Adelaide [1]
Padał deszcz...
Lało jak z cebra, więc po chwili byłam cała mokra- chociaż od domu na przystanek miałam jakieś pięć minut drogi spacerkiem. Oczywiście nie pomyślałam by zabrać parasol- chociaż leżał przy drzwiach. Zresztą dzięki nocy nie miałam na nic siły, a w szczególności na wysiłek umysłowy.
Krople uderzały o moje ciało, jakby chciały zmyć cały strach po nocnych koszmarach.
Znowu miałam emocjonalny dołek, a pogoda odzwierciedlała mój dzisiejszy nastrój.
Autobus jak zwykle się spóźnił.
Dobrze, że chociaż był tak łaskawy i przyjechał.
Wsiadłam uświadamiając sobie, że rydwan zagłady- wypełniony zaspanymi ludźmi, którzy pewnie ledwo wstali rano- wiezie mnie w stronę więzienia zwanego szkołą.
Sprawdziłam kieszenie w poszukiwaniu identyfikatora, dzięki któremu będę mogła wejść w sidła placówki.
"Jeszcze tylko dwa lata..."- pomyślałam, leniwie zajmując miejsce najbliżej wejścia.
Obserwowałam mijające nas auta i deszcz- a wiedziałam by zabrać jakąś książkę. Niestety rano nie miałam głowy by o tym pomyśleć...Pół nocy nie spałam i ledwo wstałam do szkoły.
W takiej sytuacji pozostały mi widoki za oknem, albo regulamin komunikacji miejskiej, który był przede mną. Co z tego, że znam go prawie na pamięć- zawsze to on był moją lekturą, kiedy zapominałam o książce.
Gdyby nie jebany sprawdzian z matematyki, zostałabym w bezpiecznym domku- z daleka od świata.
Wiem jedno...muszę przeżyć dzisiejszy dzień.
Komentarze (2)
Nie mam pojęcia jaką dać ocenę.
Poczekam na dalszy ciąg
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania