Poprzednie częściKsięgi Niezapisane - 1 - Ziemianka

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Księgi Niezapisane - 2 - Pytania

Macie czasem wrażenie, że dopiero po Wielkim Wybuchu zaczęliście żyć całym sobą? Że dopiero teraz zaczynacie się spełniać, że to co osiągnęliście w dawnych czasach to tak naprawdę tylko łańcuchy, które trzymały Was w tym waszym małym świecie? Dom którym musieliście się zajmować, nudna praca która od kilku lat była dla was, dzieci które zabierały Wam czas. To wszystko sprawiało że nie mogliście się zająć tym, czym naprawdę byście chcieli. A teraz? Teraz bierzesz karabin w łapę, plecak na plecy i wiarę w lepsze jutro, po czym ruszasz przed siebie i starasz się przeżyć. Tutaj możesz być kim zechcesz, handlarzem, najemnikiem, rolnikiem. Wystarczy że przyodziejesz to w czym czujesz się naprawdę dobrze i zaczniesz robić to co kochasz. Ja tak zrobiłem i teraz siedzę tu z wami, opowiadam o swych przygodach, po czym udam się do łóżka i nazajutrz wyruszę z Janem przed siebie, ciesząc się przy tym każdą chwilą którą mogłem przeżyć z synem.

 

*

Obudził mnie krzątający się po izbie dziadek. Co ciekawe, dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jeszcze nie wymieniliśmy grzeczności. Tyle godzin razem, a ja nawet nie wiem z kim siedzę pod jednym dachem.

-Dzień dobry.

-Już nie śpisz? Może pomożesz mi z klatkami? Trzeba się przejść po lesie i zobaczyć czy coś się złapało.

-Nie ma sprawy. Tak w ogóle Piri jestem.

-Kazik. Piri, to imię?

-Nie, nie, tak się przedstawiam, nie lubię swojego imienia.

-Rozumiem. Przed tym wszystkim też tak na siebie mówiłeś?

-Nie, dopiero po wybuchu. Uznałem że to moja szansa, a Piri jest poniekąd hołdem dla dawnego kartografa i geografa - Pirego Reisa. Swoją drogą Twoje imię również nie należy do często spotykanych.

-W tych czasach owszem. Przed wojną było to całkiem normalne imię, Kazimierz... 43 lata miałem gdy to się stało.

-Nie przestaje mnie pan zadziwiać, nie dość że żyje pan w samemu w środku lasu, to jeszcze w takim wieku przetrwał pan tyle lat. Zdumiewające.

-Darujmy sobie grzeczności, mów mi Kazik. A jak już wspominałem byłem medykiem wojskowym, doświadczenie pozwoliło mi przeżyć. No, ale już nie długo.

Wyszliśmy na powierzchnię i muszę przyznać, że od dawna nie miałem czasu spojrzeć na otaczający mnie świat. To było piękne. Latające wyspy, chodź zaburzały porządek świata, robił wrażenie, gdzieniegdzie można było dostrzec latające ściany budynków, a z pomiędzy tego wszystkiego można było dostrzec przebijające się promienie słońca. Dziwne, głupia bomba amerykańców, a potrafi zmienić świat o sto osiemdziesiąt stopni. Ziemia się rozpadła, skrawki gruntu zaczęły tworzyć własną grawitację, sam zaobserwowałem że wyspy zachowują się trochę jak magnesy. Wyspa jest jednym z biegunów, a reszta przedmiotów drugim. Dwa te same bieguny będą się odpychać, co można zaobserwować w zachowaniu wysp. Co ciekawe, niektóre przedmioty również nabrały takich właściwości, jak przykładowo wcześniej wspomniane latające ściany dawnych budynków.

Minęło już około godziny gdy zaczęliśmy dochodzić do kolejnej klatki, gdy nagle usłyszeliśmy głosy. Kazik szybkim gestem nakazał się uciszyć i zaczął nasłuchiwać. Po chwili zerwał się na równe nogi, przebiegł kawałek między drzewami, ciągnąc mnie za sobą, po czym podniósł klapę w ziemi pod którym był płaski dół. Wrzucił mnie do środka, zamknął klapę i nakazał siedzieć cicho. Po odgłosach biegu domyśliłem się, że udał się do drugiej kryjówki. Co tu się do cholery wyprawia? - pomyślałem. Po kilku minutach głosy zaczęły się nasilać, aż mogłem je swobodnie wyłapać.

-Myślicie że tu jest? - odezwał się facet z charakterystycznym chrypliwym głosem.

-Nigdy nic nie wiadomo, ale nadal uważam że szukamy igły w stogu siana. Kurwa, to już chyba setna wyspa którą przeczesujemy, a dalej żadnych śladów. Spadajmy stąd.

-Nie pierdol, mamy wykonać zadanie i zrobimy to z Tobą lub bez.

-Ej, chłopaki! - odezwał się jakiś dalszy głos - chodźcie to zobaczyć.

Byli za daleko by usłyszeć całą rozmowę, lecz z tego co udało mi się wyłapać, zrozumiałem że znaleźli klatkę. O coś się kłócili, gdy nagle jeden z nich szybkim krokiem przeszedł obok kryjówki,

-Pierdole Was, żeby po jednej klatce stwierdzać że siedzi tu ten jeden pierdolony dziadek, którego szukamy od pół roku, to jakaś paranoja. Co wy kurwa macie w głowach.

-Uspokój się do chuja. Jeśli są klatki, to znaczy że ktoś tu mieszka. Poszukamy tylko, popytamy miejscowych i jeśli nikogo nie znajdziemy, polecimy dalej. To jak?

-Szukajcie sami, ja czekam w balonie.

Głosy ludzi się oddaliły, lecz wciąż słyszałem głosy w mojej głowie. Kim byli ludzie, którzy szukali dziadka? Czego od niego chcieli? No i przede wszystkim, co zrobił Kazik, że szuka go jakaś banda? Tego wszystkiego miałem się dowiedzieć już niedługo.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zoska 04.08.2016
    Napiecie jest. Co Jan robil w tym czasie? Pisz dalej:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania