Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Księgi Niezapisane - 1 - Ziemianka

Pamiętacie jak był przedstawiany świat po wojnie nuklearnej? Mutanty, zona, wojny na patyki i kamienie, ogólne gówno. Taki chuj. Potworem okazał się Twój własny sąsiad,który rozwali Ci łeb dla kilku pocisków, czy puszki konserwy. To ludzkie dusze zmutowały, czy może raczej, ukazały się w swej prawdziwej formie. Mrocznej, przerażającej. Każdy przedstawiał koniec świata według swojej wizji. Ta jest moja... ten koniec jest mój.

A i jeszcze jedno. Wyspy. Ale nie takie jak na wodzie, o nie, to byłoby zbyt piękne. Pierdolone latające wyspy, jak w pierdolonych Łowcach

Smoków. Jedyne co się zgadza to ogólne gówno.

Wielu ma nas za najemników, włóczęgów, czy nawet złodziei, a my po prostu zarabiamy na życie w tym popapranym świecie, wędrując od wyspy do wyspy,

szukając miejsca dla siebie. Chcecie usłyszeć którąś z naszych historii? No dobrze, dajcie mi tylko coś by zwilżyć gardło, bo będzie co opowiadać.

 

*

Polowaliśmy na króliki na Kaukazkiej, swoją drogą są nad wyraz smaczne, gdy natrafiliśmy na ziemiankę wśród gąszczu brzózek. Przyznam że dziadek, który tam mieszkał miał jaja żeby kopać na latającej wyspie, gdyby ziemia się zarwała to świeć Panie nad jego duszą. No ale wracając do tematu. No to znajdujemy całkiem przyzwoitą ziemiankę, a dokładnie mój synalek, pod którym zarwała się ziemia i wpadł do przedsionka czy jak to cholerstwo nazwać. Rzuciłem się biegiem, z sercem w gardle i z myślą że ujrzę przejmującą pustkę w dole, jednak ku mojemu szczęściu był tam tylko stary dziadyka z dupeltówką wycelowaną w syna. Nie powiem, trochę przeraził mnie ten widok.

-Nie strzelaj!

-A bo co?!

-Bo nawet gdy zastrzelisz jego, nie zdążysz zabić mnie!

-Czego tu chcecie? Nie mam nic cennego!

-Nic od pana nie chcemy, polowaliśmy w lesie gdy nagle ziemia się zarwała.

-To porządna konstrukcja, nie mogła się zarwać od tak, szukaliście mnie?! No gadaj, szukaliście?!

-Nikogo nie szukaliśmy, polowaliśmy tylko...

-No dobrze, tak czy siak, wiecie że tu jestem, więc właźcie do środka.

W środku zastaliśmy całkiem pokaźną komnatę, do tego ładnie umeblowaną. Moją uwagę zwróciło coś na wzór ołtarzyka, kilka zdjęć, jakieś pierścionki i inne takie bzdety.

-Pamiątki po rodzinie. - odezwał się starzeć - Zebrałem co się dało i tak sobie leży na widoku, co bym nie zapomniał, że kiedyś nie byłem sam.

-Stracił pan wszystkich bliskich? - zapytałem, lecz tylko skinął głową - Przykro mi, lecz wiem co pan czuje, mi został tylko syn i sokół.

-Sokół?

-Tak, sprawdza się jako lornetka. - zażartowałem - Gdy nie jesteśmy pewni, co znajduje się na którejś z wysp, to puszczamy go i zawsze przyniesie coś, co może świadczyć o obecności ludzi, leża dzików, czy królików, dodatkowo sam się wyżywi polując. Dostałem go kiedyś za jakąś pomoc, bo właściciel stwierdził że to tylko żre i na nic się nie przydaje. Nic dziwnego, skoro trzymał go w klatce. Wziąłem bez zawahania.

-No dobra, koniec tych pogaduszek. - wtrącił - co tu robicie?

-Jak już mówiliśmy, zapuściliśmy się w las, by nałapać pożywienia, gdy nagle zarwała się ziemia.

-On Was nie nasłał?

-Przepraszam bardzo, ale nie wiem o czym pan mówi. Nikt nas nie nasłał.

-No dobra, powiedzmy że wam wierzę. Gdybyście chcieli już byście mnie rozwalili. A co ten Twój synalek taki cichy? Ej, młody nie pogruchotałeś sobie kości jak spadłeś?

-Całe szczęście wszystko na swoim miejscu, tylko nadgarstek trochę boli. Chyba coś skręciłem.

-Pokaż no go tu.

Facet przyglądał się mu chwilę z bliska i nagle szarpnął i usłyszałem krzyk syna.

-Co ty kurwa robisz?! - krzyknąłem i bez zamysłu wyciągnąłem broń, już miałem strzelać gdy syn mnie powstrzymał.

-Tato nie! Wszystko dobrze!

-Jak dobrze? Co on Ci zrobił?!

-Nastawiłem mu kość! Proszę ciszej, bo jeszcze ktoś usłyszy. Byłem medykiem wojskowym przed Wielkim Wybuchem, to i owo jeszcze pamiętam.

No cóż mogłem zrobić, skoro syn twierdził że wszystko w porządku, schowałem broń i kontynuowaliśmy rozmowę. W pewnym momencie, mężczyzna niepewnie zapytał czy pomoglibyśmy mu naprawić zniszczone wejście. Długo nie musiał nas namawiać, zwłaszcza że wbrew pozorom, całkiem dobrze nas ugościł, podał smażonego królika i gorącą herbatę! Rozumiecie to? Herbatę! Nie piłem dobre trzy lata, była wspaniała. Przy budowie zeszło nam kilka godzin, w międzyczasie, wysłałem syna, by poszedł po sokoła. Dziadek zaproponował nam nocleg, twierdząc, że nie jest bezpiecznie poruszać się po tym lasach w nocy. Skorzystaliśmy z propozycji, zważywszy na fakt, że nie mieliśmy gdzie się podziać. Najciekawsze jednak, miało zdarzyć się następnego dnia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • zoska 03.08.2016
    Super:) czekam na dalszy ciag. Mlody i zdolny.
  • adek1990 04.08.2016
    Dobre pisz dalej ;)
  • poczujtosuko 06.08.2016
    Bardzo dobre. :) Jesteś o wiele lepszy ode mnie :( życzę powodzenia w ciągu dalszym. Bo te co już masz sa boskie xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania