Poprzednie częściGederon

Gederon Część II

Gederon

Część II

Meril spuścił głowę i nic nie odpowiedział. Nie chciał gniewać potężnego opiekuna lasu, gdyż wiedział, że ojciec drzew kiedy jest zły, potrafi być bardzo groźny. Powoli ruszył w stronę swojej wioski. Kiedy zniknął już między drzewami, Gederon wezwał do siebie kruki, sowy, jastrzębie, sokoły i nakazał im, aby rozgłosiły w całym lesie o przybyciu chłopca.

- Człowiek ten - rzekł im surowo - jest pod nasza wspólną opieką i musimy go strzec i chronić. Wszystkie drogi leśne mają być pod obserwacją. Nawet jedna obca mysz nie ma prawa przejść nie zauważona. Gdyby któryś z was dostrzegł obcego w lesie ma natychmiast dać mi znać.

Ptaki z szacunkiem opuściły głowy i odleciały. Jednak kilka najbardziej doświadczonych zostało. Cztery duże sowy i dwa potężne jastrzębie zostały na polanie.

- Dla was przyjaciele mam specjalne zadanie. Chciałbym, abyście dzień i noc strzegli traktu wiodącego do zamku ludzi. Wydaje mi się, że niebezpieczeństwo dla chłopca może nadejść właśnie z tej strony. Pamiętajcie o szarych krukach, czy lisach, one nie szanują mieszkańców lasu i są w większości na usługach zła. A teraz lećcie i bądźcie czujni. Kiedy i te ptaki odleciały na polanie zrobiło się całkiem cicho. Maciej spał nieświadomy niczego, przykryty spora ilością liści. Zapadła noc, lecz las nie spał. Czujne oczy drapieżców czuwały. Tylko o dziwo nikt nie miał ochoty polować.

Następnego dnia rano zmęczony, ale zadowolony z siebie skrzat zjawił się na polanie. Przyniósł dużą wełnianą derkę, największą jaką znalazł, a także pożyczył od sąsiadów (oczywiście nie tak do końca za ich wiedzą) futro z niedźwiedzia i parę innych drobiazgów, które jak mniemał mogą się przydać. Kiedy dotarł tu był tak zmęczony, że padł bez czucia na trawę i już po chwili było słychać jego chrapanie. To właśnie ten dziwny dźwięk obudził chłopca. Maciej otworzył oczy zaczął nasłuchiwać. Dopiero kiedy spostrzegł leżącego skrzata zrozumiał skąd dochodziły te dźwięki. Mimo, że był bardzo głodny i chciało mu się pić, nie chciał go budzić widząc stos rzeczy przyniesionych jak podejrzewał w nocy. Leżał tak w bezruchu, aż usłyszał jak drzewo wydało dziwny pomruk. Śpiący obok Meril natychmiast otworzył oczy.

- Wstawaj leniu, twój podopieczny jest na pewno głodny i chce mu się pić. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o jedzeniu. Ludzie mogą jeść to co wy skrzaty. Masz też jak mniemam jakiś bukłak z wodą.

Słysząc te słowa skrzat ziewając wstał i kłaniając się odparł.

- Tak czcigodny, wszystko mam

- Wybacz Macieju, ale dopiero co wróciłem z wioski. Przyniosłem Ci kilka rzeczy, które mogą się przydać - mówiąc to pokazał palcem na stos leżący na polanie.

- Tą derkę możesz założyć od razu, będzie Ci cieplej. Mam tylko nadzieje, że będzie pasowała.

Maciej wziął do reki derkę, obejrzał a następnie przymierzył. O dziwo była mu prawie dobra, tylko rękawy były trochę krótkie. Od razu zrobiło mu się raźniej.

- To futro z niedźwiedzia, możesz się nim owinąć w nocy, a na pewno nie zmarzniesz. Masz, napij się wody, świeża, nalałem ze strumienia kiedy tu szedłem - mówiąc to podał mu mały skórzany worek.

- A tu masz dużo suszonych owoców, jedz, powinno Ci smakować.

Chłopiec był tak głodny, że zjadłby cokolwiek, byle się najeść. Jednak owoce były całkiem dobre. Zjadł większość, nasyciwszy pierwszy głód. Kiedy spróbował wody z bukłaka, ta miała dziwny lekko gorzkawy smak. Wypił sporo i zaraz poczuł się lepiej, choć nadal bolała go głowa tam gdzie miał sporego guza. Miał tylko nadzieję, że to z czasem przejdzie.

- Jeśli czujesz się na siłach, to chciałbym pokazać Ci las - skrzat aż palił się do tego zadania.

- Bardzo chętnie, możemy ruszać - odparł Maciej ciekawy co też zobaczy.

Kiedy tak szli między drzewami, chłopiec stwierdził zdziwiony, że cały czas ktoś ich obserwuje.

- Nie dziw się, dawno już w naszym lesie nie było człowieka. Co młodsze drzewa i zwierzęta widzą go pierwszy raz i za nic nie chcą stracić takiej okazji - odparł Meril. Tak też było, co krok natykali się na jakieś zwierzę przypatrujące się z ciekawością. Co dziwniejsze, zwierzaki nie bały się Macieja, mimo że zazwyczaj boją się ludzi. I tak nim dzień się skończył udało się chłopcu zobaczyć większość mieszkańców lasu. Wieczorem wrócili na polanę. Maciej był tak zmęczony, że owinął się futrem i natychmiast zasnął spokojnym snem wiedząc, że jest pod dobrą opieką.

Nazajutrz po śniadaniu wyruszyli w inną część lasu. Tak w kilka dni chłopiec zwiedził spory kawał lasu, a większość mieszkańców zdążyła już sobie nowego gościa obejrzeć. Nie obyło się bez przygód. Pewnego razu idąc w wysokiej trawie usłyszeli straszny ptasi jazgot. Kiedy podeszli bliżej okazało się, że to sokół wraz ze swoją partnerką latał nad krzakami tuż pod rosłym drzewem. Zaciekawieni podeszli bliżej. Okazało się, że w krzakach leży gniazdo tych ptaków. Obok w trawie leżały trzy na szczęście nie naruszone jaja. Maciej niewiele myśląc podniósł zrobione bardzo starannie sokole gniazdo i wspinając się wysoko na drzewo umieścił je w bezpiecznym miejscu na rozwidleniu dwóch sporych gałęzi. Kiedy zszedł na dół wziął jaja i delikatnie wchodząc po gałęziach umieścił w gnieździe. Sokoły, choć z początku próbowały atakować chłopca, widząc jaja w gnieździe uspokoiły się. Po chwili jeden z nich podleciał do skrzata i coś mu szepnął na ucho. Meril tylko pokiwał głową, ale nic nie odpowiedział. Tymczasem zadowolone ptaki usiadły na gnieździe, poprawiając go nowymi kawałkami gałęzi i trawy.

Innym razem udali się do wschodniej części lasu, tam gdzie były rozległe bagna, porośnięte wrzosami. Pełno tu było owadów, a szczególnie komarów które mocno dały im się we znaki. Gdy już mieli stamtąd odejść usłyszeli dziwny głos przypominający krzyk, a później bulgotanie bagna. Szybko pobiegli w to miejsce. To, co zobaczyli przeraziło ich. Młoda sarna wpadła w bagno, szamotała się co powodowało, że zanurzała się coraz bardziej. Jeszcze chwila, a zniknęłaby w grząskiej czeluści. Nie mogli na to pozwolić i ruszyli zwierzęciu na pomoc. Na szczęście pełno tam było grubych gałęzi i starych, ale jeszcze nie całkiem spróchniałych pni. Udało im się jeden z nich rzucić tuż obok sarny. Ta jednak nie miała już siły aby cokolwiek zrobić. Widząc to Maciej wskoczył do bagna i z całych sił pociągnął sarnę za głowę. Na szczęście zwierzę było jeszcze młode i niezbyt ciężkie i dlatego chłopcu udało się w końcu wciągnąć głowę i przednie łapy na pień. Teraz razem ze skrzatem przepchnęli drzewo do suchego brzegu. Sarna kiedy poczuła grunt pod nogami wyskoczyła na trawę i pobiegła w głąb lasu.

Kilka dni później, leżąc sobie na małej łące i wygrzewając się w promieniach słońca usłyszeli straszny ryk. Maciej wstał na nogi mocno przestraszony.

- Nie boj się, to niedźwiedź tak ryczy, musiał się wkurzyć, pewnie pszczoły go opadły - rzekł spokojnie skrzat ziewając.

- Chodźmy, zobaczymy co się stało - krzyknął Maciej któremu już przeszedł strach.

- Właściwie to możemy, ale ten misio to stary samotnik, bardzo niebezpieczny - zawahał się Meril.

- Ale przecież jestem pod opieką Gederona i nic mi nie grozi

- Niby tak, ale niedźwiedź jak jest zły, to nie boi się nikogo, nawet czcigodnego, może zrobić nam krzywdę - odpowiedział skrzat, ale Maciej już tego nie słyszał. Pobiegł w stronę z której dobiegał ryk. Nie bał się i może dlatego pędził tak szybko. Droga wiodła przez mały strumyk, potem pod górę. Po chwili był już na porośniętej wysoką trawą polanie. Na niej siedział ogromny brązowy niedźwiedź porykując głośno. Naraz dojrzał chłopca i zamilknął na chwilę, by zaraz znów ryknąć. Maciej nie pomny niebezpieczeństwa podszedł i stanął tuż obok niego. Wtedy dostrzegł powód całego hałasu. W przednią łapę wbity był gruby spory cierń. Miś nie mógł go wyciągnąć, a ilekroć dotykał go drugą łapą ten wbijał się coraz głębiej. W tym momencie obok chłopca stanął przestraszony skrzat.

- Nie zbliżaj się do niego, jest ranny. Odejdź, bo jak Cię pacnie łapą to zabije - szepnął cicho.

- Skrzacie możesz do niego przemówić? - spytał spokojnym głosem Maciej.

- Mogę, ale on i tak nie będzie mnie słuchał - odparł Meril.

- Powiedz mu, że przysłał mnie Gederon, abym mu pomógł, ma tylko pokazać mi łapę

- Ale.. - chciał zaprotestować skrzat, ale chłopiec krzyknął.

- Powiedz mu to, mam pewien pomysł

- Dobrze, już - Meril pokiwał głową niezbyt przekonany. Stanął niezdecydowany.

- Ten człowiek chyba zwariował. Jak rudy go złapie, to nic z niego nie zostanie i co ja wtedy powiem Gederonowi. Że tak się opiekowałem chłopcem. Z zadumy wyrwało go szturchnięcie.

- No dalej, już mi głowa pęka od tego ryku

Meril machnął ręką i zbliżył się do niedźwiedzia. Musiał krzyczeć mu do ucha aby ten cokolwiek usłyszał. Zwierz odwrócił głowę i zamilkł. Na to czekał Maciej. Rzucił się susem do przodu, złapał za cierń i szybkim ruchem wyrwał go z łapy. Niedźwiedź ryknął straszliwie. Stanął na tylnych łapach i patrzył okrutnym wzrokiem to na łapę, to na chłopca, po czym opadł na przednie łapy i odszedł powoli w las. Widząc to, skrzat stał jak wryty. Był w szoku, bo już myślał, że jest po chłopcu. Stał tak długo, ale nic nie powiedział. Kiedy już wrócili na polanę, Maciej zmęczony położył się spać, a skrzat podszedł do Gederona i opowiedział mu całą historię. Dąb spokojnie wysłuchał Merila i po chwili milczenia szepnął cicho.

- Tak, mój mały myślę, że dobrze zrobiliśmy pomagając temu chłopcu. To bardzo dobry człowiek o wielkim sercu. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale stał się już ulubieńcem całego lasu. Nie niszczy, nikomu nie szkodzi, a komu tylko może, pomaga. Muszę uczciwie powiedzieć, że choć żyje na tym świecie już wiele lat, dawno nie widziałem w lesie takiego człowieka. Gdyby wszyscy tak się zachowywali, las nie musiałby się o nic martwić, a każdego przybysza witalibyśmy z radością. Dobrze sobie radzisz Merilu. Muszę Cię pochwalić, bo wywiązujesz się z tego zadania bardzo starannie. Jestem z ciebie dumny. Ale z was dwóch to Maciej ma silniejszą wolę i więcej odwagi, co już parę razy udowodnił. Ludzie to ludzie, są albo bardzo odważni, albo bardzo tchórzliwi. Nie można jednak mieć im tego za złe. Żyją tak krótko.

Następne częściGederon III

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Felicjanna 27.12.2017
    Ozar, pisałeś pod poprzednią, że miałeś poprawiać, a tutaj dalej tekst niedbały, bez zaznaczonych dialogów i z nadużywaniem enter.
    Każda opowieść może być coś warta, ale tu wygląda, jakby Ci się nie chciało robić z niej niczego.
    Dla fanów gatunku, może być interesująca- zniechęcasz ich?
  • Ozar 27.12.2017
    Felicjana. Sorka, ale to nie tak. Zarówno w moim stary tekście, jak i w tym dialogi były zaznaczone - zrobiłem kopiuj wklej i mi te zaznaczenia zniknęły. Ok, zaraz poprawię ręcznie. Moja wina, że tego nie sprawdziłem.
  • Ozar 27.12.2017
    Poprawiłem i co ? Rozwaliło mi dialog na końcu na pojedyncze wersy nie wiem dlaczego, bo w edycji jest dobrze.
  • Felicjanna 27.12.2017
    Ozar - wycofaj je klawiszem >backspace i użyj spacji, a nie enter, bo chyba to Ci się przydarza i to dość często i wyżej
  • Ozar 27.12.2017
    Felicjana Dzięki wielkie, poprawiłem chyba wsio. Mam nadzieję, że teraz wygląda lepiej, choć to nie do końca była moja wina.
  • Ozar 27.12.2017
    A tekst już nie taki surowy, bo go poprawiłem aczkolwiek pewnie słabo.
  • Felicjanna 27.12.2017
    Meril spuścił głowę i nic nie odpowiedział. Nie chciał gniewać potężnego opiekuna lasu, gdyż wiedział, że ojciec drzew, kiedy jest zły, potrafi być bardzo groźny. Powoli ruszył w stronę swojej wioski. Kiedy zniknął już między drzewami, Gederon wezwał do siebie kruki, sowy, jastrzębie, sokoły i nakazał im, aby rozgłosiły w całym lesie o przybyciu chłopca.
    — Człowiek ten — rzekł im surowo — jest pod naszą, wspólną opieką i musimy go strzec i chronić. Wszystkie drogi leśne mają być pod obserwacją. Nawet jedna obca mysz nie ma prawa przejść niezauważona. Gdyby któryś z was dostrzegł obcego w lesie, ma natychmiast dać mi znać.
    Ptaki z szacunkiem opuściły głowy i odleciały. Jednak kilka najbardziej doświadczonych zostało. Cztery duże sowy i dwa potężne jastrzębie zostały na polanie.
    — Dla was przyjaciele mam specjalne zadanie. Chciałbym, abyście dzień i noc strzegli traktu wiodącego do zamku ludzi. Wydaje mi się, że niebezpieczeństwo dla chłopca może nadejść właśnie z tej strony. Pamiętajcie o szarych krukach, czy lisach, one nie szanują mieszkańców lasu i są w większości na usługach zła. A teraz lećcie i bądźcie czujni.
    Kiedy i te ptaki odleciały, na polanie zrobiło się całkiem cicho. Maciej spał nieświadomy niczego, przykryty sporą ilością liści. Zapadła noc, lecz las nie spał. Czujne oczy drapieżców czuwały. Tylko o dziwo nikt nie miał ochoty polować.
    >>><><<<
    Następnego dnia rano zmęczony, ale zadowolony z siebie skrzat zjawił się na polanie. Przyniósł dużą wełnianą derkę, największą, jaką znalazł, a także pożyczył od sąsiadów (oczywiście nie tak do końca za ich wiedzą) futro z niedźwiedzia i parę innych drobiazgów, które, jak mniemał, mogą się przydać. Kiedy dotarł tu, był tak zmęczony, że padł bez czucia na trawę i już po chwili było słychać jego chrapanie. To właśnie ten dziwny dźwięk obudził chłopca. Maciej otworzył oczy i zaczął nasłuchiwać. Dopiero kiedy spostrzegł leżącego skrzata, zrozumiał, skąd dochodziły te dźwięki. Mimo że był bardzo głodny i chciało mu się pić, nie chciał go budzić, widząc stos rzeczy przyniesionych, jak podejrzewał, w nocy. Leżał tak w bezruchu, aż usłyszał, jak drzewo wydało dziwny pomruk. Śpiący obok Meril natychmiast otworzył oczy.
    — Wstawaj leniu, twój podopieczny jest na pewno głodny i chce mu się pić. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o jedzeniu. Ludzie mogą jeść to, co wy skrzaty. Masz też, jak mniemam jakiś bukłak z wodą.
    Słysząc te słowa, skrzat, ziewając, wstał i kłaniając się, odparł.
    — Tak czcigodny, wszystko mam. — Po czym, do chłopca:
    — Wybacz Macieju, ale dopiero co wróciłem z wioski. Przyniosłem Ci kilka rzeczy, które mogą się przydać — mówiąc to, pokazał palcem stos leżący na polanie. — Tę derkę możesz założyć od razu, będzie ci cieplej. Mam tylko nadzieje, że będzie pasowała.
    Maciej wziął do ręki derkę, obejrzał, a następnie przymierzył. O dziwo była mu prawie dobra, tylko rękawy były trochę krótkie. Od razu zrobiło mu się raźniej.
    — To futro z niedźwiedzia, możesz się nim owinąć w nocy, a na pewno nie zmarzniesz. Masz, napij się wody, świeża. Nalałem ze strumienia, kiedy tu szedłem — mówiąc to, podał mu mały skórzany worek. — A tu masz dużo suszonych owoców. Jedz, powinno ci smakować.
    Chłopiec był tak głodny, że zjadłby cokolwiek, byle się najeść. Jednak owoce były całkiem dobre. Zjadł większość, nasyciwszy pierwszy głód. Kiedy spróbował wody z bukłaka, ta miała dziwny lekko gorzkawy smak. Wypił sporo i zaraz poczuł się lepiej, choć nadal bolała go głowa tam, gdzie miał sporego guza. Miał tylko nadzieję, że to z czasem przejdzie.
    — Jeśli czujesz się na siłach, to chciałbym pokazać ci las — skrzat aż palił się do tego zadania.
    — Bardzo chętnie, możemy ruszać — odparł Maciej ciekawy, co też zobaczy.
    Kiedy tak szli między drzewami, chłopiec stwierdził zdziwiony, że cały czas ktoś ich obserwuje.
    — Nie dziw się, dawno już w naszym lesie nie było człowieka. Co młodsze drzewa i zwierzęta widzą go pierwszy raz i za nic nie chcą stracić takiej okazji — odparł Meril.
    Tak też było, co krok natykali się na jakieś zwierzę przypatrujące się z ciekawością. Co dziwniejsze, zwierzaki nie bały się Macieja, mimo że zazwyczaj boją się ludzi. I tak nim dzień się skończył, udało się chłopcu zobaczyć większość mieszkańców lasu. Wieczorem wrócili na polanę. Maciej był tak zmęczony, że owinął się futrem i natychmiast zasnął spokojnym snem, wiedząc, że jest pod dobrą opieką.
    >>><><<<
    Nazajutrz po śniadaniu wyruszyli w inną część lasu. Tak w kilka dni chłopiec zwiedził spory jego kawał, a większość mieszkańców zdążyła już sobie nowego gościa obejrzeć. Nie obyło się bez przygód. Pewnego razu idąc w wysokiej trawie, usłyszeli straszny ptasi jazgot. Kiedy podeszli bliżej okazało się, że to sokół wraz ze swoją partnerką latał nad krzakami tuż pod rosłym drzewem. Zaciekawieni podeszli bliżej. Okazało się, że w krzakach leży gniazdo tych ptaków. Obok w trawie leżały trzy na szczęście nienaruszone jaja. Maciej niewiele myśląc, podniósł zrobione bardzo starannie sokole gniazdo i wspinając się wysoko na drzewo, umieścił je w bezpiecznym miejscu na rozwidleniu dwóch sporych gałęzi. Kiedy zszedł na dół, wziął jaja i delikatnie wchodząc po gałęziach, umieścił w gnieździe. Sokoły, choć z początku próbowały atakować chłopca, widząc jaja w gnieździe uspokoiły się. Po chwili jeden z nich podleciał do skrzata i coś mu szepnął na ucho. Meril tylko pokiwał głową, ale nic nie odpowiedział. Tymczasem zadowolone ptaki usiadły na gnieździe, poprawiając go nowymi kawałkami gałęzi i trawy.
    Innym razem udali się do wschodniej części lasu, tam, gdzie były rozległe bagna, porośnięte wrzosami. Pełno tu było owadów, a szczególnie komarów, które mocno dały im się we znaki. Gdy już mieli stamtąd odejść, usłyszeli dziwny głos przypominający krzyk, a później bulgotanie bagna. Szybko pobiegli w to miejsce. To, co zobaczyli, przeraziło ich. Młoda sarna wpadła w bagno i szamotała się, co powodowało, że zanurzała się coraz bardziej. Jeszcze chwila, a zniknęłaby w grząskiej czeluści. Nie mogli na to pozwolić i ruszyli zwierzęciu na pomoc. Na szczęście pełno tam było grubych gałęzi i starych, ale jeszcze nie całkiem spróchniałych pni. Udało im się jeden z nich rzucić tuż obok sarny. Ta jednak nie miała już siły, aby cokolwiek zrobić. Widząc to, Maciej wskoczył do bagna i z całych sił pociągnął sarnę za sierść. Na szczęście zwierzę było jeszcze młode i niezbyt ciężkie i dlatego chłopcu udało się w końcu wciągnąć głowę i przednie łapy na pień. Teraz razem ze skrzatem przepchnęli drzewo do suchego brzegu. Sarna, kiedy poczuła grunt pod nogami, wyskoczyła na trawę i pobiegła w głąb lasu.
    Kilka dni później, leżąc sobie na małej łące i wygrzewając w promieniach słońca, usłyszeli straszny ryk. Maciej wstał na nogi mocno przestraszony.
    — Nie boj się, to niedźwiedź tak ryczy. Musiał się wkurzyć, bo go pewnie pszczoły opadły — rzekł spokojnie skrzat, ziewając.
    — Chodźmy. Zobaczymy, co się stało! — krzyknął Maciej, któremu już przeszedł strach.
    — Właściwie to możemy, ale ten misio to stary samotnik, bardzo niebezpieczny — zawahał się Meril.
    — Ale przecież jestem pod opieką Gederona i nic mi nie grozi.
    — Niby tak, ale niedźwiedź, kiedy jest zły, to nie boi się nikogo, nawet czcigodnego. Może zrobić nam krzywdę — odpowiedział skrzat, ale Maciej już tego nie słyszał.
    Pobiegł w stronę, z której dobiegał ryk. Nie bał się i może dlatego pędził tak szybko. Droga wiodła przez mały strumyk, potem pod górę. Po chwili był już na porośniętej wysoką trawą polanie. Na niej siedział ogromny brązowy niedźwiedź, porykując głośno. Naraz dojrzał chłopca i zamilknął na chwilę, by zaraz znów ryknąć. Maciej niepomny niebezpieczeństwa podszedł i stanął tuż obok niego. Wtedy dostrzegł powód całego hałasu. W przednią łapę wbity był gruby, spory cierń. Miś nie mógł go wyciągnąć, a ilekroć dotykał go drugą łapą, ten wbijał się coraz głębiej. W tym momencie obok chłopca stanął przestraszony skrzat.
    — Nie zbliżaj się do niego, jest ranny. Odejdź, bo jak cię pacnie łapą, to zabije — szepnął cicho.
    — Skrzacie, możesz do niego przemówić? — spytał spokojnym głosem Maciej.
    — Mogę, ale on i tak nie będzie mnie słuchał — odparł Meril.
    — Powiedz mu, że przysłał mnie Gederon, abym mu pomógł. Ma tylko pokazać mi łapę.
    — Ale... — chciał zaprotestować skrzat, lecz chłopiec krzyknął:
    — Powiedz mu to! Mam pewien pomysł.
    — Dobrze już — Meril pokiwał głową niezbyt przekonany. Stanął niezdecydowany.
    — „Ten człowiek chyba zwariował. Jak rudy go złapie, to nic z niego nie zostanie i co ja wtedy powiem Gederonowi? Że tak się opiekowałem chłopcem?" — Z zadumy wyrwało go szturchnięcie.
    — No dalej! Już mi głowa pęka od tego ryku!
    Meril machnął ręką i zbliżył się do niedźwiedzia. Musiał krzyczeć mu do ucha, aby ten cokolwiek usłyszał. Zwierz odwrócił głowę i zamilkł. Na to czekał Maciej. Rzucił się susem do przodu, złapał za cierń i szybkim ruchem wyrwał go z łapy. Niedźwiedź ryknął straszliwie. Stanął na tylnych łapach i popatrzył okrutnym wzrokiem to na łapę, to na chłopca, po czym opadł i odszedł powoli w las. Widząc to, skrzat stanął jak wryty. Był w szoku, bo już myślał, że jest po chłopcu. Stał tak długo, ale nic nie powiedział.

    Kiedy już wrócili na polanę, a Maciej zmęczony położył się spać, skrzat podszedł do Gederona i opowiedział całą historię. Dąb spokojnie wysłuchał i po chwili milczenia szepnął cicho:
    — Tak, mój mały, myślę, że dobrze zrobiliśmy, pomagając temu chłopcu. To bardzo dobry człowiek o wielkim sercu. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale stał się już ulubieńcem całego lasu. Nie niszczy, nikomu nie szkodzi, a komu tylko może, pomaga. Muszę uczciwie powiedzieć, że choć żyje na tym świecie już wiele lat, dawno nie widziałem w lesie takiego człowieka. Gdyby wszyscy tak się zachowywali, las nie musiałby się o nic martwić, a każdego przybysza witalibyśmy z radością. Dobrze sobie radzisz Merilu. Muszę Cię pochwalić, bo wywiązujesz się ze swego zadania bardzo starannie. Jestem z ciebie dumny. Ale z was dwóch, to Maciej ma silniejszą wolę i więcej odwagi, co już parę razy udowodnił. Ludzie to ludzie, są albo bardzo odważni, albo bardzo tchórzliwi. Nie można jednak mieć im tego za złe. Żyją tak krótko...
  • Felicjanna 27.12.2017
    Ortograf.pl używaj - nie wyłapuje wszystkiego, ale już zdania złożone rozdziela. Wklej tam swój tekst, ujrzysz błędy. Pozdrowionka-:)))
  • Ozar 27.12.2017
    Felicjana. Jestem twoim sługą na wieczność. Chylę czoła do samej ziemi. Dzięki wielkie, nawet nie wiesz jak wielkie.
  • Ozar 27.12.2017
    Nie znałem tego programu. Kurdę mam już swoje lata, a zawsze coś jest czego nie wiem, hahahahahaha.
  • MarBe 28.12.2017
    Ciekawa część druga i mam nadzieję, że nie ostatnia.
  • No i ta część też całkiem ciekawa, nie straciłem czasu czytając. Pozdrawiam 5
  • Ozar 25.02.2018
    Dzięki. Jutro zapodam cześć III, bo kurde zapomniałem o tej fantasy z Maciejem.
  • Ozar nie zawsze mam czas, ale jak tylko go trochę znajdę, to chętnie przeczytam dalsze części.
  • Ozar 25.02.2018
    Maurycy Lesniewski Dzięki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania