Poprzednie częściCóż za zwyczajny dzień...

Cóż za zwyczajny dzień... 0

Japonia to kraj dziwactw i wiedzcie, że było tak od zawsze. Jakieś kilkaset lat temu, na wzgórzu nieopodal Jokohamy, pewien samuraj, Ize, stoczył walkę z demonem. Niecodzienne, prawda? A jeszcze dziwniejsze było to, że Ize nosił miano Łowcy. Tak, Łowcy z dużej litery, bo zajmował się dużymi sprawami.

Wiedzcie bowiem, że Japonia od zawsze była i nadal jest prześladowana przez różnorakie demony. Mało który człowiek może je zobaczyć, ale ich obecność odczuwa każdy i każdy mierzy się z konsekwencjami ich działań. Jedynie Łowcy widzą te nadnaturalne istoty i od setek lat sukcesywnie je zwalczają. Właśnie tym zajmował się wiele lat temu Ize - zabijaniem demonów. I wierzcie mi, był w tym cholernie dobry.

 

<><><><>

- Pierdolisz - syknął samuraj. W ręce trzymał pognieciony kawałek papieru.

"Przyjdź mroźnej nocy

gdy zakracze czarny kruk

będę czekać, Yu"

- A ty co taki spięty? Byliśmy umówieni, czyż nie? - odrzekła mu całkiem naga kobieta, której obfite piersi skutecznie odwracały uwagę od dwóch rogów jakby na siłę doklejonych do czoła. Nie wyglądała na Azjatkę. Twarz i sylwetkę miała typowo europejską, co z oczywistych względów zaskoczyło Ize.

- A więc ty jesteś Yume... Miło mi cię poznać - Łowca wyraźnie oprzytomniał, choć jego oczy latały niczym świetliki szukając jakiejś rzeczy, na której mogłoby się zatrzymać.

- Mi również miło, Łowco - odpowiedziała Yume kłaniając się w uroczysty sposób. Przez ten gest jej rozmówca był jeszcze bardziej zakłopotany, co było jej bardzo na rękę. Po chwili wyprostowała się i spojrzała na samuraja przenikliwym wzrokiem.

- Przyszedłeś mnie zabić, prawda? - zapytała.

- Wiesz, nie zdarzyło mi się jeszcze bratać z jakimś demonem... Więc tak, zabiję cię wypełniając obowiązek powierzony mi przez gwiazdy.

- Ahh... Wiedziałam, że będziesz gadał o tych durnych świecidełkach... - Yume wywróciła oczami. - Czy wy, Łowcy, nie możecie mówić o innych rzeczach? Jest tyle pięknych rzeczy, a wy ciągle pitolicie o cholernych gwiazdach! Nienawidzę ich! Rozumiesz!? Mam w dupie te wasze głupie światełka, lampeczki, czy jak tam je nazywacie. Mógłbyś więc chociaż w ostatnich chwilach mojego życia o nich nie mówić, dobra?

Ize wychwycił słabość swojej ofiary. Mierzył się już z wieloma potworami i był świadom ich nienawiści do gwiazd, ale zdenerwowanie Yume trochę go zaskoczyło. Betelgeza wspominała kiedyś, że czym potężniejszy demon tym większa jego niechęć do kosmosu, lecz nie mógł przewidzieć, że tak to właśnie będzie wyglądać. Tak czy siak, żeby wykonać swoją misję musiał to wykorzystać.

- Gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy...

- Aaaa! Przestań! Przestań, do cholery! - wykrzyczała Yume, choć wiedziała, że to nic nie pomoże. Łowca nieuchronnie się zbliżał powtarzając przeklęte słowo, a ona leżała skulona w trawie zatykając uszy.

Ize był już przy swojej ofierze. Z kamienną twarzą wyciągnął swoją katanę z pochwy by zadać ostateczny cios. Gwiazdy nie znikały z jego ust, a w oczach Yume zaczęły pojawiać się łzy. Być może wyglądała niewinnie, a jej uroda skruszyłaby niejedne męskie serce, ale Łowcy nie znają skruchy ani litości. Ize wzniósł miecz w górę i wbił ostrze prosto w drżącą głowę diablicy. Strumień krwi zmieszał się z czarnymi kosmykami włosów i chłodną, jesienną trawą. Ostatnie łzy spływały po bladej twarzy, a mroczne serce zamarło. Łowca wykonał swą powinność i mógł już odejść w spokoju. Szybkim ruchem schował katanę i odwrócił się tyłem do gasnącego ciała. Przeszedł parę metrów myśląc już o kolejnym dniu, lecz to nie był jeszcze koniec jego walki..

- To bolało, wiesz? - Łowca odwrócił się. Yume stała wśród trawy, a strumień krwi nadal wypływał z boku głowy spływając po szyi.

- Jesteś twardsza niż inne demony - odrzekł Ize jakby ta sytuacja zupełnie go nie zaskoczyła.

- Żebyś wiedział, Łowco. Możesz mnie dziurawić do woli, ale wątpię, że uda ci się mnie zabić.

- To co? Teraz twój ruch...

- Nie - powiedziała siadając na ziemi - Gdybym chciała cię zabić, to bym nie pisała tego haiku.

- Czego więc chcesz, diablico? - odpowiedział Ize niechętnie siadając naprzeciw niej. Wiedział, że za bardzo nie ma innych opcji, więc rozmowa była nie najgorszym rozwiązaniem.

- Gwiazdy wybierają Łowców, żeby zabijali demony, prawda? - Mężczyzna przytaknął. - Pomyślałam więc, że demony powinny wybierać łowców Łowców, żeby wasze zadanie nie było zbyt łatwe.

- A czemu mówisz to akurat mnie?

- Wiesz, uznałam, że to będzie uczciwe, jeśli będziecie o tym wiedzieć. Byłoby kiepsko, gdyby wszyscy Łowcy tak po prostu zginęli, bo nie byli przygotowani na walkę z nowym przeciwnikiem - Oczy Yume wskazywały na pewność wygłaszanych przez nią słów, ale Ize zupełnie nie mógł zrozumieć jej toku myślenia. Wydawało mu się, że całe to ich spotkanie to oczywisty strzał w stopę.

- Zdecydowanie różnisz się od reszty demonów... Nie tylko twój wygląd przyciąga uwagę. Jesteś dużo inteligentniejsza od tych wszystkich potworów, które do tej pory zabiłem...

- To z czym walczyłeś do tej pory, to zapewne były jakieś drobne demony. Powiedzmy, że to takie nasze mięso armatnie. Prawdziwe demony są takie jak ja.

- Nagie?

- Nie. Podobne do ludzi - odrzekła Yume lekko się czerwieniąc.

Ize wstał i poprawił swoje kimono.

- Mówisz, że nie uda mi się cię zabić?

- To raczej niemożliwe. Nawet jakbyś odciął mi głowę pewnie bym się zregenerowała.

- Jeżeli są demony, których nawet Łowcy nie potrafią zabić, to po co to wszystko? - zapytał jakby sam siebie. Nie za bardzo wiedział, dlaczego to powiedział. Rozmawiał z czymś z czym zawsze walczył, zabijał, eliminował. A teraz jego nemezis, cel, który miał zniszczyć, uważnie słucha jego słów, w których wątpi w sens tego co robi. "Co za absurd" - pomyślał.

- Może dla rozrywki... - zaproponowała Yume.

- Rozrywki?

- Wiesz, jak byłam jeszcze małym, niewinnym demonem lubiłam namawiać ludzi do robienia jakichś złych rzeczy. Przyznam, widok ojca zarzynającego swoje dzieci zawsze poprawiał mi humor...

- Ta... niewinnym - powiedział cicho samuraj - Sugerujesz, że gwiazdy wybierają Łowców tylko po to, żeby popatrzeć jak zabijają demony?

- Być może tak jest. Ja jestem tylko prostym demonem. Sprawy gwiazd mnie nie dotyczą... - odrzekła Yume kładąc się na ziemi. Znad chłodnych źdźbeł trawy wystawały tylko jej duże piersi i para rogów. Ize starał się nie patrzeć, ale cóż, i tak nie byli już wrogami...

- Ta noc jest zdecydowanie niezwykła... - powiedział wpatrując się w gwiazdy. Patrzył tak przez chwilę i rozmyślał. Ilu Łowców śniło o nagiej diablicy? Zapewne żaden, którego zna.

- No, to muszę ci przyznać, samuraju. Nawet te głupie gwiazdy są dzisiaj jakby mniej denerwujące.

Miała rację. Tej nocy gwiazdy jakby lekko bledsze, a niebo miało mniej intensywną barwę. Można powiedzieć, że to była pastelowa noc wypełniona rześkimi kolorami. Coś nowego, orzeźwiającego i nieznanego dla ludzi ciągle pochłoniętych walką. Tak naprawdę Ize nigdy nie miał czasu by przejmować się takimi drobiazgami. Być może ta noc, ta kobieta, były czymś, co sprawi, że zacznie postrzegać te wszystkie małe rzeczy.

- Pamiętaj jednak, że łowcy Łowców nie będą tacy rozmowni - przerwała ciszę Yume. Na twarzy miała demoniczny uśmiech. Strumień krwi, który całkiem niedawno płynął niczym rzeka, już dawno wysechł i zostawił tylko czerwoną smugę.

 

<><><><>

- Ehh... To nie tak miało być!

- Głupia Yume! Ona zawsze nam wszystko psuje!

- Następnym razem zstąpimy na Ziemię i same ją zabijemy!

- O, to jest dobry pomysł, Rigel! Podoba mi się!

- Tak, nie możemy już polegać na tych durnych Łowcach. Są całkowicie bezużyteczni!

- Właśnie! Powinniśmy już dawno się ich pozbyć!

- Dziewczynki! Pora spać! - dotarł do nich lekko stłumiony głos.

- Tak, już się kładziemy! - odpowiedziały chórem i wskoczyły do swych mięciutkich łóżek.

Ostatecznie Łowców nigdy się nie pozbyto. Rigel i Betelgeza, po wypiciu porannego kakao, zrezygnowały z tego pomysłu. Obie dziewczynki doszły jednak do wniosku, że trzeba jakoś ograniczyć ilość Łowców, żeby nie zdarzały się takie przypadki jak ten poprzedniej nocy. Postanowiły więc, że od tego momentu Łowcą mogą zostać tylko i wyłącznie osoby urodzone 29 lutego, i tak to działa po dziś dzień. Trzydzieści lat temu chciały zmienić tę datę na 30 lutego, ale kiedy się okazało, że nie ma takiego dnia musiały zrezygnować z tej zmiany. I w sumie dobrze, bo to oznaczałoby przedwczesny koniec Łowców, co byłoby wielce rozczarowujące dla pewnej grupy osób.

Ale o tym opowiada już zupełnie inna historia...

 

//tytuł jest roboczy i w kolejnych częściach może się zmienić//

Następne częściCóż za zwyczajny dzień... 2

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Buziak 01.09.2018
    Czytałam ten tekst wcześniej i muszę przyznać, że mi się podoba. Jest klimat, ale "kakao" całkowicie wybiło mnie z powstałego w mojej wyobraźni obrazu. Trunek zastąpiłam magiczną, orientalną herbatą. :P
  • Pan Buczybór 01.09.2018
    heh, jak kto woli. znaczy, nawet nie sądziłem, że ten szczegół tak kuje. Cóż, dzięki za komentarz :)
  • Aisak 02.09.2018
    kakałko może być, ale najbardziej razi mnie słowo pitolicie;
    chyba, że to stylóweczka fanthomasowa, to jeszcze.
    demon o europejskich rysach z wielkimi balonami i wystającymi rogami z czachy, i gada pitolicie...
    która gwiazdeczka porno była twoim pierwowzorem Bó xD
  • Pan Buczybór 02.09.2018
    O bosz, z tym "pitolicie" to nawet nie zauważyłem. Te kakałko to specjalnie, ale "pitolicie" w sumie czymś zastąpie. Znaczy, ten tekst zacząłem pisać w kwietniu, wczoraj go podrasowałem, więc mi umknęło... No, dzięki za komentarz. (i nie, branża porno nie miała swojego udziału przy tworzeniu tekstu :)
  • Keraj 02.09.2018
    Japonia, samuraj, ronin, gejsze. Może sake zamiast kakao 5
  • Pan Buczybór 02.09.2018
    nje, za bardzo lubie kakało by zmieniać...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania