Życie to kompost

Niczym liście, gazety po bruku się toczą,

Tłum je depcze, roznosi od rana do zmroku.

Dawniej słowem zadane zranienia wciąż broczą,

Ciekną we mnie, a wszyscy pędzą jak w amoku.

 

Z ludzkiej masy to Judasz wyciąga swą rękę

Śliską, mokrą i lepką od słonego potu.

Sól wżerając się w rany przedłuża udrękę

A ja tonę w obłudzie, nie widząc odwrotu.

 

We mnie złe słowa gniją – martwe tkanki duszy,

Dla mych nozdrzy zgorzelą jest fetor matactwa.

Jad rozlewa się w żyłach, potem kości kruszy,

I zabija zaraza spróchniałego bractwa.

 

Niechaj gnije więc kompost, niech azot wciąż krąży,

Ziarna dobra i prawdy znów zasiać spróbuję.

Zanim zawiść planetę opanować zdąży,

Niech w człowieku zakwitnie coś, co się nie psuje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Sokrates godzinę temu
    Metafory mocne, obrazowe, kompozycja i treść spójne, wartościowe. Dobre zakończenie z puentą. Co do oceny waham się między 4 a 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania