Miłość i przeznaczenie

Rozdział I

Jest słoneczny poranek. Wyrywam się z łóżka jak oparzona i biegnę w stronę łazienki. Przeczesuję szczotką włosy i robię szybki makijaż. Muszę się ogarnąć,żeby zdążyć z Łukaszem na samolot. Mam wrażenie,że czekaliśmy na ten wyjazd cały rok. Mój chłopak był jakiś strasznie tajemniczy i do końca nie zdradził mi planu tej podróży. Kaśka ostatnio cały czas się ze mnie nabija twierdząc,że jakieś wielkie zaręczyny mi tam planuje. Bo ja wiem? Jakoś nie przyszło mi to do głowy. W końcu jesteśmy ze sobą 2 lata a pierścionek nie dowodzi wielkiej miłości. Dla mnie to tylko kawałek srebra czy złota. Liczy się to co człowiek ma w sercu.

- Julka pospiesz się,bo się spóźnisz - krzyczy mama.

- Zaraz schodzę mamo.

Spinam jeszcze włosy luźna gumką,zakładam szorty oraz kolorową bluzkę i biegnę z torbą na dół. O dziwo siedział już tam Łukasz z moją mamą gawędząc przy filiżance herbaty.

- Mamo czy ty zawsze musisz Łukaszowi robić jakieś wielkie przesłuchania? To się robi nudne.

- My tylko rozmawiamy kochanie. Nie masz się co denerwować.

- Jasne. Jakbym to już kiedyś słyszała.

- Julka nic się takiego nie stało - odzywa się Łukasz.

- Zawsze lubiłeś się podlizywać - śmieję się.

- Czymś trzeba się wyróżniać - mówi.

- Dobra. Mniejsza o to. Mamo a gdzie Ola i tata?

- Tata zawiózł już Olę do przedszkola,a sam pojechał do roboty. W końcu zawód lekarza do czegoś zobowiązuję.

- No ta. Wy ciągle tylko żyjecie tą pracą. Czekać jak sama wylecisz z domu,a Olą i innymi obowiązkami jak zwykle będę zajmować się ja.

- Moja panno tylko nie tym tonem. Poza tym masz szczęście,że wyjeżdżasz dzisiaj z Łukaszem na te parę dni do Hiszpanii. Ominie Cię ten obowiązek. Po południu kazałam naszej doraźnej niani odebrać Olę z przedszkola i zająć się nią do wieczora.

- No super. Wiesz,że jej nie cierpię. Jest zarozumiała i wszystko robi na odwal,a później ty jej za to płacisz.

- Nie dyskutuj. To bardzo miła dziewczyna.

- A jak chcesz. W końcu to twoje pieniądze. Będziemy się zbierać,bo za 45 min. mamy być na lotnisku.

- No dobrze. Wzięłaś ze sobą lekarstwa? Wiesz,że masz chore serce i trzeba tego pilnować.

- Już mi tak o tym nie przypominaj. Wiem,że najlepiej by było gdybym umarła. Miałabyś wtedy święty spokój.

- Jak możesz tak mówić? Przecież wiesz,że Cię kocham i zrobiłabym dla Ciebie wszystko.

- Niech Ci będzie. Łukasz wychodzimy.

- Ok.

- Łukasz zaczekaj jeszcze chwilę,bo chcę z Tobą zamienić parę zdań.

- Dobrze Pani Małgorzato. O co chodzi?

- Uważaj tam na nią Łukaszku. Wiesz,że ona jest uparta i wszystko robi po swojemu. Przypilnuj tam ją z tymi lekarstwami i tak ogólnie. Nie wolno tego lekceważyć,bo jej stan się pogorszy,a to osłabi pracę serca.

- Rozumiem. Pomagałem już jej w takich sytuacjach. Damy sobie radę,niech się Pani nie martwi. Będzie dobrze,obiecuję.

- Dziękuję Ci bardzo kochany. Wiesz,że traktuję Cię jak własnego syna i życzę wam jak najlepiej. Mam nadzieję,że już niedługo zostaniemy rodziną.

- A ap-ropo tego to mam pewne plany na tym wyjeździe wobec Pani córki. Mam nadzieję,że nie ma Pani nic przeciwko kiedy tam poproszę ją o rękę.

- Oczywiście,że nie. Jak dla mnie to wy już możecie brać ślub.

- To się cieszę. W takim razie będziemy ruszać,bo taksówka już na nas czeka. Do widzenia.

- Julka a ty nie pożegnasz się ze mną?

- Pa mamo.

 

- Byłaś dla niej trochę za ostra nie uważasz?

- A co? W obrońcę się bawisz? Będę mówiła co mi się podoba.

- No jak chcesz. Moim zdaniem trochę przesadzasz.

- A moim zdaniem niepotrzebnie się wtrącasz. Nie masz swoich spraw? Poza tym mieliśmy spędzić parę dni razem. Nie chcę pół drogi poruszać jej tematu. Ok?

- Masz rację. Już się zamykam. Zrobisz z tym co będziesz chciała,nic mi do tego.

- Właśnie. To chociaż z tym jednym się zgadzamy. Ruszajmy już na to lotnisko. Dzień dobry. Na Okęcie prosimy.

 

Jakiś czas później znajdowaliśmy się już na lotnisku a potem w samolocie. Podroż miała trwać paręnaście godzin nim znajdziemy się w jakimś najbliższym hotelu,a z tego miejsca jeszcze później do Hiszpanii. Dla mnie taka jazda była niesamowitym przeżyciem gdyż to był mój pierwszy raz. Widoki z lotu ptaka były przepiękne,a to wszystko na dole takie malutkie. Widziałam,że Łukasz nic sobie z tego nie robił,bo dla niego takie jazdy to normalka. W końcu dyrektor dużej firmy informatycznej ma takie luksusy na co dzień. Przeszkadzało mi w nim to szpanerstwo. Kiedy tylko miał okazję pokazywał czym się wozi,co może jadać,a jakie ciuchy kupować w najdroższych sklepach w mieście. To nie jest dla mnie chodź miło od niego coś dostać. Niejedna mi go zazdrości,chociaż ja uważam,że nie ma czego. Moja mama jest nim zachwycona i najchętniej to już by mnie wydała za mąż gdyby mogła. Ja na ten moment chcę czegoś innego od życia póki jestem młoda. Skończyć studia,zwiedzać świat,próbować różnej kariery zawodowej. Pójście do ołtarza to jeszcze nie jest mój szczyt marzeń. Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie Łukasz.

- Kochanie śpisz? Może chcesz coś do picia albo do jedzenia? Zaraz kogoś zawołam.

- Nie. Tak tylko myślę. Na razie dziękuję,nic mi się nie chcę.

- A o czym jeśli mogę spytać? Masz przede mną jakieś tajemnice?

- Oczywiście,że nie głuptasie. Zastanawiam się jak nam tam będzie w tej Hiszpanii.

- Zapewne bajecznie. Czeka nas tam wiele wrażeń. Zobaczysz.

- Aż się boję. Nigdy nie wiem co Ci przyjdzie do głowy.

- Będzie dobrze. Na pewno Ci się spodoba.

- Oby. Nie obrazisz się jak usnę?

- Nie,śpij. Ja przez ten czas zajmę się papierami z firmy.

 

Miałam wrażenie,że ledwo głowę przyłożyłam,a już byliśmy na miejscu. Trafiliśmy do jakiegoś małego hoteliku na uboczu. Najpierw poszliśmy zjeść do restauracji. Łukasz zamówił nam nawet podwójne porcję,ale ja nie miałam apetytu.

- Kotek co jest? Dlaczego nic nie zjadłaś?

- Nie mam jakoś ochoty. Chcę się położyć.

- To przez tą kłótnię z Twoją mamą? Nie przejmuj się. Z czasem jej przejdzie.

- Mam w dupie tą kłótnię. To nie pierwszy raz. Można się przyzwyczaić,uwierz mi.

- No dobrze. To już idziemy do pokoju.

Nasz akurat znajdował się na samym końcu korytarza. Warunki były przyzwoite jak na taką okolicę. Gdy weszliśmy do pokoju od razu poleciałam do łazienki,żeby wziąć szybki prysznic i położyć się na łóżku. Ta podróż była trochę męcząca. Tym bardziej,że z sercem bywało różnie. Gdy znalazłam się już na mięciutkiej pościeli byłam w raju. Ten zapach i delikatność aż prosiły się do pójścia spać. Łukasz jak zwykle siedział przy laptopie i zajmował się tymi swoimi głupotami. Kompletnie się na tym nie znałam i nie interesowało mnie to. Wręcz wkurwiało. Miałam wrażenie,że nie po to mnie tutaj zabrał. Mieliśmy te parę dni spędzić tylko razem,a ten wszędzie zabierał robotę.

- Kiedy to w końcu skończysz? Widziałam kątem oka,że nawet w samolocie wisiałeś na tym telefonie na zmianę z laptopem. Mam już tego dość. W końcu nie po to tu chyba przyjechałam. Obiecywałeś mi przed wyjazdem,że twoja praca nie będzie miała nic wspólnego z tym wyjazdem.

- Wiem kochanie,ale wyszły nieoczekiwane zmiany. Mój pracownik nawalił z ważnym dla nas projektem i teraz wszystko muszę po nim poprawiać.

- To po co go tam jeszcze trzymasz? Nie możesz go zwolnić?

- No nie bardzo,bo to kolega mojego znajomego. Ma trudną sytuację rodzinną i prosił,abym tego nie robił. Na ogół to dobry chłopak i stara się. Z innymi rzeczami radzi sobie bez problemu.

- Jaki Ty jesteś dobroduszny,pomyślałby i kto.

- Oj nie obrażaj się Julka. Wiem,że głupio wyszło. Posiedzę jeszcze nad tym trochę i zaraz kończę. Oj... Przepraszam,to pewnie z firmy. Zaraz przyjdę.

Nie spodziewałam się,że w sprawie pracy będzie odbierał telefony na korytarzu. Wydawało mi się,że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic.

- Paulina ? A po co dzwonisz o tej porze? Mówiłem Ci,żebyś w czasie mojego wyjazdu z Julką w żaden sposób się ze mną nie kontaktowała. Jeszcze nabierze jakiś podejrzeń,a tego bym nie chciał.

- Skarbie. Stęskniłam się za Tobą,nie mogłam już wytrzymać te parę dni bez Twojego głosu. Kiedy przyjedziesz? Mam na Ciebie już taką ochotę.

- Już niedługo. Wytrzymasz jeszcze trochę. Wiesz,że Ci to wynagrodzę.

Dobrze,że dalej nie zdążyłem kontynuować,bo za drzwi wyłoniła się Julka.

- Kto to dzwoni? Coś ważnego?

- Nie kochanie. Kolega z pracy. Już do Ciebie przychodzę.

- Ok.

- Kiedy jej w końcu o nas powiesz? Nie chcę się Tobą z nią dzielić.

- Daj spokój. Mówiłem Ci,że to nie jest takie proste. Ona ma problemy z sercem i na razie nie chcę jej denerwować taką informacją. Wszystko w swoim czasie.

- Ile razy mi już to mówiłeś. Wiesz,że ja też jestem cierpliwa tylko do czasu.

- Nie dramatyzuj. Muszę kończyć,bo nabierze podejrzeń. Pogadamy jak wrócę do Polski. Pa.

- Coś długo Cię trzymał ten kolega.

- No wiesz... Miał jakieś ważne sprawy i musiał to z kimś obgadać.

- Rozumiem. W takim razie już jesteś wolny?

- Tak. Dam to jeszcze jemu do dokończenia.

- W takim razie możemy przejść do rzeczy?

- Jakiej rzeczy? Nie rozumiem.

- No wiesz... Jesteśmy sami. Pokój jutro się zwolni więc trzeba wykorzystać to miękkie łóżko.

Zaczęłam się do niego zbliżać i powoli ściągać marynarkę z pleców. Patrzył się na mnie jak zahipnotyzowany. Nigdy tak nie robił więc jego zachowanie trochę mnie zaskoczyło,ale nie przestałam. Potem przeszłam do jego guzików w koszuli,a moje usta od razu do delikatnych pocałunków w szyję. Gdy nawet na to nie reagował spytałam :

- O co chodzi? Nie podoba Ci się?

- Nie. To znaczy tak,ale nie dzisiaj. Jestem zmęczony,jutro rano musimy wstać. Może innym razem.

Nic nie powiedziałam. Nawet nie wiedziałam co. Jeszcze nigdy takiego czegoś od niego nie usłyszałam,ale nie miałam już ochoty się nad tym zastanawiać. Zmęczona położyłam się spać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Sisi26 24.03.2019
    Bardzo fajnie, lekko, zwiewnie i przejrzyście, powodzenia w dalszym pisaniu. Tekst jest super, podoba mi się.
  • Pisarka 22 24.03.2019
    Dziękuję :)
  • NihiluśSmurf 05.04.2019
    Telenowela w wersji pisanej. "A ten powiedział, a ta powiedziała, weszli przez drzwi, zamknęli drzwi, a Ty nie mów mu tego, a to mu mów, nie przesadziłeś, chcę Ci coś powiedzieć, musimy poważne porozmawiać." Życie to nie kserokopiarka - nie trzeba naparzać kopipejstów, finezja nie jest zabroniona, a może warto się zastanowić, co czytelnik ma lub może mieć z lektury Twoich tekstów, skoro je publikujesz. To tak dla stalkerów?
  • Robert. M 06.09.2019
    Pod wieczór znajdę trochę czasu, to
    napiszę Ci, co mi przyszło na myśl,
    gdy przeczytałem kilka rozdziałów.
  • Robert. M 06.09.2019
    Czytając Twoją historię dopatrzyłem się podobieństw do swojego, w stylu pisania, czyli bardzo szczegółowego wręcz detalicznego mierzenia czasu. Wcale by mnie nie zdziwiło gdybyś w tym przypadku opisywała zdarzenia, które znasz z przekazów werbalnych swojej znajomej, albo nawet z autopsji. To by mnie z żaden sposób nie zaskoczyło, ba! Ja napisałbym, - to się czuło.
    To nie jest żaden zarzut. Nie! To wręcz naturalne, że przemycamy z dnia slajdy, słowa, wszelkie odczucia, które nadają kolorytu naszemu życiu. Prawdopodobnie tak postępują pisarze a nawet kabareciarze, przyznają się do tego, że własne słabości biorą na warsztat.
    Dobra tyle tytułem wprowadzenia, mojego pierdolamento. Żebyś mi nie usnęła to wejdę teraz w konkrety.
    Gotowa?
    Pisząc w ten sposób, rozkładając każdą sekwencję na minuty wprawiasz w euforię. Tak, nie przejęzyczyłem się, tak ma być. Ale ciekawsze jest stwierdzenie i zarazem pytanie, kogo.
    Otóż tylko i wyłącznie Twoich znajomych, którzy są zainteresowani wiadomościami o Tobie.
    Dlatego w realu, piszą meski do Ciebie, wysyłać zdjęcia z podróży, a gdy dzwonią t mówią:
    - „ mów ze szczegółami”. Dopytują, dociekają, wałkują na sto różnych sposobów.
    Gdy napisałem „ Cegielnianą”, moje koleżanki ( główne bohaterki) były zachwycone. Ale dla większości czytających to były tylko takie zwykłe wypociny, to pisiu, pisiu.
    Dlaczego? Bo to nie dotyczyło tych czytelników. Tak jest i z Toba. My nie znamy Twoich znajomych, tych ludzi z opowiadania. No nie i dlatego, aż tak nie podchodzimy do tego emocjonalnie, nie przeżywamy. Chcemy prawdziwych emocji, by popłynąć z tekstem. Trzeba przemycać to, co prowadzi do wniosków. Zgadzam się z przedmówcą, ze to brzmi jak sprawozdanie z nadzoru policyjnego, gdzie próbujemy uchwycić punkt zaczepienia. Tego tu nie trzeba, to nuży.
    Pewnie teraz pytasz”–„Czemu więc sam tak piszesz?”.
    A ja odpowiem: - Bo byłem jak osiołek, któremu wydawało się, że już złapie marchewkę umieszczona na kiju.
    Ale to nie nastąpiło, bo nie mogło. Tak nie da się zaszczepić ciekawość.
    Ty jesteś na etapie pierwszego opowiadania, dlatego daję Ci pod rozwagę taką sugestie. Szkoda by było byś tak jak ja straciła kilka lat na pisanie dla satysfakcji. Wiem, że to frajda, taka pewnie ak i dla mnie odskocznia, chwila dla swego „ja”, ale mimo wszystko, jeśli można coś zmienić i dostawać ciekawe komentarze, to szkoda. Może więc warto przetrzebić te 10 części i zrobić z tego np.: 4?
    Wiem, że Wy kobiety macie swój świat, bogatsze wnętrze, które podsuwa wciąż nowe wizje, analizy, wnioski, a Wy mając natłok myśli ubieracie wszystko w słowa, stąd może i tyle zdań.?
    A też się tak podniecałem swoim pisaniem, waląc smuty na całego, dodając czasem między czcionkę jeszcze jakąś nowa refleksję
    Błąd. Czytelnik nie musi na każde zdarzenie znać moją opinię. Sam wstawi sobie w te ramki, ludzi, przypomniane podobne zdarzenia z jego życia, które gdzieś utkwiły z tyłu potylicy.
    Nie blokuj go, narzucając mu się.
    Dobra tyle, wiele by o tym ględzić.
    Teraz możesz mi napisać, że podczas czytania uderzyłaś głowa w matrycę komputera, szepcząc:
    - „ Co to za pierdo….???
    Wcale się nie obrażę, a nawet powiem, że też Cię bardzo lubię.
    Nie za epitety, pod moim adresem, ale za szczerość. Tylko, jeśli to prawda i tak to odebrałaś, to proszę dodaj coś merytorycznego, z czym się nie zgadzasz.
    Pozdrawiam.
  • Pisarka 22 06.09.2019
    Dzięki za wszystkie rady! Pewnie masz rację. Również pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania