Zwycięzca
Spokojnie siedział w pozycji za-zen z oczyma patrzącymi w dół na bliżej nieokreślony punkt w trawie. Był jak kamienna rzeźba, bez życia, pogrążona w swoim lodowatym wnętrzu. Ktoś podszedł i zapytał.
– Jesteś już gotów?
– Tak – odparł i wstał. Jego oczy wciąż patrzyły w dół, nagle w ich polu widzenia pojawiły się dwie stopy idące szybkim krokiem. Chwilę potem stanęły w miejscu, dał się słyszeć cichy spięty dźwięk aaa! Ciało osunęło się na ziemię.
– Wygrałeś! – usłyszał głos – i to z samym Mon…
– Milcz! – Nie chcę wiedzieć, kim był.
– Jak sobie życzysz – odpowiedział samuraj, patrząc na zwycięzcę, jak idzie pewnym krokiem w stronę swego konia. Potem ruszył za nim.
– Zawsze patrzy pan w dół podczas pojedynku? – Jakiś kobiecy głos odezwał się za jego plecami. Odwrócił się szybko.
– Jestem bezszelestna, prawda – powiedziała z lekkim uśmiechem nieznajoma.
– Pierwszy raz komuś się to udało? – Patrzył na nią z niedowierzaniem. Była młoda, wysoka, o trochę demonicznym spojrzeniu. Ubrana w męski strój, choć nie japoński, miała długie rozpuszczone włosy sięgające talii.
– Nie jesteś Japonką? – zapytał mistrz.
– Zgadza się, pochodzę z Chin, ale dużo podróżuję, nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w swoim kraju. Nie odpowiedziałeś na pytanie?
– Zawsze – powiedział wsiadając na konia.
– Czy mogłabym porozmawiać z tobą, o tym, co robisz?
– Dlaczego chcesz o tym rozmawiać?
– Interesują mnie ludzie tacy jak ty. To, co robisz musi mieć jakiś głębszy sens, chciałabym go poznać.
– Pierwszy raz ktoś podszedł do mnie tak blisko, gdybyś chciała mnie zabić zrobiłabyś to, nie zdążyłbym się obronić. W dowód szacunku zgadzam się z tobą porozmawiać.
– Jestem zaszczycona, gdzie się spotkamy?
– Wybór należy do ciebie.
– Zatrzymałam się na zamku Pana Minamori, czy może być tam?
– Tak, jutro późnym wieczorem stawię się na zamku Pana Minamori.
– Uważaj na nią panie! – odezwał się idący za nim samuraj.
– Co znowu?
– Na zamku Minamori, odkąd pojawiła się ta kobieta, dzieją się straszne rzeczy.
– Jakie?
– Ona interesuje się śmiercią, rozmawia z ludźmi skazanymi na śmierć, obserwuje egzekucje. Pan Minamori oszalał na jej punkcie. Nigdy nie zgładził tylu ludzi, nigdy nie uchodził za okrutnika, a teraz…?
– Ciekawe, ile jest prawdy w tym, co mówisz, jeżeli chociaż trochę, to ta kobieta jest naprawdę warta bliższego poznania.
– Nie wiem, czy spotkanie z nią to dobry pomysł. – Spojrzał na niego błagalnie.
– Masz rację, ja też nie wiem, wszystko się okaże.
****
– Witam tajemniczy wojowniku – powitał go kobiecy głos.
Spojrzał na nią. Była ubrana w białe kimono, z haftowanymi czerwonymi różami. Włosy kruczo czarne, idealnie pasowały do bieli i czerwieni. Wyglądała dostojnie, a zarazem dziewczęco. Jej twarz była delikatna, choć w spojrzeniu dało się wyczuć coś demonicznego, jakby w jej środku czaiła się jakaś otchłań o niszczycielskiej mocy.
Mistrz miecza ukłonił się na znak pozdrowienia. Chinka poprosiła, aby się rozgościł.
– Słyszałam, że jesteś jednym z największych mistrzów miecza?
– Nie wiem, to jedyna moja pewna odpowiedź – odpowiedział spoglądając na jej kimono.
– Te róże… to taka piękna śmierć – powiedział prawie szeptem.
– Słucham? – Spojrzała na niego nie rozumiejąc, co mówi.
– Nic, to tylko skojarzenie.
– Jakie skojarzenie?
– Kwiaty to piękno, kiedy je widzimy, zrywamy i wstawiamy do wazonów, cieszymy się ich zapachem, kolorem, ale one są już martwe. To chyba jedyne istoty, które zabijamy wyłącznie dla ich piękna.
Uśmiechnęła się delikatnie. – To bardzo poetyckie – powiedziała nalewając sake.
– Są chwile, że każdy człowiek może być poetą.
– To dlaczego na świecie jest ich tak mało?
– Większość ludzi nie potrafi takiej chwili ubrać w słowa, ale każdy czuje piękno i to już jest poezja.
– Ile stoczyłeś pojedynków? – zapytała zmieniając temat.
– Nie wiem, dla mnie każdy jest pierwszy.
– Co czujesz, kiedy zabijasz?
– Nic.
– Nic nie czujesz?!
– Ja nie zabijam, ja wygrywam.
– Wygrywasz ze śmiercią?
– Z życiem, kiedy walczę jestem zupełnie martwy, gdybym na chwilę ożył, przegrałbym. Życie to gniew, nienawiść, pycha. Śmierć jest pusta, niczym nie można jej przeszyć.
– To bardzo ciekawe, z jednej strony jesteś żywy, z drugiej martwy. Dla samego życia to bardzo nieżyciowe…hahaha – nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
– Życiowe? – powtórzył. – Bardzo różnie rozumiemy życie. Jestem zbiorem wielu sprzeczności, które muszą ze sobą walczyć, bym był taki a nie inny.
– Więc cały czas tak naprawdę walczysz ze sobą?
– Tak.
– To, dlaczego ludzie boją się śmierci?
– Bo nie rozumieją życia.
– A radość zwycięstwa, satysfakcja, sława? Większość wojowników po to walczy.
– To dobre dla tych, którzy nie szukają prawdy.
Spojrzał na obraz, przedstawiający mewę lecącą ponad morską falą.
– Cóż znaczą te skrzydła, wobec morskiego bezmiaru…? Ale jednak to one decydują.
– Dlaczego zgodziłeś się na to spotkanie?
– Kiedy cię zobaczyłem, poczułem coś, czego od dawna nie doznawałem.
– Co to takiego?
– To, że istnieję?
Chinka sięgnęła po dzwoneczek leżący na stoliku, zadzwoniła. Po chwili zjawił się wojownik trzymający w dłoniach włócznię.
– Zabij go! – krzyknęła.
Wojownik podszedł ostrożnie, sądząc, że tamten wstanie i podejmie walkę. Mistrz patrzył na podłogę, jego przeciwnik, trochę się zawahał, nie wiedząc, co ma robić. Mistrz spojrzał na niego, po chwili wojownik dźgnął go w krtań. Samuraj osunął się na podłogę.
– Przegrałeś! – krzyknęła Chinka.
Samuraj pokiwał głową, zaprzeczając, uśmiechnął się i skonał.
Chinka patrzyła na martwe ciało, jakby chciała się dowiedzieć, dlaczego dał się zabić.
– Ty też walczysz z życiem? – zapytała wojownika.
– Nie, ja walczę tylko z lękiem – odpowiedział wycierając ostrze z krwi.
Koniec.
Komentarze (2)
Dlaczego jednak mistrza zabił wojownik, a nie Chinka? Mistrz skojarzył ją ze Śmiercią, a mnie się wydaje, że jest ona Życiem. Okrutnym, może niesprawiedliwym, ale jednak jedynym prawdziwym zwycięskim.
Jeszce raz dzięki, cieszy mnie, że opowiadanie się spodobało i z tak celnej interpretacji.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania