Poprzednie częściHandlarz snów

Handlarz snów 2

Moje popękane usta same układały się w słowa, które od tak dawna dusiłem, ukrywając je przed światem. Wziąłem jeden głęboki wdech i poczułem ciepło na nowo otwartej rany.

Przekląłem siarczyście i zacząłem swoją historię.

-Dzień, w którym po raz pierwszy spotkałem Spencer'a zapadł mi w pamięci nie tylko jako początek mojej przygody, ale również z mniej wesołych powodów. Zanim rozpoczęła się moja podróż mogłem się uczciwie opisać w trzech, zwięzłych słowach: miły, nudny, szary. Generalnie mówiąc - nie rzucający się oczy gość, o dość miłej powierzchowności, pracujący w barze kanapkowym.

Mówią, że żadna praca nie hańbi... ale gdy przez sześć godzin stoisz w miejscu pełnym ludzi, przebrany za wielką bagietkę i zmuszony do ciągłego uśmiechu - tracisz tę pewność wraz z poczuciem własnej wartości. Tego dnia straciłem również miłość mojego życia. Ha! "Miłość mojego życia"... komiczne. Czy osoba, która jest dla ciebie wszystkim, mówi ci w twarz, że nie chce spędzić reszty życia z miłym facetem przebranym za gigantyczną kanapkę? A gdybym był złą kanapką? Czy to by coś zmieniło? Nie mam pojęcia.

Wracając do domu ukryłem twarz pod kapturem i pozwoliłem cieknąć moim męskim łzą. Pamiętam, że padało tak mocno, że nie potrafiłem odróżnić ich od kropli deszczu. Idąc ze spuszczoną głową nie zauważyłem leżącej na chodniku, przeciętej na pół puszki po coca-coli. Niechcący potknąłem się o nią wysypując drobne miedziaki.

-Przepraszam pana - zakłopotany zacząłem wyciągać drobniaki z kałuży. Bezzębny staruszek, ubrany w staroświecki garnitur w kratkę i brązowy melonik, siedział oparty o ścianę szarego budynku i przyglądał mi się z zaciekawieniem.

-Ciężki dzień, co? - zapytał skrzeczącym głosem. Uśmiechnąłem się słabo i wrzuciłem zebrane pieniądze do puszki, dodając coś od siebie. Staruszek mrugnął do mnie.

-Praca, czy dziewczyna?

-To i to - pomyślałem o przebraniu kanapki, które miałem w plecaku i zrobiło mi się niedobrze - Niech pan tu tak nie siedzi, bo się pan przeziębi.

Żebrak wybuchnął śmiechem szaleńca i walił rękami w ścianę. Powiem szczerze, że wyglądał przerażająco.

- Jestem niepoczytalny chłopcze. Takim nigdy nic złego się nie przytrafia - zakaszlał parę razy - nie tak, jak porządnym ludziom, podobnym do ciebie. Poświęciłeś mi swój cenny czas... więc ja także dam ci coś cennego - Ściągnął wypłowiały melonik, odsłaniając łysinę i osadzoną na niej skórzaną książeczkę - Wykorzystaj ją mądrze. Bądź jak Salomon.

Wiesz jak się wtedy czułem, prawda? Jakby ktoś bił mój mózg kijem od golfa... Żebrak sprezentował mi, zapewne jedyną wartościową rzecz jaką posiadał... za to, że rozsypałem jego pieniądze? Absurd. Całe to spotkanie, ta rozmowa była absurdem.

-Eee...wie pan... ja chyba nie mogę przyjąć...

-Nazywam się Spencer. A ty to weźmiesz - rzucił mi książkę, zmuszając tym samym do odruchowego złapania. A potem posłał tajemnicze spojrzenie, chwycił swoją puszkę i dziarsko odszedł, pozostawiając mnie samego na deszczu.

-Zmień swoje pieskie życie chłopcze, bo nic cię tu nie trzyma - krzyknął zza rogu i zniknął.

Oszołomiony i ogołocony z myśli zacząłem badać skórzaną książeczkę ze zdobionym grzbietem. Otworzyłem na pierwszej stronie.

 

Zanim zaczniemy, wyrzuć ten cholerny strój kanapki.

 

Zszokowany straciłem grunt pod nogami i przewróciłem się. Możesz sobie wyobrazić co działo się w mojej głowie. Byłem przerażony, ale równocześnie zafascynowany... czułem na karku mrowienie podniecenia. Wyciągnąłem z plecaka upokarzające przebranie i już miałem dać upust całej mojej nienawiści, gdy zdałem sobie sprawę, że postępuję zgodnie z zaleceniami notatek spisanych w jakiś magiczny sposób przez starego wariata...

Pomyślałem sobie, że zawsze marzyłem o czymś niezwykłym... nie chciałem do końca życia być "tym miłym gościem z baru kanapkowego". W głębi duszy zawsze miałem nieskromne przeczucie, że stworzony jestem do wyższych celów... i oto nadarzyła się szansa. A ja waham się ją wykorzystać?! Wrzuciłem to ohydztwo do rynsztoka.

 

Teraz możemy zaczynać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Neurotyk 06.02.2016
    Świetne. Autoironiczne, groteskowe. Mnie wciągnęło. 5
  • Hosseni 06.02.2016
    Dzięki! :D
  • Karo 06.02.2016
    Brawo 5. Masz moje słowo, że będę tu zaglądać bardzo często, bo to dzięki tobie napisałem Jedno Życzenie ;) Dziękuję Ci bardzo i zostawiam 5 ;) Tekst na prawdę wciąga.
  • Hosseni 06.02.2016
    Ojej cieszę się :D Dziękuję za komentarz
  • alfonsyna 06.02.2016
    Trochę przecinków zabrakło, głównie przy okazji zdań złożonych, coś tu wypiszę:
    "rozpoczęła się moja podróż(,) mogłem się"
    "nie rzucający się (w) oczy"
    "Wracając do domu(,) ukryłem twarz"
    "moim męskim łzą" - łzom, bo to liczba mnoga
    "ze spuszczoną głową(,) nie zauważyłem"
    "potknąłem się o nią(,) wysypując"
    "zrobiło mi się niedobrze(.)"
    "Jestem niepoczytalny(,) chłopcze" - przed podobnymi bezpośrednimi zwrotami zawsze przecinek być powinien
    "dam ci coś cennego(.)"
    "skórzaną książeczkę(.)"
    "sprezentował mi, zapewne jedyną wartościową rzecz(,) jaką" - przecinek po "mi" niepotrzebny
    "pieskie życie(,) chłopcze"
    "wyobrazić(,) co działo się"
    No i kilka spacji po myślnikach w dialogach także gdzieś uciekło. Ale czytało mi się całkiem dobrze, będę zatem musiała czytać dalej, by się dowiedzieć, czy moje przypuszczenia co do fabuły się sprawdzą ;)
  • Hosseni 07.02.2016
    Mam nadzieję, że uda mi się cię zaskoczyć :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania