Chłopak o stu twarzach - Rozdział 2
Michał kieruje się do wyjścia z klubu, a ja podążam tuż za nim, ledwo nadążając. Sporo ludzi opuściło już budynek i tłumy zmalały, dlatego z łatwością pokonujemy wyznaczoną trasę. Zerkam na zegarek i po chwili zdaję sobie sprawę, że miałam być w domu o jedenastej, a jest już kwadrans po północy. Rodzice mnie zabiją! I jeszcze Michał, przecież ja go w ogóle nie znam. Dlaczego pomyślałam o tym dopiero teraz? Jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę.
- Może jednak wrócę pieszo - informuję chłopaka o swoich zamiarach i spuszczam wzrok na ziemię.
- Chcesz wracać w takim stanie? - Krzywi się i zatrzymuje na betonowym podjeździe.
- Nie jest tak źle. Potrafię zadbać o siebie i o swój tyłek, więc dzięki za wszystko i do zobaczenia - odpowiadam, równocześnie ściągając buty z obolałych stóp.
- Nie ma mowy - Zaciska usta w wąską linię i dodaje - Obiecałem Wojtkowi, że cię odwiozę i tak zrobię. Wsiadaj do samochodu - Ręką wskazuje na czarny pojazd stojący na parkingu.
- Nigdzie z tobą nie jadę, nie znam cię - warczę i zagryzam wargę.
- To już nie moja sprawa. Miałem cię odwieźć i tyle. Nie mam zamiaru ci nic robić, bądź spokojna - mówi i zaciska pięści ze zdenerwowania.
- Skąd mam mieć pewność, że to, co mówisz jest prawdą? - pytam, czekając na dobry argument.
- Dość tego. Nie będę cię przekonywać. Wsiadasz po dobroci, czy mam ci pomóc?
- Już mówiłam nigdzie nie wsiadam! - krzyczę i odwracam się w przeciwną stronę, po czym zaczynam uciekać.
Michał zrywa się z miejsca i biegnie za mną. Jest bardzo szybki i coś czuję, że mój plan nie wypali. Nie zdołam mu zwiać, ale nie chcę też rezygnować. Jestem już zmęczona i jeszcze do tego biegnę na bosaka.
- Mam cię! - Michał chwyta mnie w pasie, a ja nie jestem w stanie się poruszyć. Jego dłonie są tak blisko mnie, że moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Nie potrafię wydusić z siebie, ani słowa.
- O, nie - bełkotam.
- Co się dzieje? - pyta przestraszony.
- Chyba zwymiotuje.
- Chodź - Chwyta mnie za rękę i prowadzi w ciemniejsze miejsce obok parkingu - Tutaj nikt cię nie zobaczy.
Nie jest już taki obojętny i nieczuły. Wydaje się być inny. Opiekuńczy, ciepły i spokojny.
- Dziękuję - mamroczę.
- Nie ma za co - Podtrzymuje moje włosy, a ja zaczynam wymiotować.
Czuję się zażenowana. Nie chcę, aby ktokolwiek, nawet nieznajomy widział mnie w takim stanie. W myślach oskarżałam go o różne, potworne rzeczy, a to właśnie on mi pomógł. Chyba nie jest taki zły, no bo gdyby chciał mi coś zrobić, to zrobiłby to już dawno.
- To, co wsiadasz? - Marszczy czoło.
- Jasne - Uśmiecham się i idę za chłopakiem.
Michał otwiera mi drzwi, a ja wsiadam do środka, gdzie podaję mu mój adres. Przez pierwsze kilkanaście minut jedziemy w milczeniu, lecz po chwili niezręczną sytuację przerywa dzwonek telefonu.
- Tak? Teraz? Nie mogę w tej chwili. Wpadnę potem. Halo..? - Michał wygląda, jakby stało się coś bardzo ważnego.
- Jeśli musisz coś załatwić, to wrócę autobusem - oznajmiam.
- Nie, ale nie obrazisz się, jak zatrzymam się w jednym miejscu?
- Nie.
Chłopak skręca w jakąś nieznaną mi dzielnicę. Nie wygląda ona zbyt przyjaźnie. Jest noc, a na ulicy stoi pełno podejrzanych typków. Nie podoba mi się tu.
Komentarze (10)
"- Nie ma za co - Podtrzymuje moje włosy, a ja zaczynam wymiotować." - ten fragment wydał mi się taki strasznie sztuczny. Może to tylko moje odczucie.
Reszta jest dobra ;) zostawiam 5 i czekam na kolejne.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania