cykl o Annie... nakarmić pragnienie
tak bardzo bała się o wczoraj gdy już dzisiaj przyszło
ze wschodem. nie wiedziała nic o tym co nadejdzie
mniej bolało z lewej gdy w prawej zakwitały bodiaki i
puch z koszyków nawłoci wszczepiał się w kolczaste głowy
potem już tylko cisza w której rosły nawet kamienie
a nad łąkami unosił się zapach suszonej sierści psa
tak pachniały wtedy zioła gdy Anna żegnała kolejne lato
i wieszała ruciane wianki u powały by odpędzały zło od doli i niedoli
które panoszyły się pośród znikającej łobody i rdzawego szczawiu
a szeptunki tkały jutra i pomiędzy rozwieszały płótna zszarzałe od ługu
na przednówku zgasły krwawniki i oszroniły głodem brzuchy
wygłodniałych przewodów pokarmowych
wiosna zaglądała w oczy pierwszym przebiśniegiem
Anna stała przy łuskaniu zeszłorocznej fasoli
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania