Żywy koncert

Świat kiedyś znał łąkę, na której instrumentem wszelka materia była

Pewnego razu wiatr stworzył akompaniament, a trawa pod jego wpływem wylewała na papier chlorofil, jakby atrament i stworzyła na nim pełen nut zamęt

Kakofonia wyszła z tego straszna - przeraźliwa

Nie byłaby w stanie słuchać tego długo żadna osoba, która na szybką wycieczkę po Styksie nie była gotowa

Wnet szeleść liści nadał tej melodii harmonii, do gry włączyła się także płynąca obok rzeczka, co na co dzień swe łzy szczęścia do morza roni

Dzięcioły w drzewa rytmicznie stukać poczęły, dziki basowo chrumkać zaczęły, a z norek swych w rytm samby wyszły wiewiórki - sknery

Kanarki czerwone jak muchomory poczuły humory, od ćwierkania wtedy nie stroniły i nawet jeż, który zmęczony był, bo nocą tuptał, do tańca i śpiewu był wtedy skory

Przyszedł tam też leśniczy, co był strażnikiem - dyrygentem tej całej dziczy, tak się mu muzyka ta spodobała, że jego oczu niedane było odróżnić od zniczy, pod wpływem tej całej błogości położył się pod jabłonią dziką i pewnie dotąd tam leży i owce śpiąc liczy

Kukułki kukały, swych jaj innym nie podkładały

Jarzębiny robiły szczęśliwe miny, a winogrona nie czuły winy

Mrówki do swych mrowisk nowe zdobycze targały

Wilki wyły i szczekały, a lisy piszczały

Pszczółki produkowały miód złoty jak monety ze szkatułki

Zza morza wróciły sójki

Z oddali słychać też było mewy

Pingwiny na krach licznie przypłynęły

Nagle noc nastała i wszystko ucichło, końca żywego koncertu nadeszła chwila, taka ulotna, lecz jakże miła.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Anyż 05.09.2021
    Ale słodki pingwinek z ciebie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania