Bitwa literacka "Kropla kłamstwa w kielichu prawdy - Historia o prawdziwym mordercy"

„Sataniści muszą mieć więcej wiary niż chrześcijanie. Jezusa wszyscy widzieli i czuli. Tymczasem Lucyfer nigdy nie miał potrzeby być widzianym, ale za to w każdej ludzkiej duszy da się go wyczuć”

~Richard Ramirez

 

„Śmierć przychodzi nagle i niespodziewanie, lecz jeśli ktoś się pod nią podszywa, to jej proces staje się przewidywalny i bardzo niedokładny. Ludzie myślą, że mogą bawić się w Boga i mieć władzę nad ludzkim życiem, lecz to tylko pozory, zwykła iluzja. Skąd możemy wiedzieć, że morderstwo nie jest zaplanowane przez istoty wyższe? Przecież nic nie dzieje się przypadkiem, a na pewno morderstwa…”

~Karo

 

— Czemu się trzęsiesz? Boisz się? — powiedziała spokojnie kobieta — Jesteś już bezpieczny. Rozluźnij się, uspokój i oczyść umysł. Tamte wydarzenia są już przeszłością, a ty musisz żyć tu i teraz. Chociaż na chwilę zapomnij, proszę.

Karol rozglądnął się wokół. Miejsce, choć małe, nie było klaustrofobiczne, a i miało coś w sobie z pokoju przesłuchań. W jednym z rogów siedział w cieniu mężczyzna, trzymający notes.

Obserwacje pomieszczenia nagle przerwała kobieta:

— Coś do picia? Herbatę, kawę, czy może wodę? — Karol pokiwał przecząco głową. — Dobrze więc. Skoro już twoje obawy minęły, to możemy zaczynać. Wpierw jednak przedstaw się, opowiedz mi coś o sobie i o swoim życiu.

— Nazywam się Karol Mito, mam osiemnaście lat i pochodzę z zamożnej rodziny. Uczę się w liceum oraz pracuję jako kelner, oczywiście dorywczo. Moim marzeniem jest dostać się na studia prawnicze. Nie mam stałego hobby. Czasem coś piszę, czasem oglądam telewizję, a czasem czytam różne powieści. Muszę przyznać, że mam bardzo nudne życie i naprawdę nie chce mi się go streszczać.

— Rozumiem — Kobieta usiadła w fotelu przed Karolem i oparła głowę na splecionych dłoniach – Przejdźmy jednak do sedna sprawy. Z tego, co wiem, wakacje spędzałeś w Obozie „Adrenalina”, gdzie miało miejsce całe wydarzenie. Proszę, opowiedz mi o tym.

— Od czego mam zacząć?

— Od początku, drogi chłopcze. A najlepiej, od momentu, gdy po raz pierwszy usłyszałeś o Rzeźniku z Kamingan...

 

***

— Morderca, bezlitosny zabójca kilkanaściorga dzieci i pięciu dorosłych, jest wciąż na wolności. Określa się go mianem „Rzeźnika z Kamingan”. Mówi się, że jego akty przemocy i bezprawia wzorowane są na Kubie Rozpruwaczu, lecz osobiście twierdzę, że jest jednym z najbardziej oryginalnych katów ostatnich lat. Sam nigdy go nie widziałem, lecz wiem jak wygląda. Jego strój dokładnie opatula każdy skrawek ciała, aby osłonić go przed różnymi czynnikami z zewnątrz. Nosi maskę w kształcie ludzkiej twarzy, którą pokrywają zaschnięte gałęzie cierni, wpijające swe kolce w każdą jej część. Wygląda dosłownie jak postać z gier, lecz on jest jak najbardziej prawdziwy. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że daje swej ofierze szansę na przetrwanie, jednak dotychczas, nikomu się nie udało. Okropne w nim jest to, że nigdy nie używa broni palnej. Zabija swe ofiary powoli, subtelnie wbijając ostrze, swego ząbkowatego noża, w ciało biedaka.

Mężczyzna przerwał opowiadanie i rozglądnął się po słuchających w napięciu Młodzikach. Uśmiechnął się i dopowiedział:

— Miejcie się na baczności, drodzy przyjaciele. Nigdy nie wiadomo, czy morderca nie kryje się wśród nas, a może właśnie w tej chwili was obserwuje.

Nagle zza krzaków wyskoczyła jakaś postać w czarnym kostiumie i masce z cierni na głowie, Wykrzykując groźby rzuciła się na grupkę chłopców. Ci w te pędy zaczęli uciekać w przeciwnym kierunku.

Morderca złapał jednego za rękę i przyciągnął do siebie. Jednym, szybkim ruchem powalił dziewiętnastolatka i zaśmiał się przeraźliwie. Przyszła ofiara zamknęła oczy, czekając na nadejście śmierci. Jednak zamiast dźwięku tryskającej krwi, usłyszał śmiech swoich opiekunów obozu. Po otwarciu oczu zrozumiał, że padł ofiarą głupiego żartu.

„Morderca” zdjął maskę i rzucił w leżącego Karola.

— Zachowaj ją sobie na pamiątkę — rzekł szydzącym tonem.

 

***

 

— Od tamtej pory żałowałem mojej decyzji o wyjechaniu do „Adrenaliny”, a z każdym następnym dniem, moja opinia o tym miejscu się pogarszała. Po upływie pierwszego tygodnia czułem, a raczej wiedziałem, że ta historia o „Rzeźniku z Kamingan” to prawda. Przez cały czas czułem czyjeś spojrzenie na swoim karku. Maskę z tamtego kawału trzymałem pod łóżkiem, jako talizman, który ochroni mnie w razie potrzeby. A przynajmniej tak sobie wmawiałem.

— Myślę, że źle postrzegałeś rówieśników — wtrąciła kobieta — Nie wierzę, że przez taką drobnostkę, jak wystraszenie się głupiego żartu, wszyscy by cię wyśmiewali do końca obozu.

— Przez wystraszenie, nie. To prawda, lecz miałem przerąbane z innego powodu. Niektórzy, gdy się boją, to się pocą. Ja niestety popuszczam w gacie. Jednym słowem, zesrałem się na oczach wszystkich obozowiczów - Karol spochmurniał.

— Przykro mi, lecz nie możesz teraz użalać się nad sobą. Musimy dojść do końca sprawy i to jak najszybciej. Czas nas nagli, a jego nie da się powstrzymać. W przeciwieństwie do mordercy, który ciągle jest na wolności. Co było dalej?

— Później było już samo piekło…

 

***

 

Ogromna jadalnia mieściła dwustu pięćdziesięciu obozowiczów plus dziesięć opiekunów, a żaden z obecnych nie usłyszał wołania o pomoc. Widocznie głośne rozmowy, krzątaniny po całej sali zagłuszyły wycie ofiary. Możliwe, że gdyby ktokolwiek zainteresował się tym, co się dzieje w głównym holu, to kat siedziałby już w więzieniu. Niestety stało się kompletnie inaczej.

Utykająca na jedną nogę dziewczyna z trudem przedostała się do jadalni. W całym gwarnym pomieszczeniu w jednej chwili nastała cisza. Dwieście sześćdziesiąt twarzy wpatrzonych z osłupieniem na umierającą kobietę. Siedemnastolatka w jednej, krótkiej chwili padła na ziemię. Zemdlała.

Nagle ktoś z samego tyłu tłumu krzyknął:

— Pomóżcie jej! Dzwońcie po pomoc! Szybko! — Zarządca ośrodka próbował się przecisnąć przez przysłowiowe „bydło” — Z drogi, zróbcie przejście! No ruszajcie się, do kurwy nędzy!

Dla Karola czas magle zwolnił. Podejrzewał kto mógł zrobić tak potworną rzecz, lecz wolał wyprzeć swą teorię z podświadomości. Wiedział, że na jednej ofierze to się nie skończy. A z każdą następną osobą, szansa, że kolejny będzie on, się zwiększa.

Nie czekał na dalszy obrót spraw. Czym prędzej pognał do swojego pokoju, przeciskając się przez tłum. Rzucił się w poszukiwania maski Rzeźnika, jednak jej nie było. „Zniknęła, bądź ktoś ją ukradł. Lecz kto miał klucze do mojego pokoju?” - pomyślał - „Adam, Borys czy Miłosz?”

 

***

— To nie byli twoi współlokatorzy. Kamery zarejestrowały ich na stołówce w czasie ataku.

— Więc jak?! Jak zniknęła maska?! — krzyczał Karol Mito — Kto miał jeszcze klucz do naszego pokoju?!

— Prawdę mówiąc: cały personel — odpowiedziała łagodnym głosem kobieta.

Wstała, podeszła do biurka i wyciągnęła tablet. Podała chłopcu i puściła film z kamery.

Główny hol, dwanaście godzin na dobę wypełniony ludźmi, teraz był całkowicie pusty. Ani jednej żywej duszy. Gdy po paru sekundach wyszła z toalety obozowiczka. Jasne, proste włosy, piękny uśmiech - ideał kobiety. Gdy nagle z na przeciwka wyszedł mężczyzna, nie dużej budowy ciała, z nożem w ręce. Na głowie nosił maskę, tą samą, którą Karol ukrywał, przez cały tydzień, pod swoim łóżkiem.

Morderca złapał kobietę od tyłu i zaczął przyduszać. Ta próbując się uwolnić, szarpała ręką oprawcy na wszystkie strony, krzycząc przy tym wniebogłosy. Kat tracąc cierpliwość, dźgnął ofiarę, dwukrotnie, w prawą nogę. Po czym popchnął na ścianę i brutalnie skopał płaczącą dziewczynę. Chwilę później odszedł w stronę stołówki.

— Czemu nie sprawdzicie kto wszedł wtedy na jadalnię?! — zburzył się Karol.

— Kamera nie obejmuje wejścia, przez co nie jesteśmy wstanie tego jakkolwiek zbadać. Lecz pytanie brzmi: poznajesz tego kogoś? Z kimś ci się kojarzy? Zastanów się dobrze.

— Nie. Ubrania ma zwyczajne, niewyróżniające się, jak większość osób w obozie. A tak nawiasem mówiąc, to co się teraz z nią dzieje — Skinieniem głowy wskazał tablet — Żyje?

— Niestety, kilka dni temu zmarła. Obrażenia były zbyt ciężkie. To wielka strata, lecz nie możemy na niej się zatrzymywać. Reszta poszkodowanych w „Adrenalinie” jeszcze utrzymuje się przy życiu. Musimy im to wynagrodzić i znaleźć tego potwora.

— Całkowicie to rozumiem, lecz przed zaczęciem dalszej opowieści, chcę usłyszeć pani imię. Można?

— Rebeca Fajer, detektyw do spraw nadzwyczajnych.

— A on? — Chłopak skinął na mężczyznę z notesem w rogu sali – Kim on jest?

— Dowiesz się w swoim czasie, a teraz skupmy się na naszej sprawie…

 

***

 

Podkrążone oczy, ślina cieknąca po policzku, wydostająca się z otwartych ust oraz wzrok niczym u umarlaka, świadczyły o wielkim niewyspaniu się Karola. Chłopak ociężale wstał z łóżka i podreptał ospałym krokiem w stronę łazienki, w której czekała już na niego niemiła niespodzianka.

Na lustrze w środkowej części pomieszczenia widniały wielkie litery, tworzące napis z krwi:

„Czy okażesz litość, tym którzy tobie nie okazali?

Czy uratujesz tego, kto cię zniszczył?

Czas kiedyś należał do ciebie, drogi Karolu, lecz zwiał ci i ucieka coraz szybciej.

Decyzja należy do ciebie”.

Chłopak wytrzeszczył oczy, gdyż dopiero teraz zwrócił uwagę na krwawiące dłonie. Wiedział, że jest kolejnym fragmentem niebezpiecznej gry. Przyjrzał się dokładniej swoim ranom i dostrzegł, że były to głębokie nakłucia, jak od igły, tylko trochę grubszej.

Obandażował ręce i czym prędzej pobiegł o wszystkim zawiadomić opiekunów obozu.

„Monitoring na korytarzu niczego nie wykazał. Nikt nie wchodził, tej nocy, do pokoju chłopców, ani z niego nie wychodził. W takim razie sprawcą musiał być któryś z nich. Lecz jak przestępca zranił Karola, nie budząc go? Może to Karol jest „Rzeźnikiem” i napisał tę wiadomość dla niepoznaki? Jest jeszcze opcja, że jest drugie wejście do pokoju, lecz poza oknem nic takiego nie istnieje. Mieszkanie to jest na trzecim piętrze, co trochę uniemożliwia przedostanie się do pomieszczenia, niezauważony. Z zeznań rezydentów dowiadujemy się o tym, że okno było zamknięte na noc, więc tę opcję możemy spokojnie wykluczyć.

Świadkowie nie przyznają się do winy, więc musimy pozwolić im wrócić do ośrodka. Obiekt „Adrenalina” jest pod stałą kontrolą policjantów, którzy w stu procentach zapewniają bezpieczeństwo wypoczywającym.”

Główny komendant policji podał kopię pisma szefowi ośrodka obozowego i poprosił o czytelny podpis. Dokładnie przyglądał się kierownikowi i po chwili rzekł:

— Bardzo mi przykro z powodu tych incydentów, postaramy się jak najszybciej złapać tego drania. Proszę utrzymywać na razie całą sprawę w tajemnicy przed światem medialnym, gdyż może się to skończyć źle dla pomyślności pańskiej instytucji. Proszę również, by pan przekazał swoim podopiecznym, żeby nie wychodzili z pokoi po ciszy nocnej oraz by nie oddalali się od swoich opiekunów. Lepiej chuchać na zimne. — Kierownik ośrodka przytaknął na prośby i odjechał. Miał w dupie bezpieczeństwo podopiecznych. Chciał jak najwięcej zarobić, a morderca tylko my w tym przeszkadzał. Po tej historii wszyscy by odwołali pobyt i żądali zwrotu pieniędzy, a on do tego nie mógł dopuścić...

Na miejscu wszystkim obozowiczom wyjaśnił wszelkie zasady i wyznaczył srogie kary za ich złamanie. Wszyscy członkowie kurortu zaopatrzyli się w gazy pieprzowe dla samoobrony. Wszyscy prócz Johna Kora. Jego nie było. Zniknął jak kamfora. Przepadł i żadna z kamer nie wychwyciła jego prawdopodobnego porwania. Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak został uprowadzony. Najgorsza w tym wszystkim była niepewność ludzi, czy ów mężczyzna jeszcze żyje.

 

Karol nie wiedział, co ma począć. Nie ufał nikomu, starał się nie wychodzić zbyt często z pokoju, a noce nie przesypiał. A gdy udawało mu się zasnąć, to jedna część jego dalej funkcjonowała. Stała na warcie i dokładnie czuwała nad chłopcem.

Następnego dnia po rzekomym porwaniu, Karol wracając do pokoju z zajęć, zauważył kolejną niespodziankę od mordercy. Na jego łóżku leżała maska z zeschniętymi cierniami pokrytymi krwią. Chłopak, zamiast zgłosić incydent opiekunowi, to bez opanowania, wyrzucił maskę za okno. Prosto na głowę kierownika ośrodka.

 

***

— I tak się tu dostałem — odrzekł Karol spuszczając wzrok w dół — Nic złego nie zrobiłem, on mnie wrobił. Nie wiem czemu wyrzuciłem, wtedy, tę maskę, lecz nie panowałem nad sobą. Musi mi pani uwierzyć, to naprawdę nie byłem ja. Nigdy w życiu nie zrobiłbym krzywdy nikomu. Ja nawet muchy w swoim życiu nie zabiłem, poważnie — Chłopak był coraz bliżej płaczu — Maskę wyrzuciłem, gdyż byłem rozwścieczony… a jednocześnie tak bardzo przestraszony. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, lecz to nie ja zabiłem. Niech mi pani uwierzy...

— Wierzę ci. Spokojnie. Opanuj nerwy i powiedz, co było dalej. Przecież kierownik nie łapał cię tak od razu. Mam rację?

— Tak. Bałem się, że mogą mnie przez to podejrzewać. Przecież były tam moje odciski palców. Zacząłem biec w stronę jadalni, a stamtąd do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu nikogo w środku nie było. Śmierdziało wczorajszym bigosem i kapustą, której wprost nienawidziłem. Wtem, ni stąd ni zowąd, stanął przede mną on. Ubrany w czarne, zakrywające ciało, skórzane ubranie, wysokie buty i odrażającą maskę ludzkiej twarzy z naciągniętymi na nią cierniami ubrudzonymi ludzką krwią…

— Skąd wiesz, że była ludzka? — wtrąciła kobieta.

— Podejrzewałem, bo przecież wszystko na to wskazywało. Mogę kontynuować?

— Tak, przepraszam. Kontynuuj.

— Na czym to ja? A tak… A w ręce trzymał nóż. Patrzył, przez chwilę, na mnie w bezruchu z przekręconą, delikatnie w bok, głową. Ja nie chciałem tracić okazji i czym prędzej podniosłem z blatu ząbkowany nożyk kuchenny. I rzuciłem się na kata. On był szybszy, zwinniejszy, mimo to i ja nie dawałem mu przewagi. Była to bardzo długa i równa szarpanina. Jednak w pewnym momencie, poczułem okropny ból w okolicach goleni. Wtedy po raz pierwszy głośno zakrzyczałem. Klęczałem nie mogąc się otrząsnąć. Mimo tego, że nie widziałem Rzeźnika, to jednak czułem jego ciężki oddech i pogardliwe spojrzenie na mojej szyi. Nagle oprzytomniałem i z chęcią do dalszej walki próbowałem wstać. Niestety w tym samym momencie morderca wbił mi brzuch ostrze, a ja padłem, z przeraźliwym krzykiem, na ziemię. Chwilę później znaleziono mnie, na podłodze w kuchni, krwawiącego z wbitym nożem. Będąc w szpitalu oglądałem wiadomości, gdzie to opisali ten, jak to oni nazwali: wypadek, który prawie odebrał mi życie. Podane było również, że Rzeźnik z Kamingan nigdy później nie zaatakował. Na tym się kończy moja historia…

— Dobrze, bardzo dobrze. Wszystko już wiem i bardzo ci dziękuję za dostarczenie tej wiedzy. W nagrodę powiem Ci kim jest ten mężczyzna — Wskazała skinieniem głowy na osobę w rogu sali trzymającą notes — Nazywa się on John Kor i chce ci coś opowiedzieć.

— Witaj Karolu, pamiętasz mnie? Tak, to ja nastraszyłem cię przy ognisku i to ja dałem ci maskę Rzeźnika z Kamingan. To mnie porwano tamtej nocy i to ja wskazałem sprawcę.

— Po pierwsze — wtrącił się chłopak — nie pamiętam cię. Nigdy nie widziałem tego człowieka — zwrócił się do Rebeci — Mówię na serio! A po drugie, jak to wskazałeś?! Podobno nikt nie został złapany i na tą chwilę, nie ma podejrzanego.

— Daj mi dokończyć – rzekł spokojnie John — Już ci wszystko wyjaśniam. Zaczęło się od porwania, gdzie to przed wejściem do sklepu, ktoś ogłuszył mnie uderzeniem w tył głowy i zemdlałem. Obudziłem się w ciemnym, śmierdzącym szczynami, pomieszczeniu bez grama światła. Gdy zacząłem się szarpać, zrozumiałem, że jestem przykuty kajdanami do ściany. Bałem się jak nigdy, gdyż wiedziałem, że ktoś mnie obserwuje. Jakaś tajemnicza, czarna postać siedziała w rogu, pochłoniętą nieprzeniknioną ciemnością, sali i dokładnie śledziła moje ruchy. Krzyknąłem na nią, by mnie wypuścił, lecz nic nie odpowiedział. Po chwili ciszy zaatakowało mnie ostre światło bijące z lampy wiszącej na suficie. Jedyne, co przychodziło mi wtedy na myśl, to pokój przesłuchań, bądź sala psychiatryczna. Po kilku sekundach mój wzrok przyzwyczaił się do światła i mogłem dokładniej przyjrzeć się tajemniczemu człowiekowi. Nosił maskę w kształcie twarzy człowieka z oplecionymi, pokrwawionymi gałęziami cierni. Siedział tak, wpatrując się we mnie, bez słowa. Strach powoli mijał, a ja nabierałem coraz to większej odwagi, by dosłownie splunąć mu w twarz. I tak zrobiłem, godząc się jednocześnie ze swą rychłą śmiercią. Mężczyzna starł mą ślinę ze spodni i podszedł do mnie. Poklepał pogardliwie po policzku, jednocześnie zbliżając twarz do mojej. Czułem jego oddech, cholernie się bałem, jednak nie zamknąłem oczu. Po prostu czekałem na następny ruch. „Czego się boisz, drogi Johnie? Śmierci, ciemności, a może ciasnych pomieszczeń?”. Nie odpowiedziałem, a on po chwili ciszy kontynuował: „Wiesz, że ten bunkier jest twym przyszłym grobowcem? Umrzesz tu ze świadomością, że nikt cię nie uratował. A co gorsze, nigdy nie zostaniesz należycie pochowany, gdyż żaden człowiek cię tu nie znajdzie. Mam wrażenie, że robię ci przysługę. Może za paręnaście lat, jakiś sławny archeolog, znajdzie to miejsce z twoimi szczątkami w środku i będziesz wystawiony w muzeach. Kto wie, jaki wtedy będzie trend”. Zaśmiał się złowieszczo i znów pogłaskał po policzku. Pokonałem w sobie wstręt do jego osoby, wykrzyczałem: „Podobno dajesz ludziom szanse na przetrwanie, nieprawdaż? Dlaczego więc nie dasz jej mi?” Patrzył na mnie chwilę bez słowa, lecz w końcu zdecydował się podjąć rozmowę: „Według waszej legendy, tych, jak wy to nazywacie >>szans<<, nie da się przejść, więc po co próbować? Jednak zlituję się nad tobą i dam ci szansę”. Wyjął z kieszeni mały metalowy kluczyk, najprawdopodobniej do kajdanek i odrzekł: „aport!” Nagle rzucił przedmiot przed moją twarzą, a ja w napadzie paniki spróbowałem złapać go zębami. Nie wyszło. Te kilka sekund lotu kluczyka, było dla mnie wiecznością, którą udało mi się dobrze spożytkować. W ostatniej sekundzie wystawiłem stopę w przód, by złapać przedmiot. To była najszczęśliwsza chwila w moim życiu. Nie zauważyłem, że mordercy już nie było. Wyszedł bez słowa, nie wierząc w sukces mojej szansy. Dokonałem niemożliwego, pierwszy stopień do wolności był już za mną. Teraz pozostało podrzucić kluczyk do rąk, co było dużym wyzwaniem. Dziś jest mój szczęśliwy dzień – powtarzałem sobie w myślach – nie umrę, nie dziś! Z całych sił podrzuciłem kluczyk ku górze, lecz… Nie złapałem. Straciłem całą nadzieję. To był mój koniec, jednak usłyszałem otwieranie się drzwi i głos mordercy, lecz inny niż poprzednio, bez chrypy. „Obyś nie zmarnował mojej szansy” - mówił - „Obyś nigdy o niej nie zapomniał”. Dalej nic nie pamiętam. Obudziłem się na chodniku przy głównej drodze i natychmiast pobiegłem na policję.

— Nie rozumiem… Mówiłeś, że wskazałeś mordercę, a nawet go nie widziałeś.

— Rozpoznałem jego głos, lecz dopiero ten niezachrypnięty. Ten, który zlitował się nade mną. Powiedz mu Rebeca, opowiedz mu wszystko od początku.

— Karolu, Rzeźnik z Kamingan nigdy nie istniał.

— Że co? Przecież przez niego ta dziewczyna nie żyje! To przez niego zostałeś porwany — zwrócił się do Johna — a uważacie, że on nie istnieje?!

— Wiesz, co to jest schizofrenia? To choroba psychiczna, gdzie pacjent ma problem z odróżnianiem fikcji od rzeczywistości. To ty jesteś Rzeźnikiem z Kamingan, którego wszyscy ścigają.

— To znaczy, że wszystko do tej pory było kłamstwem?

— Nie, wydarzenia, które miały miejsce, wydarzyły się naprawdę. Jedynym kłamstwem było to, że istnieje morderca. Posłuchaj: gdy dowiedziałeś się o kacie tamtego wieczora, twój mózg sam sobie go stworzył. Zachowałeś maskę, którą później używałeś, a raczej twoja podświadomość, której ty nie kontrolowałeś. Popatrz na swoje ręce. Rany kłute, jakie masz na rękach, powstały od zdejmowania maski z cierniami. Przy każdym jej ubieraniu się kaleczyłeś, a krew w toalecie, pochodziła właśnie z tych palców. Kat napisał, że możesz kogoś ocalić, zlitować się. Chodziło oczywiście o Johna, który wcześniej zrobił ci taką krzywdę emocjonalną. Mimo, że chciałeś zemsty, to jednak ocaliłeś go. Pewnie zapytasz jak to się stało, że walczyłeś z zabójcą w kuchni. Otóż, sam sobie zadałeś te rany, walczyłeś ze swoim cieniem, Karolu. Wiemy to, gdyż wszystkie twoje rany, pochodziły od ząbkowanego ostrza, które według ciebie, to ty trzymałeś. Nigdy nie kontrolowałeś tej drugiej postaci oraz nie rejestrowałeś, co się z tobą dzieje, gdy ona żyje. Niczego nie masz prawa pamiętać, lecz musisz wiedzieć, że nie kłamię. Przykro mi, Karolu.

W pokoju, nareszcie, zapadła boga cisza.

- Zostawisz nas, na chwilę, samych? - zapytał John.

Kobieta wyszła bez słowa i zatrzasnęła za sobą drzwi.

- A więc, Karol, naprawdę nic nie pamiętasz? - Mężczyzna zniżył się do chłopaka i wyszeptał do ucha - Brawo kacie, spełniłeś zadanie, a i przepraszam za to w kuchni. Jesteś od teraz wolny - pstryknął w palce i wyszedł z pokoju.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (46)

  • Karo 26.02.2016
    Dziękuję za anonimową piątkę, mam nadzieję, że nie była przypadkowa ;)
  • Nazareth 27.02.2016
    Karo temat bardzo ciekawy, problem choroby psychucznej również również ale... Nie jestem dokonca w stanie stwierdzić ile czasu minęło między pierwszym morderstwem a pojmaniem Karola bo twoja linia czasu jest dość konfundująca ale wywnioskowałem, że conajmniej dwie noce. Jeżeli w obozie dla młodzierzy pojawiłby się morderca to natychmiast zaroiło by się od rodziców zabierających z tamtąd swoje dzieci. Naprawdę wątpię w to by ktoś tam został po upływie 24h od pierwszego porwania. Niestety to jest duży błąd logiczny, który podminowuję całą twoją fabułę. Poza tym mam wrażenie, że wypowiedzi Karola w dialogach z agentką są zbyt, logiczne uporządkowane i obszerne jak na osobę, która właśnie doznała ciężkiego urazu psychicznego wymykając się mordercy.
    Podoba mi się jednak budowa tekstu. Przeskoki w czasie i miejscu akcji, dodają dynamiki. Pozwalają czytelnikowi snuć domysły odnośnie tego co się mogło wydażyć. Podoba mi się również postać schizofrenicznego mordercy nastolatka w masce z cierni który rai swoje dłonie gdy ją zakłada i ściąga. Bardzo symboliczne.
    Przykro mi, że nie mogłem zostawić opinii w 100% pozytywnej ale mam nadzieję że zależy ci na szczerości.
  • Karo 27.02.2016
    Dziękuję bardzo.
    1)Oczywiście, że zaroiłoby się od rodziców, lecz tajemnica tego "wypadku" została zatrzymana na terenie obozowiska i policji. Nie chciano straszyć dzieci i i ich rodziców, gdyż wiedzieli, że stracą dużo pieniędzy z następnych turnusów i woleli jeszcze kilka dni poczekać aż policja złapie przestępce. Wiem, że w prawdziwym świecie takiego czegoś nie będzie, jednak pokazałem tutaj ludzi chciwych, zachłannych, który dla pieniędzy (dochodów z ośrodka) zrobią wszystko.
    2)Chłopak był chory od dawna, lecz nikt tego nie stwierdził. On sam, jak pewnie zauważyłeś, nie wie nic o swojej chorobie (nie wie co jest fikcją) i dlatego zachowuje się dość normalnie (czasem jednak coś tam przekręca. Zauważ, że nigdzie nie było podane, gdzie zniknęła maska po pierwszym ataku. Karol, a raczej jego druga część po prostu ją zostawiła na miejscu, a Karol jej posłuszny miał wrażenie, że jej tam nie ma. Nie wszystko, co mówi pacjent jjest prawdą ;) Ale to już zależy od czytelnika, jak to zinterpretuje :D
  • Nazareth 27.02.2016
    Karo Punkt drugi jak najbardziej do mnie przemawia, Faktycznie tutaj trochę się czepiłem, a można to było zinterpretować na więcej niż jeden sposób.
    Odnośnie punktu pierwszego, przydało by się to wyraźniej zaznaczyć w tekście. Jest to np.coś co mogła by powiedzieć agentka wprost, klnąc chciwych właścicieli ośrodka. Wtedy nikt się nie może przyczepić. Bo mimo że taki scenariusz jest nieprawdopodobny, to jednak w twoim świecie ma on jakieś wytłumaczenia.
    Mimo wszystko dalej dobrze się bawiłem przy czytaniu i teraz kiedy wytłumaczyłeś mi to z czym miałem problem mogę z czystym sumieniem przybić piątaka :)
  • Karo 27.02.2016
    Nazareth Dziękuję ;) Miło mi, że komuś się podoba, bo osobiście jestem w ten tekst (a właściwie w tą historię) zapatrzony i uważam, że jest to bardzo ciekawy temat :D
  • Nazareth 27.02.2016
    Karo Tutaj niesposób się nie zgodzić ;)
  • KarolaKorman 27.02.2016
    Choroba jaką opisałeś bardziej przypomina mi rozdwojenie osobowości niż schizofrenię, ale nie jestem znawcą. Przeczytałam z zaciekawieniem :)
  • Karo 27.02.2016
    Dziękuję ;) Obie choroby podchodzą pod to. Schizofrenicy, mają zwidy, słyszą głosy, a nawet czasem widzą swoją drugą połowę (dosłownie :D), ale jeśli taki przypadek pojawiłby się w naszych czasach, to lekarz miałby duży dylemat nad chorobą. Rozmawiałem o tym z psychiatrą i mówił mi, że najlepiej będzie, jeśli podam, że to schizofrenia :D Dzięki, że przeczytałaś ;)
  • Daniel 27.02.2016
    Zastanawia mnie za co te piątki.
  • Karo 27.02.2016
    Dziękuję bardzo ;) miło mi :D
  • Karo 27.02.2016
    Danielu miły ;) uwielbiam krytykę (konstruktywną) i mogę wiedzieć, co zrobiłem źle? Proszę ;) Obiecuję poprawę następnym razem :D
  • Daniel 27.02.2016
    Jestem w trybunale, wyczekuj oficjalnych ocen. 11 marca z tego co pamiętam.
  • Karo 27.02.2016
    Daniel Aha, spoko. Dzieki za kom ;)
  • ausek 28.02.2016
    Przeczytałam wczoraj. ;) Ponieważ nie siedzę w takiej tematyce ciężko mi skomentować tekst. Momentami miałam wrażenie, że trochę przekombinowałeś, ale to tylko moje zdanie. Sama mam takie odjazdy :D Grunt to, zaciekawienie czytelnika, a to Ci się udało. :)
  • Karo 28.02.2016
    Dziękuję ;)
  • Karo 28.02.2016
    Trochę poprawiłem tekst, dzięki pozwoleniu trybunału ;) Wystarczy przeczytać ostatni "rozdział" by znaleźć zmianę ;) (parę zmień wprowadziłem w środku tekstu, lecz nie były one jakoś bardzo rażące ;) Dziękuję :D
  • alfonsyna 05.03.2016
    Jak dla mnie, chociaż temat ciekawy, to zrobiłeś to za bardzo "po hollywoodzku" - trochę się czułam, jakbym oglądała taki zlepek różnych popularnych horrorów. Rozumiem, że konieczność ograniczenia się pod wymogi narzuconej ilości znaków sprawiła, że akcja musiała zostać poprowadzona szybko, ale przypuszczam, że wyszłoby to znacznie lepiej, gdyby móc z tego zrobić coś dłuższego, bardziej rozbudowanego, żeby czytelnik mógł się wgłębić w psychikę Karola i przeżywać to razem z nim, bo ja na ten moment wciągnąć się, niestety, nie dałam. :) Moje odczucia są oczywiście mocno subiektywne, także oceny chyba nie zostawię, a całą "brudną robotę" i tak wykona Trybunał :D
  • Karo 05.03.2016
    Dziękuję ;) Niestety nie mogłem tutaj rozwinąć się tak, jak chciałem. Zajęło by mi to o wiele wiele dłużej, więc musiałem ograniczać się tylko do tego :(
  • Moni 05.03.2016
    A najgorsze w tym wszystkim jest to, że daje swej ofierze szansę na przetrwanie, jednak dotychczas, nikomu się nie udało.
    Skąd ta Twoja dziwna maniera do wyjaśniania wszystkiego jak najpóźniej? Co przerażającego jest w tym, że możesz przeżyć? CO? To nie ma sensu.

    Ja niestety popuszczam w gacie. Jednym słowem, zesrałem się na oczach wszystkich obozowiczów - Karol spochmurniał.
    Jaj, nie ma to jak zmieniać kreseczki. :) (Tak wiem, przegapiłeś i tyle).

    Dla Karola czas magle zwolnił.
    nagle.

    Morderca złapał kobietę od tyłu i zaczął przyduszać. Ta próbując się uwolnić, szarpała ręką oprawcy na wszystkie strony, krzycząc przy tym wniebogłosy. Kat tracąc cierpliwość, dźgnął ofiarę, dwukrotnie, w prawą nogę. Po czym popchnął na ścianę i brutalnie skopał płaczącą dziewczynę. Chwilę później odszedł w stronę stołówki.
    No faktycznie szanse na przeżycie jak nic!

    Lepiej chuchać na zimne.
    Dmuchać.

    Lubię to, jak mamy polskie imiona jak Karol i angielskie jak John. Tu jeszcze można to usprawiedliwić tym, że obóz mógł być dla ludzi z każdego kraju, ale zwykle nie ma wytłumaczenia. :p

    Ci w dialogach małą...

    - Zostawisz nas, na chwilę, samych? - zapytał John.

    Kobieta wyszła bez słowa i zatrzasnęła za sobą drzwi.

    - A więc, Karol, naprawdę nic nie pamiętasz? - Mężczyzna zniżył się do chłopaka i wyszeptał do ucha - Brawo kacie, spełniłeś zadanie, a i przepraszam za to w kuchni. Jesteś od teraz wolny - pstryknął w palce i wyszedł z pokoju.

    A tu już chyba zapomniałeś, a nie przegapiłeś.



    A i jeszcze jedno. Kropla to kropla. Jedno kłamstewko. A schiza to całe życie w kłamstwie. Miał drugą osobowość, naprawdę KROPLA?! Naprawdę?!

    Poza tym wyśmienity slaszer, acz nie widzę podobieństwa do Kuby rozpruwacza ani oryginalności w tym zabójcy, możesz je uzasadnić?
  • Karo 05.03.2016
    Dziękuję ;) Do Rozpruwacza nic nie upodabniałem, kropla - "czym, że jest wiadro w wieczności i nieskończoności" ;) nie moje słowa. Schizofrenia nie musi być przez całe życie. Jedynym kłamstwem było to, że zabójca to jakaś osobna osoba, reszta to prawda ;)
  • Moni 05.03.2016
    No nie wiem. To chyba kwestia podejścia, ja to widzę tak, że z powodu choroby wszystko można tu zanegować, nawet przesłuchanie, stąd też moje czepianie.

    "Mówi się, że jego akty przemocy i bezprawia wzorowane są na Kubie Rozpruwaczu, lecz osobiście twierdzę, że jest jednym z najbardziej oryginalnych katów ostatnich lat".
  • Moni 05.03.2016
    Zaraz wstawię Ci dłuższy kom.
  • Karo 05.03.2016
    Moni Aha z tym do Kuby chodziło o wymyśloną legendę przez opiekunów, by nastraszyć dzieciaka. Znany wszystkim Kubuś dodał trochę klimatu ;)
  • Moni 05.03.2016
    Sama legenda drętwa i oklepana, zawsze jak mówi się o historyjce to mniej więcej taką się opowiada, ale chyba taki miałeś cel. Zesranie się w gacie było super, ale ja bym dała "narobiłem w gacie", bo Karol stronił od przekleństw.

    Pierwsze zabójstwo było okej, kolejnych nie opisałeś.

    Pomysł z maską skojarzył mi się z Piłą, poza cierniami.

    W wypowiedzi gościa z notatnikiem zabrakło mi enterów, przez co czytałam ścianę tekstu.

    No i była jakaś groza, ale nie moje klimaty. Schiza... kochasz motyw schozowatego człeka o imieniu Karo bądź imieniu podobnym do tego, no nie?
  • Moni 05.03.2016
    A i po co był cytat o Szatanie, skoro w tekście nie ma o nim nawet słówka?
  • Karo 05.03.2016
    Moni Cytat o nim (Szatan - synonim zła i grzechu, więc także i morderstwa)
  • Moni 05.03.2016
    Emm... ale w takim razie czemu o wierze w niego?
  • Moni 05.03.2016
    Co do grzechu, wolę o tym nie mówić, bo to religia itp. Szanuję Twoje zdanie.
  • Moni 05.03.2016
    A najgorsze w tym wszystkim jest to, że daje swej ofierze szansę na przetrwanie, jednak dotychczas, nikomu się nie udało.
    Możesz mi na to odpowiedzieć, bo mnie to korci.
  • Karo 05.03.2016
    uznałem, że cytat ten, który wymówił pewien psychopata przed śmiercią idealnie wbije w klimat mordów
  • Moni 05.03.2016
    A, chyba że w takim kontekście został wypowiedziany, w takim razie wszystko z nim okej.
  • Karo 05.03.2016
    Moni Chodziło mi o to, że morderca pozwala ofierze zdobyć poczucie, że ma jakieś szanse, lecz tak na prawdę ich nie ma. Dziewczynie na korytarzu ich nie dał, co budzi pewne wątpliwości, czy faktycznie mamy do czynienia z tym samym zabójcą.
    P.S. Końcówka jest dopełnieniem. Nic nie jest takie jakim sie wydaje. Zastanów się, czy zabójcą może być osoba, która zlitowała się nad swym "oprawcą", który zrobił bardzo przykry dowcip. Psychopata za mniejsze wzgardzenia zabija, a tutaj jest litość, która nie występuje u psychopaty. ;) myśl
  • Moni 05.03.2016
    Myślę, i jak wspomniałam jestem za negowaniem wszystkiego. Nie myślał o lukach w pamięci, prawda? Nie miał ich, więc:
    1) Nikogo nie zabił, bo wrobiony, blach, blach nuda i mam nadzieję że nie to.
    2) Nie było przesłuchania. To jeszcze trzecie wcielenie chłopaka, zdające sobie sprawę z choroby i usiłujące przekazać to umysłowi. Ale nie ma wspomnień, jedyne to, co wie o schizofremi i sprawie (np. z TV).
    3) Najmniej ciekawe, bo aż za oczywiste. Nie lubię tego typu tajemnic. Dwóch zabójców, Karol to ten od szans (swoją drogą jak to miało przerazić dzieciaki nie wiedzące o sytuacji w bunkrze?), a facet to ten drugi oraz z kuchni. (W końcu nie mógł sam siebie poranić w taki sposób. No bo serio?). Kobieta współpracuje z drugim.

    Osobiście czasem nieco mieszam tę teorię, ale nie chce mi się w to wgłębiać. Rozumiem Twój zamysł, ale nie znam Karola, nie intryguje mnie. Gościu z notatnikiem też nie, tekst jest na to za krótki.
  • Karo 05.03.2016
    Moni Tekst jest stworzony jak "Wyspa tajemnic" z DiCaprio ;) każdy widzi tutaj inną możliwość ;) i każda jest dobra i zła jednocześnie
  • Moni 05.03.2016
    Ja swoją tworzę. Jak będę miała w miarę klarowną wizję (A nie trzy główne wersje i milion pośrednich) dam Ci znać.
  • Karo 05.03.2016
    Moni miło mi, że wprawiłem cię w zadumę ;)
  • Moni 05.03.2016
    Nie zaduma, już wyjaśniałam, że tekst mnie nie zaintrygował. Chłodna analiza "bełkotu".
  • Karo 05.03.2016
    Moni hahahah, ok, też może być ;)
  • Moni 06.03.2016
    No i masz, zapomniałam. Nie chciało mi się nad tym myśleć, sorka. Najbardziej skłaniam się do wersji z dwoma mordercami, ale szczerze mówiąc mam każdą z tamtych postaci w dupie i nie chce mi się ich analizować, przepraszam.
  • little girl 05.03.2016
    Czytalam tez powszednia wersię I no nie wiem, to zakonczenie jest chyba troche bardziej pokrecone.:3
    Pozwolisz, że zapytam, Karo, co Ty masz z tymi psychopatami? :P Tekst ogólnie mi się podobał, zauważyłam chyba dwa powtorzenia. Historia dynamiczna, trzyma w napięciu. :)
  • Karo 05.03.2016
    Dziękuję ;) Psychopaci jest to temat, który się nie kończy. Jest bardzo wciągający, a jednocześnie kompletnie pogmatwany. Uwielbiam takich ludzi i poświęcam im bardzo wiele uwagi
  • little girl 05.03.2016
    Karo, Sama psychologia jest czymś magicznym :)
    Tylko z tym uwielbieniem nie przesadzaj, czasem jednak lepiej mieć dystans. ;)
  • Karo 05.03.2016
    little girl Moja mama jest psychiatrą, mój sąsiad nim jest, ogółem moje otoczenie składa sie z wielu lekarzy. Od dziecka mam styczność z różnymi historiami na te tematy. Tak sie w nie pogrążyłem, że teraz nie mogę przestać.
    P.S. Nie nazywajmy tego "Uwielbieniem", lecz może bardziej - zaciekawieniem :)
  • little girl 05.03.2016
    Karo Zaciekawienie rzeczywiście brzmi lepiej :) No to się nie dziwię, że takie zainteresowania :3
  • ArgentumMortem 06.03.2016
    Moim zdaniem świetne, bardzo dobra robota i zostawiam piąteczkę!
  • Karo 06.03.2016
    Dziękuję ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania