Żywioł - Rozdział I
- Tobiatchi!... Tobiatchi!
- Czemu budzisz mnie o tak wczesnej porze? Wczoraj cały dzień spędziliśmy na treningu. Jestem cały poobijany, nie potrafię wstać z łóżka.
- Przestań opowiadać głupoty i chodź!
Monzer wykonał gest przywołania żywiołu wody, a wygląda on następująco: w pierwszej kolejności trzeba klasnąć, potem obrócić dłonie. Następnie dłońmi dotykającymi przedramion trzeba zbliżyć się do łokci, po czym energicznym ruchem ręce ułożyć w „krzyż” z dłonią wyciągniętą przed siebie. Tobiatchi widząc to domyślił się co go zaraz spotka i bez chwili zawahania wstał z łóżka najszybciej jak tylko się dało! Nie chciał znowu skończyć z mokrym podkoszulkiem i zalanym mieszkaniem. Jego sąsiedzi i tak chodzili już jak na szpilkach, bo prawie co tydzień ich zalewano.
- Idź już na pole treningowe. Zaraz do ciebie dołączę, tylko daj mi się ogarnąć. – rzekł Tobiatchi do swojego najlepszego przyjaciela, którego zna od czwartego roku życia. Chociaż kochał go jak swojego brata to od pewnego czasu zaczynał do niego czuć odrazę. Wydawałoby się, iż za niedługo stanie się coś poważnego. Nie spodziewali się jednak, że to już ten dzień.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania