Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

„ Życie to wieczna walka. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie nam stoczyć walkę o samych siebie. „ Część 2

Prawda jest taka że oboje z Assa­silem zabar­dzo się przy­wią­za­li­śmy do sie­bie. O czym nie­raz Vlad mam przy­po­mi­nał a raczej wypo­mi­nał. Cza­sem zasta­na­wia­łam się kim wła­ści­wie byli­śmy dla sie­bie. Raz zada­łam to pyta­nie Assa­silowi to powie­dział że przy­ja­ciołmi z bonu­sem. Czy mi zależy na nim …tak,bar­dzo ale czy go kocham ehhhhh. Wzbra­nia­łam się w prze­szło­ści od tego. Łatwiej mi było myśleć iz na­dal nie mam szczę­ścia do płci prze­ciw­nej. Nasze rela­cje kie­dyś się zakon­czą,jed­nakże nie sądzi­łam ż zostana w taki spo­sób prze­rwane. Aby odgo­nic czarne mysli posta­no­wi­łam powspo­mi­nać jak pozna­łam Assa­sila. W czym celu był mi potrzebny mój lap­top,tam mia­łam zdje­cia jakie mu zro­biłam kiedy poraz pierw­szy go zoba­czy­łam oraz sam Assa­sil. Tylko czy lap­top jest tutaj czy sam model,bedzie chętny powspo­mi­nać ze mną? Assa­sil w tym cza­sie szu­kał w sza­fie swo­jego dresu,powar­ku­jąc pod nosem że nie­może go zna­leżć. Po wyrzu­ce­niu pra­wie wszyst­kich ubrań z szafy,zamknął ją z taką siłą że mało nie roz­pa­dła się. Zbuch­to­wał stos rze­czy na podło­dze i szybko znik­nał w łazieńce. Patrząc na to z boku wynio­sko­wa­łamże jest gorzej niż sądzi­łam. On był jak tyka­jąca bomba,która lada chwila ma wybuch­nąć. Assa­sil wyszedl z łazienki już ubrany. Spo­ja­rzal na bała­gan jaki zro­bił i skrzy­wil się.

– Zostaw to.

– Słu­cham?

-Zro­bisz to pózniej. Jest tu mój lap­top może?

– Twoj lap­top? A co Ci teraz?

– Po co? Chce przej­rzec zdję­cia jakie sa na nim. Pow­spo­mi­nać,zoabz­cyć miej­sca i twa­rze któ­rych dawno nie widzia­łam. Mam zamiar zoba­czyć zdje­cia pew­nego przy­sto­jego męż­czy­zny,któ­rego sfo­to­gra­fo­wa­łam sie­dzą­cego na murku zamy­slo­nego w mar­ni­tu­rze od Arma­niego. Tu usmiech­ne­łam się. Pamię­ta­łam to jak dziś. Znasz go może? Zapy­ta­łam patrząc na niego.

– Masz te zdję­cia jesz­cze? Mówi­łaś że je ska­so­wa­łaś z apa­ratu. Mówiac to Sas patrzył na mnie lekko sie uśmie­cha­jąc.

– Z apa­ratu ska­so­wa­łam ale…zanim to zro­biłam prze­żu­ci­łam je na lap­top. Nie sądzi­łeś że sie ich pozbęde. To naj­lep­sze zdję­cia jakie zro­biłam ever Sas. W tym momen­cie wspar­łam sie na rękach w celu pod­cią­gnie­cia się wyżej. Kiedy ugnie­łam nogi i pod­cią­ga­jąc ciało wyżej ostry,silny ból prze­szył mnie niczym bły­ska­wica. W tej chwili zamar­łam,wcią­gne­łam powie­trze do płuc zagry­za­jąc przy tym zęby,aby nie jek­nąć. Przy­my­ka­jąc oczy cze­kałam aż ból minie. Poru­szy­łam jesz­cze raz nogami znowu ból. Musia­łam przecze­kać. W końcu zelżeje. Mia­łam kości w nogach. Andy kiedy byłam w szpi­talu wspo­mi­nał coś o wózku inwa­lidzkim. Nie wytrzy­małam i powie­dzia­łam mu że sam może z niego korzy­stać. W odpo­wie­dzi usły­sza­łam " nie prze­gi­naj kobieto”. Cze­ka­jąc aż ból minie przy­po­mnia­łam całą roz­mowe z Andym.

– W przy­szło­ści może Cie­bie cze­kać wózek inwa­lidzki.

– Słu­cham? Jaki wózek inwa­lidzki?

– Ból bedzie sie nasi­lał. Będziesz mieć coraz to więk­sze pro­blemy z cho­dze­niem. Każdy krok,ruch bedzie bole­sny. Kości staną sie stab­sze,łam­liwe a ból trudny do znie­sie­nia. Ty nawet nie chcesz lekku prze­ciw­bó­lo­wego. Jak sobie wyobra­żasz dal­sze lecze­nie co? Kości będą łamać sie pod wpły­wem cię­żaru ciała. Z cza­sem poziom bólu bedzie tak wysoki,że bedziesz bła­gać o śro­dek prze­ciw­bó­lowy.

– Dla­czego mi o tym mówisz? Zapy­ta­łam patrzac mu w oczy. Chcia­łam zna­leżć w nich choć odro­bine współ­czu­cia. Nie zna­la­złam.

– bo chce przed­ta­wić Ci co Cie­bie czeka w nie­da­le­kiej przy­szło­ści. Te Wasze lecze­nie nie przy­nosi wymier­nych skut­ków. Ludzie i tak umie­rają z powodu raka. Ja mam coś co może pomuc a może i wyle­czyć.

– Raka kości nie da rady wyle­czyć.

– To Wylu­dzie tak mysli­cie. Tu usmiech­nał się. Ja mam lek,który może zwal­czyć każdy rodzaj raka. Jest pewna grubka ludzi,któ­rym go podaje. Oczy­wi­ście to są testy i oni wie­dzą o tym. Jak na razie wyniki są zado­wa­la­jące.

– Wolę się czol­gać niż być kró­li­kiem doswiad­czal­nym.

– Jak chcesz. Twoja wola i życie. Jeżeli chcesz zakoń­czyć je bole­śnie i powoli to ok. Zamiast cie­szyc się życiem i Ty wolisz umrzeć. Zosta­wisz Assa­sila,Twoja sio­stre. Ale jak wolisz. A teraz prze­pra­szam ale obo­wiązki wzy­wają.

Zosta­łam sama z myslami. Nie lubi­łam Andiego lecz jedno trzeba było mu przy­znać znał sie na tym co robił. Mia­łam go za imper­ty­nenta,który uwa­żał ze kobiety nada­wały się tylko do garów i rodze­nia dzieci. Był bar­dzo inte­li­gentny,był także wam­pi­rem i zna­jo­mym Assa­sila. Dla­tego mnie leczył. Im dłu­zej zasta­na­wia­łam się co usły­sza­łam,tym bar­dziej docho­dzia­łam do wnio­sku że ma racje. Choć­bym nie wiem co to cze­kała mnie mało przy­jemna przy­szłość.

Moje roz­my­sla­nia zostały prze­rwane przez ese­mesa,który był od Andiego. Pytał się czy prze­my­śla­łam co mi powie­dział.

Zapy­ta­łam sie tylko czy nie mam innej opcji. Odpo­wie­dział że nie jeśli chce żyć. Zgo­dzi­łam się. Dowie­dzia­łam się że doku­menty do prze­czytania i pod­pisu otrzy­mam jutro. Ofi­cjal­nie zapro­po­no­wano mi nowa­tor­ską forme lecze­nia,w któ­rej lekki bedą naj­now­szej gene­ra­cji. O taa napewno. Moim leka­rzem był Ana­staz Bykov. Zna­jomy Andiego,czło­wiek. Andi był geni­la­nym labo­ran­tem. Sie­dział godzi­nami w swoim labo­la­to­rium. Ponoć bar­dzo dobrze wyspo­sa­żo­nym. Mało kto miał tam dostęp. Sam sobie wybie­rał wspoł­pra­cow­ni­ków. Moje wspo­mnie­nia zostały prze­rwane przez Assa­sila,który zanie­po­ko­jony lekko mną potrzą­sał.

Otwo­rzy­łam oczy. Assa­sil sie­dział obok mnie i patrzył ze stra­chem na mnie. Uśmie­cha­jąc się powie­dzia­łam.

– Już tak nie boli. Prze­cho­dzi.

– Moglaś mnie popro­sić o pomoc. Boże ten jego głos. Natu­ralna barwa głosu Assa­sila była niska,głę­boka teraz jesz­cze głęb­sza od emo­cji.

– Zna­la­złes mój lap­top?

– Lap­top?

– Tak. Pare minut temu zapy­tałam się Cie­bie czy tez jest tu mój kom­pu­ter. Pamię­tasz?

– Ehhh jest. Przy­nieść Tobie.

– Tak i może cos do picia. Wodę z sokiem jak jest tu jakiś sok.

– Spraw­dzę. I poszedł.

Korzy­sta­jąc z oka­zji że jestem sama chcia­łam poćwi­czyć nogi. Bezruch żle dzia­łaj na moje nogi a wsz­cze­gól­no­sci na kolana. Przy­każ­do­ra­zo­wym zgę­ciu kolana ból powra­cał. Parę razy wypro­sto­wa­łam i zgję­łam kolana. Ból nie­da­wał za wygraną.

– Cho­lera jasna. Powie­dzia­łam sama do sie­bie. Powi­nam wziąć te tabletki,jakie lekarz dał mi wra­zie sil­nego bólu. To nie była mor­fina po któ­rej sie tylko lerzy. Nie chcia­łam tego. Andy zapro­po­no­wał inny śro­dek prze­ciw­bó­lowy sil­niej­szy od mor­finy,lecz nie otu­ma­ni­jący jak ona. Nagle z nikąd poja­wił się na moich kola­nach lap­top i szklanka z sokiem. Spoj­rza­łam w górę. Nademną stał Assa­sil.

– Może powi­nas to zażyć. Mówiąc to poło­żył mi listek z różo­wymi piguł­kami.

– Dzieki wiel­kie. Moje różowe pigułki szczę­ścia.

– Dla­czego pigułki szczę­ścia? Nie rozu­miem.

– Jak nie czuje bólu to i szczę­śliw­sza jestem. Poczu­łam jak łóżko ugina się pod jego cię­ża­rem. Włą­czy­łam kom­pu­ter i prze­szłam do fol­deru ze zdję­ciami. Poka­zały sie pliki ze zdję­ciami,co waż­niej­sze były pod­pi­sane. Nim klik­ne­łam na jego fotki Assa­sil ubiegł mnie i otwo­rzył plik ze zdję­ciami,któ­rych dawno nie oglą­dałam. Jak tylko poja­wiły się zdę­cia na ekra­nie zamkne­łam oczy. Wie­dzia­łam że Assa­sil teraz uważ­nie prze­gląda obrazy. Wie­dzia­łam kogo widzi na nich,zna­łam je na pamięć. Osoba na tych zdję­ciach jest mi na­dal bli­ska,pomimo że nie roz­ma­wa­iły­smy ze sobą wiele lat. Ja cza­sem pisa­łam e-maile w nadzieji że je prze­czyta. Ba wie­dzia­łam że je czyta. Skąd ta pew­ność? Popro­stu wie­dzia­łam i już. Kiedy spoj­rza­łam na ekran zoba­czy­łam moją przy­ja­ciółkę. Usmiech­ne­łam się mino­wol­nie i jak mia­łam w zwy­czaju prze­sła­łam jej całusa. Poczu­łam cos mokrego na moich poli­cza­kach,to łzy. Pole­ciało mi kilka łez ukrad­kiem. Assa­sil patrzył uwa­znie to na moni­tor to na mnie. W końcu nie wytrzy­mał i zapy­tał.

– To za ta osobą tak tęskisz cały czas?

–Słu­cham?

- Myśła­łaś że nie sły­sza­łem jak pła­czesz w poduszkę. Nie czu­łem jak cza­sem wręcz " zrze­rała” Cię tęsk­nota za kimś. Domy­śła­łem się to ktoś bli­ski ale spoza Two­jej rodziny. Prawdę mówiąc sądzi­łem że to jakiś męsz­czy­zna. Tu się skrzy­wił. Ale to jest …

– To jest ktoś kto był,jest i bedzie dla mnie kimś wyjąk­to­wym i bli­skim Assa­sil. To jest moja Przy­ja­ciółka. Tylko w ten spo­sób ją wspo­mi­nam. Nie ważne kim jest teraz. Dla mnie sie liczy tylko to. Mówiąc to aż sama byłam zasko­czona tonem mojego głosu.

– Tak. Ale to jest czło­nek naszego zarządu do kto­rego nale­rzy też Vlad. I nie mam na mysli zarządu firmy tylko…

– Wiem o któ­rym zarzą­dzie mowisz. O tym który trzyma krótko wszyst­kie wam­piry i jest sędzia i katem w jed­nym.

– Kobieto czy mogła­byś mi nie prze­ry­wać. Swoją drogą jak powiem Vla­dowi jak zde­fi­no­wa­łaś zarząd to bedzie zado­wo­lony,że w końcu poje­łaś jego ideę.

– O taa na pewno. Powie­dzia­łam ogla­da­jąc zdje­cia. Z wes­tchnie­niem zamkne­łam plik. Kie­dyś napewno do nich wrócę.

– Jak się pozna­ły­ście?

– Kie­dys opo­wiem Ci jak ok.

– Nie masz ochoty teraz?

-Nie. Teraz chcę powspo­mi­nać jak Cie­bie pozna­łam. Zgoda?

– Ok. Pamie­tam jak dziś. Mało nie wyrwa­łem Ci z ręki tego apa­ratu.

-Taaa. Pocze­kaj aż je otwo­rzę. Kiedy zna­la­złam odpo­wiedni plik i oto­rzy­łam go pierw­szym zdje­ciem jakie zoba­czy­li­smy,było to na któ­rym Assa­sil sie­dział znu­dzony za sto­łem obok Vlada na spo­tka­niu. O tutaj super wysze­dłeś.

-Jasne. Vlad ścia­gnał mnie z Nor­we­gii na to spo­tka­nie. Kon­ra­ta­chęci nie mieli nic inte­re­su­ja­cego do przed­sta­wie­nia,mało tego doku­menty były podra­biane. Co oni mysleli że nie dopa­trzymy się tego? Jak tylko zorien­ro­wa­łem sie że cos jest nie tak stra­ci­łem zain­te­re­so­wa­nie tą roz­mową.

– Aha. Zaraz zaraz. Mówisz że wró­ci­leś z Nor­we­gii? Od Vikinga?

– Taak. A dokład­nie to do czego zmie­rzasz?

– To tego że byłeś na kacu mój drogi.

– Słu­cham?! Na jakim kacu? Are You tal­king abo­uth women? Kiedy Assa­sil mie­sza jezyki uwież­cie że wtedy jest naj­le­piej ucie­kać. To oznacz że zaczyna być zde­ner­wo­wany. A jak mówi to spo­koj­nym tonem to tym bar­dziej.

– Calm down. Powie­dzia­łam nie­zra­żona. O Waszym piciu krążą legendy. Powie­dzia­łam poważ­nie.

– Nie byłem wtedy na kacu. Owszem lubimy wypić. Tego dnia nie piłem. Zro­zu­mia­łaś?

– Ok ok. Spójrz na to zdję­cie. Poza­łam na uję­cie gdzie sie­dział na murku w gar­ni­ku­rze z rekoma opar­tymi na kola­nach.

– Wogóle co Cie­bie naszło na foto­gra­fo­wa­nie mnie i skąd mia­łas apa­rat na spo­tka­niu?

– Ehhh moja rola jak dobrze wiesz ogra­ni­czała się do poda­nia Vla­dowi odpo­wiednich doku­men­tów a potem mia­łam cze­kac w razie jakby cze­gos jesz­cze potrze­bo­wał. Sie­działam i nudzi­łam się. Zabra­łam wtedy apa­rat z sobą a jak Cie­bie zoba­czy­łam uzna­łam,że będziesz dobrym obiek­tem,mode­lem do foto­gra­fo­wa­nia. Impuls. Powie­dzia­łam z mina nie­wi­niątka.

– Taaa. Ooo to jest dobre uje­cie.

– Które?

– To na któ­rym zorien­to­wa­łem się że ktos mnie foto­gra­fuje i wstaje. Uwież mi gdyby nie fakt że byli­smy w miej­scu publicz­nym i był dzień, to nie sądzę zeby­smy teraz o tym roz­ma­wiali.

– Serio?! Ta fotka jest super. Na któ­rej masz minę jak­byś chciał mnie zabić. Z ekranu patrzył na mnie wysoki sza­tyn,ze zmar­szo­nymi brwami,suro­wym wyra­zem twa­rzy ale to oczy zdra­dzały inten­cje z jakimi sie nosił. Lazur prze­pla­tany dziw­nym bły­skiem. Czer­wo­nymi iskier­kami. Wtedy mój instykt samo­za­cho­waw­czy podpo­wie­dział mi że lepiej ucie­kać jak naj­da­lej. Nogi odmo­wiły mi posłu­szen­stwa wtedy. Taaa mia­łam pie­tra. Wszyst­kie znaki na nie­bie i ziemi mówiły " wiej!!!”

– I pra­wi­dłowo. Tylko że Ty sta­łaś w miej­scu. Tu usmiech­nał się dra­pież­nie jak na fotce.

– Bo nogi mi zdre­twiały noooooooo. Na Twój widok. Moje prze­czu­cie mi pod­po­wia­dało że wpa­ko­wa­łam się w nie­złe kło­poty.

– Przy­znaj się. Nie mia­łas poje­cia kogo masz przed sobą co?

– Mia­łam.

– Naprawdę?

– Taaak. Wku­rzo­nego przy­stoj­niaka z kosmicz­nymi kur­wi­kami w oczach. Powie­dzie­dzia­łam zaczep­nie.

– Poco się pyta­łem. Ale na prawdę wiesz że mogłaś zgni­nąć wtedy.

– Wiem. Lecz żyję. Więc szpiesz sie bo moja cho­roba może pierw­sza to zro­bić.

– Nic stra­co­nego mogę to nadro­bić. Wystar­czyło by tylko uka­sić o tutaj. To mówiąc prze­je­chał pal­cami po mojej szyi i zaczał się zbli­żać do mnie. Serce mi prze­spie­szyło. Assa­sil do takich tema­tów jak posi­la­nie sie i prze­mia­nia pod­cho­dził poważ­nie.

– Assa­sil pro­sze prze­stań. Powie­dzia­łam słabo.

– Dla­czego? Byli­by­śmy juz na zawsze razem. Nic by nas nie roz­dzielo. Ani cho­roba,ani smierć…ani czas. Ty i ja na zawsze razem.

Popa­trzy­łam w jego oczy. I to był bład jaki popeł­nia­łam za kaz­dym razem. Poczu­łam jak kreci mi się w gło­wie. Te oczy wabiły,kusiły. Lazur z czer­wo­nymi iskier­kami. Poczu­łam jego zapach. Mie­sza­ninę desz­czu,wia­tru,cedru i pizma a także dzi­ko­sci i nie­bez­pie­czeń­stwa. Przed oczami mia­łam obraz Assa­sila sto­ja­cego na kli­fie w pro­mie­niach zacho­dza­cego słońca. Ubra­nego w czarno-biały kilt i gra­ją­cego na dudach. Widok jakich mało. To wszystko otu­ma­nało mnie. W ostat­nim odru­chu zamkne­łam oczy i potrza­sne­łam głową.

– Nie. Prze­stań pro­sze Assa­sil. Poło­ży­łam mu dło­nie na klatce pier­sio­wej. Jakby to mogło go powsz­trzy­mać.

– Spojrz na mnie Kate.

-Nie. Lecz spoj­rza­łam. Mia­łam przed sobą dra­pież­nika,wam­pira,który posta­no­wił że prze­mieni mnie. W tym momen­cie roz­pła­ka­łam się. Assa­sil jak był w takim sta­nie. Nic nie mogło go powstrzy­mać.

-Assa­sil pro…pro­szę. Do.dobre wiesz ze to n…n.nie moja bajka. Powie­dzia­łam łamia­cym sie gło­sem. Poczu­łam jak dwoma pal­cami podnoci moja brodę lekko do góry a kciu­kiem ściera łzy mówiąc.

– Spo­koj­nie maleńka. Długo nie bedziesz cier­piała. Obie­cuję. Szy­yyy. To mówiąc poło­żył mnie na łóżku. Moja pierś roz­sa­dzał szłoch. Mój los został prze­są­dzony. Assa­sil naj­pierw sca­ło­wał łzy a potem jego usta odna­la­zły tęt­nice na mojej szyi. Moje rece zna­lały sie nad głowa,nato­miast druga ręką Assa­sil przy­cia­gnał mnie bli­żej sie­bie. Kiedy żegna­łam się z życiem i wszelka nadzieją. Jedyna dro­bra rze­cza był fak,że Assa­sil nie rzu­cił sie na mnie bru­tal­nie. Nasłu­cha­łam się opo­wia­dań o bru­tal­nych prze­mia­nach bez liku. Co nie zmie­niało tego że sie bałam. Kiedy juz w myslach żegna­łam się z życiem i nadzieją. Drzwi do sypialni wyle­ciały z hukiem. Rozległ się głos z Rosyj­kim akcen­tem.

– That’s eno­ugh Assa­sil!!! To był Vlad z Kovu. Pew­nie wszystko sły­szeli. Dwie pary rąk odci­gneły war­czą­cego Assa­sila ode mnie. Leża­łam roz­dy­go­tana i pla­cząca. W dru­gim końcu pokoju Assa­sil powar­ki­wał na Vlada.

– Uspo­kuj­cie sie oboje. Natych­miast.

Vlad nie pro­sił. On roz­ka­zy­wał.

Nademna poja­wił się Kovu z lek­kim usmie­chem.

– Mało bra­ko­wało co?

Tylko prych­ne­łam w odpo­wie­dzi.

– Skrzynka dobrego trunku wystar­czy w podzie­ko­wa­niu. Kon­ty­no­wał Kovu poma­ga­jac mi usciąść.

– Tylko skrzynka? Tak nisko oce­niasz naszą inter­wen­cję chłop­cze? Conaj­miej po dwie skrzynki i to dobrego alko­holu. Powie­dział Vlad.

– Ok. Dwie i jeste­smy kwita. Oni zwy­czaj­nie mieli ubaw. Ja wal­czy­łam o życie a oni się dobrze bawią. Nic na to nie odpo­wia­da­jąc spoj­rza­łam w kie­runku gdzie był Assa­sil. Jego widok przy­sła­niał mi Vlad sto­jacy pomię­dzy nami.

– Wsta­waj chłop­cze musimy poroz­ma­wiać. Te słowa były skie­ro­wane do Assa­sila.

– Nie mamy o czym roz­ma­wiać. Boże głos Assa­sila był jesz­cze głeb­szy niż zazwy­czaj. Trudno było zro­zu­miec co mówił.

– Owszem mamy. Nie mam ochoty na Twoje gierki Assa­sil. W glo­sie Vlada pobrzmie­wała grożba. W odpo­wie­dzi Assa­sil wark­nął na co Vlad spia się. Oni sie poza­bi­jają. Pomy­śla­łam.

– Assa­sil. Idz z Vla­dem pro­szę. Kiedy już myśla­łam że nie zare­guje. Zoba­czy­łam jak się podnosi. Odrazu ruszyli z Vla­dem do wyj­ścia. Patrzy­lam za nimi dopuki nie zni­kli mi z oczu. Assa­sil szedł lekko przy­gar­biony.Widać było ze jesz­cze mu nie prze­szlo.

– Vlad zrobi coś Assa­silowi?

– Nie. Będą roz­ma­wiali a potem pew­nie Vlad wysle go zdala od Cie­bie na jakis czas. Musi­cie pobyc z dala od sie­bie. Przez jakis czas.

– Ja czasu nie mam Kovu.

– Masz. Andy Ci go kupił. Nie martw się spo­tka­cie się,ale nie teraz. Teraz musisz cos zjesc,umyc i spac.

Po wysłu­cha­niu tego co Kovu miał mi do powie­dze­nia doszłam do wnio­sku,że czas aby udac sie do łazienki. Taa tylko że oba­wia­łam się iż mogę zasłab­nąć w łazience. Jesz­cze zer­k­ne­łam na sto­jak z kro­plówką. Odziwo pod­czas akcji Assa­sila wciąż mia­łam ją podłą­czoną. Kovu sie­dział w fotelu i oglą­dał tele­wi­zje widocz­nie nie zamie­rzał się ztąd ruszać. Powoli prze­su­ne­łam się ku kra­wę­dzi łóżka i opu­ści­łam nogi na podłogę. Kiedy zła­pa­łam sto­jak z kro­plówką aby sie nią posłu­żyć jako pod­porą Kovu zaare­ago­wał.

– Co zamie­rzasz zro­bić?

– Kto ja?

-Nie święty Miko­łaj. Tak Ty?

– Musze udać się do łazienki. Wiesz zew natury i te sprawy,prysz­nic.

Popa­trzył na mnie uważ­nie.

– ok. Lecz naj­pierw stan o wła­snych siłach. Jeżeli usta­niez przez minutę,możesz iść.

Hmmm minuta to nie tak dużo dam radę. Pod­nio­słam się powoli aby unik­nąć zawro­tów głowy. Nogi trzę­sły mi się nie­mi­ło­śnier­nie co nie­uszło uwa­dze Kovu. Usmie­chą sie i powie­dział.

– Nig­dzie nie idziesz.

– słu­cham? Kovu ja musze do łazienki.

– Jak. Sama nie dasz rady. Jesli jakos dotrzesz zasłab­niesz pod prysz­nicem i uwież mi nie usmie­cha mi się potem obe­rwać od ojca zę Cie­bie nie upil­no­wa­łem a od Savan­nah za to że doty­ka­łem innej kobiety.

– Ehhhh. Mam pomysł pomuż mi pro­sze dostać się do łazienki,przy­go­tuje wode w misce i tak sobie jakos pora­dze ok.

Cisza.

– Dobrze ale drzwi nie zamy­kaj.

Zgo­dzi­łam sie na to. Przy pomocy Kovu dosta­łam się do upra­gnio­nej łazienki. Kiedy Chcia­łam się­gnąc po miskę Kovu mni­nie ubiegł.

– Żad­nego schy­la­nia się,podno­sze­nia.

Czu­łam się jak ktoś nie­peł­no­sprawny. Jed­nak nic nie powie­dzia­łam. Nie chcia­łam się z nim kłó­cić. Kiedy wszystko zostało przy­go­to­wane zosta­łam sama. Sie­dząc na brzegu dużej wany powoli umy­łam się,osu­szy­łam recz­ni­kiem i prze­bra­łam w koszulę i szla­frok. Wszystko mia­łam na wycia­gnie­cie ręki. Gdy wsta­wa­łam zawroty głowy powru­ciły. Przy­mkne­łam oczy w nadzieji że miną,nie mineły. Kiedy poczu­łam że robi mi się ciemno przed oczami i słabo usia­dłam prze­wra­ca­jac miske z wodą. Chwilę potem do moich uszu dotarło war­cze­nie Kovu iż wie­dział że tak to się skoń­czy. Prze­niusł mnie do łóżka i kazał się nie ruszać. Zapa­tu­li­łam się w koł­dre i tak cze­kałam aż skoń­czy. Po paru minu­tach był spo­wro­tem.

– Wie­dzia­łem że tak to się skoń­czy. Bur­czał Kovu.

– Prze­pra­szam za pro­blemy i dzie­kuje że mi pomo­głeś. Naprawdę.

-Taaa.

Nie musisz już mną się zaj­mo­wać pójdę spać. Jestem zme­czona dość emo­cjo­nu­jący to był dzień i potrze­buję snu. Kovu roz­je­rzał sie po pokoju aby spraw­dzić czy wszystko wpo­rządku i wyszedł. Jak tylko przy­ło­ży­łam głowę do poduszki odpły­ne­łam. W środku nocy obu­dził mnie dzwięk tele­fonu nie­pa­trząc na ekran ode­bra­łam.

– Witaj dziew­czyno. Przy­wi­tał mnie męski głos.

– Witam a z kim mam przy­jem­ność. Powie­dzia­łam zapa­nym gło­sem.

– Hahaha dziew­czyno nie pozna­jesz mnie. Berie mówi–Viking.

- Berie!! Sorry. No wiesz zaspana jestem i nie pozna­łam Cie­bie. Która godzina jest?

– Druga w nocy.

– Aha.

– Prze­pra­szam że dzwo­nie w nocy i Cie­bie budze,ale Assail jest u mnie i jakby to powie­dzieć. Hmmm jest w tak pobu­dzony,zły jakby ktoś mu prze­szko­dził w wiesz czym.

– Polo­wa­niu Berie.

– Dokład­nie. Czyli dobrze przy­pusz­cza­łem.

– No dobrze dobrze. Tylko polo­wa­nie zakoń­czyło sie fia­skiem.

– Skad wiesz…że

– Bo polo­wał na mnie. Powie­dzia­łam zie­wa­jąc.

–…

- Berie jesteś tam?

– Jestem. Tylko czy dobrze usły­sza­łem.

-Dobrze. Assa­sil chciał mnie ehhhh ekhmmm prze­mienić i Vlad z Kovu mu prze­szko­dzili.

– Kurde!!! To muszę wię­cej trunku dostar­czyć. To co mam pew­nie już wypił. Dzięki za wyja­snie­nie. Od kąd przy­je­chał do mnie to war­czy tylko że Vlad mu za coś zapłaci a w takim nastroju jest że szkoda słów. Dawno go takiego nie widzia­łem.

– To juz wiesz. A teraz jeśli pozwo­lisz chcia­ła­bym iść spać.

– Oczy­wi­ście. Dobra­noc.

– Aaa Berie!!!

– Tak?

– Opie­kuj sie nim ok?

– Jasne.

– Cześć.

– Dozo­ba­cze­nia.

Po zakoń­czeni roz­mowy z Vikin­giem nie bylo mowy żebym zasneła. Weszłam na skrzynke e-mailową. Moja uwagę zwró­ciła pena wia­do­mość od… Ilony mojej babci,która jest wapi­rzycą. To tak na mar­gi­ne­sie.

Po otwo­rzeni moim oczom uka­zała sie naste­pu­jaca wia­do­mość.

” Droga Kasiu.

Dawno nie mie­li­śmy od Cie­bie żad­nej wia­do­mo­ści. Nie wie­dzia­łam z Ianem co u Cie­bie sły­chać. Dla­tego Ian poje­chał do Lon­dynu w celu zło­że­nia raportu Zarzą­dzie i zapy­tać Vlada o Cie­bie. Nie­stety wia­do­mo­ści jakie przy­wiózł nie były naj­lep­sze. Mam nadzieje że uda Ci się wygrać walkę z cho­robą. Mar­twi mnie jesz­cze jedna rzecz. Nie odzy­wasz się do Two­jego taty Mati po mimo wieku mysli o Tobie. Jesteś jego pierw­szą córką. Pamię­taj nie mozesz żyć prze­szłl­ścią. Ode­zwij sie cza­sem do niego i nas.

Poz­dra­wiamy Ilona i Ian. „

Po prze­czytaniu tego e-maila długo zasta­na­wia­łam się co napi­sać. W końcu odpi­sa­łam.

” Witaj­cie moi Mili.

Dawno nie pisa­łam bo byłam zajeta lecze­niem. Nie mia­łam głowy do pisa­nia wia­do­mo­sci i nie chcia­łam Was smu­cić. Obec­nie przyj­muję che­mię naj­now­szej gene­ra­cji i wyniki puki co są zada­wa­la­jące. Obec­nie prze­by­wam w posia­dło­ści Vlada i Assa­sila w Szko­cji. A co do ojca to wiem od Oli że pomimo wieku dobrze się trzyma. Jest aktywny,samo­wy­star­czalny co mnie cie­szy. Jest moim ojcem i nim pozosta­nie. Prze­szłość ode­szła lecz żal pozo­stał. Pew­nych rze­czy nie spo­sób zapo­mieć. Mam nadzieje że u Was wszystko wpo­rzadku.

Ser­decz­nie pozdra­wiam Kasia. „

Klik­ne­łam wyślj. Ucie­szyłam się że Ilona napi­sała do mnie. Cho­ciaż jej nie było w moim życu kiedy byłam dzie­ciem,to cią­gle gdzieś jej imię się poja­wiało. Ojciec bar­dzo dobrze wspo­mi­nał ją. Ja jako nasto­latka kilka razy wdzia­łam na ulicy kogoś kto wygla­dał mi zna­jomo. Dopiero po przej­rze­niu rodzin­nych zdjęć dodtarło do mnie że widzia­łam ta osobę na ulicy,wśród prze­chodni. Widzia­łam kogos kto ofi­cjal­nie umarł. Przy­ma­niej taką wer­sje poda­wał ojciec kiedy pyta­łam o bab­cię. Mówił iż umarła zanim poznał mamę,czyli jakieś trzy lata przed moimi naro­dzi­nami. Tak samo jego sio­stra,zmarła na raka. Jak się potem oka­zało…prawda była zupeł­nie inna.

Nie raz kiedy będąc na zaku­pach w gale­rii w moim mie­scie rodzin­nym. Widy­wa­łam Ian wraz z Iloną. Nie powiem Ian przy­cią­gał uwage pań. Wysoki,dobrze zdu­do­wany,włosy czarne falo­wane do ramion,meskie rysy twa­rzy lecz jedna strona w bli­znach,jakby po porzaże i oczy. O ciem­nej opra­wie i czarne niczym noc. Pomimo dużej postury chód sprę­ży­sty,pewny sie­bie,niczym u lam­parta. Ian zwłasz­cza będąc z Iloną zauwa­ży­łam że roz­gląda się szu­ka­jąc zagro­że­nia. Dla mniej wpraw­nego oka to tak nie rzuca się,lecz ja wiem że idąc swo­bod­nie wciąż jest czujny.

Raz nawet zje­dza­ją­cru­cho­mymi scho­dami w dół oni wjeż­dżali w górę.

Mija­jąc się usmie­che­łam się do Ilony a z Ianem wyme­ni­li­smy sie dys­kret­nym sknie­niem głowy. Nie zsa­ta­na­wia­łam się nad tym czy to był zbieg oko­licz­no­ści czy może coś innego.

 

POWRÓT RAPORT

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kajamoko 30.05.2016
    Ciekawe
    Zastanawiam się, czy napiszesz coś dalej...
    Mam nadzieję, że tak ^^
    Są błędy ortograficzne albo literówki, które przeszkadzają w czytaniu, np.
    Sknieniem, wany itp.
    Widziałam też błędy interpunkcyjne. Postaraj się ich nie robić.
    Zostawiam 5 ;)
  • Shina-san 30.05.2016
    Ja jak zwykle błędów nie widzę xD Ale spodobało mi się, zostawiam 5 :D
  • kasjopeja 04.12.2016
    Bardzo fajna historia.Pisz dalej.
  • karola84 23.01.2017
    Dziękuje za komentarze. Teraz dopiero zobaczyłam ,kieto ostaim razem dodałam jakieś opowiadanie. No cóż życie. Co do błędów. Duzó ich robie nie raz przez niedopatrzenie , bo zawsze robiłam bledy pomimo że lubię pisac ect. Postaram się ich robic mniej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania