Poprzednie częściJeszcze jest nadzieja- Prolog

Jeszcze jest nadzieja- Rozdział 2

Po dwugodzinnej medytacji poczuł, że jest głodny. Poszedł do jadalni i wziął jakąś porcję zupy, a na drugie kotleta z jakiegoś leśnego zwierzęcia. Nawet nie zastanawiał się, co bierze. Ciągle pamiętał tę staruszkę i wiedział ,że ktoś go wtedy obserwował. Usiadł przy stole i zaczął jeść. Nawet nie zauważył gdy skończył i siedział nad pustym talerzem. Dopiero gdy usłyszał dźwięk swojego komunikatora, uświadomił sobie, że siedzi tak od kilkunastu minut.

- Masz do mnie natychmiast przyjść- głos Vadera był bardzo stanowczy.

Luke nawet nie zdążył odpowiedzieć, a lord się rozłączył. Wstał, odniósł talerze i skierował się do pokoju ojca. Wiedział, że to nie będzie miła rozmowa. I nawet podejrzewał, czego będzie dotyczyć. Stanął przed drzwiami jego sypialni, a one same się otworzyły. Zobaczył Mistrza siedzącego na swoim fotel. Czuł, że jest wściekły. Podszedł kilka kroków i zaczął :

- Mistrzu, chciałeś mnie widzieć.

- Wyjaśnij mi, co się stało w mieście. I nie radzę ci kłamać.

No tak, już wiedział. Kłamstwo tylko pogorszyłoby sprawę. Opowiedział mu o wszystkim. Nawet o tym, że wydawało mu się, że był obserwowany. Zapadła cisza. Słychać było tylko dyszenie Vadera. W końcu lord powiedział:

- Obserwował cię szpieg Rebelii. Mój szpieg widział nagranie, które tamten przyniósł do ich bazy. Czemu nie zabiłeś tej staruchy?!

- Bo…- Luke przez chwilę milczał, po czym dokończył.- nie wiem.

- Nie powinieneś jej darować. Dobrze o tym wiesz. Na dodatek Rebelia widziała, że jej podarowałeś. Mogą cię uznać za słabeusza! Co ty sobie myślałeś? Musisz podnieść swoją reputację. Znajdę dla ciebie jakieś zadanie.

- Tak, Mistrzu. Mam jedno pytanie: czemu nie zniszczymy bazy Rebeliantów, skoro wiemy, gdzie ona jest?

- Chcę, by przez jakiś czas czuli się bezpiecznie. Atak z zaskoczenia będzie bardziej efektowny. Teraz idź do siebie i ćwicz styl, którego ostatnio cię uczyłem. Masz tak robić cały czas, a ja będę cię od czasy do czasu sprawdzał. Możesz odejść.

- Tak, Mistrzu.

Luke skłonił się i poszedł do siebie. Zaczął wykonywać rozkaz Mistrza, ale do końca się z tym nie zgadzał. Wolał jednak bardziej nie podpaść. Lord już był wściekły, a potem może być tylko gorzej. I nie tylko dla niego. Vader wkurzałby się na wszystkich wokół za byle co.

Myśl o dzisiejszej wpadce pobudziła w nim gniew. Mocniej machał mieczem, poczuł w sobie złość. Jeszcze większą potęgę. Siłę. Skok, obrót, cięcie, atak, blok, obrona. To wszystko powtarzał od godziny, ale z większą siłą niż zwykle. Nie zmęczył się. Nie czuł zmęczenia. Nie czuł niczego poza gniewem i agresją. Miał ochotę się z kimś zmierzyć. Walczyć. Musiał dać ujść energii. Wiedział co robi. Wiedział, jak jest potężny. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na swój miecz.

- Dobrze- rozległ się znajomy głos. Luke odwrócił się i zobaczył Vadera stojącego przy drzwiach. Nawet go wcześniej nie zauważył. Ukłonił się, a lord kontynuował- Obserwuję cię od kilku minut. Czuję twój gniew. Nie musisz się ze mną we wszystkim zgadzać, ale nie masz prawa się sprzeciwiać mi ani Imperatorowi. Tak tylko uprzedzam. Rozumiesz?

- Tak.

- A już wkrótce zniszczę Kenobiego. Ty przy tym będziesz. Zobaczysz śmierć ostatniego Jedi.

- Wątpię, aby był w takiej formie, w jakiej był kilkanaście lat temu.

- On nigdy nie był najsilniejszy. Pokonam go z łatwością.

- Czemu Jedi zawsze byli słabsi od Sithów?

- Bo się bali. Czuli strach i lęk. Nie uwalniali całej swej potęgi. Ograniczali się.

- Ale gdyby nie Jedi, Sithowie by nie istnieli.

- Nie. Nie ma światła bez ciemności. I zapamiętaj to. Jedi to słabeusze. Ciemna Strona Mocy jest potęgą, jakiej oni nigdy nie doświadczyli. Bo się bali. Bali się skutków. I przez to już ich nie ma.

Luke kiwnął głową ze zrozumieniem. To, co mówił ojciec, miało sens. Tchórzostwo nie popłaca. Ale czy zabijanie wroga też nie jest tchórzostwem. Po co się go zabija? Bo działa na nerwy, bo może zrobić coś, co zaszkodzi Imperium, bo może rosnąć w siłę. A

skoro może stać się silniejszy, to zabija się go, ze względu na swoje własne bezpieczeństwo. By nie być zagrożonym. Ale przecież ktoś musi rządzić. Gdyby ludzie mieli jednego ,ale sprawiedliwego władcę, wkrótce i tak ktoś inny chciałby przejąć władzę. I tak w kółko. Luke miał takie dziwne wrażenie, że bez wojny nie da się żyć. Zawsze znajdzie się jakiś wróg.

- Ćwicz dalej- poradził lord, po czym wyszedł z jego pokoju.

Pewnie, znowu ćwiczenia, pomyślał Skywalker i wrócił do treningu. Kolejna seria zamachów, blokad, uników, cięć… Jednak żadne, nawet najcięższe ćwiczenia, nie zastąpią prawdziwej walki. Przeciwnik jest żywy, robi lepsze ruchy, uniki. A walka z powietrzem i powtarzanie w kółko tych samych ćwiczeń to błahostka. Luke marzył o prawdziwej walce. Z prawdziwym przeciwnikiem. Ale jest problem- nikt oprócz Vadera nie jest dla niego wyzwaniem. O Imperatorze nawet nie myślał, bo cesarz jeszcze uznałby to za zdradę. Chyba, że on sam zaproponuje pojedynek. To już co innego.

Po dwóch godzinach zakończył trening. Nie był aż tak zmęczony, nadal czuł w sobie gniew. Usiadł na łóżku i zamyślił się. Ojciec zabierze go ze sobą na misję zniszczenia Kenobiego. To nie zdarza się byle komu. Powinien czuć dumę, zaszczyt… Ale nie. On czuje, że coś jest nie tak. Ostatni Jedi wkrótce polegnie. Już ich nie będzie. I właśnie nad tym Luke myślał. Nie mógł o nich czytać. Wiedział tylko to, co powiedział mu ojciec. A mówił niewiele. I same złe cechy. A co mieli dobrego? Dlaczego bali się Ciemnej Strony? Nie chcieli być potężni? Dlaczego kiedyś tak ich wielbiono, a Sithów skrycie obrażano? I wtedy przypomniał sobie słowa tej staruszki: ,,Przypominasz mi z wyglądu człowieka, który kiedyś uratował mnie przed walącym się budynkiem. Gdyby nie on, już bym od dawna nie żyła. Mówię o Anakinie Skywalkerze.” Jego ojciec był kiedyś inny. Był jednym z nich. Więc czemu odszedł? Z przymusu czy z własnej woli? I dlaczego w ogóle nie mówi o mamie? Chłopak już do tego przywykł, ale takie pytania ostatnio coraz częściej go nurtowały. I nie miał odpowiedzi. Ojciec mu ich nie udzieli. A na pewno nie udzieli ich szybko i łatwo. W takim razie kto? Kenobi? On może kłamać. Ale z drugiej strony, jeśli ktokolwiek ma mu odpowiedzieć na pytania, to właśnie on. Luke musi porozmawiać ze starym Jedi, przed jego śmiercią.

 

***

Obi-Wan siedział w swojej kajucie i medytował. Gdzieś daleko był Luke Skywalker. Słabo wyczuwał jego aurę, choć wiedział, że jest bardzo potężny. Syn Anakina Skywalkera nie może być słabeuszem. Uczeń Dartha Vadera tym bardziej. Jest jeszcze szansa na uratowanie młodzieńca. I dopóki ona istnieje, Kenobi będzie walczył. Jeżeli się nie uda… galaktyką zawładnie Imperium, a Rebelia zostanie bez szans i prędzej czy później się rozpadnie. Ten młody człowiek, uczeń najstraszliwszej osoby w galaktyce, jest ich jedyną nadzieją. Nie wie o tym, więc trzeba mu to uświadomić. Trzeba tylko obmyślić chytry plan i zwabić go w pułapkę, co może być już trochę trudniejsze. Cóż… szanse są właściwie marne, ale pozostaje wiara. Ale czy nie jest już za późno? Czy serce Luke’a nie zostało czarne? Czy wie, kim tak naprawdę jest? Czy będzie chciał do nich dołączyć? A może kłamstwa i opowieści Vadera sprawiły, że umysł chłopca jest skażony i to jest nieodwracalne? Za dużo pytań. Trzeba wreszcie działać. Ale sam tego nie zrobi. Potrzebuje pomocy.

Ktoś zapukał do drzwi. Do jego kajuty weszli Han, Leia, Chewbacca i senator Organa. Solo stanął pod ścianą i jego mina wskazywała na to, że nie chciał tu przychodzić, księżniczka usiadła na łóżku obok Obi-Wana, Chewbacca zatrzymał się na środku pokoju, a ojciec Lei podszedł do okna. Cisza. Nikt się nie odzywała, ale każdy wiedział, czego będzie dotyczyć rozmowa. W końcu pierwszy odezwał się Han :

- To co robimy? Uwierzcie, nie jestem zwolennikiem tego pomysły, ale jakaś pewna księżniczka, która jest w tym pokoju- spojrzał przeciągle na Organę- wciągnęła mnie w to bagno. Możemy się jeszcze wycofać.

- Nawet nie zaczęliśmy- wtrąciła Leia, która nie zwróciła szczególnej uwagi na słowa kapitana ,,Sokoła Millenium”.

- No właśnie. Dzięki temu nie wkopiemy się głębiej.

- Jest nadzieja.- przerwał mu Kenobi.- On może stać się jednym z nas. Naszym przyjacielem.

- Jeżeli tak sądzisz…- powiedział senator- to spróbujemy.

- Szaleńcy!- wykrzyknął Han.- Chcecie się zabić?! Łapanie tego dzieciaka to prawie jak samobójstwo!

- Ten chłopiec jest bardzo potężny. Z jego pomocą Rebelia ma większe szanse na zwycięstwo.

- Ja z wami nie wytrzymam!

- Ale i tak polecisz- odezwała się Leia.

- To przez te twoje gatki o więzieniu. Zaczynam się zastanawiać, czy siedzenie w celi nie będzie lepsze od tej wyprawy.

Księżniczka tylko głośno westchnęła.

- Zróbmy cos, czego się nie spodziewa- wtrącił Organa.- Coś… w co da się złapać.

- Człowieku!- Solo zaszczycił go swoim spojrzeniem- W co da się zwabić uczeń Vadera?

- I tu zaczyna się nasz problem- mruknął Kenobi.

Wtedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich Padme. Spojrzała smutno na zgromadzonych i powiedziała:

- Może ja powinnam lecieć z wami? Mogę się przydać.

- Jak chcesz, możesz zająć moje miejsce- burknął Han.

- Ty będziesz pilotował ,,Sokoła”. Chyba że chcesz, by ktoś z nas zasiadł za sterami.

- W życiu! To MÓJ statek i nikt nie będzie nim sterował!

- To lecisz z nami. Padme, czemu chcesz się zabrać z nami?

- Bo…- Amidala na chwilę się zatrzymała.- Luke bardzo mi kogoś przypomina. Kogoś, kogo nadal kocham. Mój mąż odszedł… Zabił go Vader. Jeżeli tego chłopca można uratować, to chcę spróbować.

- To postanowione.- powiedział senator.- Niestety ja nie mogę lecieć. Mam jutro ważne spotkanie i muszę na nim być.

- A ja to muszę lecieć!- Han znów podniósł głos.

- Ty nie masz zebrania- odpowiedziała mu Leia.

- Mam.

- Z kim?

- Z Chewbaccą i ,,Sokołem”.

- Pogadacie jutro w podróży.

- Nie masz serca.

- Uwierz mi, mam.

Solo mruknął coś jeszcze pod nosem, ale nikt tego nie słyszał. Wtedy Obi-Wan powiedział:

- Wiem. Mam pomysł.

- Jaki?

- Gdyby udało nam się przesłać jakieś nagranie do Skywalkera, on mógłby się na to nabrać.

- I co dalej?- Han spojrzał na niego.- Co niby mielibyśmy powiedzieć? A, zapomniałeś o jednym. On na pewno powiadomiłby Vadera. Wtedy mamy przechlapane.

- Niekoniecznie. Odciągnęlibyśmy młodzieńca na bok, a ja odwróciłbym uwagę Vadera.

- I co dalej, staruszku? Zginiesz.

- Najważniejsze jest złapanie Luke’a. Nawet wiem, gdzie możemy polecieć. Ale najpierw wiadomość.

- Chcesz ją tak po prostu wysłać?

- Nie, nie zabezpieczę jej. Ci z imperium ją przechwycą i miejmy nadzieję, że uwierzą.

- A jak nie?

- To wymyślimy coś innego.

Obi-Wan wyjął holoprojektor i nagrał wiadomość. Jej treść brzmiała : ,, Hanie Solo, przyleć po nas jutro do bazy. Tak jak ustaliliśmy, polecimy na planetę Endor. Nie zawiedź nas. Razem z księżniczką Leią będziemy czekać.” Wysłali to do komunikatora Hana i odetchnęli. Pierwsza część planu za nimi. Pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że Luke tam przyleci. Jeśli pojawi się sam Vader, będą kłopoty. A jak się wszystkiego domyśli… woleli o tym nawet nie myśleć.

 

***

Luke stał na mostku. Stał nieruchomo i patrzył w przestrzeń kosmiczną. Od kilkunastu minut nic się nie zmieniło- ciągle odległe gwiazdy, planety, asteroidy… Nagle ktoś do niego podszedł. Był to kapitan Jorges.

- Panie, udało nam się przechwycić wiadomość z Rebelii- powiedział.

- Pokaż mi ją- odparł spokojnie Skywalker.

Kapitan podszedł do najbliższego holoprojektor i wcisnął kilka klawiszy. Pokazała się postać siwego starca. To był on- Obi-Wan. ,, Hanie Solo, przyleć po nas jutro do bazy. Tak jak ustaliliśmy, polecimy na planetę Endor. Nie zawiedź nas. Razem z księżniczką Leią będziemy czekać.”- mówił staruszek. Młodzieniec zamyślił się. Potarł palcem brodę i rzekł:

- Czy mieliście jakieś problemy z przechwyceniem tej wiadomości?

- Drobne tak- odparł kapitan, nieco zdziwiony tym pytaniem- ale nasi technicy poradzili sobie z tym szybciej niż zwykle.

- Tak właśnie myślałem. Poślij po lorda Vadera. Musi to zobaczyć.

- Tak jest.

Odwrócił się i poszedł w kierunku kajuty Sitha. Po drodze doszedł do wniosku, że woli rozmawiać z jego uczniem, który nie jest aż tak… wybuchowy. Owszem, jest potężny i się denerwuje, ale mimo tego jest trochę spokojniejszy. Woli najpierw wszystko wyjaśnić, dopiero później wymierza karę. Skończył przemyślenia i dotarł do drzwi lorda. Po chwili zapukał, a one się otworzyły. Lord siedział na swoim fotelu przed holoprojektorem.

- Lordzie Vader- kapitan skłonił się- pański syn chce się z panem widzieć. Mówi, że to bardzo ważne. Przechwyciliśmy wiadomość z Rebelii, na której jest Obi-Wan Kenobi i …

- Idziemy tam- przerwał mu Sith. Zawsze lubił tylko konkrety.

Tymczasem Luke nadal rozmyślał nad wiadomością. To było za proste- mówił sam do siebie w myślach- Skoro ten Kenobi jest Jedi, to powinien tę informacje lepiej zabezpieczyć. Za łatwo im poszło. Coś tu jest nie tak…

Przybył jego ojciec, więc powiedział mu o wiadomości i swoich przemyśleniach.

- Tak- zgodził się lord.- Zbyt łatwo dali radę. To może być pułapka.

- Na kogo? Mistrzu, nie dadzą ci rady.

- Im prawdopodobnie nie chodzi o mnie.

- To o kogo?

Zamiast odpowiedzieć, Sith spojrzał się na niego i stał tak przez kilka sekund, po czym zawrócił i poszedł w kierunku swojej kajuty. Powiedział do syna :

- Najpierw trzeba powiadomić Imperatora o tej sprawie. On zadecyduje, co robić.

Wyszedł. Luke stał w bezruchu i patrzył na odchodzącego ojca. Gdy ten poszedł, on uświadomił sobie, że Rebeliantom chodzi o niego. Bo jak nie o Vadera, to o kogo? Przecież nie o żadnego z żołnierzy. Ale czego oni mogą od niego chcieć? Nieważne. Jeśli ich spotka, wszystkich zabije. Kenobiego zostawi ojcu. Reszta nie przeżyje spotkania z nim. Niech poczują na własnej skórze, że syn Dartha Vadera nie da się łatwo pokonać. I nie wpadnie w byle jaką pułapkę. Z nim się nie zadziera!

 

***

- Czy ta kupa złomu naprawdę jest taka szybka jak mówisz?- spytała Leia, a w jej głosie można było usłyszeć niedowierzanie, wręcz niechęć.

- Tak- odparł szybko i gniewnie Han.- Dla ciebie jest wystarczająco szybka. Mi i tak się nie spieszy.

Na razie przy statku był tylko on i księżniczka. Chewie poszedł po jakieś narzędzie, a Padme i Obi-Wan jeszcze nie przyszli. Organa wykorzystała okazję i spytała :

- Mógłbyś już przestać?

- Ale co mógłbym przestać?- Solo wyglądał na zdziwionego.

- Udawać takiego samoluba i łajdaka.

- A skąd wiesz, że ja udaję? Ja taki jestem.

- Nie, nie wierzę. No, nie całkiem. Akurat samolubem to ty jesteś i częściowo też łajdakiem, ale tylko zgrywasz takiego twardziela. Nie wiem czemu. Boisz się pokazać swoje prawdziwe ,,ja”?

- TO jest moje prawdziwe ,,ja”- Han wskazał siebie.- I potrafię być miły, jak zechcę. Ale wyjaśnij mi jedno- uniósł wskazującego palca- dlaczego mam być miły dla kogoś, kto postanowił lecieć na misję, która może równać się z samobójstwem?!

- Bo…- księżniczka na chwilę przerwała- inni w ciebie wierzą. I zaraz okaże się, czy rzeczywiście jesteś takim świetnym pilotem.

- Uwierz mi, jestem.

Wtedy do hangaru wszedł Chewbacca, a tuż za nim Obi-Wan i Padme. Kiedy wszyscy wsiadali na statek, usłyszeli :

- Artoo! Wracaj!

Odwrócili się i zobaczyli dwa znajome droidy: C-3PO i R2-D2. Zbliżały się w stronę ,,Sokoła”.

- A wy tu czego?- spytał niemiło Solo.

- On się uparł, żeby z państwem lecieć- złoty robot wskazał małego, niebiesko- białego.

- Możecie się przydać- odezwała się Amidala.- Wsiadajmy, szybko.

Kilka minut później byli już poza planetą i Han włączył hipernapęd. Czekała ich kilkugodzinna podróż. Rozmowa jakoś specjalnie im się nie kleiła. Obi-Wan poszedł pomedytować, Padme i Leia zaczęły o czymś rozmawiać, Han sprawdzał jakieś kable w ,,Sokole”, a Chewie i droidy grali w jakąś grę. I tak mijał im czas. Zostało im pół godziny lotu, a każdy był coraz bardziej zniecierpliwiony, ale jednocześnie spięty. Czekało ich ważne zadanie. I mają jedną szansę. Jeśli zawalą…. zginą. W końcu wylądowali. Wzięli bron, a C-3PO i R2-D2 zostali na statku. Szli coraz głębiej w las i oddalali się od polanki, na której zostawili statek. Nagle ktoś zeskoczył z drzewa i stanął przed nimi z łukiem w ręku. Był to Leśny Elf. Miał długie jasne włosy, błękitne oczy i był szczupły.

- Kim jesteście?- spytał.

- Przyjaciółmi- Kenobi powstrzymał Hana, który chciał wyjąć swój blaster.

- Nawet nie próbuj- rzucił mu elf.- Ja nigdy nie pudłuję.

- Chcieliśmy…- zaczęła Leia i szukała słów na dokończenie.- Planujemy kogoś złapać. Tym kimś jest Luke Skywalker, uczeń Dartha Vadera.

- Imperium?- upewnił się blondyn.

- Tak. Jeśli on by do nas dołączył, Rebelia byłaby potężniejsza i miała większe szanse na wygraną.

- Więc chcecie go porwać i zmusić do tego, by się do was przyłączył.

- Tak…. Mniej więcej tak.

- Jestem Legolas. Syn króla Truidna.

- Księżniczka Leia Organa, a to są Padme Amidala, Obi-Wan Kenobi i Han Solo.

- Oddajcie mi broń. Zaprowadzę was do pałacu i tam otrzymacie ją z powrotem.

- Mam ci oddać swoją broń?!- prawie krzyknął Han.- A jaką mam mieć pewność, że nas nie zabijesz?

- Po co miałbym to robić? Poza tym sporo słyszałem o Imperium. Wszystko niszczą, zabijają… A mnie zawsze uczono, by walczyć ze złem, by mu się opierać. Jeżeli jest szansa na zniszczenie go, to spróbuję.

- Zaufajmy mu- odezwała się Padme.- I tak nie mamy wyboru. Każda pomoc może nam się przydać.

- Ale żeby od razu całą broń oddawać?- Solo wyraźnie nie był zadowolony, ale widząc spojrzenia Lei i Amidali, podał blaster Legolasowi.

Kiedy elf miał już ich broń, ruszył w stronę zamku. Szedł na czele grupy, ale co chwila oglądał się za siebie i patrzył na Padme. W końcu nie wytrzymał i spytał :

- Czy ty tu już kiedyś nie byłaś? Z Anakinem Skywalkerem?

Pani senator na chwileczkę się zatrzymała. Spojrzała na Legolasa. Pamiętał. Jednak pamiętał. No tak. Przecież Elfy Leśne żyją po tysiące lat. I mają dobrą pamięć. Kiedyś leciała na misję dyplomatyczną, a Anakin jej towarzyszył. Właściwie to był jej ochroniarzem. Wtedy byli już małżeństwem. Na Endorze mieli awaryjne lądowanie. Spotkali Elfy, rozmawiali z Truidnem oraz Legolasem. Oni im bardzo pomogli, choć na początku ich stosunki nie układały się za dobrze. Prawie doszło do walki Anakina i Legolasa. Teraz było znacznie lepiej. Czuła, że elf ją poznał. I wiedziała, że w końcu zada to pytanie.

- Tak, byłam- odpowiedziała w końcu.- Pamiętasz, jak nam wtedy pomogliście?

- Oczywiście. Chociaż ten twój ochroniarz nie przypadł mi zbytnio do gustu. I chyba z wzajemnością…

- Pomożesz nam?

- Postaram się.

Dalszą drogę przeszli w milczeniu. Patrzyli na piękny, zielony las. Drzewa były w nim strasznie wysokie i miały szerokie gałęzie. Ich liście gęsto powiewały na czubkach koron. Od czasu do czasu jakieś zwierzę ich czujnie obserwowało, po czym znikało wśród krzaków. To naprawdę piękna planeta. Jest na niej tyle roślin i zwierząt. Wszyscy, z wyjątkiem Legolasa, rozglądali się podziwiali.. wszystko. Starali się nie zostawać w tyle, ale wokół było tyle ciekawych rzeczy.

Po kilkunastominutowym marszu doszli pod dużą drewnianą bramę. Elf krzyknął coś w swoim języku i po chwili brama zaczęła się otwierać. Przeszli przez nią i gdy zobaczyli część elfiego królestwa, szeroko otworzyli oczy. Jedynie Padme wyglądała tak, jakby wszystko sobie przypominała. I rzeczywiście tak było. Wzrok zatrzymywała na nowych rzeźbach, posągach i tym podobnych rzeczach.

- Chodźcie dalej- powiedział Legolas.

Poszli za nim i dotarli do sali głównej. Siedział tam poważnie wyglądający elf, a na głowie maił coś, co przypominało koronę. Nie wyglądał staro, ale elfy żyją tysiące lat. Dlatego zawsze młodo wyglądają. Legolas wyglądał na dwadzieścia kilka lat, a tak naprawdę mógł mieć już z tysiąc.

- Ojcze, to przyjaciele- odezwał się książę.- Pozwól, że ci ich przedstawię. Padme Amidala, Leia Organa. Obi-Wan Kenobi i Han Molo.

- Solo- syknął Han.

- Han Solo- poprawił się Legolas.

Wzrok króla padł na jedną osobę.

- Padme?- spytał.- Miło cię znów widzieć. Co tym razem tu robisz?

- Witaj, królu- odezwała się Amidala.- Wszystko ci opowiem.

Kiedy skończyła mówić o ich planie, o Luke’u i problemie, król wstał i rzekł:

- Legolas wam pomoże. Wysyłanie całego oddziału może tego młodzieńca tylko rozzłościć. Myślę, że mój syn zaraz coś wymyśli. Niedługo wyruszycie na to ,,polowanie”, a tymczasem trochę odpoczniecie. Legolasie, zaprowadź gości do ich komnat i zastanów się, jak im pomóc.

- Tak, ojcze.

Wyszli za Legolasem. Chwilę potem podeszła do nich rudowłosa elfica i powiedziała do Legolasa jakieś zdanie w ich języku. On jej odpowiedział, ale przyjaciele nie zrozumieli nic z tej wymiany zdań.

- To jest Meriel- odezwał się Legolas w normalnym języku.- moja narzeczona.

- Miło mi- powiedziała rudowłosa.

Padme, Leia, Han i Obi-Wan przedstawili się.

- Co was sprowadza do naszego królestwa?

- Chcemy złapać ucznia Vadera- Luke’a Skywalkera- wyjaśniła Organa.- Jest bardzo potrzebny Republice. Z jego pomocą mamy większe szanse na wygraną. Legolas nam pomoże.

- Mogę się przyłączyć? Lubię wychodzić z pałacu. A nie cierpię nic nie robić.

- Pewnie. Każda pomoc mile widziana- uśmiechnęła się.

- Idźcie odpocząć, a ja i Legolas zajmiemy się obmyśleniem planu. Bardzo dobrze znamy ten las. Do zobaczenia później.

Meriel skręciła w boczny korytarz, a książę zaprowadził ich do pokoi gościnnych. Leia postanowiła się wykąpać, Han myślał czy lubi tego elfa, czy wręcz przeciwnie, Chewie rozglądał się po pokoju, a Obi-Wan medytował.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (39)

  • NataliaO 29.05.2015
    Przebrnęłam przez długość, ona trochę mnie straszy. Przeraża :( Jednak trzymam się i czytam, bo warto fajny masz pomysł. Ojciec bohatera jest na prawdę podły i zły. Co do dialogów w tym rozdziale jest różnie; 4:)
  • Anonim 29.05.2015
    Ode mnie tu też piąteczka. Natalia marudzi ;P Ech... Przebudzenie Mocy dopiero w grudniu... :(((
  • NataliaO 29.05.2015
    Jared właśnie wytykam Ci język.
  • Anonim 29.05.2015
    Gdzie mu wtykasz język?? O_o
  • Anonim 29.05.2015
    Filip: ona wYtyka i ja się dołączam XD
  • NataliaO 29.05.2015
    Wytykam mu jezyk za to, że napisał iż marudzę, a ja nie marudzę. Wytykam prosto w twarz :)
  • Anonim 29.05.2015
    Zbrukany wędrowiec przyznaje sie do winy :( A Shiroi już podłapała temat :)
  • NataliaO 29.05.2015
    No chociaż tyle, ale i tak Ci ponownie wytykam język!
  • Anonim 29.05.2015
    Chyba jednak marudzisz :)
  • Anonim 29.05.2015
    Jezu, Jared czy ty nie masz innych zajęć poza dręczeniem ludzi? Zachowujesz się jakbyś miał wieczny okres! ;P
  • Anonim 29.05.2015
    wyobraźcie sobie obie, że prawidłowo przeczytałem co napisane
    ale nie byłbym sobą, żeby nie skorzystać z okazji do durnego pytania :p
  • Anonim 29.05.2015
    Ale ja nikogo nie dręczę :( Jestem zawsze miły i taktowny :p
  • Anonim 29.05.2015
    Uważaj bo zacznę gadać: "Miód, malina i Jaredzik"...
  • Anonim 29.05.2015
    (śpiewa, próbuje śpiewać)...Aniii na góóóóryyy, aniii na laaaasy, ale pooo wszysstkiee czaasy...
  • Anonim 29.05.2015
    Jezu, no ty dupku... Ja ci chyba jednak zacznę śpiewać "gdybym jednak była słoneczkiem na niebie"... -.-"
  • NataliaO 29.05.2015
    Shiroi zacznij mu to śpiewać :)
  • Anonim 29.05.2015
    Czekam z wiśenką na czubku :)
  • Anonim 29.05.2015
    *śpiewa*
    1. Gdybym ja była słoneczkiem na niebie,
    nie świeciłabym jak tylko dla ciebie.

    Ref. Ani na wody, ani na lasy,
    ale po wszystkie czasy
    pod twym okienkiem i tylko dla ciebie,
    gdybym w słoneczko mogła zmienić siebie.

    2. Gdybym ja była ptaszkiem z tego gaju,
    nie śpiewałabym w żadnym obcym kraju.

    Ref. Ani na wody, ani na lasy,
    ale po wszystkie czasy,
    pod twym okienkiem i tylko dla ciebie,
    czemuż nie mogę w ptaszka zmienić siebie?

    A teraz zdychaj -.-"
  • Anonim 29.05.2015
    Tak fałszujesz, że zrywam umowę :D (Ktoś to nagrywał?? :D)
  • Anonim 29.05.2015
    Giń! Ja nie fałszuję!
  • Anonim 29.05.2015
    Fałszujesz króliczku :) Jak fortepian spadający ze chodów na kota :)
  • NataliaO 29.05.2015
    ładnie śpiewałaś Shiroi :)
  • Anonim 29.05.2015
    ja nagrałem, mam to teraz jako dzwonek w telefonie :3
  • NataliaO 29.05.2015
    proszę mi przesłać, jako budzik sobie nastawię :)
  • Anonim 29.05.2015
    Dzięki NataliaO ;*
    A ty odczep się od kotów i królików drabie przebrzydły! Czy ja ci przypominam królika?
  • Anonim 29.05.2015
    A weźcie się wszyscy... Grrr...
  • Anonim 29.05.2015
    nie znam Twojego numeru telefonu Natalio ;)
  • Anonim 29.05.2015
    Taki budzik to legion umarłych powoła do życia :D Troszkę przypomniasz Shiroi, jak się denerwujesz to tak ślicznie podwijasz uszka jak królicek. :D
  • Anonim 29.05.2015
    Weź ty się ogarnij deklu. Nie widzisz mnie drabie
  • NataliaO 29.05.2015
    zawsze mogę podac :) I tak po mnie przyjdzie śmierć wiec jak legion miałby przyjść to coś ciekawego by było :)
  • Anonim 29.05.2015
    To twój punkt widzenia :P Nie wiesz wszystkiego :DD
  • Anonim 29.05.2015
    Shiroi zajrzyj do lodówki
  • NataliaO 29.05.2015
    Może przenieśmy dyskusję gdzie indziej a nie śmiecimy tutaj.
  • Anonim 29.05.2015
    Ciii! Filip skąd wiesz, gdzie się schowałem!?
  • Anonim 29.05.2015
    Przydałoby się przenieść...
    A ty giń cepie!
  • NataliaO 29.05.2015
    ide tam gdzie Filip zrobił na forum, ok
  • Anonim 29.05.2015
    Jest wątek na Forum ku temu co by innym niewinnym nie smiecić,
  • MaraJ 29.05.2015
    Haha, taka niewinna to ja nie jestem ;) a następne rozdziały postaram się robić krótsze
  • MaraJ 29.05.2015
    Nwm czemu, ale poprzedni komentarz napisałam w 1 os. l. pojedynczej... -_- MarciA ty chyba nie jesteś taka niewinna, a rozdziały rób troszkę krótsze ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania