Poprzednie częściElfia Sekta - Prolog

Elfia Sekta (1)

Oriannę, jak co dzień od długiego okresu czasu obudzały pierwsze promienie Słońca, które sztywno lizały ziemię. Dziewczyna zwykle codziennie o tej porze wyruszać do lasu. Dlaczego akurat tam, w takie odległe miejsce? Właśnie… nade wszystko najbardziej kochała takie bezdroża. Było to dla niej coś nie przepełniające ją melancholią i niezrozumieniem, które przytłaczało ją z dnia na dzień. Po drobnym ciele owej istoty przeszedł zimny dreszcz…Częściowo jakby zwiastował nadejście czegoś symbolizującego wieczną udrękę i frasunek. I owszem, nie było jej na rękę powtórnie brnąć przez jakże niekończący się ocean inicjatywy, siedzącej wewnątrz niej, tudzież odkąd pamięta. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Była urodziwą, smukła nastolatką o delikatnej urodzie; długich, jaśminowych włosach oraz dużych oczach w kolorze nieboskłonu przepełnionych obojętnością i chłodem. Posiadała także piękny i melodyjny głos, całkiem jakby ktoś grał jej słowami magiczny utwór. Nie integrowała się również szczególnie w społeczeństwo. I chociaż chciała się uwolnić od ludzi… wiedziała, że nie może zostać samotną wyspą, nie może walczyć sama. Do wszystkich działań potrzeba niestety grupy. Bez większych skrupułów mogła przyznać, iż jej życie od dawna wydawało się być napełnione po brzegi paradoksem. Nader urodziwa jak i piękna niewiasta często przyglądała się swojej twarzyczce, która pod żadnym pozorem nie ukazywała emocji siedzącej na dnie jej ubolewającej i wrażliwej duszy.

Zagajnik był magicznym i zachwycającym zakątkiem, w którym dziewczyna mogła przesiadywać całymi dniami. Wydawało się, iż nikt oprócz jej samej tam nie przebywa. Nie było to jednak wstrząsające. Był czas kiedy plotki na jego temat rozchodziły się jak ciepłe bułeczki, a stare przekupki rozpowiadały je wszystkim mieszkańcom. Jej matka chciała uchronić ją przed tym lasem…ale dlaczego? Odkąd tylko sięgała pamięcią, matka surowo zabraniała błąkać jej się w tamtych kierunkach. Mimo, iż było to surowe i stanowcze żądanie, głos zwykle miała przepełniony przesadną troską. Mimo, że miała już dziewiętnaście lat i posiadała prawo do samodzielnego podejmowania decyzji, jej mama nie miała zamiaru dopuścić ją do przekroczenia granicy wykraczającej za miasto. Ludzie mają dziwny zwyczaj lękania się tego co nieznane, wychodzące spoza granic przeciętności. Owszem, kochała swoją matkę nad życie, jednakże człowiek posiada czasem takie instynkty, które nie sposób zagiąć. Codzienny spacer po tamtych odległych od cywilizacji miejscach był jednym z instynktów. To też co ranek, gdy jej matka wyjeżdżała do pracy, wykradała się z domu do swojej własnej, zaczarowanej przestrzeni. Tego dnia było nadzwyczaj ozięble. Kiedy zgrabna panienka przekraczała próg kniei doszła do wniosku, że od początku ktoś ją obserwował.

Jak każdego, takie odczucie przyprawia o lekkie zakłopotanie oraz strach. Z Orianną nie było inaczej. Mimo, że słynęła ze swojego realistycznego podejścia, a w jej sercu oczami innych panowała wieczna zimna, w środku była osobą nadzwyczaj wrażliwą. Bała się rzeczywistości, która ją otacza, a gaj to była idealna odskocznia od jej problemów. Zbliżała się zima, to też noce były dłuższe, a dni krótsze. Słońce ledwo dzisiaj wzeszło nad horyzont, zatem w lesie było o wiele ciemniej, niż poza nim. Nie na tyle, by się go bać, ale również nie na tyle, by czuć się w nim bezpiecznie. Z dnia na dzień było coraz więcej plotek dotyczących owego boru. Ludzie zwykli mówić, że co jakiś czas słyszą krzyki wydobywające się z głębi. Ciekawscy, którzy postanawiali się tam wybrać, by obalić teorię strachliwych ludzi, wracali przestraszeni będąc pewnymi, że to co widzieli to jedynie wytworu ich umysłów. Nikt z normalnych prawie się tam nie zapuszczał. Była tą jedyną, która nigdy niczego strasznego w tym nie zauważyła, a przeciwnie - czuła się w nim bezpiecznie. Wszystkie jej rozmyślenia trwały kilka sekund, od uczucia czyjegoś wzroku na plecach. Na ziemię sprowadził ją odgłos łamanej przez stopę spróchniałej gałęzi. Co więcej, to nie ona spowodowała ten odgłos. Odwróciła się gwałtownie w stronę, z której dochodził dźwięk. Nic podejrzanego nie zauważyła. Mimo to ciągle słyszała jakieś szmery, jakby jakaś mała istotka sprytnie przemieszczała się między krzewami czyniąc się dla obserwatora niewidzialnym. Żadna żywa istota nie była w stanie wyciszyć dźwięku poruszanych gałęzi. Wykluczyła możliwość, że to zwierzę. To "coś" raczej starało się zwiększyć dystans, niż go skrócić. Mimo tego, to nie był jeden dźwięk. Kolejne dźwięki wydobywały się zza jej pleców. Czyżby była świadkiem czyjeś pogoni? Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, żeby jak najszybciej wracała do domu. Z odgłosów mogła wywnioskować, że została otoczona. Nie miała innej drogi ucieczki, niż tą, którą podążyła poprzednia duszyczka. Bała się niesamowicie; pozwoliła poprowadzić się instynktowi i ruszyła biegiem za swoim poprzednikiem. Naoglądała się wystarczająco filmów, by wiedzieć, że podczas czyjeś pogoni, osoba nie związana ze sprawą powinna pozostać w ukryciu i nie wejść w drogę żadnemu z goniących. Dźwięki stawały się coraz bliższe, lecz po chwili kompletnie ucichły. Czyżby zmienili kierunek? Biegła jeszcze krótszą chwilę, by się upewnić. Zatrzymała się oparta o drzewo i zaczęła łapczywie wdychać świeże powietrze do płuc. Kondycję miała raczej marną, wiele wysiłku kosztował ją tak długi bieg. Po kilku minutach unormowała oddech i bicie swojego serca. Mimo to nadal czuła, że ktoś jest blisko. Stanowczo za blisko. Nim się zorientowała zza drzewa wyszedł przedziwny stwór o szkaradnej urodzie. Jedne spojrzenie wyłupiastych, brązowych ślepi przyprawił ją do tego stopnia, że żołądek związał się jej w supeł, a w głowie dźwięczało tylko jedno słowo odbijające się echem - Yarah!

Następne częściElfia Sekta (2)

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Nikey 27.08.2014
    Świetne! ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania