Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
„ Życie to wieczna walka. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie nam stoczyć walkę o samych siebie. „ Część 2
Prawda jest taka że oboje z Assasilem zabardzo się przywiązaliśmy do siebie. O czym nieraz Vlad mam przypominał a raczej wypominał. Czasem zastanawiałam się kim właściwie byliśmy dla siebie. Raz zadałam to pytanie Assasilowi to powiedział że przyjaciołmi z bonusem. Czy mi zależy na nim …tak,bardzo ale czy go kocham ehhhhh. Wzbraniałam się w przeszłości od tego. Łatwiej mi było myśleć iz nadal nie mam szczęścia do płci przeciwnej. Nasze relacje kiedyś się zakonczą,jednakże nie sądziłam ż zostana w taki sposób przerwane. Aby odgonic czarne mysli postanowiłam powspominać jak poznałam Assasila. W czym celu był mi potrzebny mój laptop,tam miałam zdjecia jakie mu zrobiłam kiedy poraz pierwszy go zobaczyłam oraz sam Assasil. Tylko czy laptop jest tutaj czy sam model,bedzie chętny powspominać ze mną? Assasil w tym czasie szukał w szafie swojego dresu,powarkując pod nosem że niemoże go znależć. Po wyrzuceniu prawie wszystkich ubrań z szafy,zamknął ją z taką siłą że mało nie rozpadła się. Zbuchtował stos rzeczy na podłodze i szybko zniknał w łazieńce. Patrząc na to z boku wynioskowałamże jest gorzej niż sądziłam. On był jak tykająca bomba,która lada chwila ma wybuchnąć. Assasil wyszedl z łazienki już ubrany. Spojarzal na bałagan jaki zrobił i skrzywil się.
– Zostaw to.
– Słucham?
-Zrobisz to pózniej. Jest tu mój laptop może?
– Twoj laptop? A co Ci teraz?
– Po co? Chce przejrzec zdjęcia jakie sa na nim. Powspominać,zoabzcyć miejsca i twarze których dawno nie widziałam. Mam zamiar zobaczyć zdjecia pewnego przystojego mężczyzny,którego sfotografowałam siedzącego na murku zamyslonego w marniturze od Armaniego. Tu usmiechnełam się. Pamiętałam to jak dziś. Znasz go może? Zapytałam patrząc na niego.
– Masz te zdjęcia jeszcze? Mówiłaś że je skasowałaś z aparatu. Mówiac to Sas patrzył na mnie lekko sie uśmiechając.
– Z aparatu skasowałam ale…zanim to zrobiłam przeżuciłam je na laptop. Nie sądziłeś że sie ich pozbęde. To najlepsze zdjęcia jakie zrobiłam ever Sas. W tym momencie wsparłam sie na rękach w celu podciągniecia się wyżej. Kiedy ugniełam nogi i podciągając ciało wyżej ostry,silny ból przeszył mnie niczym błyskawica. W tej chwili zamarłam,wciągnełam powietrze do płuc zagryzając przy tym zęby,aby nie jeknąć. Przymykając oczy czekałam aż ból minie. Poruszyłam jeszcze raz nogami znowu ból. Musiałam przeczekać. W końcu zelżeje. Miałam kości w nogach. Andy kiedy byłam w szpitalu wspominał coś o wózku inwalidzkim. Nie wytrzymałam i powiedziałam mu że sam może z niego korzystać. W odpowiedzi usłyszałam " nie przeginaj kobieto”. Czekając aż ból minie przypomniałam całą rozmowe z Andym.
– W przyszłości może Ciebie czekać wózek inwalidzki.
– Słucham? Jaki wózek inwalidzki?
– Ból bedzie sie nasilał. Będziesz mieć coraz to większe problemy z chodzeniem. Każdy krok,ruch bedzie bolesny. Kości staną sie stabsze,łamliwe a ból trudny do zniesienia. Ty nawet nie chcesz lekku przeciwbólowego. Jak sobie wyobrażasz dalsze leczenie co? Kości będą łamać sie pod wpływem ciężaru ciała. Z czasem poziom bólu bedzie tak wysoki,że bedziesz błagać o środek przeciwbólowy.
– Dlaczego mi o tym mówisz? Zapytałam patrzac mu w oczy. Chciałam znależć w nich choć odrobine współczucia. Nie znalazłam.
– bo chce przedtawić Ci co Ciebie czeka w niedalekiej przyszłości. Te Wasze leczenie nie przynosi wymiernych skutków. Ludzie i tak umierają z powodu raka. Ja mam coś co może pomuc a może i wyleczyć.
– Raka kości nie da rady wyleczyć.
– To Wyludzie tak myslicie. Tu usmiechnał się. Ja mam lek,który może zwalczyć każdy rodzaj raka. Jest pewna grubka ludzi,którym go podaje. Oczywiście to są testy i oni wiedzą o tym. Jak na razie wyniki są zadowalające.
– Wolę się czolgać niż być królikiem doswiadczalnym.
– Jak chcesz. Twoja wola i życie. Jeżeli chcesz zakończyć je boleśnie i powoli to ok. Zamiast cieszyc się życiem i Ty wolisz umrzeć. Zostawisz Assasila,Twoja siostre. Ale jak wolisz. A teraz przepraszam ale obowiązki wzywają.
Zostałam sama z myslami. Nie lubiłam Andiego lecz jedno trzeba było mu przyznać znał sie na tym co robił. Miałam go za impertynenta,który uważał ze kobiety nadawały się tylko do garów i rodzenia dzieci. Był bardzo inteligentny,był także wampirem i znajomym Assasila. Dlatego mnie leczył. Im dłuzej zastanawiałam się co usłyszałam,tym bardziej dochodziałam do wniosku że ma racje. Choćbym nie wiem co to czekała mnie mało przyjemna przyszłość.
Moje rozmyslania zostały przerwane przez esemesa,który był od Andiego. Pytał się czy przemyślałam co mi powiedział.
Zapytałam sie tylko czy nie mam innej opcji. Odpowiedział że nie jeśli chce żyć. Zgodziłam się. Dowiedziałam się że dokumenty do przeczytania i podpisu otrzymam jutro. Oficjalnie zaproponowano mi nowatorską forme leczenia,w której lekki bedą najnowszej generacji. O taa napewno. Moim lekarzem był Anastaz Bykov. Znajomy Andiego,człowiek. Andi był genilanym laborantem. Siedział godzinami w swoim labolatorium. Ponoć bardzo dobrze wysposażonym. Mało kto miał tam dostęp. Sam sobie wybierał wspołpracowników. Moje wspomnienia zostały przerwane przez Assasila,który zaniepokojony lekko mną potrząsał.
Otworzyłam oczy. Assasil siedział obok mnie i patrzył ze strachem na mnie. Uśmiechając się powiedziałam.
– Już tak nie boli. Przechodzi.
– Moglaś mnie poprosić o pomoc. Boże ten jego głos. Naturalna barwa głosu Assasila była niska,głęboka teraz jeszcze głębsza od emocji.
– Znalazłes mój laptop?
– Laptop?
– Tak. Pare minut temu zapytałam się Ciebie czy tez jest tu mój komputer. Pamiętasz?
– Ehhh jest. Przynieść Tobie.
– Tak i może cos do picia. Wodę z sokiem jak jest tu jakiś sok.
– Sprawdzę. I poszedł.
Korzystając z okazji że jestem sama chciałam poćwiczyć nogi. Bezruch żle działaj na moje nogi a wszczególnosci na kolana. Przykażdorazowym zgęciu kolana ból powracał. Parę razy wyprostowałam i zgjęłam kolana. Ból niedawał za wygraną.
– Cholera jasna. Powiedziałam sama do siebie. Powinam wziąć te tabletki,jakie lekarz dał mi wrazie silnego bólu. To nie była morfina po której sie tylko lerzy. Nie chciałam tego. Andy zaproponował inny środek przeciwbólowy silniejszy od morfiny,lecz nie otumanijący jak ona. Nagle z nikąd pojawił się na moich kolanach laptop i szklanka z sokiem. Spojrzałam w górę. Nademną stał Assasil.
– Może powinas to zażyć. Mówiąc to położył mi listek z różowymi pigułkami.
– Dzieki wielkie. Moje różowe pigułki szczęścia.
– Dlaczego pigułki szczęścia? Nie rozumiem.
– Jak nie czuje bólu to i szczęśliwsza jestem. Poczułam jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Włączyłam komputer i przeszłam do folderu ze zdjęciami. Pokazały sie pliki ze zdjęciami,co ważniejsze były podpisane. Nim kliknełam na jego fotki Assasil ubiegł mnie i otworzył plik ze zdjęciami,których dawno nie oglądałam. Jak tylko pojawiły się zdęcia na ekranie zamknełam oczy. Wiedziałam że Assasil teraz uważnie przegląda obrazy. Wiedziałam kogo widzi na nich,znałam je na pamięć. Osoba na tych zdjęciach jest mi nadal bliska,pomimo że nie rozmawaiłysmy ze sobą wiele lat. Ja czasem pisałam e-maile w nadzieji że je przeczyta. Ba wiedziałam że je czyta. Skąd ta pewność? Poprostu wiedziałam i już. Kiedy spojrzałam na ekran zobaczyłam moją przyjaciółkę. Usmiechnełam się minowolnie i jak miałam w zwyczaju przesłałam jej całusa. Poczułam cos mokrego na moich policzakach,to łzy. Poleciało mi kilka łez ukradkiem. Assasil patrzył uwaznie to na monitor to na mnie. W końcu nie wytrzymał i zapytał.
– To za ta osobą tak tęskisz cały czas?
–Słucham?
- Myśłałaś że nie słyszałem jak płaczesz w poduszkę. Nie czułem jak czasem wręcz " zrzerała” Cię tęsknota za kimś. Domyśłałem się to ktoś bliski ale spoza Twojej rodziny. Prawdę mówiąc sądziłem że to jakiś męszczyzna. Tu się skrzywił. Ale to jest …
– To jest ktoś kto był,jest i bedzie dla mnie kimś wyjąktowym i bliskim Assasil. To jest moja Przyjaciółka. Tylko w ten sposób ją wspominam. Nie ważne kim jest teraz. Dla mnie sie liczy tylko to. Mówiąc to aż sama byłam zaskoczona tonem mojego głosu.
– Tak. Ale to jest członek naszego zarządu do ktorego nalerzy też Vlad. I nie mam na mysli zarządu firmy tylko…
– Wiem o którym zarządzie mowisz. O tym który trzyma krótko wszystkie wampiry i jest sędzia i katem w jednym.
– Kobieto czy mogłabyś mi nie przerywać. Swoją drogą jak powiem Vladowi jak zdefinowałaś zarząd to bedzie zadowolony,że w końcu pojełaś jego ideę.
– O taa na pewno. Powiedziałam ogladając zdjecia. Z westchnieniem zamknełam plik. Kiedyś napewno do nich wrócę.
– Jak się poznałyście?
– Kiedys opowiem Ci jak ok.
– Nie masz ochoty teraz?
-Nie. Teraz chcę powspominać jak Ciebie poznałam. Zgoda?
– Ok. Pamietam jak dziś. Mało nie wyrwałem Ci z ręki tego aparatu.
-Taaa. Poczekaj aż je otworzę. Kiedy znalazłam odpowiedni plik i otorzyłam go pierwszym zdjeciem jakie zobaczylismy,było to na którym Assasil siedział znudzony za stołem obok Vlada na spotkaniu. O tutaj super wyszedłeś.
-Jasne. Vlad ściagnał mnie z Norwegii na to spotkanie. Konratachęci nie mieli nic interesujacego do przedstawienia,mało tego dokumenty były podrabiane. Co oni mysleli że nie dopatrzymy się tego? Jak tylko zorienrowałem sie że cos jest nie tak straciłem zainteresowanie tą rozmową.
– Aha. Zaraz zaraz. Mówisz że wrócileś z Norwegii? Od Vikinga?
– Taak. A dokładnie to do czego zmierzasz?
– To tego że byłeś na kacu mój drogi.
– Słucham?! Na jakim kacu? Are You talking abouth women? Kiedy Assasil miesza jezyki uwieżcie że wtedy jest najlepiej uciekać. To oznacz że zaczyna być zdenerwowany. A jak mówi to spokojnym tonem to tym bardziej.
– Calm down. Powiedziałam niezrażona. O Waszym piciu krążą legendy. Powiedziałam poważnie.
– Nie byłem wtedy na kacu. Owszem lubimy wypić. Tego dnia nie piłem. Zrozumiałaś?
– Ok ok. Spójrz na to zdjęcie. Pozałam na ujęcie gdzie siedział na murku w garnikurze z rekoma opartymi na kolanach.
– Wogóle co Ciebie naszło na fotografowanie mnie i skąd miałas aparat na spotkaniu?
– Ehhh moja rola jak dobrze wiesz ograniczała się do podania Vladowi odpowiednich dokumentów a potem miałam czekac w razie jakby czegos jeszcze potrzebował. Siedziałam i nudziłam się. Zabrałam wtedy aparat z sobą a jak Ciebie zobaczyłam uznałam,że będziesz dobrym obiektem,modelem do fotografowania. Impuls. Powiedziałam z mina niewiniątka.
– Taaa. Ooo to jest dobre ujecie.
– Które?
– To na którym zorientowałem się że ktos mnie fotografuje i wstaje. Uwież mi gdyby nie fakt że bylismy w miejscu publicznym i był dzień, to nie sądzę zebysmy teraz o tym rozmawiali.
– Serio?! Ta fotka jest super. Na której masz minę jakbyś chciał mnie zabić. Z ekranu patrzył na mnie wysoki szatyn,ze zmarszonymi brwami,surowym wyrazem twarzy ale to oczy zdradzały intencje z jakimi sie nosił. Lazur przeplatany dziwnym błyskiem. Czerwonymi iskierkami. Wtedy mój instykt samozachowawczy podpowiedział mi że lepiej uciekać jak najdalej. Nogi odmowiły mi posłuszenstwa wtedy. Taaa miałam pietra. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły " wiej!!!”
– I prawidłowo. Tylko że Ty stałaś w miejscu. Tu usmiechnał się drapieżnie jak na fotce.
– Bo nogi mi zdretwiały noooooooo. Na Twój widok. Moje przeczucie mi podpowiadało że wpakowałam się w niezłe kłopoty.
– Przyznaj się. Nie miałas pojecia kogo masz przed sobą co?
– Miałam.
– Naprawdę?
– Taaak. Wkurzonego przystojniaka z kosmicznymi kurwikami w oczach. Powiedziedziałam zaczepnie.
– Poco się pytałem. Ale na prawdę wiesz że mogłaś zgninąć wtedy.
– Wiem. Lecz żyję. Więc szpiesz sie bo moja choroba może pierwsza to zrobić.
– Nic straconego mogę to nadrobić. Wystarczyło by tylko ukasić o tutaj. To mówiąc przejechał palcami po mojej szyi i zaczał się zbliżać do mnie. Serce mi przespieszyło. Assasil do takich tematów jak posilanie sie i przemiania podchodził poważnie.
– Assasil prosze przestań. Powiedziałam słabo.
– Dlaczego? Bylibyśmy juz na zawsze razem. Nic by nas nie rozdzielo. Ani choroba,ani smierć…ani czas. Ty i ja na zawsze razem.
Popatrzyłam w jego oczy. I to był bład jaki popełniałam za kazdym razem. Poczułam jak kreci mi się w głowie. Te oczy wabiły,kusiły. Lazur z czerwonymi iskierkami. Poczułam jego zapach. Mieszaninę deszczu,wiatru,cedru i pizma a także dzikosci i niebezpieczeństwa. Przed oczami miałam obraz Assasila stojacego na klifie w promieniach zachodzacego słońca. Ubranego w czarno-biały kilt i grającego na dudach. Widok jakich mało. To wszystko otumanało mnie. W ostatnim odruchu zamknełam oczy i potrzasnełam głową.
– Nie. Przestań prosze Assasil. Położyłam mu dłonie na klatce piersiowej. Jakby to mogło go powsztrzymać.
– Spojrz na mnie Kate.
-Nie. Lecz spojrzałam. Miałam przed sobą drapieżnika,wampira,który postanowił że przemieni mnie. W tym momencie rozpłakałam się. Assasil jak był w takim stanie. Nic nie mogło go powstrzymać.
-Assasil pro…proszę. Do.dobre wiesz ze to n…n.nie moja bajka. Powiedziałam łamiacym sie głosem. Poczułam jak dwoma palcami podnoci moja brodę lekko do góry a kciukiem ściera łzy mówiąc.
– Spokojnie maleńka. Długo nie bedziesz cierpiała. Obiecuję. Szyyyy. To mówiąc położył mnie na łóżku. Moja pierś rozsadzał szłoch. Mój los został przesądzony. Assasil najpierw scałował łzy a potem jego usta odnalazły tętnice na mojej szyi. Moje rece znalały sie nad głowa,natomiast druga ręką Assasil przyciagnał mnie bliżej siebie. Kiedy żegnałam się z życiem i wszelka nadzieją. Jedyna drobra rzecza był fak,że Assasil nie rzucił sie na mnie brutalnie. Nasłuchałam się opowiadań o brutalnych przemianach bez liku. Co nie zmieniało tego że sie bałam. Kiedy juz w myslach żegnałam się z życiem i nadzieją. Drzwi do sypialni wyleciały z hukiem. Rozległ się głos z Rosyjkim akcentem.
– That’s enough Assasil!!! To był Vlad z Kovu. Pewnie wszystko słyszeli. Dwie pary rąk odcigneły warczącego Assasila ode mnie. Leżałam rozdygotana i placząca. W drugim końcu pokoju Assasil powarkiwał na Vlada.
– Uspokujcie sie oboje. Natychmiast.
Vlad nie prosił. On rozkazywał.
Nademna pojawił się Kovu z lekkim usmiechem.
– Mało brakowało co?
Tylko prychnełam w odpowiedzi.
– Skrzynka dobrego trunku wystarczy w podziekowaniu. Kontynował Kovu pomagajac mi usciąść.
– Tylko skrzynka? Tak nisko oceniasz naszą interwencję chłopcze? Conajmiej po dwie skrzynki i to dobrego alkoholu. Powiedział Vlad.
– Ok. Dwie i jestesmy kwita. Oni zwyczajnie mieli ubaw. Ja walczyłam o życie a oni się dobrze bawią. Nic na to nie odpowiadając spojrzałam w kierunku gdzie był Assasil. Jego widok przysłaniał mi Vlad stojacy pomiędzy nami.
– Wstawaj chłopcze musimy porozmawiać. Te słowa były skierowane do Assasila.
– Nie mamy o czym rozmawiać. Boże głos Assasila był jeszcze głebszy niż zazwyczaj. Trudno było zrozumiec co mówił.
– Owszem mamy. Nie mam ochoty na Twoje gierki Assasil. W glosie Vlada pobrzmiewała grożba. W odpowiedzi Assasil warknął na co Vlad spia się. Oni sie pozabijają. Pomyślałam.
– Assasil. Idz z Vladem proszę. Kiedy już myślałam że nie zareguje. Zobaczyłam jak się podnosi. Odrazu ruszyli z Vladem do wyjścia. Patrzylam za nimi dopuki nie znikli mi z oczu. Assasil szedł lekko przygarbiony.Widać było ze jeszcze mu nie przeszlo.
– Vlad zrobi coś Assasilowi?
– Nie. Będą rozmawiali a potem pewnie Vlad wysle go zdala od Ciebie na jakis czas. Musicie pobyc z dala od siebie. Przez jakis czas.
– Ja czasu nie mam Kovu.
– Masz. Andy Ci go kupił. Nie martw się spotkacie się,ale nie teraz. Teraz musisz cos zjesc,umyc i spac.
Po wysłuchaniu tego co Kovu miał mi do powiedzenia doszłam do wniosku,że czas aby udac sie do łazienki. Taa tylko że obawiałam się iż mogę zasłabnąć w łazience. Jeszcze zerknełam na stojak z kroplówką. Odziwo podczas akcji Assasila wciąż miałam ją podłączoną. Kovu siedział w fotelu i oglądał telewizje widocznie nie zamierzał się ztąd ruszać. Powoli przesunełam się ku krawędzi łóżka i opuściłam nogi na podłogę. Kiedy złapałam stojak z kroplówką aby sie nią posłużyć jako podporą Kovu zaareagował.
– Co zamierzasz zrobić?
– Kto ja?
-Nie święty Mikołaj. Tak Ty?
– Musze udać się do łazienki. Wiesz zew natury i te sprawy,prysznic.
Popatrzył na mnie uważnie.
– ok. Lecz najpierw stan o własnych siłach. Jeżeli ustaniez przez minutę,możesz iść.
Hmmm minuta to nie tak dużo dam radę. Podniosłam się powoli aby uniknąć zawrotów głowy. Nogi trzęsły mi się niemiłośniernie co nieuszło uwadze Kovu. Usmiechą sie i powiedział.
– Nigdzie nie idziesz.
– słucham? Kovu ja musze do łazienki.
– Jak. Sama nie dasz rady. Jesli jakos dotrzesz zasłabniesz pod prysznicem i uwież mi nie usmiecha mi się potem oberwać od ojca zę Ciebie nie upilnowałem a od Savannah za to że dotykałem innej kobiety.
– Ehhhh. Mam pomysł pomuż mi prosze dostać się do łazienki,przygotuje wode w misce i tak sobie jakos poradze ok.
Cisza.
– Dobrze ale drzwi nie zamykaj.
Zgodziłam sie na to. Przy pomocy Kovu dostałam się do upragnionej łazienki. Kiedy Chciałam sięgnąc po miskę Kovu mninie ubiegł.
– Żadnego schylania się,podnoszenia.
Czułam się jak ktoś niepełnosprawny. Jednak nic nie powiedziałam. Nie chciałam się z nim kłócić. Kiedy wszystko zostało przygotowane zostałam sama. Siedząc na brzegu dużej wany powoli umyłam się,osuszyłam recznikiem i przebrałam w koszulę i szlafrok. Wszystko miałam na wyciagniecie ręki. Gdy wstawałam zawroty głowy powruciły. Przymknełam oczy w nadzieji że miną,nie mineły. Kiedy poczułam że robi mi się ciemno przed oczami i słabo usiadłam przewracajac miske z wodą. Chwilę potem do moich uszu dotarło warczenie Kovu iż wiedział że tak to się skończy. Przeniusł mnie do łóżka i kazał się nie ruszać. Zapatuliłam się w kołdre i tak czekałam aż skończy. Po paru minutach był spowrotem.
– Wiedziałem że tak to się skończy. Burczał Kovu.
– Przepraszam za problemy i dziekuje że mi pomogłeś. Naprawdę.
-Taaa.
Nie musisz już mną się zajmować pójdę spać. Jestem zmeczona dość emocjonujący to był dzień i potrzebuję snu. Kovu rozjerzał sie po pokoju aby sprawdzić czy wszystko wporządku i wyszedł. Jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki odpłynełam. W środku nocy obudził mnie dzwięk telefonu niepatrząc na ekran odebrałam.
– Witaj dziewczyno. Przywitał mnie męski głos.
– Witam a z kim mam przyjemność. Powiedziałam zapanym głosem.
– Hahaha dziewczyno nie poznajesz mnie. Berie mówi–Viking.
- Berie!! Sorry. No wiesz zaspana jestem i nie poznałam Ciebie. Która godzina jest?
– Druga w nocy.
– Aha.
– Przepraszam że dzwonie w nocy i Ciebie budze,ale Assail jest u mnie i jakby to powiedzieć. Hmmm jest w tak pobudzony,zły jakby ktoś mu przeszkodził w wiesz czym.
– Polowaniu Berie.
– Dokładnie. Czyli dobrze przypuszczałem.
– No dobrze dobrze. Tylko polowanie zakończyło sie fiaskiem.
– Skad wiesz…że
– Bo polował na mnie. Powiedziałam ziewając.
–…
- Berie jesteś tam?
– Jestem. Tylko czy dobrze usłyszałem.
-Dobrze. Assasil chciał mnie ehhhh ekhmmm przemienić i Vlad z Kovu mu przeszkodzili.
– Kurde!!! To muszę więcej trunku dostarczyć. To co mam pewnie już wypił. Dzięki za wyjasnienie. Od kąd przyjechał do mnie to warczy tylko że Vlad mu za coś zapłaci a w takim nastroju jest że szkoda słów. Dawno go takiego nie widziałem.
– To juz wiesz. A teraz jeśli pozwolisz chciałabym iść spać.
– Oczywiście. Dobranoc.
– Aaa Berie!!!
– Tak?
– Opiekuj sie nim ok?
– Jasne.
– Cześć.
– Dozobaczenia.
Po zakończeni rozmowy z Vikingiem nie bylo mowy żebym zasneła. Weszłam na skrzynke e-mailową. Moja uwagę zwróciła pena wiadomość od… Ilony mojej babci,która jest wapirzycą. To tak na marginesie.
Po otworzeni moim oczom ukazała sie nastepujaca wiadomość.
” Droga Kasiu.
Dawno nie mieliśmy od Ciebie żadnej wiadomości. Nie wiedziałam z Ianem co u Ciebie słychać. Dlatego Ian pojechał do Londynu w celu złożenia raportu Zarządzie i zapytać Vlada o Ciebie. Niestety wiadomości jakie przywiózł nie były najlepsze. Mam nadzieje że uda Ci się wygrać walkę z chorobą. Martwi mnie jeszcze jedna rzecz. Nie odzywasz się do Twojego taty Mati po mimo wieku mysli o Tobie. Jesteś jego pierwszą córką. Pamiętaj nie mozesz żyć przeszłlścią. Odezwij sie czasem do niego i nas.
Pozdrawiamy Ilona i Ian. „
Po przeczytaniu tego e-maila długo zastanawiałam się co napisać. W końcu odpisałam.
” Witajcie moi Mili.
Dawno nie pisałam bo byłam zajeta leczeniem. Nie miałam głowy do pisania wiadomosci i nie chciałam Was smucić. Obecnie przyjmuję chemię najnowszej generacji i wyniki puki co są zadawalające. Obecnie przebywam w posiadłości Vlada i Assasila w Szkocji. A co do ojca to wiem od Oli że pomimo wieku dobrze się trzyma. Jest aktywny,samowystarczalny co mnie cieszy. Jest moim ojcem i nim pozostanie. Przeszłość odeszła lecz żal pozostał. Pewnych rzeczy nie sposób zapomieć. Mam nadzieje że u Was wszystko wporzadku.
Serdecznie pozdrawiam Kasia. „
Kliknełam wyślj. Ucieszyłam się że Ilona napisała do mnie. Chociaż jej nie było w moim życu kiedy byłam dzieciem,to ciągle gdzieś jej imię się pojawiało. Ojciec bardzo dobrze wspominał ją. Ja jako nastolatka kilka razy wdziałam na ulicy kogoś kto wygladał mi znajomo. Dopiero po przejrzeniu rodzinnych zdjęć dodtarło do mnie że widziałam ta osobę na ulicy,wśród przechodni. Widziałam kogos kto oficjalnie umarł. Przymaniej taką wersje podawał ojciec kiedy pytałam o babcię. Mówił iż umarła zanim poznał mamę,czyli jakieś trzy lata przed moimi narodzinami. Tak samo jego siostra,zmarła na raka. Jak się potem okazało…prawda była zupełnie inna.
Nie raz kiedy będąc na zakupach w galerii w moim miescie rodzinnym. Widywałam Ian wraz z Iloną. Nie powiem Ian przyciągał uwage pań. Wysoki,dobrze zdudowany,włosy czarne falowane do ramion,meskie rysy twarzy lecz jedna strona w bliznach,jakby po porzaże i oczy. O ciemnej oprawie i czarne niczym noc. Pomimo dużej postury chód sprężysty,pewny siebie,niczym u lamparta. Ian zwłaszcza będąc z Iloną zauważyłam że rozgląda się szukając zagrożenia. Dla mniej wprawnego oka to tak nie rzuca się,lecz ja wiem że idąc swobodnie wciąż jest czujny.
Raz nawet zjedzającruchomymi schodami w dół oni wjeżdżali w górę.
Mijając się usmiechełam się do Ilony a z Ianem wymenilismy sie dyskretnym sknieniem głowy. Nie zsatanawiałam się nad tym czy to był zbieg okoliczności czy może coś innego.
POWRÓT RAPORT
Komentarze (4)
Zastanawiam się, czy napiszesz coś dalej...
Mam nadzieję, że tak ^^
Są błędy ortograficzne albo literówki, które przeszkadzają w czytaniu, np.
Sknieniem, wany itp.
Widziałam też błędy interpunkcyjne. Postaraj się ich nie robić.
Zostawiam 5 ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania