Pokaż listęUkryj listę

Komisarz Ryś odkrywa, że miłość jest kolczasta jak róża

To seria przygód młodego komisarza Rysia, który uważa, że nie ma przestępstwa bez miłości i odwrotnie!

 

Odc. 2

 

Komisarz Ryś odkrywa, że miłość jest kolczasta jak róża

 

Późnym wieczorem tego jesiennego dnia przybył komisarz Ryś do ośrodka szkoleniowego. Był to zespół budynków z dawnych lat, służący jako miejsce edukacji dla nauczycieli, a ponieważ oświata potrzebowała czasami uzyskiwać dochody, to wynajmowała ten ośrodek różnym firmom i instytucjom, nawet resortowi spraw wewnętrznych. Ośrodek znajdował się w małej wiosce, w Niwkach, na Opolszczyźnie, z dala od drogi głównej, otoczony sosnowymi lasami i dla przeciętnych turystów i ciekawskich niedostępny. Dobrze nadawał się na tajne sprawy, nawet imprezy czy okryte tajemnicą spotkania polityczne.

Komisarz Ryś zameldował się w recepcji, otrzymał klucze do pokoju, a że późno przybył, więc już nie otrzymał kolacji. Jednakże miał z sobą prowiant z domu i niewielką pocieszycielkę w samotnych chwilach, czyli małą butelkę dżinu lubuskiego. Czasami pił chętnie ten trunek, bo uważał go za jeden z niewielu polskich produktów na rynku robionych z naszych ziół według starej i sprawdzonej recepty. Ryś myślał sobie, że to, co narodowe jest najlepsze. Jak sobie popił, to czasami głosił, że prawdziwy Polak to pije prawdziwe polskie trunki, więc wieczorem sięgnął sobie po buteleczkę i rozmyślał o jutrzejszym śniadaniu, bo od śniadania przecież zaczyna się pracowity dzień.

Rano wstał przed czasem i jako jeden z pierwszych udał się do jadalni, bo najlepsze kąski są to pierwsze porcje, zatem warto przyjść wcześniej. I tak sobie siedział sam, jadł i pił oraz przyglądał się innym uczestnikom kursu. Byli to policjanci oraz kilka policjantek, ale tylko jedna zwróciła na niego uwagę. Każdy z uczestników miał przyczepioną tabliczkę identyfikacyjną, ale tylko z podanym imieniem i stopniem, więc od razu spojrzał na ładne piersi policjantki i odczytał, to była aspirant Joanna! Może być i Joanna, bo ładna, ale jaki ma ona charakter, to Ryś jako śledczy policjant, na razie teoretyk, postanowił się dowiedzieć. Joanna spodobała się mu od pierwszego spojrzenia.

Na podstawie zdobytej wiedzy w policyjnej akademii wiedział, że jest wiele metod rozpracowania przeciwnika, a jedną jest prowokacja.

Ryś zaplanował sprowokować Joannę. Uważał, że w ten sposób pozna, czy jest ona agresywna, tolerancyjna lub przyjazna. Obserwował ją w jadalni i w pewnej chwili podszedł do niej i niby przypadkowo wylał trochę swojej kawy na jej buty.

- Och! Co pan robi? – zawołała Joanna.

- Najmocniej przepraszam, nie chciałem. Zaraz wyczyszczę pani buty — zaproponował stanowczo.

- Nie trzeba, dam sobie radę, ale dziękuję za życzliwość – odpowiedziała.

Te słowa i spokojne zachowanie Joanny, potwierdziły to, co wcześniej myślał o kobietach: najwspanialsze są te, które nie wykazują agresji i są życzliwe, a do tego ładne.

Cieszył się, że nawiązał kontakt, chociaż dzięki metodzie prowokacji, ale skuteczny, bo od razu jak mówi stare przysłowie” wyszło szydło z worka”, czyli rozpoznał charakter owej niewiasty.

Teraz nie pozostało mu nic innego, jak przejść do drugiego stopnia rozpracowania przeciwnika. Tu ważną rolę odgrywała metoda tzw. pozornego pożytku, czyli Ryś musiał okazać się potrzebny Joannie. Tylko gdzie i kiedy, to właśnie było najtrudniejsze, bo kurs się kończył i brakowało czasu. Działać trzeba było szybko.

Okazja nadarzyła się, bo po skończonym kursie wszyscy wyjeżdżali do domu, więc Ryś zaplanował pomóc znieść bagaż Joanny z pierwszego piętra, gdzie nocowała, na parter. Sprawa okazała się prosta, bo przyczaił się i obserwował, aż wyjdzie ona z pokoju i zaproponuje jej pomoc.

Czekał trochę długo, ale do skutku, bo oto się pojawiła Joanna.

- Pomogę pani – cicho zaproponował.

- Skoro tak, to proszę – powiedziała z lekkim uśmiechem.

Zaniósł jej niewielki bagaż na dół i postawił przed drzwiami głównymi.

- Dziękuję za życzliwość – powiedziała Joanna.

- Ależ uprzejmość to u mnie sprawa codzienna – powiedział Ryś i podbiegł do znajdującego się przed budynkiem ogródka i zerwał w nim czerwoną różę.

- To przecież kradzież, nie powinien pan tak czynić – oburzyła się.

- Nie ma miłości bez przestępstwa – powiedział żartem Ryś.

- Jest pan dowcipny. Tak też o panu sądził mój mąż – odparła Joanna.

- Pani mąż mnie zna? – zapytał zaskoczony.

- Tak, to przecież pana szef! – dodała z uśmiechem, ale stanowczo. - O właśnie nadjeżdża!

W tej chwili pojawił się służbowy samochód policyjny i wysiadł z niego szef Rysia, a mąż Joanny, inspektor Masgulcki.

- Coś ta róża nie pasuje do pana, panie Ryś – zaśmiał się inspektor na widok posępnego Rysia, który z rozpaczy zaciskał w ręce kolczastą różę nielegalnie zerwaną w ogrodzie ośrodka edukacyjnego w Niwkach.

„Nie ma miłości bez przestępstwa” – pomyślał sobie Ryś i smutno spojrzał na odjeżdżający samochód i uśmiechniętą aspirant Joannę, którą czule objął jej mąż – szef komisarza Rysia.

...

 

/ w następnym odcinku o tym jak komisarz Ryś spotkał wampira /

Następne częściKomisarz Ryś spotyka wampira

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Frodo 04.01.2017
    "Był zespół budynków" - był to
    "Wiec" - więc
    Masz jakiś taki dziwny styl... hmm... 4
  • Matt Custor 04.01.2017
    Dziwny styl? Nie, to własny styl! Dziękuję i pozdrawiam!
  • KarolaKorman 04.01.2017
    ,,bo najlepsze kaski są to pierwsze kąski, '' - kaski?
    ,, zapytał się zaskoczony.'' - bez się
    ,,policyjny i z niego wysiadł'' - lepiej brzmiałoby: i wysiadł z niego
    Co do dziwnego stylu, o którym pisze Frodo, mnie akurat się podoba. Sprawia, że uśmiecham się, czytając :) Zostawiam 5 :)
  • Matt Custor 05.01.2017
    Poprawki naniesione i dziękuję!
    Pozdrawiam!
    M.C.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania