Żywopłot

Wiele lat temu razem z żoną wyjechałem za granicę, w pogoni za lepszymi zarobkami i bytem. Bez problemów znaleźliśmy w naszych specjalnościach bardzo dobrze płatne prace. Wtedy i w Polsce miejsca pracy czekały na pracowników, podobnie było tam. Szybko dorobiliśmy się samochodu, domu pięknie urządzonego w prestiżowej dzielnicy i sporego konta w banku. Żyło nam się wygodnie i dostatnio, lecz powoli następowały zmiany. Biurokracja stale się rozbudowywała, przepisy zmieniły się na bardziej skomplikowane i umożliwiające nadużycia. Stale przybywało towarów produkcji chińskiej i jakość ich systematycznie się obniżała. Zaprzestano wytwarzać samochodów osobowych, które można było eksploatować przez lata. Zaczęto przybywać sprzętu z krótkim terminem eksploatacji, samochody na sto, czy sto pięćdziesiąt tysięcy kilometrów. Sprzęt AGD i RTV maksymalnie przez pięć lat można było użytkować. Jeszcze przed kryzysem osiągnęliśmy oboje wiek uprawniający do przejścia na wcześniejszą emeryturę. Jak nastał kryzys stworzony przez pazernych bankowców, my szybko prześlijmy na wcześniejszy odpoczynek. Siedząc w domu obserwowaliśmy jak, do naszego miasta przyjeżdżało za pracą coraz więcej osób z całej Europy. Miejsc pracy ubyło i płace były zdecydowanie niższe niż w czasach naszego przyjazdu.

Przyjaciele w Polsce powiedzieli nam, o możliwości zakupu zabytkowego dużego domu w mieście powiatowym. Sprzedawał ten budynek ich kuzyn, który emigrował za granicę. Kamienica mieściła się w rynku i był on stele monitorowany przez straż miejską. Swoim zasięgiem kamery obejmowały w całości fasadę domu. Dodatkowo przed nim można było bez problemu umieścić ogródek piwny, lub teren wydzierżawić na inną działalność. Wszystko wydawało się w najlepszym porządku, budynek wymagał tylko nowej elewacji. Nikt nie był w obiekcie zameldowany, nie było żadnych najemców. Hipoteka była nieobciążona, nie było innych zaległych płatności. Wszystko było prawnie w porządku, nie występowały jakiekolwiek argumenty, za nie kupieniem domu po tak okazjonalnej cenie. Sporządzono umowę notarialną i razem z żoną staliśmy się właścicielami kamienicy. Zleciliśmy wykonanie elewacji firmie specjalizującej się w zabytkach i ona pod nadzorem konserwatora zabytków wykonała ją pięknie. Cena, jaką zapłaciliśmy za remont elewacji i odnowienie wnętrz była przystępna. Zadowoleni przeprowadziliśmy się do naszego wspaniałego domu, wszystko było idealnie, lecz doszła pewna wartość dodana. Zauważyliśmy na naszej pięknej nowej elewacji przy części przyziemnej zacieki. Dokładna obserwacja ujawniła przyczynę powstawania tego zjawiska. Okoliczni właściciele piesków prowadząc je, pozwalali na oddawanie moczu na naszą elewację, podobnie było w godzinach nocnych. Tylko o takiej porze swoje potrzeby fizjologiczne oddawali już dwunożne istoty. Zgłosiliśmy Straży Miejskiej, niszczenie naszej bardzo drogiej elewacji na budynku zabytkowym i nie sprzątanie psich odchodów przez właścicieli czworonogów, z terenu przed posesją. Nasza skarga nie przyniosła żadnego efektu, monitoring nie ujawnił żadnego wykroczenia i naruszenia dóbr osób prywatnych.

Próbowaliśmy teren przed domem wynająć na ogródek piwny, lecz chętnych nie było. Potencjalnych najemców odstraszała konkurencja podobnej działalności, której ogródki świeciły pustkami.

Moja żona postanowiła na naszym terenie przed kamienicą, posadzić żywopłot, który ochroni elewację i przylegający chodnik do domu. Firma zajmująca się terenami zielonymi posadziła śliczny zielony płotek. Elewacja została ochroniona, tylko żywopłot był stale zaśmiecany niedopałkami papierosów, pustymi opakowaniami i obsikany i obsrywany przez cztero i dwunogów. Straż Miejska i Policja nic i nikogo monitoringiem nie zarejestrowali i nie złapali na wykroczeniu.

Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i dzięki pomocy kolegi z wojska, co razem przez dwa lata odbywaliśmy zasadnicza służbę wojskową. Zakupiłem rozsady konopi indyjskich, wsadziłem je wiosną w nasz żywopłot. Niedługo czekałem na pierwszy efekt mojego postępowania. Pan prowadząc psa, podszedł do żywopłotu i jak zwierzątko chciało się załatwić. Podbieg do nich młody mężczyzna i pieskowi kopa sprzedał, a pana z gruchy walnął. Zielony płotek od tej pory był czysty i zadbany. Ogrodnicy amatorzy dbali o marychę i tym samym estetykę pozostałych roślinek.

Przeszkadzają im bardzo piesze patrole Policji, wcześniej niespotykane, teraz systematycznie patrolują sam rynek. Szkoda tylko, że jak mają szkolenie, to zbiorą się całym komisariatem i wyrywają wszystkie roślinki. Potem organizują sobie ognisko, w nim spalają konopie. Siadają blisko w koło ognia i pilnują żeby żadna roślinka nie była pominięta w procesie spalania, w ten sposób niszczą moją nielegalną plantację.

Po każdym takim ognisku stale muszę dokonywać nowych nasadzeń, roślinek chroniących elewację naszego domu i żywopłotu. Martwię się o okres jesienno zimowy i wczesnowiosenny czy umieszczenie ozdób, w postaci woreczków wypełnionych ziołem, wystarczy do ochrony żywopłotu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania