Życie

***Nie potrafiłam wymyślić lepszego tytułu***

 

 

To był mglisty i chłodny poranek. Nie miałam humoru po kłótni z rodzicami. Czułam się zignorowana i niedoceniona, po tym jak odmówili mi przeniesienia do szkoły malarskiej. Choć z drugiej strony mogłam się tego spodziewać. Tak było zawsze. Mój brat dostawał co tylko chciał o każdej porze dnia i nocy, a ja zawsze byłam strącana na szary koniec. Pełna gniewu i rozczarowania po kłótni wybiegłam z domu.

Biegłam na oślep przez pobliski las spowity mgłą. Ledwo unikałam gałęzi, drzew i rowów wyrytych przez dziki. Nie byłam pewna ile dokładnie czasu minęło odkąd wybiegłam z domu. Im bardziej oddalałam się od domu tym bardziej opuszczała mnie złość. Nie wiedziałam już co o tym myśleć. Nagle przede mną rozpostarła się łysa polana pokryta szarym blaskiem poranka. Pierwszy raz zobaczyłam ten widok. Powoli ruszyłam na środek leśnej łąki. W około było całkowicie cicho. W pewnej chwili usłyszałam trzask gałęzi dokładnie za mną. Przeszył mnie lęk. Rozglądając się nikogo nie zauważyłam. Pomyślałam wtedy, że to tylko moja wyobraźnia, więc poszłam dalej przed siebie i wystarczyły trzy kroki abym usłyszała jakby szept za moimi plecami. Ledwo słyszalne dźwięki skleiły się w jedno jedyne słowo: STÓJ. Właśnie w tamtej chwili stanęłam w miejscu nie mogąc się ruszyć ze strachu. Mój mózg mówił UCIEKAJ! a nogi STÓJ!, jeśli uciekniesz to to ,,coś" może cię gonić! Lecz byłam zbyt przerażona by myśleć, którą opcję wybrać. Obejrzałam się jeszcze raz, lecz przez mgłę niczego nie zobaczyłam. Bezmyślnie zrobiłam krok do przodu i w ułamku sekundy moja stopa zniknęła w stercie mchu. To było bardzo dziwne i nieprzyjemne, bo pod mchem czułam ciepło i wilgoć pyska zwierzęcia. Z trudem wyciągnęłam stopę. Chciałam biec jak najdalej tego miejsca, lecz gdy tylko lekki i chłodny wiaterek objął moją stopę poczułam przeszywający ból,jakiego jeszcze nigdy nie doznałam i upadłam do tyłu. Przez chwilę zwijałam się z bólu z myślą, że zaraz dogoni mnie to ,,coś". Ogarnęłam swoje emocje i ból, żeby spojrzeć na stopę. To co zobaczyłam mną wstrząsnęło. Poziom mojego strachu sięgnął 300% na 100% możliwych. Cała moja stopa była zakrwawiona i dziwnie wygięta w kostce. Nie zostało już mi nic innego oprócz zadania pytania: JAK?! i zemdlenia na mokrym, brudnym i śmierdzącym krwią gruncie. Kiedy już miałam sobie zemdleć usłyszałam męski głos tuż obok mnie, mówiący:

 

-Mówiłem ci żebyś nie szła dalej. Myślałem, że jak już się zatrzymałaś to nie pójdziesz dalej. No cóż czasu nie cofniemy...-zemdlałam

 

Obudziłam się w małej chatce z drewna stojącej za lasem. Widywałam ją wiele razy ale nigdy szczególnie mnie nie interesowała. Aż do teraz. Zaczęłam sobie powoli przypominać co się stało, lecz myślałam, że to tylko sen. Usiadłam i id razu poczułam przeszywający ból w lewej kostce. Gdy na nią spojrzałam zemdliło mnie. Była (nadal) wygięta pod dziwnym kątem i owinięta przesiąkniętym krwią opatrunkiem. Do moich oczu napłynęły łzy. To jednak nie był sen. Czułam się okropnie. Dopiero co się pokłóciłam z rodzicami, a już spotkało mnie coś tak strasznego. Duże krople słonych łez spływały po moich policzkach, spadając na uda. Odczuwałam wtedy ogromny ból, ale nie fizyczny tylko duchowy. Wtedy cały żal i pretensje do rodziców oraz siebie za popełnione błędy, wyszły na wierzch pod postacią bardzo bolesnej rzeki łez. Zaczęłam żałować, że nie wpadłam cała do tej dziwnej ,,pułapki" na polanie w lesie. Wszystkie moje problemy by zniknęły w oka mgnieniu, a rodzice i tak by nie dostrzegliby tego, że zniknęłam. W tamtej chwili zobaczyłam nóż na stoliku obok mnie. Nie myśląc sięgnęłam po niego i skierowałam jego ostrze w stronę mojego serca. Byłam wtedy jakby nieobecna, jakby mój mózg się wyłączył. Kiedy moja ręka z nożem w dłoni zaczęła się zbliżać do piersi usłyszałam męski głos :

 

-Myślisz, że jesteś w stanie to zrobić?

 

Momentalnie rzuciłam nóż na ziemię i obejrzałam się w prawą stronę, gdzie stał ten koleś z lasu. Kojarzyłam go ze sklepu w okolicach miejscowego Mc Donald'a. Często tam przychodził. Był to wysoki i szczupły blondyn o zielonych oczach, zawsze ubrany na sportowo. Dopiero w tamtej chwili zrozumiałam, że jestem w jego domu. On mnie uratował i zadbał, aby z raną nie stało się nic gorszego.

 

-Zrobiłabym to gdybyś się nie odezwał-powiedziałam unikając jego wzroku

 

-Nie byłbym tego taki pewien-odpowiedział

 

Po jego słowach spuściłam głowę i siedziałam tak przez chwilę. Gdy zebrałam w sobie odwagę powiedziałam ciche : Dziękuję. Wtedy ponownie na niego spojrzałam i pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

 

-Dziękuję, że mnie uratowałeś. Na pewno gdybym tam została, wykrwawiłabym się na śmierć i umierała bardzo wolno w męczarniach. Naprawdę Ci dziękuję-powiedziałam lekko uśmiechając się przez łzy

 

-A ile razy Ty mi pomogłaś sąsiadeczko? Mogłem się w ten sposób odwdzięczyć.

-Mimo wszystko dziękuję. Dzięki Tobie żyję i mogę spełnić swoje marzenia. Ale chcę Cię też przeprosić.

 

-Za co mnie przepraszasz?

 

-Za to, że chciałam popełnić samobójstwo aby pozbyć się bólu w sercu. To bu było nie w porządku, po tym jak uratowałeś moją dyszę od przejścia na świat, z którego ty przybyła.

 

-Nie masz za co przepraszać. Każdy na twoim miejscu mógł się tak zachować, a raczej na pewno by tak było.

 

Po jego ostatnich słowach zrobiło mi się słabo i znowu zemdlałam. Gdy byłam nieprzytomna czułam strach, że już nigdy nie zobaczę promieni słonecznych.

Obudziłam się w tym samym miejscu co przedtem tylko, że tym razem obok mnie były zostawione kule oraz położona na stoliku karteczka, na której było napisane :

 

Podczas naszej rozmowy zemdlałaś, a ja spieszyłem się na ważne spotkanie, Pomyślałem, że jak się obudzisz to będziesz chciała pójść do domu, więc zostawiłem Ci moje stare kule. Wolałbym jednak żebyś na mnie poczekała, ponieważ twój stan w każdej chwili się pogorszyć. Możesz nawet umrzeć. Decyzja należy do ciebie.

Sąsiad Mark

Przeczytałam to chyba z 5 razy, żeby się upewnić czy naprawdę daje mi wybór. Nie wierzyłam zezwala na to abym sama wracała do domu. Wiedział, że wybiorę właśnie tę opcję. Odłożyłam kartkę na stolik i sięgnęłam po kule. Wstałam prawie mdlejąc z bólu. Gdy udało mi się utrzymać na nodze i złapać równowagę spojrzałam na kartkę i napisałam jedno jedyne słowo: Żegnaj. Potem ruszyłam ku wyjściu. Cały czas noga bolała mnie niewyobrażalnie. Pierwszy raz doświadczyłam takiego bólu fizycznego. Szłam powoli przez las patrząc pod nogi aby znowu nie wpaść w ,,pułapkę" lasu. Po pewnym czasie dotarłam do TEJ polany. Zamierzałam ją ominąć idąc na około, lecz na moje nieszczęście w pobliżu były dzieci. Rzucały w siebie szyszkami i żołędziami. Jedna z szyszek trafiła w moją prawą kulę i upadłam zwijając się z bólu. Niestety za późno zorientowałam się, że upadając wyleciałam na polanę prosto w miejsce gdzie mech był taki jak w tamtym pechowym miejscu. W ułamku sekundy wpadłam w głąb tego czegoś. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam były przerażone twarze dzieciaków. Już nigdy nie zobaczyłam promieni słonecznych.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dark1 03.01.2017
    ''Poziom mojego strachu sięgnął 300% na 100% możliwych.''
    '' Kiedy już miałam sobie zemdleć usłyszałam...'' Te fragmenty są moimi ulubionymi i nie pytaj dlaczego, proszę.
    Dostrzegam tu błędy logiczne, interpunkcyjne, powtórzenia. Dużo pracy przed Tobą, ale jeśli lubisz pisać, to poradzisz sobie z tym. Dużo czytaj i przyglądaj się stronie technicznej książek. Autor zobowiązany jest do poprawności zapisu dialogów, scen itp. Powodzenia.
  • Arisu 06.01.2017
    Dziękuję za komentarz. To dużo dla mnie znaczy, naprawdę. Dzięki za radę dotyczącą książek. Będę się przyglądać.
  • Emi Ayo 11.01.2017
    Smutne,ale bardzo mi się podoba :) Bardzo fajnie piszesz.
  • Arisu 12.01.2017
    Niezmiernie się cieszę, że komuś się to podoba. Dziękuję za miłe słowo. To mnie bardzo motywuje.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania