Komisarz Ryś spotyka wampira

To seria przygód młodego komisarza Rysia, który uważa, że nie ma przestępstwa bez miłości i odwrotnie!

 

Odc. 3.

 

Komisarz Ryś spotyka wampira

 

Przez trzy ostatnie dni w pracy chodził komisarz Ryś tylko wokół własnego biurka, a czynił to z nudów i zdenerwowania. Nic nie miał do roboty, nikt się o niego nie pytał i nie zanosiło się na zmianę sytuacji. „Być policjantem i nie mieć nic do czynienia z przestępstwami, to tak jakby mieć kurę, która nie znosi jajek” – myślał sobie.

Dzień po dniu mijał a tu nic. Nikt nikogo nie okradł, żadnych nie było afer finansowych, a o zabójstwach to można sobie tylko pomarzyć lub poczytać w kryminałach. Smutne i szare dni zanosiły się, a Ryś ubolewał, że jako wykształcony policjant nic nie ma do roboty. ” Czy świat nie potrzebuje już policjantów, czy może nikt nie grzeszy, a o przestępstwach można dowiedzieć się już tylko z książek?” – zastanawiał się.

Dopiero następnego dnia, kiedy już wypił trzy herbaty, przeczytał jakieś kryminalne opowiadanie i zmęczony spacerami wokół biurka usiadł na krześle, zadzwonił telefon.

- Komisarz Ryś jest proszony do szefa! – powiedziała sekretarka.

Nasz bohater, co prawda nie lubił odwiedzin u szefa, ale domyślał się, że to może być poważna sprawa. Wyprężył się, poprawił krawat i uczesał włosy, spojrzał, czy ma czyste buty i poszedł do szefa.

- Ryś macie robotę! Dziwna to sprawa, bo to niby anonimowy donos, ale o trochę krwawej treści – powiedział szef, inspektor Masgulcki i wręczył mu kartkę z odręcznie i niedbale napisanym tekstem.

„Do Policji w naszym mieście!

Zdaje sobie sprawę, że ten list może dojść ze spóźnieniem, bo tak czasami działa nasza poczta, ale jako poprawny obywatel poczułem się w obowiązku powiadomić. Osobiście nie mogę przyjść ze względu na wiek i stan zdrowia, ale skoro mieszkam koło poczty, więc odważyłem się wysłać niniejsze pismo.

Teraz jest zima i mroź, a ja zauważyłem na śniegu ślady krwi i to przed domem wielce szanowanego profesora Gromackiego, znajdującym się przy ulicy Krótkiej nr 22, w naszym mieście. Mieszkam naprzeciwko, więc to zrozumiałe, że taki stan rzeczy był dla mnie widoczny. Struga krwi sięgała od bramy do drzwi wejściowych, to znaczy miała ok. trzech metrów długości. Problem w tym, że profesora nie widziałem od kilku dni i jego żony też. Proszę zainteresować się sprawą, bo niewykluczone jest, że w grę wchodzi tu wampiryzm, biorąc pod uwagę, że profesor ostatnio wydał książkę demaskującą i kompromitującą wszelkie wampiry, wilkołaki i inne potwory spijające krew (książka jest dostępna w kilku księgarniach w naszym mieście).

Proszę o interwencję i pozdrawiam!

XY”

- List przyszedł dziś rano, a jak pokazuje stempel, był wysłany wczoraj. Zatem to świeża sprawa. Pan jedzie tam, proszę zabrać z sobą techników. Chociaż to anonimowy donos, ale ze względu na osobę znanego profesora to nie może być zlekceważony – dodał szef.

Ryś odmeldował się i ruszył na rozpoznanie terenu, a z nim pojechało dwóch techników: jeden to fotograf a drugi od analiz chemicznych.

Po kwadransie byli już na miejscu. Furtka wejściowa była otwarta. Podeszli pod główne drzwi domu, zapukali, ale nikt nie otwierał. Jeden z techników zaczął robić zdjęcia śladów krwi na śniegu, a drugi pobrał kilka próbek. Zakończywszy swoją pracę, odjechali do komendy, a Ryś postanowił dalej rozpoznawać teren i szukać kontaktów z mieszkańcami.

Najlepszym sposobem było odwiedzenie kilku okolicznych domów i tak też komisarz uczynił. Odwiedził cztery sąsiednie budynki i zadał mieszkańcom te sam pytania.

- Kiedy widziano ostatnio profesora Gromackiego i jego żonę? – pytał.

Najczęściej nie podawano żadnej konkretnej odpowiedzi, ale tylko jedna osoba stwierdziła, że od kilku dni nie przebywa tu profesor, bo jest na wyjeździe naukowym i towarzyszy mu jego żona. Domen opiekuje się gosposia, pani Zawadowa, która codziennie tu przyjeżdża, ale o różnych porach dnia.

Komisarz postanowił wrócić do komendy, aby drogą służbową dotrzeć do informacji o zamieszkaniu tej gospodyni. Po jakimś krótkim czasie dowiedział się z biura meldunkowego o jej adresie i udał się tam.

Pod wskazanym adresem zastał Zawadową. Była to starsza, lekko otyła, ale bardzo pokorna i uprzejma starsza osoba.

- Pani zna profesora Gromackiego? - zapytał.

- Tak, oczywiście, pracuję u niego od pięciu lat jako gospodyni — odpowiedziała Zawadowa.

- Kiedy była tam pani ostatnio?

- Wczoraj. Jestem tam codziennie.

- Czy zauważyła pani ślady krwi przed domem?

- Tak. Bardzo przepraszam, ale nie zdążyłam posprzątać, bo był mróz i dopiero dziś zamierzałam to zrobić.

- A co Pani wie o tych śladach?

- Niosłam zakupy w jednej ręce a w drugiej…, no taką dużą gęś, świeżo zabitą. Pan wie, że za trzy dni święta. Profesor i jego żona zawsze spożywają na święta gęś. A ta była taka tłusta no i krwista. Wyciekało z tej starej plastikowej torebki, którą mi dali na targowisku. Profesor i jego żona to bardzo sympatyczni ludzie, a ja co roku sprawiam im taka przyjemność, że zakupuję gęś na święta. Posprzątam te ślady krwi i to od razu jak tam będę!

- Zostanie Pani wezwana na komendę w celu powtórzenia zeznania, a tymczasem żegnam panią!

Komisarz wściekł się, bo nie tyle zdenerwowała go historia z gęsią, ile ten donos.

„Och, gdybym dopadł autora listu! „– pomyślał sobie.

Na komendzie już mieli wyniki ekspertyzy krwi i jak się okazało, to nie była ludzka krew, lecz pochodzenia zwierzęcego a dokładnie z drobiu. Zatem Zawadowa mówiła prawdę, a teraz tylko należało sprawdzić, kiedy przyjedzie profesor, a najlepiej do to niego zadzwonić, bo na pewno na uczelni mają jego numer telefonu.

„Nie ma miłości bez przestępstwa – to moja teoria, ale też chyba nie ma kryminalistyki bez głupoty – to już chyba więcej niż teoria” – pomyślał sobie Ryś i usiadł przy biurku, sięgając po ukrytą w szufladzie buteleczkę dżinu. Zmartwiony siedział długo i rozważał nad sensem bycia policjantem na świecie, na którym, jak sam dziś doświadczył, histeria jest siostrą głupoty.

 

/ w następnym odcinku o zaskakującej, życiowej i ostatecznej decyzji komisarza Rysia /

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 05.01.2017
    ,,nikt się o niego nie pytał i nie wiele zanosiło się'' - niewiele, ale tutaj akurat zamieniłabym na : nie bardzo
    ,, i nie mieć nić do czynienia ''- nic
    ,,ale tylko jedna osobom stwierdziła'' - osoba
    ,, która mi dali na targowisku.'' - którą
    Takie drobiazgi dziś wypisałam. Znów się uśmiałam. Świetne końcowe podsumowanie, 5 :)
  • Matt Custor 06.01.2017
    Dziękuję i pozdrawiam!
    M.C.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania