Handlarz snów 1
Nicość. Nieprzenikniona, namacalna nicość oplatająca swe mackii wokół mojego gardła. Moja dłoń zaciska się na ozdobnym grzbiecie książki z taką siłą, że czuję ciepłą krew spływającą po nadgarstkach. Nie mogę jej puścić, nie mogę... czuję, jak pulsuje.
-Dziadziusiu? Mogę nakarmić tego pana?
Hę?
Wyobraźcie sobie, jak czuje się jeszcze niedawno pełen życia dwudziestolatek, dla którego życie było nadzwyczaj szczodre i pobłażliwe, kiedy nie jest w stanie nawet podnieść cholernej powieki. Jak roślinka.
Z wysiłkiem, od którego prawie pękły mi żyły na skroniach, udało mi się otworzyć oczy.
Leżałem na czyimś łóżku z piersią oplecioną bandażami, umyty i nagi. Zdezorientowany przykryłem się szczelniej prześcieradłem. Jęknąłem czując nagłe szarpnięcie w żebrach.
Mój mało męski okrzyk wywołał tupot bosych stópek i radosny pisk.
-Dziadziusiu! Goły pan się obudził! - złotowłosa dziewczynka przybiegła z niebieską miseczką wypełnioną brązową papką i wskoczyła obok mnie na łóżko. Bynajmniej skrępowany odsunąłem się posyłając jej skrępowany uśmiech, gdy machała przed moją twarzą łyżką z niezidentyfikowaną mazią.
-Sam, kochanie, daj chłopakowi trochę tlenu - naburmuszona mała posłała mi obrażone spojrzenie i ześlizgnęła się na drewniany parkiet. Siwy mężczyzna podszedł do mnie krokiem osoby starszej i schorowanej. Uśmiechnął się przepraszająco.
-Już nie te lata chłopcze...
Wzruszyłem ramionami.
-Mógłbym powiedzieć to samo - starzec dostawił sobie krzesło i usiadł naprzeciw mnie. Jego srebrne oczy zdawały się skrywać niepojętą tajemnice... Czasem na swojej drodze spotykamy ludzi, którzy jednym spojrzeniem potrafią opowiadać historie. To był właśnie taki fenomen. Nagle coś do mnie dotarło i serce podskoczyło mi do gardła
-Gdzie... ona jest? -wydyszałem przegrzebując pościel i rozglądając się w panice na wszystkie strony. Musiałem wyglądać komicznie.
Oczy mężczyzny błysły tajemniczo i łobuzerski uśmiech wpełzł na poharatane bliznami policzki. Sięgnął do tylnej kieszeni i wyjął malutką, starą książkę ze zdobionym grzbietem. Z moich płuc wyrwał się świst ulgi.
-Skąd ją masz? - mężczyzna pieścił delikatnie róg skórzanej okładki z melancholijnym wyrazem twarzy - Stary Spencer nie gnije jeszcze w grobie?
Zamrugałem zaskoczony
-Skąd wiesz, że...
-Nie ty jeden zyskałeś drugą szansę - zamyślił się - albo raczej cały plik nowych możliwości, marzeń i zagrożeń życia... ile tym razem ten świr napisał historii?
Przełknąłem ślinę. Za głośno.
-Czterdzieści osiem. To... to moja ostatnia... - po zdumionym wyrazie jego twarzy zrozumiałem, że to naprawdę dużo.
Zrozumiałem również, że ten człowiek jest taki sam jak ja. Że doświadczył zaszczytu, bądź przekleństwa, między wymiarowych podróży, trudnych do opisania zwykłym, szarym ludziom. Szansy na zamieszkanie w innym świecie. W świecie, który jest rzeczywistością tak realną, jak sen czy opowieść spisana przez szaleńca w małej skórzanej książeczce.
Białowłosy mężczyzna z bliznami rozsiadł się wygodnie na krześle i rzucił mi książkę.
-Opowiedz mi o czterdziestu ośmiu piętrach piekieł, jakie nabazgrał dla ciebie ten stary idiota.
Komentarze (7)
"swe mackii wokół" - macki
"pełen życia dwudziestolatek, dla którego życie było" - powtórzenie "życia" - "życie"
"Jęknąłem(,) czując nagłe"
"Bynajmniej skrępowany odsunąłem się(,) posyłając jej skrępowany uśmiech" - po pierwsze słowo "bynajmniej" ma znaczenie zaprzeczające, zatem raczej do tego kontekstu nie pasuje, a po drugie powtórzenie "skrępowany" :)
"nie te lata(,) chłopcze" - przed takimi zwrotami osobowymi zawsze przecinek być musi
"niepojętą tajemnice" - tajemnicę
"między wymiarowych podróży" - "międzywymiarowych" powinno jednak być jednym słowem, chociaż wiem, że Word go nie uznaje ;)
Jak dla mnie trochę za krótkie (ale ja po prostu wolę czytać dłuższe fragmenty), a w związku z tym nic nie miało okazji się wyjaśnić. Ale ta tajemnica powoduje, że chce się czytać dalej, więc tym razem chyba oceny nie zostawię, a po prostu poczekam na ciąg dalszy :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania