Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Życie Romana - ciąg dalszy.
Misja
Rozpoczął się piąty rok chłopaka w wojsku,miał być tylko dwa lata a tak go wkręciło że podpisał kolejny kontrakt na kolejne trzy lata, nie widział miejsca dla siebie w cywilu brak pracy i mieszkania a tu się odnalazł.
To była już czwarta misja w jakiej brał udział został wysłany do Libanu,miał się tu zajmować tak jak na pozostałych misjach ochrona konwojów z żywnością,bronią i wieloma innymi rzeczami,czasem też się zdarzyło że przyjechała jakaś szycha to było trzeba go chronić.
Był koniec maja jak na tą porę roku było bardzo gorąco,Roman właśnie wrócił z patrolu które był bardzo niebezpieczne bo było dużo snajperów.
Przy bramie wjazdowej dostał wiadomość że ma w stawić się do sztabu jak najszybciej.
Po dotarciu na miejsce i zameldowaniu się został wezwany do dowódcy obozu,major zaczął mówić.
-Jak było na patrolu wszystko w porządku.
-Nic szczególnego się nie wydarzyło ale ten spokój mnie nie cieszy.
-Dostaliśmy informacje że przyjeżdża do nas premier Polski i będzie się spotykał z premierem Libanu,my mamy zapewnić bezpieczeństwo obojga.
-Za ile dni ma przylecieć.
-Za dwa tygodnie,tyle mamy czasu resztę się dowiesz w swoim czasie,będziesz odpowiedzialny za ich bezpieczeństwo.
-Zrozumiałem.
I odmaszerował do swojego pokoju,w dalszych dniach dostał jeszcze dwunastu ludzi do ochrony premiera i plany przejazdu.Ich zadaniem było oczyszczenie terenu wokół jakiegoś gmachu i sprawdzenie trasy przejazdu czy nie ma żadnych min.
Dzień przed przylotem pluton Romana sprawdził całą trasę,była czysta wokół gmachu też nic szczególnego nie znaleźli,po rozpoznaniu terenu musieli znaleźć jakiś dogodne miejsca do obserwacji terenu Roman upatrzył sobie wieże jakiegoś kościoła i pomyślał “Stamtąd będę miał dobry widok na okolicę i wejście do gmachu”.Po upływie czterech godzin Roman zarządził powrót do bazy,tam odbyła się ostatnia narada i omówienie szczegółów temu wszystkiemu przysłuchiwał się dowódca obozu.
-Dobrze chłopaki wszystko wiadomo?
Zapadła cisza.
-Do wyrek jutro o czwartej rano wyjazd.
Następnego dnia pluton dwunastoosobowej załogi wyruszył,po dotarciu na miejsce sprawdzili ponownie teren i zajęli swoje stanowiska,Roman zajął wieże kościoła widok miał wyśmienity na cały teren,powoli rozłożył sprzęt i popatrzył w niebo było bezchmurne i pomyślał “Dziś to będzie grzało.
Około godziny dziesiątej rano złożył meldunek.
-U nas spokój tylko ruch robi się duży koło gmachu.
-Nie martw się my się tym zajmiemy bez odbioru.
Mijały kolejne godziny z nieba lał się żar na wieży kościoła było chyba z trzydzieści stopni,dochodziła trzynasta zrobił się popłoch Roman usłyszał nadjeżdżające samochody złapał za lornetkę i się poderwał,ze strony południowej nadjeżdżały cztery samochody to byli chłopaki z bazy jechali zredukować tłum wokół gmachu,za nimi zobaczył konwój dwa samochody z przodu w środku cywil i dwa z tyłu,chłopak pomyślał zaczyna się.
Po dojechaniu konwoju nic się nie działo spokój i cisza,Roman wyciągnął swój notes i zaczął w nim coś pisać na okładce był napis “moje misje”opisywał większość sytuacji miał plan kiedyś napisać książkę na podstawie tego pamiętnika.Nagle zaszumiało radio i usłyszał.
-Będziemy wychodzić wszyscy na pozycję.
Zrobił się jakiś gwar usłyszał nadjeżdżające samochody złapał lornetkę i zobaczył nadjeżdżające samochody z południa,oba były wyposażone w karabiny maszynowe na pace w każdym z pojazdów max trzy osoby,złapał radio i powiedział.
-Od południa zbliża się intruz dwa samochody max po trzy osoby w pojeździe pełna gotowość.
Ledwie skończył mówić i padła pierwsza seria z karabinu maszynowego,Roman wymierzył że snajperki pierw ściągnął osoby które stała przy karabinach maszynowych,kolejne strzały były do osób siedzących w samochodzie.Drugi samochód zaczął odjeżdżać ale mężczyzna wycelował na jego twarzy było widać skupienie odległość była spora około osiemset metrów padł strzał a za chwilę samochód stanął w płomieniach.Szybko wrócił na swoją pozycję i zaczął obserwować teren przez lunetę słyszał wołanie swoich kolegów.
-Sanitariusz mamy rannych biegiem!!!
Podniósł radio i powiedział stanowczym głosem.
-Droga czysta wyprowadźcie ich do samochodu i spadamy.
Usłyszał głos zwrotny w radiu.
-Rozumiemy wychodzimy.
W trakcie wyprowadzania premiera z budynku Roman zauważył dziewczynkę w białej sukience, powiedział przez radio.
-Uważajcie na trzeciej idzie dziewczynka biała sukienka podejrzana.
Nagle rozległ się krzyk jeden z żołnierzy.
-Nie podchodź!!! Zostań na swoim miejscu!!!
Dziewczynka zaczęła biec w ich kierunku coś trzymała w rękach Roman nie mógł dostrzec co to takiego było białe płótno przesłaniało to coś,dystans się zmniejszał a czasu było coraz mniej na podjęcie decyzji.
Nagle padł strzał dziewczynka upadła na chodnik jej biała sukienka zrobiła się czerwona od krwi,głowa Romana obsunęła się na kolbę snajperki i popłynęła łza właśnie zabił dziecko.
W trakcie powrotu do bazy panowała cisza nikt nic nie mówił,jeden żołnierzy trzymał różaniec w ręku i cicho się modlił na pace z nimi jechał rany żołnierz który dostał w nogę,miał dużo szczęścia bo jego kolega jechał za nimi w drugim samochodzie i był martwy kula trafiła go w szyję i nie miał żadnych szans.
Po dotarciu do bazy Roman został wezwany do dowództwa żeby zdać raport z całego zdarzenia,opisał całą sytuację sam nie mógł uwierzyć co się tam stało przecież mieli wszystko pod kontrolą.
Po powrocie do swojego pokoju rozmyślał o tamtej dziewczynce,już nie raz strzelał na misjach i zabił parę osób ale nigdy dziecka.Właśnie w tamtym momencie podjął decyzję że po tej misji opuści wojsko,w telewizji mówili o tym że premier podpisał jakieś papiery ale nic nie wspomnieli o zabitym żołnierzu i co się wydarzyło wtedy Roman pomyślał.
“W jakim imieniu my tu walczy za co giniemy.”
Dwa miesiące później Roman był już w Polsce i złożył wymówienie był namawiany żeby tego nie robił ale on podjął tą decyzję już dawno,miał jakieś oszczędności które zarobił na misjach mógł coś wynająć i rozpocząć nowe życie w cywilu.
Nowe życie w cywilu
Roman po wyjściu z wojska nie miał zbytnio gdzie się podziać w swoim mieście był spalony tym bardziej nie mógł tam wrócić,postanowił zadzwonić do swojego przyjaciela może on coś mu by doradził.
-Cześć Grzesiu tu Roman potrzebuje jakiegoś bezpiecznego lokum na jakiś czas.
-No witam nie odzywaliśmy się od pogrzebu trochę lat minęło.Masz szczęście że mnie zastałeś pod tym numerem.
-Dla czego szczęście?
-Już nie mieszkam u matki wyprowadziłem się do Trójmiasta,tak właśnie wpadłem w odwiedziny.
-No to naprawdę mam farta czyli nie jesteś mi wstanie pomóc.
-Jestem czemu bym nie miał być,masz coś do pisania podam ci adres bądź tam za dwa dni a dalej coś pomyślimy.
-Dzięki na pewno będę.
Dwa dni później Roman wysiadł na dworcu w Sopocie,była wczesna godzina ale jego szczegół przykuł zapach morza który unosił się dookoła i ten spokój może spowodowany wczesna pora.Mężczyzna stojąc na peronie pomyślał sobie,”Mam już swoje lata i widziałem trochę świata jak byłem w wojsku a nigdy nie byłem nad polskim morzem”.Po chwili rozmyślań powrócił do rzeczywistości,stał na peronie praktycznie sam rozglądał się dookoła czuł się jak dziecko zagubione w mgle po chwili zauważył znak który wskazywał wyjście z peronu i wskazywał postój taksówek,podążył za nim na postoju stała jedna taksówka bez długiego zastanawiania wsiadł do niej i wyciągnął zmięty kawałek papieru i przeczytał adres.
-Daleko to jest ?
-Z jakieś dziesięć minut drogi o tej porze
-No to ruszaj.
Po paru minutach już byli w starszej części Sopotu.
-Jesteś my na miejscu.
Roman zapłacił i podziękował wziął swoją małą torbę i wysiadł,stanął przed dużym starym szarym budynkiem kiedyś tak zwane wille,jego uwagę przykuł znów zapach morza i szum fal budynek znajdował się obok plaży,druga rzeczą była data na budynku willi “1897”.Na wprost przednim ukazały się ogromne szare schody wzrok przykuwały dwie duże kule po obu stronach,ruszył do przodu żeby dostać się do góry przy drzwiach był domofon z jednym guzikiem na którym nie było nazwiska,Roman pomyślał “Czy to na pewno tutaj” ale nie miał nic do stracenia i zadzwonił,chwilę poczekał i zadzwonił ponownie nagle rozległ się zaspany głos.
-Kogo niesie licho.
-To ja Roman.
I rozległ się dźwięk otwieranego domofonu.
Mężczyzna wszedł do środka,dom był ogromny i legacji nie wyglądał na taki od zewnątrz,przednim ukazał się Grzesiek na samych majtkach i zapytał zaspanym głosem.
-Czy ty nie miałeś wcześniejszego pociągu,o tej godzinie normalni ludzie śpią.
Roman stał i się tylko uśmiechał było widać że Grzesiek nie był wczesnym ptaszkiem w przeciwności do Romana.
-Siadaj i się rozgość ja się ogarnę to pogadamy.
Roman rozglądał się po domu był ogromny dwa duże okna prowadzące na taras wpuszczały dużo słońca które już świeciło,taras też był duży z niego rozlegał się widok na morze które było na wyciągnięcie ręki w środku wzrok przykuwał zdobiony sufit i zwisająca lampa z bursztynów, na ziemi leżały marmurowe płyty a w rogu stał ogromny narożnik ze skóry,Roman pomyślał sobie że by musiał być z dziesięć lat w wojsku żeby było go stać na taki dom.Nagle rozległ się głos drugiego mężczyzny.
-Czego się napijesz kawa,herbata jakiś sok bo o szóstej rano nie będę ci wódki proponował.
-Może być kawa ale mocna.
Po paru minutach siedzieli na skórzanym narożniku.
Opowiadaj panie Romanie co cię sprowadza i dlaczego opuściłeś wojsko,mężczyzna zaczął opowiadać o misjach o ostatnim zadaniu jakie wykonywał itp.Przez chwilę była cisza aż Grzesiek zadał pytanie.
-No to co teraz planujesz?
-Po szukam mieszkania i pracy mam jakieś oszczędności z wojska na jakiś czas wystarczy.
-U mnie możesz zostać jak długo chcesz chata jest duża w drogę nie będziemy sobie wchodzić mnie i tak nie ma całe dnie a czasem nawet na noc nie przychodzę.
Dom był naprawdę duży miał pięć pokoi dwie łazienki ogromny salon i bardzo długi korytarz.
Roman następnego dnia wyruszył w poszukiwaniu pracy ale nie było to takie proste jak myślał,to były takie czasy że na Pomorzu było trudno z pracą.Mężczyzna sobie pomyślał ja przecież wiele nie potrafię przed wojskiem naprawiałem i kradłem samochody a potem nauczyli mnie chronić i zabijać ludzi. Mijały tygodnie mężczyzna wątpił już że znajdzie jakąś pracę nawet zastanawiał się nad wyjazdem,miał też plan utworzenia szkoły walk przecież umiał judo i Krav Mage a także bił się w formie kombat osiemnaście czyli zaplecze jakieś miał ale ceny wynajęcia sal zaraz rozwiewał ten pomysł.
Wracając ze spaceru pewnego dnia trafił na ogłoszenie zawieszone na drzwiach jakiegoś lokalu
“Przyjmiemy do pracy osobę do ochrony sali,”
Nie myśląc dużo wszedł do środka i po paru minutach już rozmawiał z właścicielem knajpy.
Roman wyszedł bardzo zadowolony rozmowa przebiegła pomyślnie i już nazajutrz miał stawić się do pracy. Pierwszego dnia został przydzielony do osoby o ksywce “Łysy”,ich zadaniem było obserwowanie sali na której bawili się ludzie, Łysy wytłumaczył Romanowi o co chodzi i na co zwracać uwagę,czyli zbyt natarczywi ludzie lub wyprosić gościa jak ma za mocno w czubie i zaczyna się rozkręcać,również powiedział mu kto tu gości a była to elita z Trójmiasta czyli mafiosi,policjanci czasem alfonsi czyli cała śmietanka.Na dziennej zmianie było spokojniej siedział przy stoliku i czuwał nad spokojem,ogólnie zawsze spokój nic ciekawego po około dwóch miesiącach mógł się wykazać.Była sobotnia noc dyskoteka niczym się nie wyróżniała od tych sobotnich imprez do momentu,nagle na sali zrobiło się zamieszanie ktoś kogoś popchnął bo ten mu nadepnął na buta do akcji wkroczył Łysy,masywny i wysoki chłop mierzył z metr dziewięćdziesiąt raczej nikt nie chciałby się z nim spotkać w ciemnej bramie,ale tym dwóm nie przeszkadzało to bo byli dobrze nagrzani,złapał jednego za fraki ale nagle pojawiło się jeszcze dwóch nie wiadomo skąd Roman obserwował wszystko z boku ale był czujny takie miał zboczenie z wojska,nagle zobaczył błysk ktoś wyciągnął nóż i wtedy wkroczył.Złapał mężczyznę z nożem za rękę i jednym ruchem mu ją złamał,drugi dostał kopa w brzuch i nie mógł się podnieść,a trzeciemu złamał nos jednym ruchem ostatnim zajął się Łysy.
Łysy po całej akcji był bardzo zdziwiony że tak niepozorny Roman ogarną to wszystko i poczuł wielki szacunek no i był mu wdzięczny za to że nie dostał kosy pod rzebra.Mastepnego dnia został wezwany do swojego szefa na rozmowę Roman bał się że za ostro wszedł w akcje i go zwolnią.
-Panie Romanie słyszałem co się wczoraj wydarzyło.
-No działo się ale nie chciałem tak ostro ich potraktować.
-To szczegół należało się im.Prosze się nie przejmować tym już wszystko załatwione jest.
-Dziękuję następnym razem postaram się być bardziej ostrożniejszy.
-Rozumiem ale nie po to pana wezwałem mam dla pana propozycję.
-Jaką słucham.
-Chciałbym żeby był pan moim ochroniarzem i kierowcą nie musi pan od razu odpowiadać.Ale obiecuję że wynagrodzenie też się zmieni.
-Muszę to przemyśleć i dam znać.
Roman tydzień później dał odpowiedź.
-Dzień dobry szefie długo myślałem nad tą propozycją i mam parę pytań.
-Co byś chciał wiedzieć.
-Po pierwsze po co panu ochroniarz czy coś panu grozi.
-Robię różne interesy i nie zawsze jest bezpiecznie a ty umiesz walczyć i dobrze strzelasz z tego co pamiętam.
-No zgadza się.
-Dla tego byś mi się przydał ale do niczego nie zmuszam jak się nie zgodzisz to i tak nie stracisz pracy bo taka osoba jest tu potrzebna.
Była chwila wąchania,Romanowi ukazała się sytuacja z Libanu i leżącą dziewczynka na chodniku,ale zaraz wrócił do rzeczywistości i odpowiedział.
-Niech będzie zgadzam się od kiedy zaczynam.
-Od zaraz od dziś będę do ciebie wołał “Oczko”
-Dlaczego Oczko.
-Bo dobrze strzelasz i masz oko na wszystko.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania