem ból w sercu. Odchodzę - powiedziałem na głos, przypominając sobie urywki z mojego życia. Czułem jak rośnie we mnie frustracja. Chciałem, naprawdę chciałem, próbowałem, ale nie potrafiłem niczego sobie przypomnieć. - Kim byłaś. Kim dla mnie byłaś tajemniczo kobieto, o której tak trudno mi zapomnieć - wyznałem na głos i zamknąłem oczy, zmęczony wszystkim tym, czego się dowiedziałem. - Kochałem Cię? czy Ty kochałaś mnie?? Odchodzę - znów sobie wszystko przypominałem. Skoro odchodzi - pomyślałem na głos. Zmęczony, różnymi emocjami zasnąłem.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Nicość. Wszystko w jednej chwili stało się nie ważne. Gdybym tylko wiedziała co zawierała głupia wiadomość, nie odebrałabym jej. Nie wiedziałam co zrobić. Rzucić się pod samochód? wziąć garść tabletek?? Czułam się pusta w środku.

 

- Ja nie chciałem - usłyszałam słowa Michała i uśmiechnęłam się sama do siebie. Co z tego,że nie chciał? co z tego,że żałuje?? zdradził mnie. A może i nie??? - Wierz mi tak bardzo chciałem Ci o wszystkim powiedzieć - usłyszałam smutek w jego głosie. Spojrzałam na niego i zaśmiałam mu się w twarz. Chciałem. Co mnie to teraz obchodziło? Nie chciałam, nie ja po prostu nie miałam ochoty na marne tłumaczenia mężczyzny, któremu bezgranicznie ufałam. - Daj mi to wytłumaczyć - błagał zrozpaczonym głosem. Chciałam krzyknąć po co. Chciałam powiedzieć mu,że to i tak bez znaczenia, ale milczałam. łzy blokowały możliwość mówienia. Wielka kulka stanęła w gardle, uniemożliwiając mi powiedzenie kolejnych słów. Nie wiedziałam dlaczego właściwie płaczę. Czy z bezsilności, bo zawiodłam się na kolejnym mężczyznie, czy bólu, bo przecież ten miał być inny.

 

- Potępiałeś Daniela, a jesteś taki sam jak on. Chociaż nie - zatrzymałam się i spojrzałam mu w twarz. - Daniel jest lepszy, bo przynajmniej miał odwagę powiedzieć mi prawdę. A TY? kiedy zamierzałeś mi powiedzieć,że Ola urodzi twoje dziecko?? Po,czy przed tym jak przyszłoby na świat? - spytałam z ironią w głosie i spojrzałam mu prosto w oczy. Płakał, ale jego łzy nie robiły na mnie wrażenia. Okłamał mnie. Oszukał, zawiódł, rozczarował. Co miałam teraz udawać,że przecież nic się nie stało? nie potrafiłam. Stało się. Stało się bardzo dużo,bo rozjebał moje nadzieje na stworzenie związku, na założenie rodziny.

 

- A kiedy miałem to zrobić co?? Gdy płakałaś po stracie dziecka??? czy gdy policja powiedziała Ci o tym wypadku?? Kurwa kiedy miałem to zrobić!! - krzyknął podbiegając i delikatnie mną potrząsnął. Widziałam strach i ból w jego oczach. Kochał mnie i nie wątpiłam w jego miłość do mnie. Po prostu bolało mnie to,że nie był ze mną szczery,że nie postąpił fair, tylko ciągnął te cholerne kłamstwa.

 

- Mogłeś powiedzieć wtedy, gdy pytałam się, czy wszystko dobrze. Mogłeś powiedzieć w parku. To to chciałeś mi wyznać, prawda?? - spytałam, przypominając sobie naszą rozmowę. Nie odpowiedział, a jego milczenie świadczyło o tym,że miałam rację. - Powiedz, gdyby nie telefon mojej przyjaciółki, powiedziałbyś mi? - dopytywałam. Usiedliśmy zrezygnowani na ławce, patrząc w dal. Moje życie krok po kroku zamieniało się w gruzy, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. Chciałam cofnąć czas, powstrzymać bieg wydarzeń, powstrzymać to wszystko, co z takim impetem oddalało nas od siebie, ale nie potrafiłam.

 

- Chciałem Ci powiedzieć uwierz mi. Dowiedziałem się w szpitalu, zaraz po pobiciu. Kilka minut po tym policjant powiedział mi o Was. Wierz mi,że nie był to odpowiedni czas. Nie ma odpowiedniego czasu na zadanie ostatecznego ciosu kobiecie, którą tak bardzo się pokochało. Bałem się,że się nie podniesiesz, chciałem Cię chronić - usłyszałam. Miałam dość jego dziwnych tłumaczeń. Widać jak z marnym skutkiem mnie ochronił, skoro teraz płakałam przed mieszkaniem, a cały mój świat legł w gruzach. Kochałam go. Zakochałam się w Michale, za każdym razem co raz bardziej zbliżając się do niego. Był moją epoką, moim schronieniem.

 

- Co zamierzasz teraz zrobić? dziecko potrzebuje ojca - wyznałam połykając kolejne porcję łez. Chciałam powiedzieć mu zostań, chciałam powiedzieć nie zostawiaj mnie, ale nie zrobiłam tego. - Nie chcę przeżywać tego co z Danielem. Nie chcę dzielić się ukochanym - wyznałam cicho, chyba zbyt cicho by mógł to usłyszeć.

 

- Też nie chciałbym dla Ciebie takiego losu. To właśnie dlatego chciałem Cię chronić. Nie rozumiesz. Nie potrafiłbym zadać Ci takiego ciosu, tak zranić jak Daniel,wiem ile Cię to kosztowało. Wiem jak bardzo cierpiałaś. Dlatego chciałem Ci tego oszczędzić. Gdy się z nią przespałem, byłem wtedy z nią, Ciebie jeszcze nie znałem. Sorry poznałem dwa dni po tym zajściu. Nie zdradziłem Cię. Nie zdradziłem Pati - wyznał. - Jeśli chcesz odejdę. Ale nie dopuszczę byś cierpiała z mego powodu tak jak cierpiałaś przez niego. Nie zniszczę Ci życia. Nie pozwolę. Mam odejść?? Chcesz tego? - zapytał.Spojrzałam na niego i zamknęłam oczy. Miał rację. Moje zachowanie było absurdalne, ale absurdalne było moje całe dotychczasowe życie. Bałam się. Po prostu bałam się, bo już dość dostałam po dupie. Kochałam mężczyznę, chyba do tej pory kocham, który nigdy tak naprawdę nie należał do mnie. Straciłam dziecko jeszcze zanim dowiedziałam się,że zostałam mamą. Teraz jeszcze miałam utracić jedyną osobę, która sprawiała,że wciąż funkcjonowałam? i tylko dlatego,że co? okłamał Cię. Oszukał - podpowiadał mój rozum. Oszukał- podpowiadało serce.

 

- Chcę. Jednak jeśli zostaniesz przy mnie to już na zawsze. Nie mam sił, na kolejne rozstania. Nie mam sił na następne pożegnania - wyznałam tak cicho, jakbym obawiała się tego, co powiedzą inni.

 

- Nie zostawię Cię. Zawsze będę obok - obiecał Michał i przytulił mnie do siebie tak, jakby chciał powiedzieć Dziękuje. Z zamkniętymi oczami, pełna obaw o nasze jutro wtuliłam się w mężczyznę,który skradł moje serce, który przywrócił we mnie nadzieję i odetchnęłam z ulgą. Nie liczyło się to, co będzie jutro, za miesiąc, za rok. Ważne było to, co jest tu i teraz. A teraz był mój.

 

Daria:

 

- Wybudził się - wyznałam ściszonym głosem, patrząc na obolałą twarz mężczyzny. Sławek wydawał się jakby w pierwszych minutach nie reagował na moje słowa, ale po chwili przerwał pieszczoty i spojrzał na mnie bólem w oczach. Byłam rozdarta bo z jednej strony naprawdę chciałam zakończyć ten romans i być wierna mężowi, walczyć o nasze małżeństwo nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla naszych dzieci, ale z drugiej był on i jego wspaniałe oczy. Nie wiedziałam, czy była to miłość, raczej nie. Po prostu ciągnęło mnie do tego mężczyzny.

 

- Pewnie się cieszysz - powiedział z nutką smutku w głosie i spuścił wzrok. Siedzieliśmy tak kilka minut w jego samochodzie, a ja zastanawiałam się co powinnam teraz zrobić. Odejść stąd? wrócić do domu? tylko czy chciałam zostawić go takiego rozbitego i smutnego? czy chciałam zranić tego mężczyznę? Daria opamiętaj się! podpowiadało moje serce. Złapałam za klamkę i bez słowa otworzyłam drzwi, wychodząc z pojazdu. Spojrzałam przez szybę na Sławka i zapaliłam papierosa. Wciągając tytoniowy dym, poczułam jego ciepłe ramiona. Zamknęłam oczy, czując dotyk jego dłoni. Ręka schodziła co raz niżej, a ja chciałam powiedzieć stop

 

- Nie - jęknęłam cichutko i spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem. Chciałam być wierna mężowi. Chciałam zakończyć romans mężczyzną, ale nie wiedziałam, czy mam w sobie wystarczająco siły. - Musimy się pożegnać - wyznałam cicho, ale na tyle głośno by mężczyzna to usłyszał. Chociaż wciąż czułam sprzeczne emocję, nie mogłam postąpić inaczej. Patrycja wciąż przypomniały mi się słowa męża i zastanawiałam się czy kiedykolwiek kochał mnie, jak pokochał tą kobietę. Czy odzyska pamięć? jak zareaguje, gdy dowie się, że go okłamałam? że perfidnie podałam się za Patrycję, że to wszystko było jednym wielkim oszustwem? czy mi wybaczy??? - Była u mnie Policja, przesłuchiwali mnie. Proszę zniknij na jakiś czas. Tak dla naszego bezpieczeństwa - poprosiłam mężczyznę, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Nie wiedziałam dlaczego, ale po prostu zależało mi na jego bezpieczeństwie, ale też chciałam chronić swój tyłek. Przecież mogli domyśleć się, że miałam coś wspólnego z wypadkiem męża. Nie przecież ja nie miałam. Ja nic nie zrobiłam. Jednak może i zrobiłam? gdybym nie zadawała się z tym mężczyzną, gdybym nie powiedziała tamtych słów, gdybym się nie rozmarzyła. - Póki co daj Patrycji spokój. Zapomnij o tamtym - poprosiłam. Teraz atak na kobietę, byłby co najmniej nie odpowiedzialny. Nie mogłam i nie chciałam ryzykować.

 

- No tak pobawiłaś się mną, a teraz potraktowałaś jak znudzoną zabaweczkę? - usłyszałam gniew w jego głosie. Nie reagowałam. Pocałowałam go na do widzenia i bez słowa chciałam się od niego oddalić. Było w tym trochę racji. Nie był mi już potrzebny. Postanowiłam próbować uratować małżeństwo i miałam już w głowie pewien plan. Nie wiedziałam, czy mi się uda, czy rozpalę w jego sercu uczucie do mnie, ale miałam nadzieje, że tak. No bo przecież miałam zbyt wiele do stracenia. Kochałam męża, ojca moich dzieci. Potrzebowałam pełnej rodziny, potrzebowałam zaznać odrobinę szczęścia, które z całą pewnością mógł mi dać tylko on.

 

- Nie histeryzuj. Tak się po prostu dzieje. Związki się kończą, romanse też - wypowiedziałam chłodnym tonem i posyłając mu ostatnie zimne spojrzenie, bez słowa oddaliłam się i po kilku minutach siedziałam już w swoim samochodzie i wracałam do domu. Droga zajęła mi nie całe dziesięć minut. Gdy weszłam do domu, prawie nic nie zmieniło się od mojego wyjścia. Mama wciąż siedziała niespokojnie na krześle, a ja czasami miałam wrażenie, że siedzi dokładnie w tym samym miejscu, w którym była, gdy wyjeżdżałam. Dzieci wciąż spały, tylko tym razem w innym pozycjach, a ja poczułam ogromne zmęczenie.

 

- Jak Daniel? - widziałam strach w oczach rodzicielki.

 

- Odzyskał przytomność, ale stracił pamięć. Padam na twarz. Dobranoc mamo - wyznałam kobiecie i udałam się do łazienki, by zniknąć pod długim prysznicu i zmyć z siebie cały ten ból i strach. Ryzykowałam i miałam tego świadomość, ale czy miałam inne wyjście? co zrobiłaby inna kobieta na moim miejscu? czy nie broniła by własnej rodziny???

 

 

***

 

Michał:

 

Wziąłem kilka głębokich wdechów, delektując się świeżym i czystym powietrzem. Trzymałem za rękę kobietę, która była całym moim światem i wracaliśmy pomalutku do domu, ciesząc się tą chwilą i sobą nawzajem. Było nam ze sobą dobrze. Naprawdę dobrze, a przy niej po raz kolejny wszystkie problemy jakby oddaliły się ode mnie, jakby przestały istnieć. Trzymając ją w ramionach, miałem przy sobie cały swój świat. Wszystko co dobre, wszystko co dla mnie ważne i wszystko to, co kochałem. Nie myślałem o wypadku, nie myślałem o Oli, ani o tym, że może zostanę ojcem. Było to bez znaczenia, bo w tej chwili liczył się tylko kolor jej oczu. Nie mówiliśmy nic, jakbyśmy znali się od zawsze i jakbyśmy rozumieli się bez słów. Szukałem odpowiednich słów, analizowałem, zastanawiałem się, czy to odpowiedni czas, by zadać jej to pytanie, ale nie miałem co do tego pewności. Jak przyjmie moje słowa? jak na nie zareaguje?

 

- Nie wiem jak to dalej będzie - powiedziała głosem pełnych wątpliwości. Zatrzymałem się i spojrzeliśmy sobie w twarz. Chciałem prosić ją by przestała, by zapomniała o wszystkim chociaż na krótki moment, ale nie zrobiłem tego. Zamiast prosić ją, po prostu pocałowałem jej usta tak, jakbym chciał tym pocałunkiem obiecać jej, że ochronią ją przed każdym cierpieniem tego świata. Jakbym chciał powiedzieć jej, nie bój się, przy mnie jesteś bezpieczna. Tak bardzo obawiałem się o jej życie. Bez przerwy nie potrafiłem zapomnieć o słowach policjanta, jakby jego słowa były moim przekleństwem. Co bym zrobił jakby jej zabrakło? z cała pewnością i mnie by tu nie było. Poszedłbym tam do niej, bo nic nie trzymałoby mnie tu na ziemi. Moje serce biło tylko dla niej. Ja żyłem tylko dla niej. Oderwałem się od jej ust i otrzymując od niej szeroki uśmiech, ruszyliśmy dalej. Nie przyspieszaliśmy, ani nie zwalnialiśmy. Wracaliśmy swoim tempem, delektując się każdą sekundą mijającej chwili. Nie wiedzieliśmy co czeka nas jutro, co będzie za kilka godzin. Co będzie za tydzień, dwa. Pewna była tylko ta minut, w której trzymałem jej dłoń tak mocno, jakbym bał się, że za chwilę przyjdzie ciemna otchłań i mi ją zabierze. Obije czuliśmy się zagrożeni. Moim zagrożeniem był Daniel, który nadal leżał w szpitalu i walczył o życie, a ja, ja zwyczajnie życzyłem mu wszystkiego, co najgorsze. Nie poznawałem sam siebie. Kiedyś taki nie byłem. Jednak zagrożony człowiek zamienia się w bestie, a ja taki się właśnie czułem. Kiedyś tak wiele potrafiła znieść dla tego mężczyzny. Straciła rodzinę, którą teraz pomału odzyskiwała. Pozwalała na takie traktowanie, godziła się z losem bycia kochanką, tą drugą, która prawie nie ma żadnych praw do mężczyzny. Musiała zadowolić się paroma godzinami, pod warunkiem, że akurat miał dla niej w tym momencie czas. Czy pozwalanie na to wszystko, to nie oznaka prawdziwej miłości? nie dowód, że naprawdę go kochała? Dla większości słowo kochanka, ta druga zawsze kojarzy się z czystym złem, ale to tak samo kobieta, która pragnie kochać i być kochana. Podobno miłość nie wybiera, podobno trafia nas strzała amora na którą już nie mamy wpływu. Jednak czasami los potrafi dać nam mocno po dupie. Tak właśnie było z nią. Dlatego tak mocno czułem się zagrożony. Dlatego bałem się imienia Daniel i tego, co wciąż paliło się w jej sercu.

 

- Chciałbym z Tobą zamieszkać - odezwałem się po krótkiej chwili, nie do końca chcąc powiedzieć właściwie takie słowa. Chciałem wspomnieć o dzieciach, ale nie byłem pewny, czy po stracie ich dziecka, powinienem użyć tych słów.

 

- Też o tym myślałam Michale - spojrzała na mnie, a ja zamknąłem zmęczony oczy i skierowałem twarz ku jej twarzy. - Nie mówię, że od razu teraz, ale chciałabym założyć rodzinę. Mieć dzieci, dom, męża - rzekła rozmarzona, a ja szeroko się do niej uśmiechnąłem. Po raz kolejny udowodniła mi, że rzeczywiście rozumiemy się bez słów, i czytamy sobie w myślach. Tak właśnie z nami było. Wypowiadaliśmy coś, co druga osoba akurat miała w myślach i chciała nam powiedzieć. Właśnie dochodziliśmy do jej mieszkania i usiedliśmy na ławce, tej samej ławce, gdzie jeszcze parę godzin temu płakała zraniona wiadomością od Oli. Teraz mieliśmy wrażenie, jakby cały horror, który dziś przeżywaliśmy nie miał dla nas znaczenia. Jakby to wszystko było już gdzieś za nami. Zapaliłem papierosa, delektując się chłodnym wiaterkiem i łaskotałem kobietę, która leżała na ławce, oparta o moją klatkę piersiową.

 

- Kocham Cię - wyznałem cichutko, wyrzucając nie dopalonego papierosa i chwyciłem jej dłoń. Delikatnie całowałem palec za palcem a następnie przyssałem się do jej warg. Jej usta były takie miękkie i kuszące, że najchętniej wziął bym ją tui teraz.

 

- Choć do domu. Postaramy się o dziecko - zachichotała ciągnąc mnie za rękę w stronę mieszkania. Gdy już otwieraliśmy drzwi zadzwoniła moje komórka. Starałem się nie odbierać, zignorować ją, bo miałem teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż rozmowa. Chciałem zająć się nią spełniając przy tym nasze marzenie o posiadaniu dziecka. Jednak rozmówca był bardzo nachalny i nie wyglądało na to, że ma zamiar przestać dzwonić. - Odbierz - rzuciła Patrycja, poddana całą tą sytuacją. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem znajomy numer.

 

- Michał przyjeżdżaj. Dzwonie ze szpitala. Ola chciała się zabić. Czekam na Ciebie - szepnął, a po chwili komórka rozłączyła się. Spojrzałem zaskoczony, zszokowany na Patrycję, która patrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem, wyczekując jakiejś mojej reakcji, ale z początku nic nie powiedziałem. Odprowadziłem ją do mieszkania, poczekałem jak wejdzie do domu i spojrzałem na nią, nie wiedząc jak powiedzieć jej, że muszę już iść.

 

- Aleksandra chciała się zabić. Dzwonił jej brat ze szpitala. Muszę tam jechać - powiedziałem zdając sobie sprawę, że zadaje jej ból

 

- Skoro musisz to uciekaj - powiedziała smutnym głosem i ściągnęła buty wchodząc do salonu.

 

- Zadzwonię - obiecałem i po chwili opuściłem mieszkanie kobiety. Wsiadłem do samochodu i przyspieszając gazu ruszyłem w stronę szpitala, modląc się by dziecku nic się nie stało.

 

 

***

 

Patrycja:

 

- Znów się zaczyna. Kurwa znów to wszystko się zaczyna! - zapłakana rzuciłam się na łózko i chowając głowę w poduszkę, wypłakałam cały ból. Michała nie było od kilku minut, a ja poczułam pustkę w środku. Gdy zobaczyłam Mms z zdjęciem usg, a potem porozmawiałam z Michałem, obawiałam się właśnie takich sytuacji. Obawiałam się powtórki z rozrywki, obawiałam się tego uczucia, że jestem tą drugą, tą mniej ważną dla mężczyzny. Kobietą drugiej kategorii. Tym razem naprawdę rozumiałam jego zachowanie i to, że musiał pojechać, ale obawiałam się powtórek. Co będzie następne? co potem wymyśli Aleksandra, by zatrzymać go przy sobie? Miałam wątpliwości, co do związku z tym mężczyzną. Miałam wątpliwości co do słuszności tego, że powinnam z nim być. Może i go kochałam, a może zwyczajnie mi się wydawało. Nie byłam tego pewna. Niczego już nie byłam pewna, a strach z każdą minutą bardziej pochłaniał moje serce. Co powinnam zrobić? co by zrobiła kobieta w mojej sytuacji? Było dziecko, niewinna istota, która na zawsze złączy Michała z Olą. Kolejne dziecko, kolejna rodzina, którą miałam zniszczyć i zranić. Nie potrafiłam tak. Nie chciałam żyć w poczuciu winny, nie chciałam budzić się z myślą, że jestem zwykłą suką, nie chciałam brać na siebie odpowiedzialności za łzy małych istot i pytań, gdzie jest mój tata? dlaczego mnie nie chce?czy to moja wina? czy to przeze mnie odszedł i mnie nie kocha? Boże! Nie ma chyba nic gorszego dla matki, niż usłyszeć takie pytanie. Nic gorszego dla matki niż świadomość, że jej dziecko obwinia się o to, że jakaś kobieta zabrała mu ojca. Nie chciałam być tą jakąś kobietą. Nie chciałam być przyczyną cierpienia innych ludzi. Czasami miałam wrażenie, że to jakaś klątwa. Klątwa, która wsi na mnie i nie chce mnie opuścić. Nie mogłam tak. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam krótką wiadomość do Michała: To się nie uda. Nacisnęłam przycisk wyślij i po komunikacie, że wiadomość dostarczono odłożyłam telefon i położyłam się na łóżko. Znów zapłakałam. Jeszcze kilka minut temu moje życie było inne. Naprawdę inne, a ja snułam plany i marzenia o dzieciach. Teraz leżałam samotnie na łóżku, a towarzyszyło mi znów to dziwne uczucie pokonania. Jakby ktoś celowo układał dla mnie takie scenariusze, jakby ktoś bawił się moim losem, zostawiając w moim życiu same przeszkody, które w pojedynkę nie da się pokonać. Marzyłam o miłości. Tej miłości, która pokona każde przeciwności losu, każdą przeszkodę, każdy mur. O tej miłości, którą zawsze oglądałam z mamą w telewizji, która pojawia się prawie w każdym filmie. O miłości tak prawdziwej, że nie realnej w naszych czasach. Marzyłam o dzieciach, o białej sukni. Chciałam mieć psa, dom z ogródkiem w którym grałabym w piłkę z mężem i naszym synkiem. O ogródku, którym bawiłabym się w piaskownicy z swoją córką. Czy oczekiwałam od życia za wiele? czy miałam naprawdę zbyt nierealne marzenie, że nie miało szans się spełnić? a może ktoś właśnie taki napisał scenariusz mojego życia, a ja miałam w nim być tą bohaterką, która wciąż płacze i cierpi? czasem miałam wrażenie, że tak. Miałam wrażenie, że Bóg stworzył mnie tylko po to, bym cierpiała i by spadło na mnie każde nieszczęście tego świata.Może i byłam niesprawiedliwa, może i też niesłusznie obwiniałam o wszystko tego na górze i mój los. Ale jak miała się zachować kobieta, która tyle w życiu przeszła?? co miałam czuć?najpierw zakochałam się w chłopaku, który wcale nie zwracał na mnie uwagi, wtedy właśnie w szkolnych czasach poznałam Daniela.Mężczyznę, który kiedyś wniósł w moim życiu tak wiele radości, tak wiele uczuć i tak wiele cierpienia. Potem jego ślub, urodzenie dzieci i ponowne nasze zejście, które trwało dwa lata. Wypadek, strata mojego dziecka, nasze rozstanie i teraz to, co działo się z Michałem. Czy ja naprawdę to wszystko sobie wymyśliłam? Zadzwoniła moja komórka, wyrywając mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na ekranik telefonu, będąc prawie pewna,ze dzwoni Michał, ale zobaczyłam nieznany mi dotąd numer. Pewnie dzwoni od jej brata - pomyślałam. Już miałam odrzucić połączenie, gdy nagle coś poczułem dziwnego.

 

- Tak słucham? - szepnęłam naciskając zieloną słuchawkę i odbierając połączenie od nieznanego numeru.

 

- To ja dr Aneta. Dzwonię ze szpitala. Nie powinnam,ale chciałam Cię poinformować,że pan Daniel dzisiaj odzyskał przytomność. Mam zmianę. Jak chcesz możesz przyjechać, jakoś pomogę Ci do niego wejść - odezwała się lekarka, a mnie odebrało mowę. Przez chwilę nie rozumiałam tego, co do mnie mówi, ale po sekundzie skojarzyłam milą lekarkę, która okazała mi tak dużo serca. - Tylko ostrzegam. Stracił pamięć, wiec może Cię nie rozpoznać - powiedziała lekarka i rozłączyła się.Przez chwilę zastanawiałam się, czy właśnie nie złamała tajemnicy lekarskiej i czy nie będzie miała teraz problemów. Chciałam ją o to zapytać, ale rozłączyła się nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, jakby bała się,że ktoś ją nakryje. Zadzwoniłam po taxi, chwyciłam swoje rzeczy i przemywając twarz zimną wodą, po chwili znajdowałam się już na dworze i obok ławki czekałam na zamówioną taksówkę. Po pięciu minutach byłam już w taksówce i jechałam w stronę szpitala, gdzie zapewne zagubiony czekał On. Odcinek do szpitala pokonaliśmy bardzo szybko. Zapłaciłam i wchodziłam do szpitala, gdzie już na korytarzu czekała wystraszona i przerażona lekarka. - Szybko. Nie mamy za wiele czasu - tłumaczyła. Nie zdawałam za wiele pytań, nie pytałam o nic. Po prostu tak jak kazała, szłam za nią,, kierując się w stronę sali, gdzie leżała moja miłość. Po krótkiej chwili weszłam do sali i spojrzałam na zmęczonego, pokonanego, osłabionego Daniela. Mężczyzna wyczuwając,że ktoś wchodzi natychmiast otworzył oczy i spojrzał na mnie zagubionym wzrokiem. Miałam wrażenie,że chcę mi o czymś powiedzieć,że chce się odezwać, coś wytłumaczyć, ale zatkałam mu usta i chwyciłam jego dłoń.

 

- Cicho ja o wszystkim wiem - powiedziałam cichutko i przytuliłam się do zaskoczonego moją reakcją mężczyzny, jakbym chciała w ten sposób przywrócić mu pamięć.

 

- Kim jesteś - rzekł skołowany, unikając kontaktu ze mną.

 

- Kimś, kto kiedyś Cię bezwarunkowo kochał. Kimś kto znosił wszystkie twoje upokorzenia w imię miłości do Ciebie. Kimś, - zatrzymałam się, patrząc na jego zaskoczoną, przerażoną twarz i ugryzłam wargę. Nie chciałam przysparzać mu więcej zmartwień, nie chciałam mu dokopywać, nie chciałam go ranić. - Ciesze się,że wyszedłeś ze śpiączki,że odzyskałeś przytomność i ciesze się,że już nic Ci nie zagraża, ale widzimy się ostatni raz. To wszystko co się wydarzyło tak wiele mi pokazało, otworzyło mi oczy. - mówiłam dalej, nie będąc pewną, czy on cokolwiek z tego rozumie, ale po prostu musiałam wyrzucić to wszystko z siebie. - Kochałam Cię Daniel. Po tym jak w tym wypadku straciłam nasze dziecko, nie potrafiłabym już z Tobą być. Za wiele się wydarzyło. Ty nigdy nie odejdziesz od żony. Ty nigdy nie zostawisz rodziny, a ja mam dość czekania. Kocham Cię. Nie będę zaprzeczać, kłamać,że nie. Kocham, ale pragnę miłości, rodziny, stabilizacji - rzekłam poddanym głosem

 

- Kim jesteś. Dlaczego bez przerwy o Tobie myślę, dlaczego nie potrafię Cię zapomnieć - usłyszałam. Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam jego słowa. Nie byłam pewna, czy chciałam je słyszeć. Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam ze łzami na jego twarz.

 

- Kocham Cię Daniel, ale odchodzę. Jestem Patrycja. Ta Patrycja, której wyrządziłeś tyle krzywdy, którą tak cholernie zraniłeś - rzekłam drżącym głosem.

 

- Ale jak? - zapytał szukając na mojej twarzy jakiś wskazówek, jakiś podpowiedzi. - Ja naprawdę niczego nie pamiętam. Jakieś urywki, jakieś fragmenty i to Imię Patrycja. To cholerne imię, które mnie prześladuje. I głos - spojrzał na mnie z przerażeniem - Twój głos - dodał na koniec,a ja uśmiechnęłam się. - Normalnie Daniel. Odchodzę - rzekłam i bez słowa skierowałam się w stronę drzwi.

 

- Dlaczego? - krzyknął, ale nie zatrzymałam się. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie zamykając oczy.

 

- Dlatego,że tak bardzo mnie zraniłeś kochanie. Dlatego,że tak będzie dla nas najlepiej - powiedziałam w myślach i zerkając w niepewne, smutne oczy lekarki pożegnałam się z nią i opuściłam mury szpitala. Pokonana, zagubiona i samotna wróciłam do domu, po to by następnie upaść na łózko i wykończona przez łzy, oddać się w ramiona morfeusza.

 

Ola:

 

Patrzeliśmy na siebie w milczeniu, a żadne z nas nie mówiło nawet słowa.Chciałam wstać, chciałam złapać go za rękę, ale nie pozwolił mi. Trzymał mnie na dystans a jego wzrok świadczył o tym, że narasta w nim gniew. Znałam go. Znałam zbyt doskonale by teraz z pełną premedytacją wykorzystać każdą jego słabość, do otrzymania wymierzanego celu. Musiał być mój i miał być mój. Nie obchodziło nie jakimi sposobami miałam zatrzymać go przy sobie, najważniejsze było by zwyczajnie był. Czy był zły? chyba tak. Na tyle, że nad jego oczami pojawił się jakże znajomy widok. Kochałam złość na jego twarzy, kochałam złość w jego oczach.Do sali wszedł jeszcze jeden mężczyzna. Szedł pomału, jakby bał się mojej reakcji. Nie ufny wzrok Roberta doprowadzał mnie do szaleństwa, ale i bólu. Po co tu był? po co przyjechał?

 

- Olu dlaczego to zrobiłaś? - zapytał mężczyzna, łapiąc mnie za rękę. Widziałam wdzięczne spojrzenie Michała i ulgę na jego twarzy. Ulgę o co? o to, że ma kto się zająć z nierównoważoną kobietą? czy ulgę o to, że nie będzie musiał cały czas mnie pilnować i siedzieć teraz przy mnie? Chciałam powiedzieć Robertowi żeby sobie poszedł, chciałam powiedzieć, że nie chce go widzieć, ale nie mogłam. To dziecko było jego. Nasze, a ja tak bardzo żałowałam, że nie jest Michała. Jak miałam go przy sobie zatrzymać?

 

- Zostawisz nas samych? chciałbym zamienić z nią parę słów - usłyszałam wahanie w jego głosie. Robert spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową. Spuścił wzrok i pospiesznie spełnił życzenie mojego byłego faceta. Zostaliśmy z Michałem sami. Strach paraliżował moje kości. Położyłam odruchowo rękę na brzuchu jakbym chciała powiedzieć: Spójrz my tu jesteśmy, zaopiekuj się nami. Michał usiadł poddany i zrezygnowany na krzesełku i spuścił wzrok. Zamknął oczy po to, by za moment otworzyć je i spojrzeć mi prosto w oczy. Coś analizował, coś przemyślał. Robił tak zawsze, gdy podejmował jakąś decyzję. Starał się być spokojny, ale po jego dłoniach widziałam jak drży. Widziałam jak to wszystko przeżywa, ile go o kosztuje. Widziałam też łzy w jego oczach i strach. Ten sam strach, który towarzyszył w oczach małego dziecka, wtedy kilkanaście lat temu.

 

- Dlaczego mi to zrobiłaś? - zapytał cichym, spokojnym głosem. Wiedziałam do czego zmierza. Wiedziałam o tym, co działo się wtedy i jak wielką traumę przeżyło dziecko, które widziało umierającą matkę. Do dziś nie potrafił się pozbierać, a ja zaatakowałam go najmocniejszą bronią. Nie wiem dlaczego, ale łzy w oczach mężczyzny spowodowały ogromne poczucie winy. Przez chwilę naprawdę pożałowałam tego co zrobiłam, zdając sobie sprawę, że naprawdę mogłam zabić swoje dziecko.

 

- Dlaczego to wszystko się tak popieprzyło? Kochałam Cię - wyznałam cicho ze łzami w oczach.

 

- Tak po prostu musiało być Olu - powiedział ciepłym głosem i złapał mnie za rękę. Chwyciłam jego dłoń i zamknęłam oczy. Liczyła się ta chwila, ten moment w którym trzymałam jego dłoń i czułam ciepły, opiekuńczy dotyk. - Obiecaj mi - poprosił patrząc mi głęboko w oczy - Obiecaj, że nigdy tego nie zrobisz - dodał tak spokojnie, że naprawdę tylko ktoś, kto dobrze go zna mógł rozpoznać w jego tonie rozpacz zranionego dziecka.

 

- Michaś - zabrałam rękę i schowałam pod kołdrą, by zrobić między nami bezpieczny dystans. Nie łudziłam się, że coś jeszcze między nami będzie. Jego oczy, jego wyraz twarzy, jego postura mówiła wystarczająco jasno, że nie. - Jesteś szczęśliwy? - spytałam nagle, próbując pogodzić się zaistniałą sytuacją. Może i nie potrzebnie drążyłam ten temat, ale musiałam wiedzieć. Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek miałaby brzmieć jego wyznanie, musiałam znać prawdę. Liczyło się dla mnie tylko jego szczęście. Naprawdę byłam gotowa wyrzec się miłości do tego mężczyzny, wyrzec się uczuć do niego, przestać mu grozić, przestać naciskać gdyby tylko powiedział, że jest. Spojrzał na mnie bezradnie zagubionym wzrokiem. Chciał coś powiedzieć, ale widziałam wahanie, strach i niepewność na jego twarzy.

 

- Nie wiem - przyznał po chwili i spuścił wzrok. Chciałam by otworzył się przede mną, chciałam by wyznał swoje obawy, chciałam by powiedział co czuje, co jest grane i co tak bardzo go męczy i martwi, ale milczałam. Rozumiałam, że po tym wszystkim co im robiłam, byłam ostatnią osobą, przed którą by się zwierzył. - Nie wiem już, czy jestem szczęśliwy. Niczego już do końca nie wiem - odpowiedział spokojnie, ale widziałam nutkę strachu w jego oczach. - Wiem zatem, że na pewno ją kocham. Kocham Patrycję i chciałbym żeby nam się udało - wyznał cicho, łapiąc mnie za rękę.

 

- Uda - powiedziałam przekonującym głosem, bo chciałam mu dodać pewności siebie.

 

- Może - odpowiedział tajemniczo i wstał z krzesełka. - Odpoczywaj. Zawołać Roberta? - spytał z uśmiechem na twarzy. Zawahałam się, nie będąc pewna, czy aby na pewno chcą go teraz widzieć. Nie był to odpowiedni czas, a moje myśli wciąż krążyły wokół zagubionego chłopaka.- Olu daj mu szansę. On naprawdę wygląda na zakochanego - usłyszałam. Uśmiechnęłam się do Michała i pokiwałam głową. Spojrzeliśmy na siebie ostatni raz tego wieczora i po sekundzie zostałam sama, ale nie na długo, bo po kilku minutach do sali wszedł uśmiechnięty Robert. - Jak się słonce czujesz? - zapytał, a ja wejrzałam na niego, zastanawiając się czy powiedzieć mu prawdę.

 

 

***

 

Daniel:

 

Ten głos. Ten cichy, spokojny i zrozpaczony głos który tak bardzo utknął mi w pamięci. To spojrzenie jej niebieskich, zranionych oczu i to imię. Patrycja. Kobieta odeszła jakieś kilka minut temu, a ja wciąż nie potrafiłem się poruszyć. Kim była? możliwe byłoby to, że znałem dwie kobiety tak różne, ale o tym samym imieniu? dlaczego pierwsza z nich, która rzekomo była moją żoną wydawała mi się taka obca, taka nieprzystępna, że poczułem strach? Dlaczego podawała się za Patrycję? czy rzeczywiście miała tak na imię? i dlaczego kobieta z numerem dwa była tak ciepła, taka cicha i spokojna, ale jednocześnie taka roztrzęsiona i pogubiona? Kim była i co nas ze sobą łączyło? dlaczego nie potrafiłem o niej zapomnieć? Czy znaczyła coś dla mnie? dlaczego chciała odejść? dokąd? od kogo? ode mnie? w mojej głowie panował straszny mętlik. Nic nie pasowało do swojej układanki, a ja czułem się tak strasznie pogubiony tym wszystkim. Dlaczego nie pamiętałem dzieci? Boże! Co takiego się stało? dlaczego niczego i nikogo nie pamiętałem? Pamiętałem tylko ten ciepły głos. Gdy spojrzałem w jej oczy, miałem ochotę jej wszystko wytłumaczyć. czułem tak, jakby łączyła nas jakaś tajemnicza siła, jakieś dziwne przyciągnie ziemskie. Nie wiedziałem co właściwie chciałem jej wytłumaczyć, ani za co ją przeprosić, ale za coś musiałem i chciałem. Nie wiedziałem już nawet co się ze mną działo. Zostałem uwięziony między jakimiś dziwnymi światami, z których nie potrafiłem odszukać ucieczki. Była cicha i skromna. Miałem wrażenie, że delikatna i nieśmiała. Nie znałem jej, ale czułem się, jakbym znał od lat. Nic o niej nie wiedziałem, a jednak jakimś dziwnym, niewyjaśnionym mi sposobem miałem wrażenie, że znam ją od zawsze, że wszystko o niej wiem. Nie wiem dlaczego, ale to kobiecie numer dwa wierzyłem, ufałem jej na słowo i chciałem podążać za jej głosem. Z wielkim trudem wstałem z łózka i trzymając się ściany korytarza, czując piekący ból podążałem w poszukiwaniu znajomej twarzy. Nie wiedziałem, czy uda mi się ją odszukać, czy ją rozpoznawałem, ale młoda lekarka była moją ostatnią deską ratunku. Musiałem oszukać Patrycję, potrzebowałem ją. Tylko jak można potrzebować kogoś, kogo się właściwie nie zna? jak można potrzebować kogoś prawie obcego, a jednak nie tak do końca? Matko! To wszystko zaczynało robić się popaprane. Nie potrafiłem wyjaśnić ani jednego uczucia, ani jednego wydarzenia z dzisiejszego dnia.

 

- Co pan robi? - usłyszałem głos mojej wybawczyni. Młoda lekarka spojrzała na mnie, ale nie odpowiedziałem jej od razu. Pozwoliłem by pomogła mi wejść do sali i ustawiła wygodnie na łóżku. Pytać się? a może lepiej zostawić to jak jest?

 

- Szukałem pani - odpowiedziałem szczerze, a ona nie zadawała więcej pytań. Była chyba mądrzejsza ode mnie, bo od razu domyśliła się o co może mi chodzić.

 

- To sprawa między wami. Nie wolno mi się wtrącać. I tak dla miłości złamałam prawo - powiedziała z wyrzutem, jakby żałowała, że w ogóle pozwoliła nam się zobaczyć. - Nie rozumie pan? - zatrzymała się by spojrzeć mi w oczy. - Mogę stracić pracę. Proszę nie mieszać mnie w wasze sprawy i zapomnieć o tym, że Wam pomogłam. Nie chcę mieć problemów - ostrzegła kobieta i podpinając mi kroplówkę spojrzała mi prosto w oczy. Na karteczce napisała mi jakiś numer i zostawiając mi karteczkę na stoliku, nieśmiało się uśmiechnęła. - Proszę ukryć ją przed żoną, ja naprawdę mogę stracić tą pracę. Praca to wszystko co mam, proszę mi wybaczyć - powiedziała z tajemniczym bólem w oczach. Podziękowałem za numer i chowając kartkę do kieszeni spodni uśmiechnąłem się do niej po raz ostatni. Kobieta opuściła moją salę, zostawiając mi swoją komórkę a ja wziąłem kilka głębszych wdechów. Nie byłem pewny, czy mam w sobie na tyle odwagi, by zadzwonić do niej i zapytać, sam nie wiedziałem o co. Przecież wcale jej nie pamiętałem, a wydawało mi się, że i ona nie chce mnie pamiętać. Wybrałem numer i...

 

- Jeszcze raz bardzo pani dziękuje, że pozwoliła nam się pani pożegnać. Wiem ile pani ryzykowała, ale po stracie naszego dziecka musiałam się z nim zobaczyć, to tak wiele dla mnie znaczyło - usłyszałem jakże znajomy głos. Przełknąłem ślinę, zdając sobie sprawę z znaczenia jej słów. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co właściwie powiedziała.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Rozmówczyni po drugiej stronie zamilkła, a ja byłam prawie przekonana,że miła pani doktor zwyczajnie się rozłączyła. Zdawałam sobie sprawę,jak wiele ryzykowała i byłam jej przeogromnie wdzięczna, za wszystko co dla mnie zrobiła. Sekundy wskazywały na ekranie komórki,że po drugiej stronie ktoś nadal był. Usłyszałam szelest,a po chwili przemówił jakże znajomy męski głos.

 

- Naszego? - zapytał, jakby powtórzył jedno, najważniejsze słowo w całym zdaniu. - Czy powiedziałaś naszego dziecka? - powtórzył po raz kolejny, domagając się wyjaśnień.Oderwałam telefon od ucha i spojrzałam na wyświetlacz, zupełnie nie rozumiejąc tego co się właściwie stało. Skąd u licha Daniel miał telefon lekarki? Co to wszystko miało oznaczać?

 

- No naszego - rzekłam,czując jak po policzkach na nowo pojawiają się łzy. Chciałam powiedzieć mu o wszystkim, chciałam wyjaśnić z nim tą nietypowa sytuację, ale łzy blokowały moje gardło co z kolei uniemożliwiło mi powiedzenie chociażby jednego słowa. Nie zważając na wstyd, nie zważając na ból płakałam w słuchawkę, pokonana, obolała i zagubiona. Rozmawiałam z kimś, kogo kochałam do szaleństwa, chociaż postanowiłam od niego odejść. Postanowiłam odejść, bo z kolei uważałam,że nie jestem wystarczająco fajna, dobra by być z mężczyzną takim jak on. Postanowiłam odejść, by więcej nie zmuszać go do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, by nie niszczyć tym mężczyzny. Pamiętałam to jaki stał się wtedy w mieszkaniu, jaki stał się przed moim domem i pamiętałam obłęd w jego oczach. Teraz, dopóki nie pamiętał mnie, tamtych sytuacji, nie pamiętał złego siebie, widziałam w jego życiu nadzieje, na szczęśliwe życie i nie chciałam odbierać mu tej nadziei. Poddałam się, pogodziłam z tym,że nie powinniśmy i nie możemy być razem. Jednak za każdym razem, gdy słyszałam, gdy mówiłam słowo Daniel, za każdym razem, gdy byłam obok,chciałam chwycić jego dłoń i powiedzieć krótkie zostań tu. Jednak nie mogłam. Nie mogłam,żyjąc w mylnym postanowieniu,że nam nie wolno. Skazywałam nas na cierpienie, na samotność, na ból po stracie ukochanej osoby, ale tkwiłam w przekonaniu,że tak trzeba.. Chciałam odciąć się od toksycznego związku, od toksycznego życia u boku Daniela, tylko po to, by uczestniczyć w podobnym życiu z Michałem. Znów miałam być tą drugą, znów miałam grać rolę tej złej, ale ta sytuacja była inna, ponieważ Michał mnie kochał i miał odwagę odejść od Oli i dziecka.

 

- Tylko gdzie jest teraz, skoro tak bardzo Cię kocha? gdzie jest teraz, skoro jesteś tu sama? - pytało moje serce

 

- U Oli - podpowiadał rozum. Rozłączyłam się, nie dopuszczając Daniela do słowa. Wyłączyłam komórkę, jakbym bała się złych wiadomości, jakby jeden telefon miał mnie zabić i rzuciłam się na łóżko. Nie wiem jak długo leżałam w bezruchu, nadsłuchując odgłosy ptaków, odgłos zegara i pędzących samochodów. Leżałam wpatrując się w sufit, zupełnie tak, jakbym szukała tam odpowiedzi, jakiś tajemniczych wskazówek, które miały by wskazać mi odpowiednią głowę. - Kieruj się sercem i podążaj za nim - przypomniałam sobie mądrości babci, które powiedziała mi, gdy zwróciłam się do niej z młodzieńczym dylematem i uśmiechnęłam się do siebie. Tak bardzo brakowało mi jej mądrych i przydatnych rad. Tylko co tak naprawdę oczekiwało i chciało moje serce? Kogo tak naprawdę kochało? Przed czym uciekałam i czego tak naprawdę bałam się najbardziej? samotności? uczucia odrzucenia? tylko po ci serce, skoro miałam go nie używać i nikogo do siebie nie dopuszczać? przecież moje absurdalne zachowanie było by takie, jakbym już teraz położyła się do łózka i powiedziała umarłam. Jakbym umarła za życia. Uciekałam od miłości, bojąc się uczucia zranienia, a przy okazji raniłam siebie i innych dookoła. Był Michał, był Daniel, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki bałagan miałam w własnym życiu, jak bardzo pogubiłam się w ocenie tego wszystkiego. Co miałam zrobić? Babciu co mam zrobić? - pytało moje serce, wciąż szukając nowych odpowiedzi.

 

Michał:

 

- Zrobisz to dla mnie? - pytałem po raz trzeci, wpatrując się wyczekująco w twarz mężczyzny i nie spuszczałem z niego zmęczonych oczu. Było grubo po północy, można w sumie powiedzieć, że dochodziła prawie pierwsza w nocy i zmęczenie dawało o sobie znać. Przejechałem dłonią po głowie i oparłem się o ścianę szpitala, a moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Byłem tak bardzo zmęczony już tym wszystkim. Pragnąłem pojechać do domu, być obok kochającej mnie kobiety i tak mocno przytulic ją do siebie, a najchętniej po prostu nie wypuszczać jej z ramion. Wspomnienia powróciły z podwójną mocą, niszcząc to, co do tej pory udało mi się zrobić. Przypomniałem sobie obraz z dawnych lat i widziałem przed sobą małego chłopca, który trzymał w ramionach umierającą matkę. Teraz czułem się tak jak ten mały chłopiec. Wszystko wróciło i chociaż starałem się, naprawdę starałem się wymazać tamte wspomnienia, obraz był coraz bardziej rzeczywisty.

 

- Jak mam to zrobić? nie mogę niańczyć jej cały dzień - rzekł mężczyzna siadając na ławce obok sali siostry. Jednak czy mieliśmy inne wyjście? kogo miałem prosić, jak nie jej brata?

 

- Nie. Będę Ci pomagał. Nie mogę przecież z nią zamieszkać - powiedziałem rozsądnie, krzywiąc się na samą myśl, że mógłbym z powrotem mieszkać z byłą dziewczyną i znów robić nam fałszywą nadzieje. No i była jeszcze Patrycja. Przecież dla mojej ukochanej byłby to ogromny szok i ból. Nie byłem pewny, czy Pati pozbierałaby się po tym wszystkim.

 

- A ten jej? Jak on tam ma? Robert? - zapytał Kacper, patrząc się w drzwi sali siostry. Przez chwilę pomyślałem o nim, ale z drugiej strony wciąż nie wiedziałem jakie zamiary ma wobec niej tajemniczy mężczyzna, a nie mogłem pozwolić jej przybywać z kimś, kto mógłby pogorszyć sytuację. - Dlaczego tak się angażujesz? - zapytał mężczyzna podejrzanym wzrokiem, a ja spojrzałem na niego nie potrafiąc odpowiedzieć mu na to pytanie. Sam nie wiedziałem dlaczego tak bardzo martwiłem się o kobietę, która zadała mi tyle bólu i dlaczego tak bardzo starałem się o jej bezpieczeństwo. Przecież nie miałem co do niej żadnych zobowiązań. Owszem być może nosiła w sobie moje dziecko, być może chodziło o to, co stało się mojej mamie, a być może po prostu coś jeszcze do niej czułem.

 

- Po prostu się o nią martwię i tyle - rzuciłem w stronę chłopaka, który zdawał co raz więcej pytań, doprowadzając mnie przy tym do szału. Wyciągnąłem małą komórkę, zdając sobie sprawę, że przecież obiecałem Patrycji, że do niej zadzwonię i z tego wszystkiego o tym zapomniałem. Miałem jedną nieodebraną wiadomość od Pati i odczytałem ją. - To się nie uda - patrzyłem na ekranik telefonu i czytałem wiadomość kilkakrotnie, jakbym chciał odszukać w tych słowach jakiegoś promyka nadziei, jakieś gwarancji, czy podpowiedzi. Podejrzewałem, że zapewne już spała, dlatego odpuściłem z zamiarem telefonowania i nie odpisałem jej nic, tylko po prostu zamierzałem tam pojechać. Chciałem porozmawiać z nią, wybić jej ten pomysł z głowy, powiedzieć jej, że te słowa są absurdalne i nie mają jakiegokolwiek sensu, a miłość do niej, pokona każdą przeszkodę. Nie chciałem tak po prostu pozwolić jej odejść. Nie mogłem stracić tej kobiety, nie chciałem tego.

 

- To zrobisz to? - zapytałem po raz kolejny i spojrzałem na twarz mężczyzny. Aleksandry brat zgodził się i pokiwał głową, a ja spojrzałem na niego i życząc mu dobrej i spokojnej nocy, pomału opuszczałem szpital.

 

- Michale! - zawołał męski głos, a ja spojrzałem za siebie i ujrzałem twarz mężczyzny, który kiedyś rozwalił mi związek. - Dziękuje za wszystko. Chcę żebyś wiedział, że zaopiekuje się nimi - zapewnił mężczyzna i poklepał mnie po ramieniu, a ja uśmiechnąłem się.

 

- To się jeszcze okażę. Będę miał Cię na oku - ostrzegłem go i nie tracąc więcej czasu wyszedłem ze szpitala i znajdując się na parkingu szedłem w stronę auta po to, by za kilkanaście minut pojawić się w mieszkaniu Patrycji i szczerze z nią porozmawiać. Po kwadransie byłem już przed mieszkaniem kobiety i opuszczałem samochód, poczułem ogromne zmęczenie i uczucie pustki w sercu. Dawna rana otworzyła się i nie zagoiła ją nawet blizna. Znów czułem się jak tamten mały, bezbronny chłopiec, który nie miał wpływu na to, co się stało. Znów czułem się jak wtedy. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zamknąłem drzwi na klucz i udałem się do pokoju Patrycji. Poczułem głód, zdając sobie sprawę, że przez cały dzień zjadłem tylko śniadanie, ale nie przejmowałem się tym, bo chciałem być jak najszybciej przy niej i powiedzieć jej, że nie zgadzam się z tym co mi napisała. Wszedłem do jej pokoju i spojrzałem na kobietę, która smacznie spała z telefonem w ręku. Boże! Ona czekała aż zadzwonię, a ja znów tego nie uczyniłem i po raz kolejny ją zawiodłem. Naszą rozmowę postanowiłem przenieść na jutro. Okryłem ją kocykiem, delikatnie po cichutku wycofując się z pokoju w obawie, że ją obudzę. Poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, a następnie wziąłem długą kąpiel. Chciałem zmyć z siebie szpitalny zapach, chciał zmyć z siebie uczucie pokonania. Znów przypomniałem sobie obraz tamtego bezbronnego, bezradnego chłopaka i poczułem ból. Łzy leciały mi po policzku, a ja nie potrafiłem ich zatrzymać. Czas uciekał, a mi było tak dobrze. Krople wody zmywały cały strach, całą niepewność i lęk przed kolejnym dniem. Gdy znalazłem się w pokoju Patrycji i szykowałem do snu było około trzeciej nad ranem. Bałem się, że ją obudzę dlatego robiłem to najciszej jak umiałem.

 

- Jak tam Ola?- usłyszałem głos kobiety, która wtulając się we mnie otworzyła zaspane oczy.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Postanowiliśmy naszą rozmowę przenieść na rano, bo widziałam jak bardzo był zmęczony. Teraz, gdy wstawałam o siódmej i widziałam świt za oknem, chciałam na nowo zasnąć i przełożyć to, co przecież było dla nas nieuniknione. W mojej głowie wciąż znajdowała się pustka. Mimo ogromnego starania, mimo rosnącej nadziei nie znalazłam odpowiedzi, na nurtujące mnie pytania. Co powinnam teraz zrobić? Michał jeszcze spał. Nie budziłam go, bo przeczuwałam, że akurat tego potrzebował najbardziej. Po zrobieniu potrzebnych czynności, weszłam do kuchni, gdzie z śniadaniem czekała mama.

 

- Jak tam Ola? - spytała wyczekująco, a ja nie potrafiłam nic jej powiedzieć.

 

- Nie rozmawialiśmy o tym wczoraj. Wrócił przed trzecią i był tak zmęczony, że po chwili zaczął chrapać - zaśmiałam się do mamy, a ona uśmiechnęła się i wróciła do przyrządzania śniadania.

 

- Kochanie chyba będę wracać pomału do domu. Nic tu po mnie - rzekła ciepło, a ja zerknęłam na jej twarz, czując jak pod policzkami lecą mi łzy.

 

- Musisz jechać? potrzebuję Cię - powiedziałam zawiedzionym głosem, ale rozumiałam ją i nie miałam do niej pretensji. Przecież to normalne, że tęskniła za mężem.

 

- Będziemy z ojcem przyjeżdżać - obiecała mama, a ja poczułam dreszcze na plecach. Tak dawno go nie widziałam, że nie wiedziałam jak zareaguje, gdy go ujrzę. Co zrobię i co mu powiem? - Za godzinę tu będzie - ostrzegła mama, nie spuszczając ze mnie wzroku. Usiadłam poddana i zmęczona na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach. Miałam tylko godzinę, tylko godzinę by przygotować się na to spotkanie. Wyszłam na dwór, bo chciałam trochę ochłonąć. Wdychałam świeże powietrze i cieszyłam się tym momentem, gdy jestem sam na sam z swoimi myślami. Wiatr leciutko kołysał gałęziami, a po plecach od czasu do czasu czułam podmuch chłodnego i przyjemnego wiatru. Już dawno na dworze o tej porze nie było tak przyjemnie. Ciemna chmura na niebie informowała o zmianie pogody, a właściwie o deszczu lub nadciągającej burzy, a ja cieszyłam się jak mała dziewczynka. Na dworze było tak przyjemnie, że nie chciało mi się wchodzić do środka. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki, która tylko ona rozumiała moje obawy i strach.

 

- Co się stało? - przez chwile zawahałam się oceniając sytuację. Chciałam zgadnąć, czy obudziłam ją swoim telefonem, czy była już na nogach a może jeszcze leżała w łóżku.

 

- Mój tata będzie za godzinę. - poinformowałam Majkę zupełnie jakbym liczyła na słowa pocieszenia i otuchy ze strony przyjaciółki.

 

- No najwyższy czas byście się pogodzili. Nie jesteś już z Danielem, a nawet jakbyś była, to czas zakończyć topór wojenny z rodziną. Zrozum - wiem co chciała powiedzieć, dlatego przerwałam jej w połowie zdania. Miałam dość morałów przyjaciółki, że robią to dla mojego dobra, że zwyczajnie się o mnie martwią. Jak dla dobra córki można ją odtrącać właśnie wtedy, gdy najbardziej ich potrzebuje? jak można zrezygnować z dziecka tylko dlatego, że zakochała się w niewłaściwej osobie? Oni to zrobili, nie on to zrobił. Skreślił mnie, bo nie podobało mu się, że prowadzę się niemoralnie jak to określił. Jednak nikt nie zastanowił się, że może cierpię, może ich potrzebuję i chciałabym żeby byli. Teraz co? ojciec przyjeżdża i mam skakać do góry, bo wreszcie go zobaczę?

 

- Majka on o wszystkim wie - rzuciłam nagle, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z Danielem. Czekałam za jego telefonem, ale nie zadzwonił ponownie, a ja zrozumiałam, że może zwyczajnie mnie nie chcę.

 

- Kto? jak? - dopytywała Majka. - Wiesz co spotkajmy się wieczorem to na spokojnie pogadamy - rzekła przyjaciółka a ja zgodziłam się na jej dość dobry plan. Tak spotkać się z nią na plotkach, wyrwać z tego wszystkiego to to, czego potrzebowałam teraz najbardziej.- Mała głowa do góry. Będzie dobrze - pocieszyła Majka a po chwili rozłączyłam się. Przestraszona spojrzałam na Michała, który stał oparty o drzwi i przyglądał mi się uważnie. Nie byłam pewna od jak dawna tu jest i czy usłyszał o mnie i Danielu. Nie byłam pewna, czy cokolwiek usłyszał, a może po prostu przyszedł dopiero teraz.

 

- Jak się czujesz przed rozmową z ojcem? - zapytał uważnie, ale nie odpowiedziałam. Chciałam powiedzieć koszmarnie, ale postanowiłam udawać twardą. Nie chciałam odkrywać przed ni swojej słabości, nie chciałam płakać.

 

- Czeka nas poważna rozmowa - ostrzegłam Michała i bez słowa ostrzeżenia podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ramiona.

 

- Kocham Cię -- usłyszałam jego głos, a po chwili poczułam jego wargi na swoich i zatapialiśmy się w miłośnym pocałunku.

 

 

***

 

Daniel:

 

Przez całą noc nie zmrużyłem oczu, bez przerwy zastanawiając się nad tym, co usłyszałem od Patrycji. Po rozłączeniu kobiety nagle poczułem silny ból głowy, a obrazy wracały wraz z moją pamięcią. Teraz leżałem już spokojniejszy, no może wcale nie spokojniejszy, ale nie byłem już tak zagubiony jak wczorajszego dnia. Wiedziałem kim była kobieta, która poinformowała mnie o stracie naszego dziecka i wiedziałem też, to czego tak naprawdę nie chciałem wiedzieć. Pamiętałam zbyt wiele. Zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie nasz wypadek zabił dziecko, a do wypadku przyczyniłem się ja, bo przecież niemal zmusiłem ją do tego, byśmy razem uciekli. Pamiętałem wszystko. Moje słowa, które oddaliły nas od siebie, moją chęć wzięcia ją siłą, bójkę z Michałem i porwanie Pati. Pamiętałem chęć odejścia od żony i pamiętałem nacisk ze strony Patrycji. Pamiętałem też o dwóch wspaniałych skarbach które zostały w domu i zapewne nie wiedzą dlaczego nie ma przy nich tatusia. Pamiętałem wszystko, chociaż nie których rzeczy naprawdę wolałem nie pamiętać. Jak mogłem postąpić w ten sposób? jak mogłem zranić tak kobietę, którą kochałem i która, nie mając już żadnych wątpliwości kochała też mnie. Wtedy jeszcze nie byłem pewny co czuła, obawiałem się, że moje zachowanie zniszczyło jej miłość do mnie, ale widocznie nasza miłość była silniejsza niż przypuszczaliśmy. Teraz wiedziałem, że nie jest to zwykły romans, nie jest zwykła chwila przyjemności i nie jest chwilowe zagubienie. Połączyło nas coś tak silnego, coś tak pięknego i trwałego, że nie mieliśmy prawa z tego rezygnować. Miłość która przyszła do nas w złym miejscu i chwili, w złym czasie wciąż trwała w naszych sercach, może uśpiona, ale czekała na odpowiedni moment by znów rozpalić w naszych sercach płomień i pokazać nam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie zamierzałem dłużej katować ani siebie, ani jej. Nie zamierzałem więcej popełniać danego błędu i pozwolić jej po raz kolejny odejść. Chciałem o nas walczyć. Wbrew wszystkiemu i wszystkim, na przekór całemu światu po prostu chciałem o nas zawalczyć. Była kobietą tą jedyną w moim sercu. Mimo straty pamięci, mimo zagubienia ona nadal znajdowała się w moim sercu, a ostatecznym dowodem o sile miłości do niej było to, że była jedyną osobą, którą pamiętałem i wołałem. To dlatego Daria podszyła się pod nią. Dlatego zrobiła mi takie świństwo i udawała kogoś, kim wcale nie była. Zrobiła to dla nas, z miłości do mnie, ale wcale jej nie usprawiedliwiałem. Gdyby nie telefon i słowa o dziecku, nadal tkwiłbym w mylnym przekonaniu, że powinienem być w martwym małżeństwie. I unieszczęśliwiłbym wszystkich dookoła. Kochałem Pati i nie zamierzałem z nas zrezygnować. Postanowiłem o nas walczyć, ale uczciwymi metodami i na pewno nie zamierzałem przymuszać jej do czegokolwiek. Byłem pełen podziwu, że mimo wszystko, mimo tego, co jej zrobiłem, ona nadal żywiła do mnie uczucie, nadal mnie kochała. Nie byłem wart jej miłości, ale nie potrafiłem odsunąć się w cień. Kochałem ją i byłem przekonany, że ona mnie też kochała, dlatego właśnie dlatego postanowiłem walczyć nawet jeśli miałbym robić to sam, bo ona by się już dawno poddała. Chciałem walczyć, ale nie potrafiłem i nie chciałem walczyć z nią. Jeśli wciąż będzie tkwiła w przekonaniu, że nie powinniśmy być razem, jeśli wciąż nie będzie chciała, to postanowiłem zaczekać. Odejść od żony, ale nie od dzieci. Dzieci zawsze będą dla mnie najważniejsze i Patrycja musi to zrozumieć, że nigdy nie wyrzeknę się własnych dzieci. Zawsze będą numerem jeden w moim życiu i zawsze Daria będzie dla mnie ważna, bo przecież jest ich matką, ale osobą którą kocham i z którą chcę dzielić resztę życia jest Patrycja, a nie moja żona. Drzwi otworzyły się i ujrzałem w nich znajomą kobietę. Czułem się zawiedziony tym, że Daria nie przyprowadziła dzieci, ale poczułem ulgę, bo mogliśmy na spokojnie porozmawiać.

 

- Cześć Kochanie jak się czujesz? - spytała z czułością w głosie, a ja spojrzałem na jej twarz, zastanawiając się, co właściwie ona gra. Jak długo wiedziała o mnie i Patrycji i dlaczego pozwoliła na takie traktowanie siebie.

 

- Dobrze Dario. Czuje się dobrze - rzekłem, oceniając sytuację. Chciałem dać jej jasno do zrozumienia, że o wszystkim wiem i wszystko pamiętam.

 

- Odzyskałeś pamięć? - zapytała blada kobieta, a ja złapałem ją za rękę i przyciągnąłem ją bliżej łóżka. - Musimy porozmawiać - rzekłem cichym głosem, zastanawiając się jak powiedzieć jej delikatnie, że odchodzę bo kocham inną kobietę.

 

 

Patrycja:

 

Zerkałam niepewnie raz na mamę, raz na ojca, trzymając mocno Michała za rękę. Było tyle rzeczy, które chciałam mu powiedzieć, ale za każdym razem brakowało mi odwagi. Miałam wrażenie, że nie widziałam ojca od lat. Trudno było uwierzyć, że nasze od lat, to tylko dwa lata życia. Miałam czasem wrażenie, że chciałby coś powiedzieć, chciałby się odezwać, ale wystarczyło jedno moje spojrzenie, a ojciec się peszył. Czy naprawdę tak wiele poświęciłam dla Daniela? czy nie poświęciłam dla niego aż za wiele? bo przecież utraciłam kontakt z najbliższymi.

 

- Jak to wszystko możliwe? - zapytał blady tata, wsłuchując się w słowa mamy. Teraz to on co chwilę zerkał w moją stronę, a ja miałam wrażenie, jakby cala ich rozmowa odbywała się poza moim udziałem. Jakbym stała z boku i przysłuchiwała się temu, co postanowią moi rodzice. Chciałam mieć prawo decydować o swoim życiu, chciałam umieć powiedzieć im stanowcze nie i trwać w swoim postanowieniu, chciałam mieć siłę by nie zgodzić się na ich absurdalny pomysł, ale nie czułam się jeszcze gotowa. Znów poczułam się jak mała, bezbronna dziewczynka, która utraciła prawo głosu. Czułam się jak nastolatka, ukarana za jakieś przewinienie, chociaż wypadek nie był w żadnym stopniu moją winą, bo przecież niczego nie zrobiłam celowo. No dobrze, może trochę był, bo przecież zakochałam się w Danielu. Przysłuchiwałam się ich dyskusji, jakby mnie nie obowiązywała. Nie wtrąciłam się ani słowa, biernie zgadzając się na wszystko, co postanowią wraz z Michałem. Zastanawiałam się, czy mam jeszcze prawo o sobie decydować, czy utraciłam je z chwilą, gdy mój ojciec wszedł do mieszkania. - Nie ma mowy! Nie może zostać tu sama - sprzeciwił się ojciec słowom matki, która chyba jako jedyna stanęła po mojej stronię i próbowała jeszcze coś wskórać. Michał już dawno przeszedł na stronę ojca, a ja czułam do niego żal. Jak mógł mnie tak traktować, jak mógł mówić mi o miłości, skoro wiedział co o tym sądzę, a i tak miał gdzieś moje uczucie. Liczyło się dla nich przede wszystkim moje bezpieczeństwo. Może i mieli trochę racji, może i trochę ich rozumiałam, ale nie potrafiłam tego uszanować.

 

- Czy ktoś jeszcze liczy się z moim zdaniem? - spytałam ostrym tonem, gwałtownie wstając z fotela. Ojciec zmierzył mnie surowym wzrokiem, a ja czekałam tylko na moment, kiedy znów wybuchnie. Michał mocniej złapał mnie za rękę, próbując uspokoić, ale nie dałam się teraz tak łatwo. Wiedziałam, że jeśli teraz ustąpię to wyląduje w rodzinnym domu z dala od najbliższych i znów będę wskazana na łaskę rodziców. Znów będą śledzić każdy mój krok, będą zabraniać mi tego, tamtego. Już dawno przestałam być małą dziewczynką i nie zamierzałam wracać do tego okresu.

 

- Jesteś niesprawiedliwa! Chodzi nam tylko o twoje bezpieczeństwo - wtrąciła się matka, próbując załagodzić sytuację.

 

- To zostań u mnie. To niech Michał tu zamieszka, ale ja nigdzie nie wyjeżdżam. Mam pracę. Mam przyjaciół. Nie zrezygnuje z tego wszystkiego, bo wam się tak podoba - rzuciłam jeszcze ostrzej i spojrzałam na ojca, który był zdumiony moją postawą.

 

- Córeczko - rzekł łagodniej, a mi zmiękły kolana. Przez chwilę straciłam pewność siebie i czujność, ale po chwili znów przybrałam ostrzejszy ton. - Nam chodzi tylko o twoje bezpieczeństwo. Nie wiadomo kto to był. Nie wiadomo, czy chodziło o Ciebie, czy o Daniela. Nie chcę Cię stracić - rzekł ojciec i podszedł do mnie. - Już raz przez niego Cię straciłem. Byłem głupcem, że nie wspierałem Cię, nie akceptowałem tego, że się po prostu pogubiłaś - wyznał - Teraz poszłaś po rozum do głosy. Zerwałaś z nim, masz porządnego faceta. Chcę Cię odzyskać - dodał. Spojrzał na Michała, który uważnie przyglądał się naszej rozmowie, a właściwie monologowi, bo nie potrafiłam powiedzieć słowa, zaskoczona tym co usłyszałam. Czułam złość, ale nie chciałam ponownie wybuchać. Wiedziałam ile to wszystko znaczy dla mamy, a jej naprawdę nie chciałam dodawać zmartwień. Ojciec zaakceptował mnie tylko dlatego, że spodobał mu się Michał. Gdyby tylko znał prawdę, gdyby tylko o wszystkim wiedział.

 

- Pati ma rację. Ona ma tu bliskich, ma przyjaciół, pracę. Zamieszkam z nią i będę miał ją na oku - wtrącił się Michał, jakby ratował dość niezręczną sytuację. Próbowałam hamować łzy, wdzięczna Michałowi za wszystko co dla mnie zrobił. Ojciec jakby usłyszał święte słowa Michała posłusznie pokiwał głową, obiecując, że przyjadą w weekend i powoli zbierał się do wyjścia.

 

- Tylko pilnuj jej by nie zbliżała się do Daniela - upomniał Michała ojciec, a ja spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem. Już chciałam powiedzieć co o nim myślę, już chciałam mu wszystko wygarnąć, gdy poczułam kojący dotyk Michała i ucichłam.

 

- Do widzenia mamo - rzekłam chłodnym tonem i na pięcie odwróciłam się, by schować się w mieszkaniu. Przez okno zobaczyłam jak moi kochani rodzice odjeżdżają, a po chwili usłyszałam kroki Michała. Chłopak podszedł do mnie i bez słowa objął mnie tak, jakby chciał ukoić moje zranione serce. Był w szoku po tym, co się tu działo, a ja nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Spodziewałam się podobnego zachowania ojca, ale tym razem przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nawet ja nie spodziewałam się czegoś takiego.

 

- Mała nie przejmuj się tak - rzekł, ale nie potrafiłam słuchać tego, co do mnie mówił.

 

 

***

 

Michał:

 

Patrycja leżała już drugą godzinę, zupełnie wykończona rozmową z rodzicami. Ja sam byłem w niezłym szoku, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Gdy opowiadała mi o swoim ojcu, przyznam szczerze, że sądziłem, że troszkę przesadza zapewne urażona tym, że nie zaakceptował jej wyborów miłosnych. Teraz natomiast widzę, że każde jej słowo było prawdziwe, a jej ojciec jest takim człowiekiem, który wszystko wie i zawsze musi mieć ostatnie słowo. Nie zamierzałem wdawać się z nim w żadne dyskusję, dlatego grałem w jego grę. Postanowiłem trzymać jego stronę, by odjechał spokojniejszy o córkę i chociaż na chwilę dał Patrycji spokój. Obawiałem się, że zbyt częstych wizyt mogłaby nie przeżyć, skoro każda kończyłaby się tak jak ta. Zauważyłem jak wiele to ją kosztowało. Chciałem odszukać jakiegoś sposobu, by ulżyć jej w cierpieniu, chociaż na chwilę przywrócić uśmiech na jej twarzy. Posprzątałem w mieszkaniu upewniając się, że śpi. Nie spała, tylko leżała z zamkniętymi oczami i rozmyślała, a ja tak bardzo chciałbym wiedzieć o czym. Z jednym jej ojciec miał rację. Nie mogłem dopuścić do tego, by zbliżyła się do daniela, nie chciałem pozwolić na ich powrót. Zadzwoniłem do kumpla, upewniając się, że Oli i dziecku nic nie zagraża. Obiecałem wpaść do nich wieczorem i wróciłem do sypialni Patrycji, by pokazać jej, że jestem i zawsze może na mnie liczyć. Chciałem okazać jej trochę wsparcia, chciałem pokazać jej, że zawsze przy niej będę.

 

- Ty też uważasz jak on? - zapytała Patrycja leżąc do mnie plecami. Położyłem rękę na jej plecach i zamknąłem oczy. Delektowałem się chwilą, gdy byliśmy tak blisko siebie i chciałem zatrzymać ją na zawsze. Tęskniłem za ta kobietą, brakowało mi jej. Mimo iż mieszkaliśmy razem, widywaliśmy się codziennie, z dnia na dzień byliśmy bardziej od siebie oddaleni.Jakby utworzył się między nami jakiś nie widzialny mur, jakby jakaś siła kierowała nas w przeciwne strony. Było tak wiele spraw, które mnie przetłaczały. Cała ta historia z Olą, kosztowała mnie więcej niż sądziłem. Mimo tego co mi zrobiła ta kobieta, chciałem, życzyłem jej wiele szczęścia i pragnąłem by ułożyła sobie życie z kimś, kto był jej wart. Bałem się obecności Daniela w jej życiu i nie wiedziałem jak zniosę świadomość, że w naszym życiu ktoś jeszcze jest. Nie byłem głupi. Naprawdę nie byłem głupi i wiedziałem, że nadal go kochała. Ja też coś czułem jeszcze do Aleksandry.

 

- Nie, nie uważam tak. Oni się o Ciebie martwią - powiedziałem cicho. Patrycja spojrzała na mnie, ale nic nie odpowiedziała. Podniosła się z łózka i usiadła po turecku, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

 

- Powinniśmy porozmawiać - rzekła łamiącym się głosem. Chciałem powiedzieć powinniśmy, ale nie odezwałem się. Milczałem, czekając kiedy zbierze w sobie dość odwagi i powie mi to, co jak bardzo zaczęło ją męczyć. Znałem ją i widziałem, że od wczorajszej nocy coś mocno ją gryzło. Byłem pewny, że chodziło o to co pisała mi w wiadomości, o Olę i nasze dziecko. Jednak jej wyraz twarzy od kilku minut się nie zmieniał, a ja zwątpiłem by chodziło o to. - On już wie - powiedziała cicho, niepewnie zerkając w moją stronę. Spuściła wzrok, jakby zrobiła coś naprawdę złego i bała się mojej reakcji. Jakby bała się tego, że mogę coś jej zrobić. Teraz, gdy w milczeniu patrzyła na mnie co chwila spuszczając wzrok, wyglądała naprawdę na przerażoną, a ja zastanawiałem się co tak naprawdę Daniel z nią zrobił. Jak mógł zniszczyć ukochanej tak życie. Powoli docierały do mnie znaczenia jej słów. Domyślałem się co wie i kto. Nie rozumiałem tylko jak to wszystko było możliwe i zastanawiałem się, czy spotykała się z nim za moimi plecami? czy chce do niego wrócić? - Zadzwonił od lekarki. Nie wiedziałam, że to był on. I wygadałam się - zawiesia głos, wciąż uporczywie przyglądając się mojej twarzy. Nie wiem, czy oczekiwała mojej reakcji, czy badała grunt, ale wyglądała na taką przerażoną, że odebrało mi mowę. - Powiedz coś. Błagam odezwij się - prosiła. Co miałem jej powiedzieć?

 

- Chcesz do niego wrócić? dasz mu szansę? - spytałem prosto z mostu. Chciałem wiedzieć na czym stoję, chciałem dowiedzieć się o jej zamiarach, by móc się na nie przygotować. Nienawidziłem niespodzianek, nienawidziłem być zaskoczony, nie przygotowany.

 

- Nie wiem. Chyba nie. Za dużo się ostatnio wydarzyło między nami. Za bardzo mnie zranił - rzekła. Wstała z łózka i podeszła do oka. Oparła się o parapet i spojrzała w dal. Nie wiedziałem, czy coś obserwowała, czy po prostu patrzyła przed siebie. Nie wiedziałem o czym myślała.

 

- Jednak go kochasz - stwierdziłem, ale nie zareagowała na moje słowa. Milczeliśmy. - Kochasz - powtórzyłem, czując jak ogarnia mnie złość.Miałem ochotę zdemolować mieszkanie, miałem ochotę potrząsnąć nią, ale nie potrafiłbym zrobić jej krzywdy. Usiadłem na łóżku, chowając w dłoniach twarz. Czułem się pokonany, zmęczony ciągłą rywalizacją o kobietę, która tak naprawdę sama nie wiedziała czego chcę. Miałem ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami, iść do niego i wpierdolić mu za to, co zrobił. Nie dość, że doprowadził do wypadku, w którym zabił ich dziecko, odebrał jej rodzinę to jeszcze zabierał mi jej miłość. Jednak nie potrafiłem zrobić czegokolwiek co mogłoby ją zranić. Kochałem ją, dlatego jeśli będzie chciała, zamierzałem pozwolić jej odejść.

 

- Boję się. Jestem zagubiona Michale. Nie chcę być tą drugą. Jest Ola, twoje dziecko - rzekła drżącym głosem. Przytuliłem ją mocno do siebie i schowałem w ramionach. - Nie jesteś tą drugą, Jesteś pierwszą, pierwszą i jedyną kochanie - zapewniłem trzymając ją mocno w ramionach.

 

 

***

 

Daniel:

 

- Nie wiem od czego zacząć. Długo z tym walczyłem, ale - zawahałem się i spojrzałem w jej oczy. Cały czas trzymałem w dłoniach jej dłoń i patrzyłem na jej twarz, Chciała wyrwać swa dłoń, ale mocniej ją ścisnąłem. Jej wzrok zdradzał, że domyśla się co chce jej powiedzieć. Patrzyła na mnie błagalnie, jakby chciała prosić mnie bym zamilkł, jakby chciała błagać mnie, bym nie kończył tego, co chciałem jej powiedzieć, ale nie mogłem. Nie miałem prawa dłużej jej okłamywać, nie chciałem. - Nie zostawię dzieci. One zawsze będą dla mnie najważniejsze. Chcę zostawić tylko Ciebie - powiedziałem cicho, mocno przyciągając ją do siebie. Objąłem ją mocno, czując jak się szarpie, jak wyrywa.Chciałem przeczekać jak opadną pierwsze emocję, jak minie pierwszy szok

 

. - Odchodzisz dla niej - łkała w moje ramiona, a ja milczałem. Co miałem jej powiedzieć? tak odchodzę dla niej? to ona zawsze była miłością mojego życia? - Przemyśl to. Zrób to dla dzieci. Nie przeżyją twojej wyprowadzki - błagała Daria, ale wiedziałem, że muszę być nieugięty. Inaczej nigdy nie uda mi się od niej odejść, a wiecznie nie mogłem trwać w takim układzie. Nie było to normalnie, nie było zdrowe ani dla mnie, ani dla mojej żony. Kochałem Darię i nie mogłem powiedzieć, że nie. Kochałem, ale bardziej jak siostrę, przyjaciółkę, kuzynkę niż kobietę, z którą miałbym spędzić resztę życia. Miałem dość ciągłych awantur, albo ciszy. Miałem dość tego, że mnie osaczała.

 

- Nie. Właśnie dla nich nie mogę. Zrozum, że uczucie się do Ciebie wypaliło. Chyba tak naprawdę nigdy nie kochałem Cię tak jak powinien kochać mąż żonę. Kocham Cię jak siostrę, jak przyjaciółkę a w ten sposób nigdy nie uda nam się stworzyć trwałego związku. W końcu dzieciaki by się zorientowały - wyznałem. Wiedziałem, że ranię moją żonę, ale musiałem kiedyś powiedzieć jej prawdę. Naprawdę starałem się zapomnieć o Pati, starałem się być z Darią i dla dobra dzieci tworzyć rodzinę, ale już dłużej nie potrafiłem. Przerażało mnie to, dusiłem się. - Lepiej dusić się i udawać, że jest okey? grać? - spytałem nie spuszczając z niej twarzy.

 

- Nie. Pokochaj mnie. Po prostu pokochaj - błagała.

 

- Dario to tak nie działa. Wiesz o tym. Miłość jest, albo jej nie ma. My związaliśmy się ze względu na dzieci. Już wtedy kochałem Patrycję, ale zrezygnowałem z miłości do niej, ale już dłużej nie potrafię. Nie chcę znów pozwolić jej odejść - dodałem. Daria siedziała zaskoczona, zszokowana i załamana moimi słowami, a ja mijałem ją co chwilę pakując swoje rzeczy. Długo myślałem o tym wszystkim i po konsultacji z lekarzem postanowiłem wyjść ze szpitala na własną rękę. Mój stan nie był już taki poważny a najgorsze minęło. Nie chciałem szaleć, ale po upewnieniu się, że nic mi nie zagraża zamierzałem opuścić to miłe miejsce i pojechać do niej bo chciałem z nią porozmawiać, musiałem.

 

- Porwałeś ją? powiedz zrobiłeś to? - zapytała patrząc mi głęboko w oczy. Chciałem powiedzieć jej, że to nie jest jej sprawa, chciałem przerwać tą dyskusję, przerażony tym, co się wydarzyło, ale pokiwałem tylko głową, przyznając się sam przed sobą, że byłem do tego zdolny. Do tej pory nie wiedziałem co mnie opętało i dlaczego to zrobiłem. Było tak wiele sytuacji, tak wiele wydarzeń, których tak cholernie żałowałem.

 

- Tak. Chciałem ją porwać. Chciałem zabrać ją daleko stąd by nikt nas nie znalazł - wyznałem. Widziałem szok i przerażenie na jej twarzy. Bez słowa odwróciła się i odeszła. - Daria! - krzyknąłem, ale nie zatrzymywałem jej.

 

 

***

 

Patrycja:

 

- Mówisz poważnie? - usłyszałam głos Majki. Spojrzałam na przyjaciółkę i zamilkłam. Co miałam jej więcej powiedzieć? tak powiedziałam mu? tak Daniel o wszystkim wie? - Odzyskał pamięć? co teraz chcesz zrobić? - usłyszałam kolejne pytania przyjaciółki i widziałam ciekawość w jej oczach.

 

- Nic -wzruszyłam ramionami i upiłam łyk kawy. Majka obrzuciła mnie oburzonym spojrzeniem, ale udałam, że tego nie widzę. - A wiesz co jest najgorsze? - spytałam Majkę. Dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku, a ja upiłam kolejny łyk. - Powiedziałam dziś o wszystkim Michałowi. Chłopak wie prawdę - dodałam. Majka wstała gwałtownie z kanapy, a ja zrozumiałam, że teraz dopiero uruchomiłam moją przyjaciółkę.

 

- Oszalałaś? Pojebało Cię? Dlaczego? - zapytała Majka zaskoczonym głosem. Zapaliła papierosa, a ja wzięłam od niej fajkę i pociągnęłam kilka dmuchów.

 

- Nie wiem, Musiałam. Po prostu musiałam być z nim szczera - wyznałam przyjaciółce. Majka przez kilka minut nie odezwała się słowem, a ja miałam wrażenie, że coś ją gryzie, Obawiałam się, że miała jakieś kłopoty, o których nie chciała mi powiedzieć.

 

- Jak z ojcem? - zapytała nagle, jakby chciała zmienić temat. Machnęłam tylko ręką, powstrzymując łzy. Wciąż nie mogłam dojść po słowach ojca, zupełnie jakbym to ja była wszystkiemu winna.- Nic się nie zmieniło? - zapytała oszołomiona i zaskoczona dziewczyna.

 

- Zmieniło na gorszę - rzekłam. - Chciałbym pojechała z nimi do domu. Jakby te całe dwa lata nic nie zmieniły. Jakby nie zrobił nic złego, jakby nic się nie stało. A chciał tylko dlatego by mieć córeczkę pod kontrolą, czy nadal nie spotykam się z Danielem. Ba nawet ostrzegł Michała, by mnie do niego nie dopuszczała. Czaisz? - dodałam. Majka milczała. Wyraz jej twarzy zdradzał więcej niż chciałaby powiedzieć, a ja nie chciałam wracać do tematu ojca. Dla mnie nasze spotkanie było jedną wielką pomyłką. Przyglądałam się zamyślonej, nieobecnej kumpeli i teraz wiedziałam niemal na pewno.że coś jest nie tak.

 

- Nie potrafię mu zaufać - rzekła nagle, a ja spojrzałam na nią. Wiedziałam o czym mówi, ale nie chciałam ciągnąć jej za język. Czekałam kiedy sama mi wszystko powie.- Nie ufam mu. Boje się, że mnie zdradza - wyznała nagle. Spojrzałam na nią i chciałam już coś powiedzieć, odezwać się, że zapewne przesadza, bo naprawdę Robert był ostatnim facetem, którego podejrzewałabym o zdradę, bo był wpatrzony w nią jak w obrazem, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i..

 

- Co ty tu robisz? - spytałam zaskoczona, czując na ramieniu dłoń przyjaciółki.

 

 

Michał:

 

Trzymałem w rękach pudełko, które kupiłem kilka dni temu. Wyciągnąłem małą zawartość i uśmiechnąłem się sam do siebie. Trzymałem w dłoni pierścionek i byłem tego pewny, Patrycja była tą kobietą, z którą chciałem spędzić resztę życia. Kochałem ją. Tak wiele działo się w moim życiu, że sam nie potrafiłem się już zatrzymać. Było tak wiele spraw, tak wiele problemów ale nie zważałem na nie, ponieważ obok mnie była ta najważniejsze. Nie widziałem jej kilka godzin, a już tak bardzo za nią tęskniłem. Zostawiłem ją, bo chciałem dać im swobodę rozmowy, ale najchętniej wróciłbym się do domu i porozmawiał z nimi. Chciałem zobaczyć co robi, jak się miewa. Chciałem być przy niej, tęskniłem.

 

- Michał? - usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się w stronę kolegi, którego nie widziałem od długich lat szkolnych i spojrzałem na niego. Za wiele się nie zmienił przez te wszystkie lata.

 

- Jarek? - spytałem z uśmiechem i po chwili przywitaliśmy się naszym młodzieńczym sposobem. - Co Ty tu robisz? - spytałem zaskoczony jego widokiem.

 

- Wróciłem. Wróciłem na stałe. Aktualnie szukam pracy a Ty? - zainteresował się. Poszliśmy do pobliskiego baru i zamówiliśmy trunki. Ja wziąłem tylko pepsi bo byłem autem, a Jarek wziął piwo. - Masz zonę? dzieci? - zapytał zainteresowany co tam u mnie słychać.

 

- Miałem dziewczynę, ale rozstałem się z nią. Ola pewnie pamiętasz - rzekłem. Kiwnął głową i uśmiechnął się.

 

- Coś kojarzę - rzekł.

 

- Teraz jestem z najpiękniejszą kobietą na świecie. Mam zamiar się oświadczyć - rzekłem sam nie wiem dlaczego. - Ile lat się nie widzieliśmy? - spytałem z ciekawości. Jarka poznałem na koloni kilkanaście lat temu. Z tego co kiedyś opowiadał chodził chyba do tej samej szkoły co Patrycja, ale nie byli w jednym wieku. - Może dasz zaprosić się do nas? poznasz moją ukochaną - zaproponowałem. Jarek spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się promiennie, pokazując kilka przednich ząbków i ponownie upił łyka. Coś go ewidentnie gryzło, a ja nie chciałem pytać co. Nie należałem do tych osób, którzy na siłę próbują wyciągać informację. Sam nie lubiłem czegoś takiego i rozumiałem to, że inni też mogą nie lubić. Podałem Jarkowi swój numer i ponownie zaprosiłem go do nas. Nie był do końca przekonany, ale chyba dał się namówić. Za oknem powoli robiła się szarówka, dlatego też postanowiłem wracać do domu. Chciałem zobaczyć się z Patrycją, chciałem jak najszybciej ją do siebie przytulić. - Dobranoc - rzekłem do barmana i żegnając się z dawnym znajomym opuściłem lokal i pojechałem do domu.

 

 

***

 

Daniel:

 

Błądziłem niepewnie po jej twarzy, zastanawiając się co mam jej powiedzieć. Majka, jakby wyczuwała całą napiętą sytuację, stała przy nas i obserwowała wszystko co zamierzałem zrobić. Zapewne bała się, że ponownie mi odbije, a ja sam już nie wiedziałem czy powinni mi ufać, czy też nie.

 

- Majka nic mi nie będzie - zapewniła Patrycja, jakby chciała w ten sposób uspokoić przyjaciółkę. Młoda kobieta, która zapewne już mnie nie znosiła, uważnie przyglądała się mojej twarzy, oceniając sytuację i po chwili odpuściła, zostawiając nas samych. Obiecała, że jak coś będzie przed domem, a po chwili usłyszeliśmy zatrzaskujące się drzwi.Podszedłem do przerażonej, ostrożnej kobiety i spojrzałem w jej oczy. To były te same oczy, które śniły mi się co noc, które widywałem też na jawie. Nie mogłem uwierzyć w to, że tracąc pamięć była jedyną osobą którą pamiętałem i której pragnąłem. Podszedłem jeszcze bliżej, ale nie na tyle, by jeszcze bardziej ją przerazić. Rozumiałem to, że się mnie bała, bo przecież po tym co jej zrobiłem, było to całkowicie naturalne. Jednak tak bardzo chciałem wszystko jej wyjaśnić, przeprosić i powiedzieć co czuje. Tylko jak? jak miałem to zrobić, by jeszcze bardziej jej nie przerazić? Spojrzała na mnie nieufnym, ale troskliwym wzrokiem i wzięła głęboki wdech.

 

- To bezpieczne? - spytała cichutko, stojąc na przeciwko mnie. Ręką dotknęła mojego policzka, delikatnie dotykając zadrapań. Pogłaskała mnie po włosach, a następnie przyciągnąłem ją do siebie. Tak bardzo tęskniłem za jej zapachem, za jej obecnością. Zamknęliśmy oczy, jakbyśmy delektowali się swoją obecnością. - Co Ty tu robisz? - szepnęła do mojego ucha, a ja jeszcze mocniej ją do siebie przycisnąłem. Staliśmy na środku salonu wtuleni do siebie jak para zakochanych, czując się jakbyśmy zaczynali nowy etap w naszym życiu.

 

- Odszedłem od niej - rzekłem. Patrycja spojrzała na mnie zaskoczona, a w jej oczach były łzy. Puściłem ją, bojąc się jej reakcji. To było moje być, albo nie być. Jeśli teraz ponownie by mnie odtrąciła, zostałbym sam i z niczym. Nie miałbym ukochanej kobiety i nie potrzebnie zraniłbym moje dzieci. - Czy to prawda, co powiedziałaś mi przez telefon? straciłaś dziecko w tamtym wypadku? - spytałem siadając na kanapie. Pati odwróciła się do mnie tyłem, a ja miałem wrażenie, że płaczę. Podszedłem do niej i chwyciłem jej podbródek, unosząc w ten sposób jej twarz i zobaczyłem łzy w jej oczach. Miałem rację, płakała. - Boże to moja wina - rzekłem uświadamiając sobie, że gdyby coś mnie nie opętało, gdybym nie zmusił jej do tej wycieczki, nic takiego nie miałoby miejsca.

 

- Ja też nie wiedziałam. Nie miałam pojęcia, że nosze w sobie nasze dziecko Danielu - usłyszałem. Staliśmy na przeciwko siebie a czas uciekał. Nie mieliśmy go za wiele, a ja czekałem na jakikolwiek gest, krok z jej strony. - A co z dziećmi? dlaczego to zrobiłeś? czemu wyszedłeś ze szpitala? to bezpieczne? - zasypała mnie pytaniami, zupełnie pogubiona w tym czego się dowiedziała. Widziałem strach i wahanie na jej twarzy, widziałem przerażenie i ból.

 

- Bo chcę być z Tobą. Kocham Cię, kiedy to do Ciebie dotrze? miałaś rację. Już dawno powinienem to zrobić, zamiast wciąż Cię ranić - wyznałem.

 

- Ja jestem z Michałem. Nie wiem co mam zrobić, potrzebuje czasu - poprosiła. Zamknąłem oczy, bojąc się właśnie takiej odpowiedzi. Jednak nie miałem do niej żalu. Po tym co jej ostatnio zrobiłem, miała prawo układać sobie życie na nowo.

 

- Poczekam - zapewniłem i dotknąłem jej policzka. Jej skóra była taka przyjemna i kojąca. - Kocham Cię Pati - rzekłem i całując ją na dobranoc obiecałem, że przyjdę jutro.

 

- Nie. To ja przyjdę. Umówimy się na mieście - obiecała i po chwili opuszczałem jej dom.

 

- Przemyśl to - poprosiłem. Uśmiechnąłem się do Majki, która stała przy przyjaciółce, uważnie obserwując moje zachowanie i po chwili już mnie tam nie było. Nie miałem pojęcia co mam z sobą teraz zrobić. Nie miałem dokąd iść, do domu nie chciałem wrócić, nie po tym, co powiedziałem żonie. Nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i na dzwoniący numer, to była ona, Daria.

 

- Słucham? - rzekłem zmęczonym głosem. Właśnie zmierzałem w stronę hotelu, bo jedyne o czym marzyłem to sen. - Dobrze zaraz tam będę. Uspokój go - rzekłem i podszedłem do taksówkarza, bo chciałem jak najszybciej być w domu i uspokoić przerażone dziecko.

 

 

***

 

Patrycja:

 

Stałam przed mieszkaniem i czułam na sobie uważne, zatroskane spojrzenie Majki. Nie mówiliśmy nic, tylko staliśmy, a przyjaciółka mocno mnie objęła.

 

- Co zamierzasz zrobić? - spytała Majka, gdy Daniel znikł nam z oczu. Weszliśmy do mieszkania, a ja byłam tak zmęczona, że nie miałam sił o tym myśleć. Tak bardzo ucieszył mnie jego widok, ale słowa sprawiły, że chyba po raz pierwszy w życiu zabrakło mi słów. Chciałabym czuć radość na samo słowo odszedłem od żony, ale nie potrafiłam. Kochałam go, ale nie chciałam by ktokolwiek cierpiał przez nasze decyzje. No i było jeszcze coś. Nie byłam pewna, czy moi rodzice zaakceptowaliby mój powrót do Daniela. Nie miałam z nimi dobrego kontaktu, ale miałam szansę mieć. Odezwali się, a ja chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo ich potrzebowałam. Nie chciałam znów poświęcać tyle w imię miłości do mężczyzny, którego nadal trochę się bałam. Tylko, czy on też wiele nie poświęcał? odszedł od dzieci, od osób, których kochał najbardziej dla mnie, dla naszej miłości. Zrobił to, czego chciałam, czego oczekiwałam i nie żałował. A ja? co ja teraz robiłam? tylko, czy nie zmieniło się za wiele od tamtej rozmowy? czy nie wydarzyło za wiele? i chociaż strata dziecka nie była jego winą, tak jak sądził, bo przecież nie wiedział tego, ja tego nie wiedziałam. Straciłam w wypadku, ale równie dobrze mogłam stracić przewracając się, czy w wyniku stresu. Nie mogłam go o to obwiniać, ale to coś mi uświadomiło. Miałam wrażenie, że strata dziecka to kara za to, że rozbiłam komuś rodzinę. Jego dzieci żyły, nasze dziecko nie. Jego dzieci go potrzebowały i chyba bardziej, niż ja go potrzebowałam. I było jeszcze coś, a raczej ktoś. Michał, najważniejsza osoba, najważniejszy element tego, że nie cieszyły mnie słowa Daniela. Kochałam Michała, może nie tak jak Daniela, może nie tak, jak kocha się faceta, ale był mi bliski i naprawdę nie chciałam go zranić. Nie mogłam, nie potrafiłabym go skrzywdzić, nie po tym co dla mnie zrobił. - Co teraz zrobisz? jaką decyzję podejmiesz? - dopytywała Majka. Spojrzałam na nią bezradnie a moje oczy mówiły nie wiem.

 

- On ma dzieci, nie chcę ich zranić - rzekłam do przyjaciółki. Ironia losu. Jeszcze nie tak dawno stawiałam go przed najtrudniejszym wyborem, naciskałam go, postawiałam pod ścianą, a teraz? teraz żałowałam, że od nich odszedł. - Chyba sama nie wiem czego tak naprawdę chce - podsumowałam przyjaciółce, a ta tylko ciężko westchnęła.

 

- Wiesz, ale po prostu się boisz - rzekła przyjaciółka i mocno mnie do siebie przytuliła. Przez okno ujrzałyśmy światła samochodu i domyśleliśmy się tego, kto przyjechał. - Nic mu nie mów - poprosiła Majka, a ja tylko spuściłam wzrok. Po chwili do mieszkania wszedł Michał, czule się ze mną witając.

 

- Będę się już zbierać - odezwała się kumpela, a ja spojrzałam na Michała.

 

- Odwieziemy Cię. Nie powinnaś wracać po nocach - odezwałam się, a Michał przyznał mi rację. Ubrałam bluzę i zabierając kluczę od auta, zamknęłam drzwi i poszliśmy do samochodu, by bezpiecznie odstawić pod dom moją przyjaciółkę. Przez całą drogę rozmawialiśmy o pierdołach. Widziałam smutek w oczach Majki, ale nie mogłam uwierzyć w to, że Robert zdolny byłby do zdrady.

 

- Porozmawiaj z nim. Powiedz o swoich obawach - doradziłam kumpeli a po chwili wypuściłam ją z auta. - A jeśli to nie pomoże, to ja z nim porozmawiam. Nie bój się. Wypije mu to z głowy - uśmiechnęłam się i czule przytuliłam kumpele.

 

- No wreszcie! Gdzie byłaś! Umierałem ze strachu o Ciebie kobieto! - zawołał zmartwiony i przestraszony Robert, podbiegając do Majki i mocno ją objął. - Bałem się - rzekł ze złami w oczach. - A na Was się zawiodłem. Tak trudno było mi napisać, że jest u Was? - rzekł, patrząc się w nasz kierunek i po chwili, nie mówiąc nawet cześć odszedł, zabierając ze sobą Majkę.

 

- A temu co? - zwrócił się do mnie kompletnie zdezorientowany Michał. Uśmiechnęłam się do mężczyzny i odetchnęłam z ulgą.

 

- Dostał nauczkę - powiedziałam tajemniczo, uświadamiając sobie, że podejrzenia Majki są całkowicie bezpodstawne. Przecież gdyby kogoś miał, gdyby jej nie kochał nie zareagowałby z taką złością. Opowiedziałam Michałowi wszystko to, co powiedziała mi Majka. Chłopak wyśmiał jej obawy i stwierdził, że lepszego sposobu nie mogliśmy wymyślić. W dobrych humorach wracaliśmy do domu. - Dziękuje Ci - rzekłam do Michała i złapałam go za rękę. Chłopak spojrzał na mnie niespokojnie, jakby wyczuwał, że coś się stało. - Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Choćby za to, że ją bezpiecznie odstawiliśmy do domu - rzekłam. Michał uśmiechnął się tylko i pocałował mą dłoń. Po chwili byliśmy już w domu. Postanowiliśmy zamówić pizzę, bo nie chciało już nam się przyrządzać kolacji, a zmęczenie dawało o sobie znać.

 

- Kochanie zapomniałbym - rzekł Michał. - Spotkałem kumpla. Zaprosiłem go do nas, podałem numer i powiedziałem, że jak ma ochotę może nas odwiedzić, by poznać najpiękniejszą kobietę na świecie - usłyszałam. Zarumieniłam się słysząc tak miłe słowa i poczułam wyrzuty sumienia. - A propo chyba ktoś do Ciebie dzwonił - rzekłam podając mu telefon, który leżał na półce, bo Michał znów zapomniał go zabrać. - Idę pod prysznic - szepnęłam. Nie zdarzyłam jeszcze wejść do łazienki, gdy usłyszałam głos mężczyzny.

 

- To on dzwonił. Za pół godziny będzie - krzyknął znikając w kuchni. - Pięknie. Co to za koleś, który przychodzi w gości o takiej porze. Spojrzałam na zegarek uświadamiając sobie, że właśnie dochodziło wpół do dwudziestej trzeciej. Pokiwałam głową i znikłam za drzwiami łazienki, by po chwili wziąć chłodny, przyjemny prysznic. Po kwadransie wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę pokoju, by założyć coś przyzwoitego. Nie wiedziałam co to za koleś, nie wiedziałam skąd zna Michała, a ja chciałam dobrze wypaść, skoro tak pięknie mnie opisał. Najpiękniejsza kobieta na świecie, uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych słów i znów się zarumieniłam. Właśnie taki był Michał i takiego go pokochałam. Ubrałam niebieską sukienkę, rozpuściłam włosy i robiąc lekki makijaż, weszłam do salonu, gdzie już słyszałam męskie głosy. Domyśliłam się, że zapewne nasz gość pojawił się już w mieszkaniu i przyszłam by go powitać.

 

- Kochanie przestawiam Ci Jarka - powiedział Michał a ja spojrzałam na mężczyznę, który właśnie odwrócił się do mnie twarzą i... Nie, tylko nie to - pomyślałam.

 

- Michał miał rację. Jest pani najpiękniejszą istotą na świecie - rzekł mężczyzna, całując mnie w rękę.

 

 

***

 

Jarek:

 

Nie byłem pewny, czy to dobry pomysł, ale teraz wiedziałem, że tak. Takiego zjawiska dawno nie widziałem, a jej oczy tak bardzo mi kogoś przypominały. Nadal ją pamiętałem. Nie wiedziałem dlaczego wciąż wracałem do niej myślami i przypominałem sobie jej łzy. Łzy, których przez wiele lat nie potrafiłem zapomnieć. Patrycja, bo tak miała na imię dziewczyna, która biegała za mną w szkole miała w sobie coś tajemniczego, coś tak dziwnego, że nie potrafiłem o niej zapomnieć.

 

- Patrycja jestem - rzekła kobieta, raz zerkając na mnie, raz na Michała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony, ale i zdumiony jednocześnie. Patrycja. Chciałem zapytać, czy ta Patrycja, ale nie miałem odwagi i nie byłem pewny, czy było to właściwe. Usiedliśmy w salonie, kobieta poszła po wino i kieliszki. Zamówiona kolacja przyjechała po kilku minutach, a ja mimo starania wciąż szukałem jej wzrokiem.

 

- Kochanie Wy chyba chodziliście do tej samej szkoły - zwrócił się Michał do kobiety, a ona o mało nie wypuściła kieliszków w ręki. Spojrzeliśmy na siebie i odebrało mi mowę. Nie mógł być to aż taki przypadek.

 

- Znałem stamtąd jedną Patrycję - powiedziałem nieśmiało, czekając na jej reakcję.

 

- Bo to jedna Patrycja w tej szkole była - wyznał Michał, a wyraz jego twarzy wydawał się dość zaskoczony i ostrożny. Nie byłem pewny, ale chyba zaczął coś podejrzewać.

 

- Do której klasy pani chodziła? - spytałem Patrycję, nie spuszczając wzroku z jej oczu.

 

- Zależy - rzekła. - Do podstawówki chodziłam na Żeromskiego, a do szkoły średniej do technikum na Nowej - odpowiedziała. - Technikum fryzjerskie - dodała. Teraz nie miałem złudzeń. Była tą samą dziewczyną, która podkochiwała się we mnie w gimnazjum. Tą samą, o której tak trudno było mi zapomnieć. - Napiłabym się piwa - zwróciła się do Michała.

 

- Nie ma, ale mogę podskoczyć do sklepu i kupić. Jarek chcesz też? - zwrócił się do mnie, a ja pokiwałem głową. Po chwili Michał wyszedł, a my zostaliśmy sami. Upewniliśmy się, że pojechał i spojrzeliśmy na siebie.

 

- To byłaś Ty. Nie możliwe - wyznałem przysuwając się do niej bliżej.

 

- Świat jednak jest mały - powiedziała drżącym głosem, a ja rozpoznałem w jej głosie ból.

 

- Przecież byłaś z Danielem. Co się stało? - spytałem zaskoczony, bo naprawdę w szkole wyglądali na zakochanych. - Po tym jak złamałeś mi serce? owszem byłam z nim, ale nie słyszałeś? ożenił się i ma dwójkę dzieci - odpowiedziała. Gwałtownie wstała z kanapy, a ja wstałem za nią. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć, ale nie miałem jak. Co miałem jej powiedzieć?

 

- A co było z Tobą? Dlaczego tak nagle zniknąłeś? - spytała. Nie mogłem i nie chciałem powiedzieć jej prawdy.

 

- Musiałem. Po prostu musiałem wyjechać bez słowa. szukałem Cię, chciałem Ci to wszystko wytłumaczyć, ale zobaczyłem Cię z Daniele i dowiedziałem się o ty, że z nim jesteś. Nie chciałem już mieszać Ci w głowie. Nie chciałem znów ujrzeć w twych oczach łez - wyznałem. Prawda nie była do końca taka, ale nie zamierzałem na razie jej niczego wyjaśniać, nie mogłem. - Masz kontakt z Danielem? - upewniłem się, bo nie wierzyłem w plotką, których się dowiedziałem. Nikt nie przekona mnie, nikt nie sprawi, że uwierzę w to, że Patrycja była kochanka Daniela. Przecież nie mogło to być prawdą.

 

- Nie słyszałeś? - spytała z ironią w głosie. - Nie wierzę, że nikt Ci nie powiedział - rzekła. - Przecież miałam z nim romans. Tak byłam jego kochanką, ale na pewno o tym wiesz - wyznała spokojnym głosem. Z czasem jej spokój znikł, a usłyszałem strach i wahanie. Nie wiedziałem co takiego się stało, ale bałem się, że coś mocno dało jej po dupie.

 

- A jednak to prawda? - spytałem podchodząc do kobiety.Była jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. - Byłem w więzieniu - wyznałem w końcu. Patrycja spojrzała na mnie zaskoczona i zrobiła krok w tył. - Siedziałem za gwałt i zabójstwo - wyznałem. Kobieta patrzyła na mnie z przerażeniem, a ja nie mogłem tego znieść. Wolałem by dowiedziała się tego ode mnie, niż od kogoś obcego. Wolałem powiedzieć jej to osobiście, ale teraz żałowałem, bo nie mogłem znieść jej spojrzenia. Spojrzeliśmy za okno, gdzie światła informowały nas o pojawieniu się Michała.Zaparkował i już po sekundzie znajdował się w mieszkaniu.

 

- Kochanie twoje ulubione - powiedział podając Patrycji żubra i spojrzał na jej drżącą rękę. - Co się dzieje? - zapytał zmartwionym głosem.

 

- To zmęczenie - wyznała kobieta i przepraszając nas poszła się położyć.

 

- Ja też już pójdę. Zasiedziałem się a Wy pewnie jesteście zmęczeni - rzekłem przepraszającym głosem.

 

- Zostań. Tak dawno się nie widzieliśmy - usłyszałem. Spojrzałem na Michała i wziąłem od niego butelkę z piwem. Miał rację. Co miałem innego do roboty? postanowiłem zostać. CDN

 

 

* Jarek - Pierwsza, młodzieńcza miłość Patrycji. Po rozstaniu, a właściwie odtrąceniu Jarka Pati poznała Daniela i zauroczyła się w nim. Jednak nigdy tak naprawdę nie potrafiła zapomnieć o pierwszej, młodzieńczej miłości. Bohater wniesie trochę zamieszania w życiu naszej pary.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • detektyw prawdy 14.09.2016
    podziwiam wene


    a tak na serio na 100% ty nie napisalas lol kto by zrobil opowiadanie ktore czytaloby sie godzine

    chyba tylko zawodowiec pozdro
  • Agusia16248 14.09.2016
    Ide na policje jesli się nie odczepisz i mówie poważnie. To już jest pod nękanie. Żegnam.
  • Nuncjusz 14.09.2016
    Agusia16248 nie chcesz, żeby go banowac a na policje chcesz iść? XD
  • Agusia16248 14.09.2016
    Nuncjusz juz go zgłosiłam do administora strony. Zobaczymy czy cos z tym zrobia a jak nie to spadam stąd
  • Agusia16248 14.09.2016
    Nuncjusz obrażać się jakiemuś dziecku nie dam. A już na pewno nie oskarżać o plagiat :/
  • Shiroi Ōkami 14.09.2016
    Agusia16248, nie przejmuj się tak nim, to troll zwyczajny, najlepiej olewać, to sobie pójdzie.
  • Nuncjusz 14.09.2016
    Agusia16248 i dobrze :)
  • Agusia16248 14.09.2016
    Shiroi Ōkami no może racja. Nie prowokować go tylko olewać,ale nawet w pracy mam więcej cierpliwoścci do malych dzieci niż tu :)
  • Agusia16248 14.09.2016
    Nuncjusz czemu dobrze? Że spadam stąd czy, że zgłosiłam??
  • Shiroi Ōkami 14.09.2016
    Jestem pewna, że Nuncjuszowi chodzi o zgłoszenie :P
  • Nuncjusz 14.09.2016
    Agusia16248 tak, o zgłoszenie
  • Agusia16248 14.09.2016
    Nuncjusz No zobaczymy czy to coś da. Jak nie cóż olewam. A co do opowiadań to macie rację. Dłuższe części i rzadziej by Was nie razić :) i dzięki za wszystkir wskazówki. Jestem nowa i przyda się taka podpowiedź.
  • Nuncjusz 14.09.2016
    Agusia16248 posty detektywa poznikały
  • detektyw prawdy 14.09.2016
    Nuncjusz Tutaj napisalem tylko 2 posty, to jest trzeci. Pzdr nuncjuszu,milej zabawy
  • detektyw prawdy 14.09.2016
    Witam serdecznie.Nie,nie odczepie sie dopoki stad NIE ODEJDZIESZ.ODEJDZIESSZ - bedzie odczepienie.a teraz zakladam konto na lol24.com.
  • Nuncjusz 14.09.2016
    spadaj
  • Agusia16248 15.09.2016
    Sluchaj nie wiem czego Ty ode mnie chcesz ale przestało już to bawić. Nie pozwole się obrażać a już na pewno utrudniać sobie życia. Dlatego ostatni raz Cie proszę daj żyć i ostrzegam nie fikaj gówniarzu bo każdy komputet ma ip o ile wiesz co to znaczy i policja to bardzo łatwo załatwi. Teraz jestem miła i wierzy mi nawet mi puszczają nerwy
  • Agusia16248 15.09.2016
    Okey niech ta stronka będzie twoja ale z lol nie odejde. Pozdrawiam wszystkich pisarzy. Cześć.
  • Okropny 15.09.2016
    HALO, POLICJA? PROSZĘ PRZYJECHAĆ NA OPOWI, ZNAJDZIE SIĘ TU PARU DELIKWENTÓW.
  • Okropny 15.09.2016
    Nie udupię z wami, kurwa mać
  • Agusia16248 15.09.2016
    Okropny Nikt nie chcę Cię udupić, spokojna głowa :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania