Życzenia z ambasady

Był to zwyczaj niezwykły i niezrozumiały, który trwał od lat. W każde święta, zarówno Bożego Narodzenia, jak i Wielkanocy, do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego w Warszawie przychodził kurier z ambasady Federacji Rosyjskiej. Przynosił on wielką kopertę z czerwonym stemplem i złotą pieczęcią, adresowaną do szefa służby. W kopercie znajdowała się kartka z życzeniami świątecznymi, podpisana przez ambasadora i jego zastępców. Kartka była ozdobiona rysunkami i wierszami, nawiązującymi do polskich i rosyjskich tradycji i symboli. Były tam choinki i jajka, gwiazdy i zające, anioły i koszyczki, śnieżynki i pisanki. Kartka była napisana po polsku i po rosyjsku, z błędami i pomyłkami, ale z serdecznością i życzliwością.

 

Kurier nie zostawał długo w siedzibie służby. Wręczał kopertę, uśmiechał się, składał życzenia i odchodził. Nie prosił o potwierdzenie odbioru, ani o odpowiedź. Nie zadawał żadnych pytań, ani nie odpowiadał na nie. Nie rozmawiał z nikim, ani nie spoglądał na nic. Był ubrany skromnie i niewyraźnie, jakby chciał być niezauważony i zapomniany.

 

SKW nie wiedziała, co myśleć o tym zwyczaju. Nie wiedziała, skąd się wziął, ani co oznaczał. Nie wiedziała, czy to był gest przyjaźni, czy prowokacji, czy może jakiejś tajnej gry. Nie wiedziała, czy to była sztuka, czy żart, czy może jakiś kod. Nie wiedziała, czy to była szczerość, czy ironia, czy może jakaś pułapka.

 

Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie ignorowała tego zwyczaju. Przyjmowała kopertę, dziękowała, życzyła. Badała kartkę, szukała śladów, tropiła znaki. Analizowała rysunki, tłumaczyła wiersze, odszyfrowywała symbole. Sprawdzała nazwiska, porównywała podpisy, weryfikowała pieczęcie. Nie znajdowała niczego podejrzanego, ani niezwykłego, ani znaczącego.

 

Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie odpowiadała na ten zwyczaj. Nie wysyłała kartki, nie dawała prezentów, nie odwiedzała ambasady. Nie nawiązywała kontaktu, nie wyrażała wdzięczności, nie proponowała współpracy. Nie chciała być naiwna, ani łatwowierna, ani podatna na manipulację.

 

SKW nie rozumiała tego zwyczaju. Nie wiedziała, co on oznaczał dla ambasady Federacji Rosyjskiej. Nie wiedziała, co ona chciała przez niego powiedzieć. Nie wiedziała, co ona oczekiwała w zamian. Nie wiedziała, co ona planowała na przyszłość.

 

Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie lubiła tego zwyczaju. Nie czuła się przez niego zobowiązana, ani zainteresowana, ani zadowolona. Czuła się przez niego zakłopotana, ani zaintrygowana, ani rozbawiona. Czuła się przez niego zagrożona, ani uspokojona, ani zaskoczona.

 

SKW nie potrafiła się od niego uwolnić. Nie mogła go zignorować, ani odrzucić, ani zakończyć. Nie mogła go zrozumieć, ani wyjaśnić, ani odkryć. Nie mogła go polubić, ani znienawidzić, ani zaakceptować.

 

Służba Kontrwywiadu Wojskowego była przez niego zniewolona. Była przez niego zafascynowana, ani obojętna, ani znudzona. Była przez niego zainfekowana, ani zdrowa, ani chora. Była przez niego zaczarowana, ani wolna, ani poddana.

 

Był to zwyczaj niezwykły i niezrozumiały, który trwał od lat. W każde święta, zarówno Bożego Narodzenia, jak i Wielkanocy, do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego w Warszawie przychodził kurier z ambasady Federacji Rosyjskiej. Przynosił on wielką kopertę z czerwonym stemplem i złotą pieczęcią, adresowaną do szefa służby. W kopercie znajdowała się kartka z życzeniami świątecznymi, podpisana przez ambasadora i jego zastępców. Kartka była ozdobiona rysunkami i wierszami, nawiązującymi do polskich i rosyjskich tradycji i symboli. Kartka była napisana po polsku i po rosyjsku, z błędami i pomyłkami, ale z serdecznością i życzliwością.

 

Koniec.

 

*****

***

 

Oto puenta:

 

- Żona do męża: Kochanie, co byś zrobił, gdybyś wygrał w lotto?

- Mąż: Kupiłbym ci piękny dom, drogie auto, drogą biżuterię i zabierał cię w podróże po świecie.

- Żona: A co byś zrobił ze mną?

- Mąż: No, ze mną to byś musiała się pożegnać.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania