ŻYCIE NA BEZLUDNEJ WYSPIE

Pewnego słonecznego dnia postanowiłem polecieć na wycieczkę do Turcji. Bilety kupiłem w internecie ponieważ tam zawsze jest taniej. Wieczorem poinformowałem o tym swoich rodziców , nie mieli nic przeciwko tylko powtarzali , że mam tam na siebie uważać. Obiecałem im , że wrócę cały i zdrowy. Dzień przed wylotem poszedłem pożegnać się też z dziadkami. Jak powiedziałem im , że juro lecę do Turcji to byli trochę zaskoczeni. Obiecałem , że przywiozę im jakąś pamiątkę. Następnego dnia rano musiałem być już o godzinie 8.00 na lotnisku. Przeszedłem kontrolę osobistą oraz kontrolę bagażu i dokumentów. Kiedy przechodziłem przez bramki zaczęła piszczeć kontrolka. Strażnik cofnął mnie do tyłu i kazał przejść jeszcze raz. Ponownie przeszedłem przez bramki i była taka sama sytuacja. Strażnik poprosił mnie abym stanął obok i dokonał przeszukania , musiałem wszystko wyjąć z kieszeni i położyć w wyznaczonym miejscu. Nie obeszło się bez ściągania butów. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i mogłem iść na samolot. Kiedy byłem już w środku usiadłem sobie tam gdzie było wolne miejsce i czekałem na start samolotu. W pewnej chwili samolot zaczął kołować z dużą prędkością i wzniósł się w powietrze , zatkało mi uszy z powodu zmiany ciśnienia i miałem odczucie jakby odpadła podłoga. Wszystko wskazywało , że lot będzie bardzo spokojny ale po dwóch godzinach kiedy samolot zniżał się do lądowania w nasz samolot uderzyło stado gołębi , które uszkodziły jeden z silników oraz czujniki sterowania. Pilot musiał awaryjnie lądować na jakiejś wyspie Adalar , która jest oddalona od Turcji 566 km. Nie było tam nic poza drzewami a trzeba było zorganizować sobie jakiś nocleg. Zobaczyłem , że na wodzie pływa coś w stylu koca albo ręcznika. Postanowiłem po to popłynąć i zobaczyć z bliska co to jest. Okazało się , że były to dwa duże koce , które wziąłem ze sobą aby przetrwać jakoś tą pierwszą noc. Jeden ręcznik położyłem na piasku a drugim się przykryłem aby w nocy nie zmarznąć. Trochę obawiałem się żeby w nocy nie zaatakowały mnie dzikie zwierzęta bo przecież byłem w lesie. Na szczęście tak się nie stało i następnego dnia obudziłem się cały i zdrowy. Aby bardziej uchronić się przed dzikimi zwierzętami poszedłem poszukać gałęzi z których potem rozpaliłem ognisko. Z czasem na moją plażę zaczęły przypływać różne rzeczy porzucone przez ludzi , które bardzo mi się przydały. Między innymi znalazłem plecak , w którym było zaopatrzenie wędkarskie (haczyki , spławiki , ołów oraz blaszki do łowienia ryb). Bardzo mi się to przydało ponieważ mogłem złowić dla siebie jakieś pożywienie co dało by przetrwanie na wyspie. Poszedłem do lasu w poszukiwaniu gałęzi z której mógłbym zrobić sobie wędkę, gdy znalazłem odpowiednią gałąź wróciłem do mojego miejsca gdzie przebywałem i zrobiłem sobie wędkę. Gdy wszystko było już gotowe wszedłem do wody aby złowić sobie jakąś rybkę na kolację. Byłem zaskoczony ponieważ udało mi się złowić trzy ryby co dało mi zaspokojenie głodu do rana. Następnego dnia rano poszedłem do lasu w celu poszukiwania grubych pni drzewa w celu zbudowania szałasu. Po dłuższym czasie przyzwyczaiłem się do życia na wyspie , nie było one łatwe ale trzeba było sobie jakoś radzić. Po trzech tygodniach usłyszałem dźwięk nadlatującego helikoptera , wbiegłem do wody aby mnie zauważyli i krzyczałem pomocy. Na moje szczęście wylądował helikopter LPR , który przetransportował mnie do Szpitala na Zaspę w celu z robienia badań czy nic mi nie jest. Również zostali powiadomieni o tym moi rodzice , którzy bardzo szybko zjawili się w szpitalu. Gdy ich zobaczyłem nie mogłem powstrzymać łez i szybko się do nich przytuliłem.

I tak skończyła się historia chłopaka , który przeżył na bezludnej wyspie trzy tygodnie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania