Życie lubi igrać ze śmiercią-rozdział 1

Rozdział 1

Nazywam się Ernest Monny, jestem niepełnosprawny. Nie chce spędzić całego swojego życia, siedząc bezczynnie i patrzeć jak inne osoby robią wszystko za mnie, ale muszę. To wszystko przez to głupstwo, które zrobiłem. Zaledwie rok temu mogłem jeszcze chodzić, mogłem się poruszać. Chciałem dowieść całemu światu, że to JA jestem zwycięzcą, że to MI należy się chwała i szacunek. Nie udało mi się, spadłem z 6. metrowego budynku. Zobaczyłem ciemność, Nic już nie czułem. Myślałem ,że to koniec. Po tym jak trafiłem do szpitala lekarz podał mi szklankę wody, lecz ja nie mogłem poruszać rękami ani nogami. Obwiniałem się za to ,że nie mogę wykonywać najprostszych czynności. Doktor powiedział, że nie ma szansy ,żebym kiedyś mógł znów się poruszać. Popadłem w depresję.Całymi dniami leżałem i rozmyślałem jaki byłem głupi, że to zrobiłem. Była jednak jedna osoba w moim życiu, dzięki której nie czułem tęsknoty za moim dawnym życiem, ani za rodzicami , którzy zginęli w wypadku. Była to dziewczyna o kruczoczarnych włosach, błękitnych oczach, a figurę miała piękną, w kształcie klepsydry. Była ona moim marzeniem, to była Anita Durney. Przychodziła do mnie codziennie. Mówiła, że nie chce, żebym czuł się źle w jej towarzystwie, więc robiła wszystko, aby tak nie było. Traktowała mnie jak przyjaciela, miała chłopaka. Nie zdawała sobie sprawy co do niej czuje, nie wiedziała ile szczęścia mi daje i jak bardzo mi na niej zależy. Jej też zależało, ale na przyjaźni. Ona wiedziała czemu nie mogłem poruszać się i ,że zawsze po szkole, jak jeszcze do niej chodziłem, wspinałem się na dachy różnych budynków i podziwiałem miasto z perspektywy lotu ptaka. Często zachwycaliśmy się widokami razem z Anitą. Wszystko się jednak zmieniło. Życie straciło sens. Jak moi rodzice wyruszyli w podróż do Ameryki, ucieszyłem się, że będę miał cały dom dla siebie, lecz moją radość zniszczyła wieść ,że nigdy, przenigdy nie zobaczę najbliższych mi osób, chyba, że w innym świecie. Wtedy właśnie pojawiła się w moim życiu Anita. Doszła do naszej szkoły ,kiedy mieliśmy 18 lat. Od razu ją polubiłem. Rok później zaczęliśmy się przyjaźnić. Teraz, gdy mamy po 20 lat, są to jedynie wspomnienia, wtedy to było coś cudownego. Niestety, nawet jeśli bardzo bym chciał, czasu nie mogę cofnąć.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Lucinda 21.11.2015
    Napisane dość płynnie. Trochę krótko jak na rozdział i w sumie niewiele wiem o temacie opowiadania. Myślę, że zajrzę do kolejnych części, może wtedy się dowiem więcej:) Co do błędów:
    ,,sześciometrowego" powinno być słownie. Liczba z kropką oznacza liczebnik porządkowy, a to nie jest taka sytuacja;
    Spacje powinny być po przecinku, nie przed. Swoją drogą czasem ich brakowało. Rzucił mi się też w oczy przecinek przed ,,że", ale przed ,,i". Tak się nie robi, bo przecinek przed ,,że" na ogół oddziela zdania składniowe, a tu tę funkcję pełni ,,i". Dam 4 na początek:)
  • Anikaro 22.11.2015
    Dziękuje za rady i uwagi w następnych częściach poprawie takie błędy ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania