Bitwa literacka "Bohater ma cel. - Umowa"

<Mam do tej pory przekonanie, że nie powinienem się zgłaszać do tej bitwy. Nie chodzi o to, że wcale nie mam z Wami szans, lecz o to, że moim tekstom brakuje bardzo wiele. Mam wrażenie, że tylko się ośmieszam zamieszczając to tutaj. No nic, raz się żyje.

Zachęcam zwracać uwagę na szczegóły, gdyż one mogą być najważniejsze. Zapraszam do czytania.>

 

Umowa

 

Wybacz Eryku, że nie mówię ci tego osobiście, lecz sytuacja na to nie pozwoliła. Przepraszam, że opuściłem Was tak niezapowiedzianie i bez pożegnania. Nie wiem ile mi to zajmie, lecz z przykrością stwierdzam, iż jest prawdopodobne, że nawet parę lat, dlatego zaopiekuj się swym bratem. Wyruszyłem do Sorinu, gdzie pomogę nieludziom wygrać tę okrutną wojnę z Czerwoną Armią. Dostajecie na własność posiadłość, więc musisz o nią dbać. Pielęgnuj rośliny, zmiataj pajęczyny i nie zaniedbuj swych codziennych obowiązków. Mam nadzieję, że poradzicie sobie , a jeśli chodzi o powód i cel mojego wyjazdu, to mogę Wam tylko zdradzić, że muszę spłacić długi, uregulować sprawunki. Zawarłem pakt, umowę z pewnym bardzo niebezpiecznym człowiekiem. O ile można go nazwać człowiekiem. Strzeż się człowieka czerwonego niczym ogień, z rogami na głowie, chodzącego wyłącznie w skórzanych ubraniach i w ogromnym czarnym kapeluszu z piórem. Strzeż się życzeń Eryku, bo On może je spełnić. Bój się diabła w ludzkim wcieleniu, dobrze Wam radzę.

Z wielką tęsknotą i miłością

Wasz ojczym

Federico De Lavage

***

Promienie słońca natarczywie wdzierały się przez uchylone okno pokoju Eryka. Niebo było bezchmurne, a ptaki, jak co rano śpiewały swą poranną pieśń.

Wtem zwinnie na okno wdrapał się czarny kot, chwilę tam postał odwrócony w stronę podwórza, lecz już po chwili jednym ruchem przeskoczył na łóżko, w którym Eryk jeszcze smacznie spał. Zwierzak zbliżył się dumnym ruchem do głowy chłopca, położył przednie łapy na jego krótkich brązowych włosach i zamiauczał, najwyraźniej by zbudzić właściciela. Kot budził go tak codziennie od ponad roku, odkąd chłopcy go przygarnęli, więc Eryk nie zerwał się ze snu od razu, lecz gdy zwierz uderzył go po twarzy łapą - bez wyciągania pazurów, by nie zrobić mu krzywdy - to od razu go zbudził. Chłopak machnięciem ręki chciał zakomunikować towarzyszowi, że już wstał, lecz kot nie dawał za wygraną. Wzmogło się miauczenie i kocie prośby. Eryk ospale wstał z łóżka i się przeciągnął. Usłyszał brzdęk talerzy z sąsiedniego pokoju.

Szybko zrozumiał, że Tom - jego brat bliźniak - robi dla nich śniadanie. Ubrał się szybko i pognał do sąsiedniego pokoju. Tam czekał już na niego współlokator z ugotowaną kaszą.

- Kto dziś idzie na stragan? - zapytał Tom z buzią pełną jedzenia.

- Osobiście mam w planach wycieczkę z Esterą na Zielone Wzgórza. Wczorajszego dnia zarobiliśmy wystarczająco dużo pieniędzy, by przetrwać przez kolejne parę dni, dlatego nie musimy dziś pracować. Wypocznij sobie braciszku.

- Dobrze, więc ja w końcu wezmę się za swój dziennik. Tak długo z nim zwlekam, a teraz jest idealna okazja do pisania. Zobaczysz, jeszcze moje opowieści będą opowiadać na dworach królewskich.

- Hymn, może i tak koleżko, lecz wpierw nakarm kota i psa, są głodne. I to bardzo - odpowiedział, z lekką drwiną, Eryk, po czym wstał ze stołu i wyszedł z domu.

Drugi z braci zaś siadł przed swym własnoręcznie zrobionym pamiętnikiem, w którym miał zamiar opisać wszelkie znane krainy, stworzenia, a nawet i te nieznane. Miał zamiar stworzyć największy atlas świata jaki kiedykolwiek napisano. Wziął do ręki pióro, zamoczył w atramencie i przyłożył do kartki.

Nagle ktoś wszedł do domu. Tom słyszał jego powolne kroki, jego głębokie wdechy, dyszenie, tak jakby przed chwilą ów ktosiek biegł. Do pokoju, w którym chłopak przebywał wszedł Eryk. Cały spocony, zdyszany, nie mógł zabrać tchu, lecz po chwili napięcia wysunął rękę do brata:

- Tata napisał. - wydusił z siebie. - Masz, trzymaj list.

Podał mu zszarzałą zapieczętowaną kopertę, na której widniał podpis „Federico de Lavage”.

Bez namysłu Tom otworzył wiadomość i czytał na głos:

„Drogie dzieci. Przykro mi, że przez tak długi czas się nie odzywałem, lecz miałem ku temu powody. Teraz wiedząc, że los jest nieunikniony, piszę do Was by choć raz jeszcze udowodnić jak bardzo Was kocham. Wyjeżdżając miałem nadzieję, obiecywałem sobie, że jeszcze was zobaczę, lecz najwyraźniej nie dotrzymam obietnicy. W tych terenach trwa wojna, a ja się w nią wplątałem. Moje dni są policzone, lecz wy żyjcie pełnią życia. Cieszcie się nim, puki ktoś nie zapuka do drzwi i powie, że to już koniec. Wtedy nie będziecie mogli cofnąć czasu. Niestety. Moją ostatnią prośbą, a raczej zakazem jest żeby nigdy nie przyszło Wam do głowy ruszyć, by mnie odszukać. Jak już mówiłem, nie zostało mi wiele czasu, więc jest to możliwe, że gdy czytacie ten list, mnie już nie ma. Nie płaczcie nade mną. Zasłużyłem sobie. W moim życiu popełniłem wiele błędów, ale żaden nie równał się z zawarciem przymierza z pewną osobą. Ja nie zdołałem uregulować stosunków, dlatego on przyjdzie do Was, byście spełnili warunki. Uważajcie na siebie i przenigdy nie ufajcie człowiekowi w skórzanych ubraniach i czarnym kapeluszu z piórem.

Kochający ojczym

Federico de Lavage

 

Stali w ciszy. Przez dłuższy czas nikt nie odważył się choćby mruknąć, bądź kaszlnąć. Cisza trwała, aż ktoś zapukał do drzwi.

 

***

 

- Przepraszam to nagłe zajście, lecz wraz z moimi ziomkami wyruszamy, za parę dni, w wielką wyprawę i każdy z nas podążył szukać miejsca spoczynku. - mówił stary przybysz. - Niestety, wszelkie pokoje w pobliskiej karczmie są zajęte, więc proszę was o pomoc, przyjaciele. Jest nas siedmiu. Sowicie was za to wynagrodzimy, ma się rozumieć.

- Proszę, niech pan nie mówi do nas „przyjaciele”. Nie znamy się, a i pokoju wam nie użyczymy. Nie wolno nam. - powiedział stanowczo Eryk. Po czym wstał ze stołka i podszedł do okna. Oparłszy się o brudny parapet, kontynuował. - Waszmościowie muszą znaleźć sobie inny dom do noclegu, gdyż tutaj nie zostaną.

- Zlituj się panie, nikt nas przygarnąć, choćby na jedną noc, nie chce. Zapłacimy. Macie moje słowo. - Wyciągnął z kieszeni worek z pieniędzmi i rzucił go z brzdękiem na stolik. - To jak, panowie, zgodzicie się?

Chłopcy popatrzyli na siebie z zakłopotaniem. Nastąpiła chwila ciszy, lecz szybko przerwał ją przybysz. Uśmiechnął się szyderczo, wyciągnął doń dłoń i wymamrotał pod nosem jakieś słowa.

- Zgoda - potwierdził Tom, podając waszmości swą dłoń - niech tak będzie. Lecz tylko na jedną noc, ni chwili więcej.

- Ma się rozumieć, miłościwy panie.

Eryk choć nie rozumiał decyzji brata, przystanął na nią bez zbędnych kłótni i rozważeń. Zabrali pieniądze, schowali w swej tajnej skrytce w piwnicy i zaprowadzili mężczyznę do pokoju gościnnego, gdzie dali mu jeść i pić. Zaraz później przybyli jego kompani, którym również dano jadło i popitkę, oraz ciepłe i wygodne łoża.

***

Nastał wieczór, blask księżyca w pełni oświetlał całą okolicę. Iskry wyskakujące z ogniska przed domem wyglądały, tak jakby tańczyły nad rozżarzonymi węglami. Było pięknie. Śpiewy, opowieści, grillowany pstrąg nadawały miłej atmosfery całej sytuacji. Kamraci śmiali się, opowiadali historie z wypraw, śpiewali elfickie pieśni.

Tom bawił się z nimi, lecz bez Eryka. Ten zaś był pogrążony w smutku, dalej rozmyślał nad listem od ojczyma. Tęsknił, był bliski płaczu, lecz jakaś magiczna siła zmusiła go, by jednak choć na chwilę wyszedł na dwór i porozmawiał z podróżnikami, pośmiał się z tego samego co oni, zjadł pstrąga i dowiedział się więcej o ich wyprawie.

Usiadł przed ogniskiem na małym ściętym pniaku, przetarł oczy i wsłuchał się w opowieść jednego z podróżnych:

- Hahaha, co to były za czasy. Zero wojen, wolne i szczęśliwe miasta, żadnych strażników na ulicach. Piękne, stare czasy. - zamarzył się - hmm, no tak. O czym to ja mówiłem? A, już pamiętam. Zaczęło się to tak: Płynęliśmy statkiem, sztorm, fale, burza i moje chore kolano dokuczały nam jak tylko mogły. Aż w pewnej chwili usłyszałem śpiew - nastąpiła chwila napięcia - syren. Piękny, melodyjny głos wabił nas za burtę, lecz mój świętej pamięci przyjaciel się zabezpieczył. Wziął sznur i przywiązał się do steru, lecz nawet to nie pomogło. Jakąś magiczną siłą te istoty sprawiły, że wszystkie rzeczy, włącznie z utrzymującym go sznurem, rozleciały się, rozpadły na tysiące kawałeczków. Ja zaś stałem jak wryty, nie wiedziałem co robić i choć miałem pojęcie, że jeśli usłucham magicznych rozkazów, zginę, a i tak byłem bardziej posłuszny niż Gerward swej żonce. - zaśmiał się pokazując na czerwonego ze wstydu mężczyznę obok. - Lecz w pewnej chwili ktoś z załogi, do tej pory nie wiem kto, zadął w róg, który jednym tonem zagłuszył wszelkie syreny i wypłoszył swym dźwiękiem daleko od desek pokładu. Przeżyło nas niewielu. Dopiero po całym zajściu mogliśmy naw pełnym rozumie ocenić i oszacować straty. To trwało zaledwie parę minut - mężczyzna spochmurniał - a wśród wielu ofiar znaleźli się też ci najwybitniejsi z żeglarzy. Nawet oni nie umieli stawić czoła tym przeklętym istotom. Cześć i chwała ich duszą.

- Chwała im! - zakrzyczeli równo pozostali towarzysze podnosząc kufle piwa ku górze.

- A dokąd zmierzacie? - zapytał nagle Eryk, w celu rozkręcenia rozmowy.

- Na wojenkę, a dokąd indziej - odpowiedział, z żartobliwym tonem, jeden z wędrowców.

- Teraz, drogi przyjacielu, to wojny trwają, a przed nimi się nie ucieknie. Dlatego chcemy pomóc naszym i pokazać Czerwonym, gdzie raki zimują - Zaśmiał się następny z towarzyszy.

- Naszym celem jest Sorin, główna siedziba Frilla, który jest jednym z najlepszych sojuszników - rzekł najgrubszy z zebranych.

Bracia spojrzeli po sobie ze zdumieniem. Wiedzieli, bowiem, że do Sorinu udał się ich ojczym i to mogła być jedyna szansa na spotkanie z nim. Pamiętali jednak o przestrodze.

Zdecydowali jednak, że całą historię opowiedzą kompanom, którzy powinni im doradzić.

Siedmiu mężczyzn jednogłośnie stwierdziło, że warto jest zaryzykować i wyruszyć w wielką podróż po Nieznanych Krainach.

***

Pierwszy dzień podróży był bardzo zwyczajny. Zjedli śniadanie, przygotowali rzeczy, podróżni wytrzeźwieli i wyruszyli. Kierowali się na północny zachód.

- Hej, młody. - ten najgrubszy zaczepił idącego ospale Toma - Chcesz usłyszeć zagadkę? To posłuchaj:

W każdym domostwie uczęszczam,

Masz u mnie wszystko jak na dłoni,

Rzeki suche, góry i kotliny płaskie,

Nawet lawa z wulkanu zimniejsza,

Tak pojemna, a tak mała,

Kim jestem?

Chłopak przez chwilę powtarzał, pod nosem, słowa zagadki. Następnie na jego twarzy pojawił się uśmiech zwycięstwa.

- Wiem, to takie proste. Mapa oczywiście. To mapa. Zgadłem?

- Tak, brawo. - Po minie mężczyzny widać było, że miał nadzieję, że zagnie tutaj chłopka.

Do tych dwojga szybo dołączył Eryk, który poprosił Toma na bok, by omówić pewną sprawę. Zaczekali, aż wszyscy ich wyprzedzą, w marszu i zaczęli rozmowę:

- Pamiętaj ostrzeżenie taty. „Nie ufaj nikomu”. Muszę ci też przypomnieć, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że niestety, on nie żyje. - Oczy zaczęły mu się delikatnie szklić od łez.

- Wiem o tym, lecz musimy mieć nadzieję. Przed nami długa droga. Hej – krzyknął do kompanów – musimy załatwić sobie konie do jazdy.

***

Pół roku później… Bracia z dnia na dzień stracili wiarę na odnalezienie ojca. Byli przemęczeni, niewyspani, ale motywowała ich myśl o spotkaniu się z Federico. Gdyby nie ten cel, już dawno, by zawrócili do swojego ciepłego i wygodnego domu. Bardzo tęsknili za puchową kołdrą, bądź choćby za swoimi pupilami. Niestety już było za późno, by zawrócić.

Zatrzymali się przed Oxbow, wielką rzeką, która pochłonęła już w swoje głębiny niejednego śmiałka. Musieli przejść na drugą stronę, lecz mieli pewne obawy. Nikt nie wiedział co może się stać, lecz musieli spróbować. Pozostawili konie na brzegu i ruszyli pojedynczo wpław.

Pierwszy wypłynął najgrubszy z kompanii. Prąd był mocny, lecz mężczyzna się nie dał i przepłynął bez uszczerbku. Następni towarzysze również mieli kłopoty z nieposkromionym prądem, lecz również przepłynęli cało. Na koniec zostali bliźniacy. Ci zaś popłynęli razem. Spokojnym ruchem zbliżali się do połowy rzeki, aż naglę coś chwyciło Toma za nogę. Chłopak wierzgał, próbował się uwolnić, krzyczał, lecz to nie pomogło. Próbował zabrać powietrze, lecz tajemnicza postać porwała go w rzeczne odmęty. Eryk bez zastanowienia zanurkował, płynąc bratu na pomoc. Żaden z kompanów nie odważył się wskoczyć za nimi, zbytnio się bali nie przeniknionych ciemności.

Pod wodą rozbłysło, w jednej chwili, światło, które oświetliło wszystkie stwory. Eryk zorientował się, że to wodne driady porwały jego brata. Rozglądał się na wszystkie strony, całkowicie zapominając o brakującym tlenie, lecz nigdzie nie mógł dostrzec Toma.

Jedna z istot uderzyła go swoim ciałem od tyłu, a chłopak wypuścił całe powietrze z ust. Przestraszył się. Próbował wypłynąć na powierzchnię, lecz zrozumiał, że może oddychać. Ku jemu zdziwieniu, pod taflą wody było powietrze. Zrozumiał, że to iluzja.

Nagle obudził się na brzegu rzeki, nie pamiętał, że zemdlał. Nie wiadomo kiedy zapadła noc. Eryk wstał powoli i ujrzał, z przerażeniem, siedem martwych ciał jego towarzyszy, lecz bez Toma. Mężczyźni mocno krwawili, jeden miał podcięte gardło, inny przedziurawiony brzuch, a jeszcze inny stracił ręce, które leżały kilka metrów dalej porozrzucane. To był okropny widok, chłopak o mało nie dostał mdłości. Lecz powstrzymał się oraz nadchodzący płacz i zaczął szukać brata.

Nie musiał długo nawoływać. Zza swoich pleców usłyszał głos, który wywołał mu ciarki na plecach. Odwrócił się powoli i ujrzał szkaradnego mężczyznę o czerwonym zabarwieniu skóry i oczu. Prócz długich kruczoczarnych włosów, na głowie rosły mu też masywne rogi. Ubrany był w czarny skórzany płaszcz, kozaki oraz ogromny, okrągły kapelusz z piórem, który trzymał w ręce. Patrzył na Eryka i uśmiechał się szyderczo, a zza jego pleców wyszedł Tom. Chłopak wyglądał jakby uszło z niego całe życie, tak jakby stracił wszystkie uczucia. Stał tak wpatrzony w pustkę, niby bez duszy.

- Proszę, oddaj mi go. - powiedział próbując powstrzymać płacz.

- Nie Eryku, nic za darmo. Potrzebuję go, więc chcę się uczciwie wymienić. Twój brat za ojczyma. Federico już nie żyje, lecz ja mogę przywrócić mu duszę, lecz w zamian chcę pożyczyć Toma, a jeśli on zrobi o co go proszę, to bezpiecznie wróci do domu. Do was. Znowu będziecie szczęśliwą rodziną.

Jeden z siedmiu towarzyszy jeszcze dychał. Powoli, ostrożnie wstał, by nie zostać zauważony i trzymając w ręku miecz zamachnął się na diabelskiego stwora.

Czerwony mężczyzna nie odwracając się do napastnika, dźgnął go w brzuch swym długim ogonem, który w jednej chwili, jak wąż, wypełzł spod płaszcza.„Ostrze” przeszło na wylot, podniosło biedaka ku górze i wyrzuciło z ogromną siłą w kierunku drzew. Po czym mężczyzna powtórzył:

- Znowu będziecie szczęśliwą rodziną.

Eryk nie umiał zdecydować. Kochał brata, lecz bardzo chciał znów spotkać się z ojczymem. To była najcięższa decyzja w jego życiu.

- Dobrze – powiedział po dłuższej chwili – zgadzam się. Oddaj mi ojca! Lecz pamiętaj, jeśli cokolwiek stanie się z Tomem, to osobiście wbije ci twój ogon w serce.

Czerwony jegomość zaśmiał się głośno i podał chłopcu kawałek pergaminu.

- Cyrograf. Podpisz. - Podał mu mały nożyk.

- Krwią? Mam podpisać pakt krwią? Chyba oszalałeś. - Lecz po minie mężczyzny widać było, że to wcale nie był żart. - Dobrze już, podpisze.

Eryk przesunął nożem po dłoni, aż poleciała maleńka stróżka krwi, którą przypieczętował cyrograf. Poczuł przeszywający ból głowy i padł na ziemię nieprzytomny.

***

Promienie słońca natarczywie wdzierały się przez uchylone okno pokoju Eryka. Niebo było bezchmurne, a ptaki, jak co rano śpiewały swą poranną pieśń.

Wtem zwinnie na okno wdrapał się czarny kot, chwilę tam postał odwrócony w stronę podwórza, lecz już po chwili jednym ruchem przeskoczył na łóżko, w którym Eryk jeszcze smacznie spał. Chłopak natychmiast zerwał się energicznym ruchem i pobiegł z krzykiem do pokoju ojczyma.

Mężczyzna leżał w ogromnym łożu z baldachimem, okryty śnieżno białym kocem. Obudziły go krzyki chłopca. Usiadł na łóżku, przetarł oczy i się przeciągnął. Nagle Eryk wparował do pokoju:

- Tato, tato, miałem straszny sen! - wykrzyczał.

- Spokojnie, to tylko zwykły koszmar. - odpowiedział, rozespany mężczyzna, przytulając syna - Sny już takie są, lubią płatać figle w głowach. Musisz tylko umieć rozróżnić rzeczywistość od fikcji, co jest dużym wyzwaniem.

Eryk uspokoił się. Wiedział, że snów w całości nie da się spamiętać. Zwykle przypominamy sobie mały, nieznaczny fragment, lecz tym razem chłopak pamiętał dokładnie wszystko. Szczegóły, wyrazy twarzy, zapachy i własne odczucia. Czuł się nieswojo, lecz to uczucie szybko minęło. Pognał czym prędzej obudzić brata i opowiedzieć mu o wszystkim, lecz drzwi do jego pokoju były podejrzanie uchylone. Chłopak powoli, z lekkim zawahaniem, wszedł do pomieszczenia. Wszystko leżało poukładane na swoim miejscu. Wszystko prócz Toma. Chłopak zniknął.

Eryk cały rozdygotany wrócił do sypialni ojczyma i opowiedział dokładnie historię z jego snu oraz o tajemniczym zniknięciu brata. Federico słuchał bardzo dokładnie, lecz nic nie pamiętał. Nagle chłopak spostrzegł na swojej dłoni bliznę po nożu, oraz że ojczym również ją posiada.

Zrozumiał.

***

Dawno, dawno temu, kiedy na świecie żyły tylko leśne driady oraz pospolite zwierzęta, nikt nie martwił się o problemy jutra. Wszystkim istotą żyło się tak beztrosko. Następnie pojawiły się elfy i krasnoludy przeróżnych ras. Przybyli oni nie nie wiadomo skąd, lecz praktycznie w tym samym czasie. Od tej pory na świecie zapanowały konflikty i wojny. Nieco później utworzyły się podgatunki wszystkich ras, takie jak niziołki czy driady wodne, a nawet i syreny. Kilkadziesiąt stuleci później z północy do Sihiir przybyły centaury, smoki, bazyliszki i inne niezwykłe stworzenia.

Nic nie wskazywało na to, by wojny ustały, lecz wszelkim istotom ukazało się dwóch czarodziei. Mówili, że to oni stworzyli wspólnie świat, oraz wszelkie gatunki istot żyjących. Nazwali się magami. Jeden z nich preferował Jasną stronę, a drugi stronę Cienia. Lecz obydwaj dopełniali się nawzajem. Czarodziej dobra upodobał sobie nieludzi, a drugi wręcz przeciwnie. Nienawidził ich, więc stworzył człowieka. Te istoty były dość zwyczajne, niektóre potrafiły czarować, a była to rasa bardzo inteligentna i szybko się rozwijała. Mag cienia zaprzyjaźnił się ludźmi i zakrzewił w nich rządzę władzy. Jego dawny przyjaciel ukarał go za popełniony czyn i przepoczwarzył go w istotę z piekieł. Od tamtej pory czarodziej ten rozpoznawany był w czarnym skórzanym płaszczu i wielkim, poszczerbionym kapeluszu z piórem.

Ludzie i istoty magiczne po dziś dzień prowadzą między sobą wojnę, a dwaj czarodzieje pomagają im ukradkiem, również prowadząc spór.

Strzeżcie się synowie Gabriela Olafa Dementera, gdyż nadchodzi koniec, Ragnarök jest bliski, a tylko nieliczni dostaną drugą szansę. Nie będzie już odwrotu od przeszłości.

 

Ciąg dalszy nastąpi...

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (35)

  • Karo 08.02.2016
    P.S. W ostatnim zdaniu, gdyby ktoś się czepiał, to nie ma błędu. Specjalnie jest "od przeszłości" ;)
  • Jared 08.02.2016
    "Mam wrażenie, że tylko się ośmieszam zamieszczając to tutaj. No nic, raz się żyje." - jak do tej pory sporo uczestników zadeklarowało, że ich teksty to gówno, także spokojnie :D Ja do mojego też nie jestem przekonany i mam okropne wrażenie, że jest w nim piorunująca niespójność logiczna :/

    "nieludziom wygrać tą okrutną wojnę" - *tę, biernik
    "To był okropny widok, chłopak o mało nie dostał mdłości." - odsyłam do behawioryzmu na forum :D
    "Przybyli oni nie nie wiadomo skąd," - ?
    "Jasną stronę, a drugi stronę cienia" - śmierdzi SW, nie powinno być konsekwentnie z wielkiej/dużej?

    Wiem, że to mogłoby być lepsze. Po prostu. Miejscami naprawdę mi się podobało, zabrakło, jak dla mnie, kreatywności - większość to stwory a la Tolkien + mieszaniec Star Wars, a nawet Ragnarok? :o
    Historia z przedmiotami rozsypującymi się przy syrenach w "magiczny sposób"... po prostu nie wypaliła, gdzie racjonalizm? Nawet feudalne zasady logiki w tekstach zostały tu zachwiane. Behawioryzm, jak wspomniałem, kuleje tu i tam. No i ten CDN średnio mi się widzi, ale nie jestem sędzią ex cathedra, Trybunał zdecyduje. Kolejnym zażaleniem jest przeklejony list - aż się zastanawiałem czy coś mi umknęło i miało to jakiś cel? Jak już zrobiłeś coś takiego, to powinno to mieć swoje uzasadnienie. Dialogi, hmmm. Czasami na tak, czasami na nie. Np. "Proszę, oddaj mi go" - wydało mi się strasznie, nie wiem, oklepane? Disneyowskie? Ostatnim minusem jest występowanie zdań dziwnych fonetycznie tzn. czytało się je nieprzyjemnie w głowie.

    Ogólnie jednak cieszę się, że nie arbitruję. Zadałeś mi spory kłam, widzę tu potencjał, ale nie wiem co sądzić. Fabuła mi się podobała. a to niby najważniejsze. Pozwolisz, że nie zostawię oceny? :P No nie umiem. Na pewno więcej niż 4, ale ta skala taka niewymierna...

    ps. Chyba palimy te same jointy, bo też wpadłem u siebie na motyw listu i na zakończenie "X years later":P
  • Karo 08.02.2016
    Dziękuję bardzo. Jeśli chodzi o wiersz to jest on cholernie ważny, ale dowiesz się tego czytając następną cześć (nie związaną z bitwą) ;) Bardziej wzorowałem się na świecie Sapkowskiego "Wiedźmin", ale z Tolkiena również coś podkradłem ;)
  • Karo 08.02.2016
    Jared Zauważyłeś pewien podtekst związany z ostatnim niby rozdziałem???
  • Jared 08.02.2016
    Karo dawno, dawno temu... *nastrojowa muzyka*
  • Jared 08.02.2016
    Jared ;P
  • Jared 08.02.2016
    Szczerze mowiac skojarzen mam tyle od Wesnoth przez Gothica (Innos i Beliar) po Biblie :I
  • Karo 08.02.2016
    Jared Nie chodzi mi o to, lecz o nazwisko :D (znaczy pełne imię) ;)
  • Jared 08.02.2016
    Karo Dementor? xd
  • Karo 08.02.2016
    Jared Dementer* e! Tak o niego chodzi. Przypatrz się dobrze, a ujrzysz. Chyba, że na prawdę nie ogarniasz angielskiego ;)
  • Jared 08.02.2016
    Karo, my english is not very good :c Ale w trybunale jest anglistyk, zobaczymy czy znajdzie :D
  • Karo 08.02.2016
    Jared Zobaczymy ;)
  • Beznadzieja 08.02.2016
    Karo Mogę się wtrącić? Demented- to znaczy "opentany", z tego co pamiętam. To o to chodzi?
  • Karo 08.02.2016
    Beznadzieja Nie. Akurat nie chodzi tutaj o słówka, gdyż to jest imię. Myśl dalej. Podpowiedź: "pierwsze z trzech"
  • MrJ 10.02.2016
    Beznadzieja opetany to possessed. Demented oznacza osobe nie pelni wladz umyslowych(demencja stad sie wziela)
  • MrJ 10.02.2016
    Jared kto jest anglistykiem?
  • Jared 10.02.2016
    No z tego co kojarzę, to Ślepiec niedawno obronił licencjat.
  • KarolaKorman 10.02.2016
    Czy chodzi o Gabriela, który zwiastował narodziny Jezusa?
  • Karo 10.02.2016
    Nie ale jesteś blisko (chodzi o tą samą tematykę)
  • Slugalegionu 10.02.2016
    Nienawidził ich, więc stworzył innych człowieka. ~ Słówko ci się przypałętało. :p I miałeś gdzieś literówkę. A i przecinki, ale je zostawię sędziom. :v Widać pewną inspirację pojedynkami. XD Może przypadkową, ale zawsze. :) Cztery, bo ciut za krótkie.
  • Karo 11.02.2016
    Dzięki ;)
  • Slugalegionu 11.02.2016
    Nie ma za co. :D
  • Karo 11.02.2016
    Slugalegionu A właściwie to czemu tak zniknąłeś ostatnio. Przez dłuższy czas kompletnie Cię nie widywałem. Pozwał Cię ktoś, czy jak?
  • Slugalegionu 11.02.2016
    Średnio mi się chce udzielać. :p
  • Karo 11.02.2016
    Slugalegionu Trzeba pomagać ludowi!
  • Slugalegionu 11.02.2016
    Bardziej mi potrzebna pomoc. :v Tak dobry to ja nie jestem. Zresztą lud ma mnie dość. :p
  • Karo 11.02.2016
    Slugalegionu Jesteś po prostu zły, że nie wszystkim spodobało się twoje opowiadanie na bitwę ;) Spokojnie, nikt nie ma cię dosyć, a przynajmniej nie ja ;)
  • Slugalegionu 11.02.2016
    Nie, broń Boże nie. XD Nie spodobało się i trudno, ale dość przytoczyć kom Filipa:
    "Srednia ocen 2,4? :O hmmmm"
    A potem:
    "Można Sakal nie lubic, ba nawet nienawidzić, ale kurde, silcie się na obiektywizm :/".
  • Karo 12.02.2016
    Slugalegionu Nie ogarniam czemu od pewnego czasu wszyscy się wycofują. Maja taką depresję, doła i odpuszczają. :(
  • ausek 11.02.2016
    Dla mnie nie liczy się długość tekstu. Sama też nie lubię ''lania wody'' w opowiadaniach, więc dla mnie jest ok. Ciekawa interpretacja:)
  • Karo 11.02.2016
    Dziękuję bardzo ;)
  • Neurotyk 11.02.2016
    Fakt, długość tekstu nie ma znaczenia. Ważne, by wypełnić limit określony w wymogach : )
  • Karo 11.02.2016
    Neurotyk Według pewnego programu mam 18 500 znaków (około), więc chyba nikt nie powinien się doczepić :P
  • Angela 11.02.2016
    Nie wiem co napisać, żeby nie powtarzać jak papuga za innymi, więc od siebie dodam jedynie, że niepotrzebnie bałeś się
    wstawić swoją pracę, bo w moim przekonaniu wypadła ona bardzo dobrze : )
  • Karo 11.02.2016
    Dziękuję bardzo! :D to bardzo motywuje ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania