Żywioły.

Już umiera słońce.

Topiąc się wśród barwnych fal.

I nic już nie może zaradzić.

Że osobno kazano żyć nam.

A tam nad górą nadziei.

Jak feniks odradza się

Książę nocy.

Lecz on też nie potrafi.

Udzielić nam pomocy.

O tam w kominku tli się jeszcze ogień.

Ale on też mi nie powie

Jak mam zapomnieć o tobie.

Spójrz, tam woda wystąpiła z koryta.

Lecz ona ci nie podpowie

Jak be zemnie, masz przeżyć resztę życia.

A tam listek przez wiatr jest delikatnie musany.

Lecz i on nam nie powie.

Jak to będzie dalej z nami

Popatrz, tam się ziemia rozstępuje.

Ale nawet ona

Nie wie co się między nami psuje.

Bo widzisz ty i ja.

To żywioły.

Tak różne, a jednak te same.

Które podobno się nienawidzą.

Lecz w głębi serca.

Chcą być kochane.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Margerita 27.08.2016
    pięć
  • Tina12 27.08.2016
    Dzięki
  • Margerita 27.08.2016
    Tina12
    dodałam przyszłą wojowniczkę
  • Larwa 27.08.2016
    Smutny wiersz... (kolejny!) ale jest piękny... Nie da się nie dać pięć :)
  • Tina12 27.08.2016
    Dzięki wielkie oo raz kolejny
  • Mist 28.08.2016
    Sentymentalny, ładny wiersz. Szkoda, że o nieszczęśliwej miłości. Daję 5
  • Tina12 28.08.2016
    Dzięki wielkie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania