Biała Kawka -1-
Już trzeci w podróży był nasz bohater. Dostał oficjalne pismo z pieczęciami Krasnystawu, więc nie mógł długo zwlekać, a sprawa opisana w liście, niesamowicie zaciekawiła naszego protagonistę, co tylko przyspieszyło wyprawę. Nie często bowiem zdarza się, że wzywają sami władcy miast, tym bardziej w tak wrażliwych tematach jakim jest czarna magia i herezja.
Zapadał już zmrok, gdy naszemu wędrowcowi zostały nie całe cztery wiorsty drogi do miasta.
- No, Dywizjo! Rozbijemy się nad brzegiem – poklepał konia po szyi – a jutro przed południem zajedziemy do miasta. Teraz i tak bramy będą zamknięte.
Podjechał do brzegu rzeki, o nurcie spokojnym niczym oddech starca w błogim śnie, co dziwne jak na górski krajobraz. W okół rozpościerały się strzeliste góry, przyprószone u szczytów białym puchem. Taaak, piękny widok – pomyślał – brakowało mi tego od dawna. Przywiązał konia do drzewa powalonego blisko nurtu, rozsiodłał i zabrał się za rozpalanie ogniska. Przyjemna noc nam się szykuje przyjaciółko – rzekł – złowimy kilka ryb, cobyśmy z głodu nie pomarli.
*
Noc była piękna. Bezchmurne niebo mieniło się tysiącami gwiazd, a księżyc, bladym światłem, rozjaśniał polanę i korony drzew. Rodmir gałązką grzebał wśród żaru ogniska. Nie mógł spać. Odczuwał nieokreślony strach, przed czymś, czego nie potrafił nazwać. Tę dolinę spowijała groza. Drzewa, która za dnia tworzyły zwykły las, teraz straszyły swymi koronami i dziuplami przypominającymi postaci zastygłe w kamieniu, z niemym krzykiem na ustach. A szczyty gór, za dnia piękne i strzeliste, wydawały się teraz murami zamczyska, należącego do olbrzyma. Taaak, tu naprawdę dzieje się coś dziwnego. – pomyślał, a z zadumy wyrwał go skrzek ptaka. Nie mógł on jednak dostrzec, cóż to za ptaszysko w mroku daje o sobie znać, prócz tego, że po chwili przeciął on tarczę księżyca. Bohater postanowił uzupełnić dziennik o własne odczucia.
Po skończeniu zapisków, wygodnie ułożył głowę na siodle i próbował zasnąć. Ciekawe że w takim miejscu, może być tak ciepło w środku nocy – pomyślał – zadziwiające. I odbił od przystani rzeczywistości, wypływając na wody własnej wyobraźni. A śnił o rzeczach niezwykłych. Biegł wśród zamglonej polany, pełnej ludzi bez twarzy, a wokół roznosił się szept… szept dziesiątek ludzi, którzy bezsilnie próbują rozważyć usta. I w końcu spostrzegł coś, co wyróżniało się pośród tych ludzkich słupów. Z mgły wyłonił się bowiem pomnik ptaka, uwiecznionego w kalcycie. Rzeźba była sporych rozmiarów, sięgała mu aż ponad głowę, a do tego zachowane były niezwykłe detale. Już miał musnąć koniuszkami palców, dzioba pierzastego, lecz nagle ze snu wyrwał go ptasi skrzek.
Zerwał się na równe nogi, a dźwięk ptasiego głosu dudnił mu w uszach. Co to wszystko ma znaczyć?! - pomyślał. Spakował się naprędce i ruszył w drogę. Jak najszybciej chciał poczuć bezpieczeństwo między miejskimi murami.
Komentarze (9)
Bledy:
- Drzewa, ktorE
- Pierwsze zdanie
- Dzioba pierzastego - klotpoltliwa skladnia sugeruje ze dziob byl pierzasty, a nie o to chodzilo chyba ;)
- Interpunkcja
Coz, nawet fajnie napisany kawalek tekstu. Fabularnie nie zaszalales, ale to poczatek, wiec ok. Dziwny byl zapis dialogow, przydaloby sie im pare enterow. Piszesz teraz narracyjnie spokojniej i lepiej wazysz slowa, niz kiedys. Ogolnie zrobiles progres narracyjny, czy fabularny tez? Nie wiem, pewnie sie przekonam w drugim rozdziale :p
Czekamy (z Panem Czepialskim) na CD. Razem=5!
Już trzeci w podróży był nasz bohater. - o co chodzi? Zabrakło słowa dzień, czy tez bohater był numerem trzy?
W okół - Wokół !! - W okół to mógłby taran walnąć gdyby okół stał uparcie.
Przywiązał konia do drzewa powalonego blisko nurtu, rozsiodłał i zabrał się za rozpalanie ogniska -zmieniłbym szyk; Przywiązał do powalonego blisko nurtu drzewa konia, rozsiodłał go i zabrał...
niebo mieniło się tysiącami gwiazd, - mienić się oznacza zmieniać kolor. Takie zjawisko występuje jako prognostyk deszczu. Może lepiej napisać "skrzyło", "lśniło", "błyszczało" etc?
Nie mógł on jednak dostrzec, cóż to za ptaszysko w mroku daje o sobie znać, prócz tego, że po chwili przeciął on tarczę księżyca. To ptaszysko więc ono przecięło ( co jest absurdem!). Zapewne chciałeś napisać, że cień tego ptaszyska przeciął złowróżbnie jasną tarczę księżyca?
szept dziesiątek ludzi, którzy bezsilnie próbują rozważyć usta. Zapewne chodziło o rozwarcie ust - rozewrzeć usta. Rozważyć (od rozwaga) - zastanowić się, przemyśleć.
Z mgły wyłonił się bowiem pomnik ptaka, uwiecznionego w kalcycie. - zmieniłbym szyk; Z mgły bowiem, wyłonił się, cudownie wyrzeźbiony w kalcycie, pomnik ptaka.
sięgała mu aż ponad głowę, - "aż" całkowicie zbędne.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania