Żywistoza

ubrali ją w węzły, by nie przypominała siebie.

w supełki, arterie lin, aby zatraciła pamięć.

 

co raz ktoś ją krępuje, dorzuca siateczkę pagórków

albo wstrzykuje cieniutki strumień.

 

ogromna jest i pozornie nie do przebycia,

policzyć jej słoje, zważyć okrywające płótna, czy

podzielić ją — na miasta, listopady, święta państwowe

— nie sposób. różni zgrywają śmiałków,

bez przerwy się starają. z wiadomym skutkiem.

 

kiedyś, wzburzona wewnętrznymi wirami,

zmieniła się w wichurę, wyrwała słabo

przycementowaną wiatę przystankową. blaszak

pofrunął przez granicę. satrapa

władający sąsiednią parcelą

przywłaszczył budyneczek, dobudował wieżyczki.

do dziś w nim mieszka,

twierdzi, że to pałac prezydencki.

 

spowita dziesiątkami legend, obajkowiona po uszy,

kładzie się między nami, rozciąga, rozkosznie

wymyka regułom i definicjom, całą sobą drwi

z powierzchownych diagnoz.

 

mówisz: Rzeczywistość, Fantazja, Chmura Kurzu

Wzbijana Przez Jadący Po Polu Kombajn.

 

zgoda. to też Polska-Której-Jeszcze-Nie-Ma, Kabała,

awaria codziennego użytku, taka do kupienia

w sklepie albo do wypisania z katalogu AVONu,

nagła, feminatywna, brak jednej fazy,

zwarcia, zatraćka, wybrakowańka,

utrata ważnych danych,

rana tłuczona, za którą trzeba podziękować

swojemu oprawcy, wzgardzona gwiazdka z nieba,

niepotrzebna ciecz w butelce nie do odkręcenia.

 

może powinienem zachować to tylko dla siebie

(w końcu — czym tu się chwalić),

ale czasami, gdy za długo jestem sam,

zakładam ją. nie całą, rzecz jasna.

 

przyklejam do grdyki ledwie okruszynę

— i zaraz czuję się pustszy, niepełniejszy,

rozpościera się we mnie równina

pełna nocnego nieba. patrzę na nie,

leżące na rudej trawie — i czuję, że tak bardzo

mogę w nie wejść, dookreślić je, choć na chwilę

(wiem, zabrzmiało wręcz onanistycznie,

ale takie właśnie mam wrażenie, to bardzo

autoerotyczne, choć równie Odległe i Niedostępne).

 

rozwiązuję ustami jeden z węzłów — i ona

pozwala mi na więcej: przeistoczeni w olbrzymów

rzucamy się miastami, to znowu tworzymy

całe światy wyłącznie po to, by patrzeć,

jak gasną w nich, niepodlane,

drzewa rodzące żarówki zamiast owowców.

 

wiem, że uzależnia, przywiązuje do siebie.

dlatego staram się rzadko z nią bywać.

choć tak wiele, wręcz wszystko dookoła

mi mówi, wręcz krzyczy, drze japę:

"przedawkuj, co ci szkodzi?"

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Grain dwa lata temu
    Ciebie to jeszcze i Hołownia będzie cytował.
  • yanko wojownik 997 dwa lata temu
    On to już życia klasyk, ino czy mu się profity przekłada? On stąd jeden z tych, co będą po śmieci skutkiem dzieł zapamiętane. Wsiowiec, pijok, ale gieniusz!
  • yanko wojownik 997 dwa lata temu
    *na profity
  • yanko wojownik 997 dwa lata temu
    *smierci - ot alko pożera litery
  • yanko wojownik 997 dwa lata temu
    *za życia
  • Florian Konrad dwa lata temu
    cudne :D :D
  • yanko wojownik 997 dwa lata temu
    Już ide, bo nie zdążę.
  • yanko wojownik 997 dwa lata temu
    PS
    Autorze, Tobie tez kazali nadać, czym w kopciuchu popalasz, bo inaczej kara od 500 do 6000?
  • Florian Konrad dwa lata temu
    tak, złożyłem deklarejszyn już dawno
  • Grain dwa lata temu
    Florian Konrad, płacisz po dwie dychy na rozruch, czy skąpisz?
  • Florian Konrad dwa lata temu
    Grain Czego, pieca? Jestem dużym chłopczykiem, umiem rozpalić sam :D
  • Bożena Joanna dwa lata temu
    Jestem pod wrażeniem, pełno niedomówień i dwuznaczności, widzę trzy wcielenia.
    Pozdrowienia!
  • Florian Konrad dwa lata temu
    dziękuję i również pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania