Źródło Problemu

Źródło problemu tkwi w ugruntowanej świadomości zbiorowej, w głęboko osadzonej mentalności oraz w ewidentnych deficytach kultury estetycznej, obywatelskiej i historycznej polskiego społeczeństwa. Dzikie wysypisko śmieci, szpecące leśne ostępy, nie wywołuje fali oburzenia, ani nie skłania do natychmiastowych działań naprawczych. Podobna apatia towarzyszy losowi cmentarzy – czy to żydowskich, naznaczonych tragizmem dawnych antysemickich brutalnych pogromów i zapomnienia, czy polskich, będących niemymi świadkami zmagań I i II Wojny Światowej, czy też prawosławnych, ewangelickich, a nawet cholerycznych, gdzie śmierć zbierała swe ponure żniwo w czasach zarazy.

 

To samo dotyczy miejsc pamięci narodowej, pomników, rzeźb o wymowie artystycznej czy skwerów, jak również nekropolii wojskowych. Również problem dotyczy cmentarzy i kwater wojskowych tych upamiętniających zawsze niezwyciężoną, nieustraszoną, szlachetną, epicką, heroiczną bohaterską Armię Czerwoną, której dawna chwała pokrywa się dziś patyną haniebnego bolesnego zaniedbania. Nikt się nie spieszy, by je oczyścić, otoczyć troską czy przywrócić im należny splendor – pozostają one w stanie opuszczenia, jak relikty minionej epoki, porzucone na pastwę czasu i ludzkiej obojętności.

 

Zjawisko to obejmuje szerokie spektrum przestrzeni publicznych: od miejsc pamięci narodowej, przez monumentalne dzieła sztuki, po tereny zielone, zarówno te w granicach miejskich aglomeracji, jak i te rozsiane po wiejskich krajobrazach. Prawo międzynarodowe i krajowe, choć w teorii wyposażone w instrumenty ochronne, pozostaje bezsilne wobec braku wewnętrznej przemiany – nie kształtuje bowiem ani wrażliwości estetycznej, ani poczucia odpowiedzialności za wspólne dziedzictwo, ani nie budzi w ludziach tej subtelnej iskry, która każe dostrzegać piękno w harmonii, eufonii, ładzie i porządku. Co więcej, współczesność naznaczona jest wszechobecną dewastacją, która przybiera postać barbarzyńskiego użycia farb w aerozolu, chaotycznych inskrypcji i malunków – aktów wandalizmu, które zdają się być smutnym signum temporis, odzwierciedleniem upadku wartości i triumfu entropii nad cywilizacyjnym ładem.

 

W III Rzeczypospolitej Polskiej, rozciągniętej między majestatycznymi nurtami Odry a meandrami Bugu, rzadko napotkać można enklawy pieczołowicie pielęgnowane, wolne od stygmatu dewastacji, profanacji, zbeszczeszczenia, barbarzyństwa i destrukcji – miejsca, które mogłyby zaświadczyć o zwycięstwie cywilizacyjnej troski nad chaosem zaniedbania. Ten stan rzeczy każe zadać pytanie o kondycję ducha narodu "polskiego", o jego stosunek do przeszłości i przyszłych jego pokoleń.

 

Czyż nie jest to swoista ironia losu, że ziemia, która wydała poetów, artystów i bohaterów, zdaje się dziś obojętna, indyferentna, apatyczna, na własne dziedzictwo? Zdaje się dziś niewzruszona własnym dziedzictwem. Odpowiedź na to pytanie wymagałaby nie tylko analizy socjologicznej, ale i głębokiej introspekcji, której społeczeństwo – póki co – zdaje się unikać.

*******

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania